Umrzeć na wiosnę Ralf Rothmann 6,4
ocenił(a) na 73 lata temu „Najważniejsza niemiecka powieść dekady”.
Tę informację przeczytałam na okładce tytułowej tej książki. Od siebie dodam, że dekady ubiegłej, ponieważ powieść została wydana w Niemczech w 2015 roku, a w Polsce rok później, by w 2017 roku znaleźć się w półfinale Literackiej Nagrody Europy Środkowej „Angelus”. Do jej przesłania wprowadzało motto z myśli Ezechiela – „Ojcowie jedli zielone winogrona, a zęby ścierpły synom”. Wydawałoby się, że autor ukrył je w najbardziej rozbudowanej części opowieści zawierającej historię ojca narratora – Waltera, która wydarzyła się wiosną 1945 roku. Wówczas siedemnastoletniego dojarza w gospodarstwie rolnym, który ze względu na wadę wzroku nie miał szansy na powołanie do wojska. Był nastolatkiem unikającym polityki i wrogich rozgłośni, skupiającym się na dobrze wykonywanej pracy, w której był tak sumienny i czysty, że nazywano go jednym ze środków czystości – Ata. Przyjaźnił się z młodszym od siebie dojarzem Friedrichem.
Aż przyszła wiosna 1945 roku i polityka upomniała się o niego.
W tym okresie schyłku wojny, kiedy sowieci doszli do Odry, zapotrzebowanie Hitlera na żołnierzy było tak ogromne, że wcielano wszystkich zdolnych nosić broń. Czasami podstępem, bo wielu myślało w tym czasie – „nigdy nie zgłaszaj się do niczego na ochotnika, na wojnie i w kinie najlepsze miejsca są z tyłu”. Jednak dokładnie to spotkało obu nastolatków, którzy z dnia na dzień stali się żołnierzami Waffen-SS. Friedrich przekonany, że to nie jego wojna, a „cyników, którzy nie wierzą w nic oprócz prawa silniejszego” – zdezerterował. W myśl zasady Führera – „żołnierz może umrzeć, a dezerter musi umrzeć”, dowódca skazał go na karę śmierci przez rozstrzelanie. W plutonie egzekucyjnym postawił, próbującego wybronić swojego przyjaciela Friedricha, Waltera, mówiąc – „Będziesz dobrze celował, żeby nie cierpiał”.
Tej traumatycznej historii ojca nigdy nie poznał syn Waltera.
Tę tajemnicę znaną tylko czytelnikowi, ujętą w klamrę współczesnej narracji jego syna, zabrał ze sobą do grobu. Mimo pytań, próśb i nacisków, ojciec milczał do końca swoich dni, ale „to milczenie, owo głębokie zatajenie, zwłaszcza gdy chodzi o umarłych, jest ostatecznie próżnią, którą życie kiedyś samo wypełnia prawdą”. Tkwi w odkrywanej przez badaczy historii, we wspomnieniach wydobywanych z niepamięci świadków, w takich książkach, jak ta, ale przede wszystkim w pamięci komórek, bo „duchowe albo fizyczne rany mają wpływ na potomstwo. Zniewagi, razy albo kule, które cię dosięgają, ranią też twoje nienarodzone dzieci”.
Dziedzictwo wojny.
To o tym jest ta brutalna, oszczędna w słowach, ale dosadna w symbolice powieść w pełni odzwierciedlająca wszystkie aspekty wojny jak: obozy koncentracyjne, rozwiązłość kadry SS, nastroje ludności cywilnej, opresja systemu ustroju III Rzeszy, nicość jednostki i wartości wobec horroru wojny i to dlatego najważniejsze przesłanie znajduje się w niewielkiej klamrze narracji syna Waltera, rozpoczynającego i kończącego ją. Dziedzica grzechów ojca, jakich wielu było i nadal jest wśród pokolenia urodzonego po wojnie. Nie tylko Niemców. Na gruncie polskim o dziedzictwie traumy wojennej w przejmujący sposób napisała Anna Janko w opowieści opartej na faktach „Mała Zagłada”.
Obie opowiadają o horrorze wojny, która nie kończy się w dniu jej zakończenia, ale trwa nadal w traumie dziedziczonej z pokolenia na pokolenie.
naostrzuksiazki.pl