Jest wielokrotnie nagradzanym korespondentem zagranicznym, autorem, komentatorem, antropologiem i badaczem Azji Wschodniej i Środkowej. Były korespondent The Economist, jest stałym komentatorem w The Wall Street Journal, Time, Foreign Policy, The New Republic and The Nation, redaktorem współpracującym w The Mekong Review i częstym gościem w CNN, MSNBC, BBC i Bloomberg . Pisze o sposobach, w jakie technologia wpływa na nasze życie, społeczności, rządy i firmy. Jego praca przenosi go do najbardziej autorytarnych i odległych miejsc na świecie, od Korei Północnej po kolej transsyberyjską w całej Rosji, od śledztw w sprawie ludobójstwa w Kambodży po eksperymenty technologicznego nadzoru w Chinach.
Zacznę od tego, że sam pracuję w innej koreanskiej firmie. Od książki oczekiwałem,że odpowie mi na 2 pytania: czy inni Koreańczycy są tacy jak w mojej firmie (a zdanie mam o nich jak najgorsze) i jakim cudem Korea ma tyle międzynarodowych korporacji. Myślę,że znalazłem odpowiedzi na moje pytania ,co więcej, potwierdziły się moje domysły .
Książka polecana mi przez kolegę związanego z samsungiem, bo wiele o niej słyszał. To pierwsza moja książka, w której jest opisywana historia firmy. I po tej jednej podejrzewam, że zawsze początek i koniec jest najciekawszy a środek potrafi wymęczyć – nie zawsze te wszystkie ważne zebrania zarządów i korporacyjne gierki są ciekawe, a z perspektywy historii firmy są istotne.
Ciekawa książka, muszę przyznać ta książka i „Kraj niespokojnego poranka” husarskiego świetnie się uzupełniają. Bo pozwalają popatrzećz różnych perspektyw na te same problemy nowoczesnego państwa koreańskiego.
Bardzo ciekawie ukazane dzieje firmy – od warzywniaka, gdzie innowacyjność założyciela Samsunga to było sprzedawania warzyw a nie jak wszyscy ryżu. Po pokazywanie w kolejnych jak uczono kadry, najpierw pracowitości, potem dokładności, poten designu i innowacyjności – a po drodze są telewizory lcd, półprzewodniki i inne.
Takim mankamentem anglosaskości tej książki to mam wrażenie za często powracanie w każdym w rozdziale o „przyszłym arcywrogu ! wszechmocnym applu!” oczywiście hiperbolizuje ale w dużej części rozdziałów gdzie np. Samsung najpierw wytwarza elementy dla japońskiego Sony, a potem „wynajduje” i staje do korporacyjnej „walki” z dawnym „senpai” technologicznym – tak się pojawia wspomnienie o applu i o ogromnym sporze którzy nadejdzie. Jak mnie podświadomie zaczęło męczyć i sobie uświadomiłem – bardzo mnie to rozbawiło. I szczerze ja po 2/3 tej książce zacząłem współczuć appleowi, a nie jestem ich fanem (nigdy nie miałem ich produktów). Ale może to moje czepialstwo.
To co mnie rozbawiło to na pewno jest porównanie olimpiady Samsunga z olimpiadą Kima z północy autora – i faktycznie jak tak się zastanowić to jest aż trochę niesamowite, że Koreańczycy potrafią (a przynajmniej potrafili do końca XX wieku) wszystko przerobić na monarchie dynastyczną – od komunizmu po kapitalistycznych korporacjach kończąc. Ja przed tą książką nie miałem pojęcia, że Samsung jest firma tak rodzinną. Myślałem, że jest korpem tak jak inne.
Z takich rzeczy co sobie uzmysłowiłem że tak jak apple czasem ma „wyznawców-klientów” tak Samsung ma bardziej „wyznawców-pracowników”
Z jednej strony fajnie że autor wytłuszczył na początku „osoby dramatu” – a z drugiej nie rozumiem tego skracania – to też mam wrażenie kwestia nieobycia z amerykańską manierą bo i u amerykanów z JC na „Jesus Christ” też w kulturze się spotkałem to może nie powinno mnie już nic dziwić. Tak czy siak zaciemnia to trochę mi obraz zamiast uławiać. U Husarskiego podawał albo całość albo po prostu imiona przy którymś powtórzeniu i jakoś mnie to kuło.