cytaty z książek autora "Wojciech Jagielski"
Marzenia są nie po to, żeby się spełniały, bo wtedy zaraz umierają - odpowiedziała. - Marzenia są po to, żeby nigdy nie przestawało się chcieć żyć. I po to, żeby o tym przypominały.
Nie ma znaczenia, czy się zejdzie z właściwej drogi na krok, czy na milę.
...marzenia nie dorośleją, nie poważnieją, nie przyprósza ich siwizna ani nie żłobią zmarszczki. To człowiek się starzeje, kiedy gubi marzenia, gdy o nich zapomina albo się ich wyrzeka. Jeśli się ich nie wstydzi, lecz się o nie troszczy i nimi żyje, pozostaje młody na zawsze.
Wojna nie uwiedzie nikogo, kto ją widział i przeżył. Pociąga tylko tych, którzy nie wiedzą, jaka jest naprawdę.
Powiedział, że w Europie trudno o przyjaźń, ludzie nie mają na nią czasu. Pracują od świtu do nocy, a gdyby mogli, pracowaliby pewnie bez przerwy. Najpierw, żeby dowieść swojego pierwszeństwa nad innymi, a potem, żeby odpierać ataki rywali.
– Tylko to się tutaj liczy. Ile masz i który jesteś w wyścigu, więc wszyscy za wszelką cenę próbują zdobyć jak najwięcej, wciąż się ze sobą ścigają. – Powiedział to ze złością, co ją zaskoczyło i trochę zmartwiło. – Tylko tak cię oceniają i mierzą. Jak masz, to jesteś kimś, to cię szanują, podziwiają, a to, co mówisz, uważają za ważne. A jak nie masz nic, to jesteś niczym i twoje zdanie nikogo nie obchodzi.
Nie byłem przygotowany na pasję, nie szukałem jej. Nie dostrzegłem, gdy się zbliżała, zastawiła na mnie sidła (...) Nie wiedziałem, że prawdziwa pasja nie znosi żadnych ustępstw ani ugody, żadnych półśrodków, rozwiązań zastępczych. Wdziera się w życie, bierze je w niewolę i układa według swoich reguł, z których najważniejszą zdaje się >>wszystko albo nic<<. W zamian za całkowite podporządkowanie się potrafi być szczodra
Wypalanie traw to trochę takie pożegnanie z czasem, który upłynął, i wszystkim, co się w nim wydarzyło. Zamykamy to, zostawiamy za sobą i szykujemy się na to, co nowego przyniesie życie (...) - To jak rytuał oczyszczania, który ma przynosić nadzieję.
Poległ męczeńską śmiercią w samotności, tak jak powinien ginąć abrek. Nie miał przyjaciół, bo nie miał sobie równych. A przyjażń może się zrodzić tylko między równymi. Prawdziwi bohaterowie są zawsze samotni, a ich życie naznaczone jest tragedią.
Co chcesz kupić?" - zapytał jeden z towarzyszy. "Karabin" - odparł Pasztun. "Nie starczy Ci przecież pieniędzy na karabin". "Nie szkodzi, sprzedam żonę". "Nie żal Ci żony?" "Jak już kupię karabin, odzyskam ją z łatwością".
Nieprawda, co mówią, że nadzieja umiera ostatnia. Ostatnie, tuż po nadziei, umierają marzenia. Pozostaje tylko myśl, dlaczego życie potoczyło się tak, a nie inaczej, pozostaje dające otuchę poczucie dobrze spełnionego obowiązku, czasem rezygnacja, a czasem smutna tęsknota za czymś nieznanym.
Rosyjscy generałowie myśleli tylko o orderach, nagrodach, podwyżkach, emeryturach, służbowych mieszkaniach. A ileż to razy proponowałem im rozejm! Mówiłem: zabierzcie choć swoje trupy, bo zdziczałe psy zaczynają je żreć. (...) Gdybyś widział te cygańskie tabory, te żałosne kolumny. Jednak ciężarówka ciągnie na linie dwie inne, bo się popsuły albo żołnierze sprzedali benzynę za wódkę. Nic nie działa jak należy. A ci żołnierze! Brudni, zarośnięci, stoją na posterunkach i skomlą o kawałek chleba. Łażą po wsiach, kradną kury, gęsi, dywany, chowają potem to wszystko po lasach, żeby łupu nie odebrali im koledzy. Nocami ze strachu strzelają do siebie, dezerterują całymi oddziałami. Ja nie poznaję tej armii! Nie do wiary, jak są przekupni! Możesz zdobyć tu wszystko, co chcesz, bylebyś miał pieniądze. Sprzedadzą ci czołg, a nawet poślą na pewną śmierć własnych żołnierzy. Poza pieniędzmi rosyjskich generałów nie interesuje nic więcej.
Rewolucje rodzą się jednak nie z biedy, głodu ani największych nawet niesprawiedliwości, lecz z rozczarowań.Dokonują ich ludzie,którym pozwolono zrobić krok czy dwa,pozwolono mieć nadzieję,po czym brutalnie zawrócono z drogi.
Czeczeni mawiają, że wystarczy, by pasterz zawrócił stado, a ostatnie w nim owce staną się pierwszymi.
O miejscach wyjątkowych, magicznych, które chce się zachować dla siebie niezmienione, do których się wraca lub wrócić zamierza, lepiej jest nie opowiadać. Takie miejsca to skarby, których należy strzec. Opowieść niesie bowiem w sobie ryzyko zdrady największej z tajemnic. Wystarczy, by usłyszał ją ktoś niepożądany, a nieświadomie i zupełnie wbrew sobie można sprowadzić na ukochany zakątek zagładę. Ciekawi nowości przybysze, zwabieni wieścią o jego wyjątkowości, zadepczą go, zakrzyczą, a czyniąc dostępnym i modnym, obedrą z niezwykłości (211-212).
Bo jeśli zrobiło się w życiu wszystko, co było do zrobienia, i nie odczuwa się już pośpiechu ani potrzeby szukania czegoś nowego, można już tylko pragnąć, żeby wszystkie dni wyglądały podobnie i powtarzały się powoli, miarowo, chwila za chwilą. Chyba zazdrościłem ludziom, którzy w takim trwaniu nie widzą nic niepokojącego.
Człowiek idzie pod czyjąś komendę, zabija i gotów jest dać się zabić, o niczym nie myśli niczego nie wie. A potem się okazuje, że to wszystko było na darmo, że nadstawiał łeb tylko w jakiejś grze, dla czyjejś korzyści. Wszędzie zdrada, oszukaństwo... tylu dobrych ludzi poginęło... wszystko nadaremnie.
[Jermołow] odwołany z Kaukazu, zgorzkniały, pisał pod koniec życia, że zadanie podboju Czeczenów było niemożliwe do wykonania. "Jestem pewien, że poddaliby się, gdyby tylko wiedzieli, jak to się robi".
Wygrywając wojny z perskim szachem i tureckim sułtanem, Rosja wchłonęła ziemie Gruzinów, Ormian i Azerów, a także dagestańskich i kabardyjskich górali. Ale pośrodku tego rozległego, podbitego terytorium wciąż pozostawały niepokorne, nieuznające niczyjej władzy krainy walecznych Czeczenów i Czerkiesów. "Pokonaliśmy na wojnie tureckiego sułtana, a ten, uznając przewagę moskiewskiego cara, podarował mu cały Kaukaz", miał tłumaczyć pewien rosyjski generał czerkieskim starcom. Na te słowa jeden z nich wskazał przybyszowi orła szybującego po niebie. "A ja ci ofiaruję tego ptaka - powiedział. - Jest twój, złap go sobie".
Afgańczycy wierzą, że kiedy Pan Bóg skończył dzieło tworzenia świata, odkrył ze zdziwieniem, że zostało mu jeszcze wiele rozmaitych elementów i fragmentów, do niczego niepodobnych i do niczego nie pasujących. Nie bardzo wiedząc, co z nimi począć, trochę zakłopotany zebrał je w garść i upuścił na ziemię. Przez chwilę przyglądał się, jak spadają, i mruknął: To będzie Afganistan.
Zawód dziennikarza ma w jakimś sensie wpisaną w siebie zdradę. Nakazuje zdobywać zaufanie ludzi, wyciągać ich za zwierzenia. Po to jedynie, by je potem rozpowiedzieć, ujawnić. Dla poczucia dobrze spełnionego obowiązku, satysfakcji, poklasku, nagród. Jedynym i wystarczającym usprawiedliwieniem tego nadużycia cudzej ufności ma być poznanie prawdy.
Droga powinna dokądś prowadzić (...) Ale mało to razy człowiekowi się wydaje, że zmierza naprzód, a potem okazuje się, że wcale nie i że choćby nie wiadomo jak daleko odszedł, i tak wraca tam, gdzie zaczął (s.35).
Rozpamiętując swoje nieszczęście,uchodźcy błyskawicznie tracą poczucie rzeczywistości,a zatracając się w bólu,dochodzą do wniosku,że krzywda,jakiej doznali,jest wystarczającym powodem,by oczekiwać od innych zadośćuczynienia i opieki.Z ofiar przepoczwarzają się w pasożyty,bierne,pełne roszczeń,żalu i złości do wszystkich,także-a nawet przede wszystkim-do tych nielicznych,którzy im pomagają i którzy się ich losem przejmują.
Nie maja odwagi przyznać,że wszystko,co składało się na ich dotychczasowe życie,przepadło na zawsze.Nie maja siły otrząsnąć się z nieszczęścia,stanąć na nogi.Uzależnieni coraz bardziej od pomocy,umożliwiającej jedynie dalsze istnienie,przejawiają mentalność niewolników pozbawionych wszelkich oczekiwań,aspiracji,inwencji.
Mądrość, doświadczenie i nadmiar wiedzy potrafią być zabójcze dla odwagi. Są w stanie wprowadzić w hipnozę retoryki i odebrać zdolność do działania. Tylko wybrańcom dane jest zwycięsko wyjść ze zmagań z własną mądrością i wyobraźnią, podsuwającą czarne wizje, by przestrzec przed działaniem.Ci, którym się to udaje, stają się rewolucjonistami.
Starzy mistrzowie nie robią rewolucji. Mają umysły pełnie książkowych nauk, dokonują więc najpierw kalkulacji, by przekonawszy się o nieuchronności fiaska wynikającej z logiki, statystyki czy też arytmetyki, zaniechać wszelkich działań.
Ci, którzy wiedzy nie mają, nie kalkulują, bo nie potrafią. Nie potrafią też przewidzieć wszystkich skutków swoich poczynań. Działają często wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi. Nie z wyrachowania, ale z nakazu instynktu, często sami tego nie rozumiejąc. Dokonują rzeczy, których wielkości nawet nie pojmują. Przeprowadzają rewolucje nieświadomi, że nie miały prawa się udać. Wyruszają do boju, doskonale wiedząc, przeciwko czemu walczą, ale nie o co. Wygrywają najczęściej dlatego, że kierujący się prawami logicznymi przeciwnik rzuca oręż i umyka przerażony, zaskoczony absurdalną zuchwałością rewolucji.
Zmuszona do wyboru między Wschodem (Rosja) i Zachodem, Azja Środkowa może wybrać Południe - Turcję, Iran, Indie, przede wszystkim zaś Chiny, które od lat prowadzą polityczną, a zwłaszcza gospodarczą ekspansję w tej części świata. W ten sposób ukraiński kryzys wyzwolił Azję Środkową spod rosyjskiej dominacji, ale popchną natychmiast w nową zależność - od Chin.
Dawni towarzysze broni z kaukaskich wojen walczą dziś przeciwko sobie nad Dnieprem:: jedni po stronie Rosji, która ich pokonała, drudzy po stronie Ukrainy, która ich przygarnęła.
A my wszyscy, Azerowie, Ormianie, Gruzini, Czeczeni, jesteśmy jak więźniowie, którzy zamiast wspólnymi siłami spróbować ucieczki na wolność, walczą między sobą o lepsze miejsce w celi (Elczibej).
Czy te nasze spory warte były nienawiści, jaką na nie zużyliśmy? Któż może twierdzić, że on jedynie ma absolutną rację? Ludzka perspektywa jest mikroskopijna; język jest narzędziem niedoskonałym; problemy, jakie przynosi życie, wymykają się wszelkim formułom.
Śmierć Ajmana az-Zawahiriego, następcy Osamy ibn Ladina i człowieka współodpowiedzialnego za zamachy na Nowy Jork i Waszyngton, jest symbolicznym końcem epoki w dziejach dżihadyzmu. Ale wcale nie oznacza jego końca.
Niewątpliwie los obdarzył go [Maschadowa] hojnie. Poskąpił mu jednak tego daru szaleństwa, które zwalnia z wiecznego myślenia o konsekwencjach, jest lekiem na nieszczęście, bo pozwala nie pamiętać o cierpieniu innych. Szaleństwa, które sprawia, że człowiek wstaje radosny o poranku i nie może doczekać się zmierzchu, by znów doświadczyć tej niemal zmysłowej radości budzenia się do życia ponownie, znów i znów.
Opera stała zamknięta na cztery spusty. Nie wystawiano żadnych przedstawień, artyści wyjechali za granicę, a ci, którzy zostali, zmienili fach...Sztuka stała się ludziom zbędna. Nie mieli do niej głowy ani serca. Nie mieli też pieniędzy. Ludzkie potrzeby ograniczyły się do absolutnie podstawowych, do fizycznego przetrwania....A przecież sztuka jest duszą narodu, jego przewodnikiem, pamięcią, sumieniem. Bez tego nie można istnieć. Naród bez duszy skazany jest na zagładę.