Najnowsze artykuły
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel5
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant8
- ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Katarzyna Ophelia Koćma
6
7,1/10
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,1/10średnia ocena książek autora
61 przeczytało książki autora
108 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Nerkomanci i enzymagowie Ela Graf
6,3
Jak nieczęsto zdarza mi się sięgać po zbioru opowiadań i antologie, tak po ziny, czyli fanowskich czasopism, nie czytam praktycznie nigdy. Dla „Krzysztofzin nr 2. Nerkomanci i enzymagowie” zrobiłam wyjątek. To jak, sprawdzamy, czy było warto wybrać się na wyprawę do wnętrza organizmu?
Jak zwykle przy zbiorach opowiadań i antologiach postaram się napisać ze dwa zdania o każdym z opowiadań, które są naprawdę różnorodne.
Pierwsze opowiadanie z zinu jest autorstwa Luizy Leszczyńskiej i nosi tytuł „Dzieje pewnej wyprawy albo dziwne przypadki Chrrapa” i muszę przyznać, że na starcie jakoś bardzo mnie nie porwało. Nie jest ono jakoś długie, więc szybko przeleciałam je wzrokiem i mam wrażenie, że zabrakło mi w nim przede wszystkim jakiegoś jeszcze mocniejszego zakończenia i wrażenia, że przez całą treść do niego zmierzamy. Na plus bardzo podobało mi się ogólnie nazewnictwo, a moim faworytem zostało „żytowanie” zamiast „życia”.
Od drugiego opowiadania, czyli „Czasu nerkomantów” autorstwa Radomira Rakowskiego, całość zina wzięła swój tytuł. Jest to opowiadanie z tych dłuższych i moim zdaniem wszystkie wątki pociągnięto dobrze, choć zakończenie wypadło lekko mało satysfakcjonująco. Tak jak i w pierwszym opowiadaniu tutaj też od razu ujęło mnie nazewnictwo i dodatkowo „system magii” oraz struktury społecznej. Końcowo oceniam zdecydowanie na plus i jest jednym z moich ulubionych w zbiorze.
„Androidka” Tomasza Grodeckiego ujęła mnie przede wszystkim formą. Mamy tutaj bowiem do czynienia z dosłownym zapisem rozmowy z czatu i aż żałowałam, że nie było odrobinę dłuższe, żeby jeszcze bardziej podbudować zakończenie.
Julia Dworecka zabiera nas dla odmiany w dość emocjonalną podróż po wnętrzu ludzkiego ciała w „Co się rodzi w mroku”. Z miejsca polubiłam Skrzyp, która nie pasowała do swojego otoczenia, a i Brzdęk jest postacią z typu tych, o których lubię czytać. Chociaż historia opiera się na dość ogranych motywach, to śledziłam ją z zainteresowaniem i też uważam za jedną z najlepszych z zinu.
Kolejne opowiadanie, czyli „Zachowam cię” Rafała Cywickiego jest zdecydowanie moim ulubionym i dowodem na to, że nie trzeba pisać długich tekstów, a wystarczy dobry pomysł, żeby zachwycić. Jeśli nie planujecie czytać całego zinu, to zdecydowanie zachęcam, żebyście się chociaż z tym tekstem zapoznali, bo jest króciutki, ale naprawdę warto.
Agnieszka „Shee” Górska napisała „Węzeł rybacki”, który całościowo może nie całkiem mnie zachwycił, ale jest naprawdę solidnym opowiadaniem z kilkoma ciekawymi pomysłami. Bardzo spodobało mi się wykorzystanie tekstów piosenek i to najczęściej w całkiem innym kontekście niż je normalnie odbieramy.
„Zagłada przyszła z płuc” autorstwa Mateusza Zeleka to dość klimatyczny i katastroficzny obraz tego, co sami robimy swojemu ciału. Całościowo naprawdę podobał mi się ton, w jakim opowiadanie zostało napisane i zmusza do chwili refleksji nad swoim zdrowiem w mniej standardowy sposób.
Refleksyjne też jest kolejne opowiadanie, czyli „Śmierć smutku” Macieja Laudańskiego. Chociaż krótkie, to zdecydowanie mi się spodobało, bo zawsze lubiłam taką formę opowiadania historii, a początek i koniec stanowią naprawdę fajną klamrę.
Przyznam się, że nie zrozumiałam przesłania i końcówki opowiadania Piotra Górala „Przed pożogą” i przez to oceniam je trochę niżej. Chociaż napisane bardzo dobrze, to miałam wrażenie, że stanowi tylko jakiś fragment większej całości, której nie dane było mi poznać.
Chociaż „Kolonia samobieżna HMN-DDY01” Przemysława Grabowskiego bazuje na dość znanym schemacie ataku obcych i dość szybko przejrzałam zwroty akcji i zakończenie, to zdecydowanie nadrabia formą i klimatem. Żałuję, że opowiadanie, choć nie krótkie, tak szybko się skończyło, bo zdecydowanie miałam ochotę na więcej.
„Zbrodnie” Tomasza Kaczmarka są kolejnym opowiadaniem, które nie do końca zrozumiałam, ale na pewno jest dość klimatyczne i dobrze napisane. Myślę, że by sporo zyskało na bardziej ogarniętym czytelniku.
Mimo że „Stowarzyszenie organów ważnych inaczej” autorstwa Pawła Dybały miało ciekawy na siebie i zakończenie pomysł, to końcowo oceniam je raczej średnio. Nawet nie jestem w stanie określić, czego właściwie mi zabrakło. Może troszeczkę klimatu i lepiej napisanych dialogów?
„Powszechne przemiaszane” Katarzyny Opheliy Koćmy jest kolejnym krótkim i dobrym opowiadaniem. Nie chcę tutaj pisać o nim zbyt dużo, żeby za bardzo nie zdradzić, o co chodzi, ale polecam je waszej uwadze.
Kolejne opowiadanie, czyli „Kompromis” Izy Grabdy, niespecjalnie mnie kupiło. Sam pomysł był co prawda ciekawy i ostatnie zdanie bardzo dobrze opowiadanie podsumowują, ale zabrakło mi w nim tego „czegoś”. Nie zmienia to jednak faktu, że nadal tekst utrzymuje się na poziomie co najmniej dobrym.
„Kryptonim: Mózg Donovana”, czyli tekst, za który odpowiada Daniel Fiedczak, jest pewnym powiewem świeżości, bo tym razem przenosimy się konkretnie do umysłu i dalekiej przyszłości. Całościowo naprawdę przypadło mi do gustu, chociaż spodziewałam się troszkę innego zakończenia i moim zdaniem aż się prosi, żeby historię pociągnąć trochę dalej.
Kolejnym ciekawym podejściem do problemu jest „Kontakt” Eli Graf i też aż się prosiło o jakąś dłuższą formę. Mamy tutaj do czynienia z organizmami obserwującymi rozwój życia na Ziemi przez miliony lat, aż do czasów prawie współczesnych. Momentami opowiadanie mnie lekko bawiło, a momentami lekko niepokoiło i zdecydowanie podobało mi się to połączenie.
Następna forma też jest zaskakująca, bo dostajemy dwa wiersze od Mateusza Godlewskiego. Nie podejmę się ich analizy i interpretacji, ale na pewno były ciekawą odmianą, a drugi bardzo mi się spodobał.
Za ostatnie opowiadanie, czyli „Drogi do raju” odpowiada Łukasz Kucharczyk. Dostajemy tam dość niepokojącą wizję świata rodem z Matrixa, a zakończenie zdecydowanie mnie zaskoczyło i przypadło do gustu. Momentami tylko akcja pędziła dość szybko do przodu i aż się prosiło o lekkie zwolnienie i rozbudowanie, choć tekst nie należał wcale do krótkich. Końcowo jednak opowiadanie oceniam na spory plus.
W środku oprócz opowiadań można też znaleźć ilustracje. Chyba najbardziej przypadły mi do gustu te od Joanny Widomskiej, Jakuba Oleksów (IG doktor_gurgul) , Jana Gopala Kowalewicza (jandraws.com) i Weroniki Erdmann (DeviantArt: Dhadra),ale wszystkie są klimatyczne i zdecydowanie stanowią wartość dodaną. Pochwały też wysyłam w kierunku korekty i redakcji, bo nie trafiłam w tekście nawet na żadną literówkę.
Podsumowując, całość czytało mi się naprawdę dobrze. Jak we wszystkich zbiorach trafiają się lepsze i gorsze opowiadania, ale moim zdaniem warto poświęcić swój czas i się zapoznać „Nerkomantami i enzymagami”, szczególnie, że całość jest do pobrania zupełnie za darmo oraz temat jak na fantastykę nie całkiem typowy i daje pewien powiew świeżości. Opowiadań jest aż osiemnaście i to całkiem różnych formą i długością, że myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie. Ode mnie leci 7/10 i z następnym numerem na pewno też się zapoznam.
Wenus Lech Baczyński
6,7
Pomysł na antologię ciekawy i poniekąd oryginalny, ale odmiana Wenus przez przypadki nie wystarczy na zaspokojenie oczekiwań rozbudzonych tym pomysłem. Zróżnicowanie opowiadań znaczne i przez to podtrzymujące zainteresowanie podczas wczytywania się w coraz dalsze podług stron historie.
Zaczynamy jakby mitologicznie podążając za nowożytnym zdaje się Telemachem. Dalibóg jednak nie wiem dokąd i po co. Potem następuje ucieszna historia sygnalisty w komunistycznym dziele kolonizacji Białej planety, jakby to opisał sam Bułyczow. Dalej mamy przejmujące doświadczenie siły i wielkości boskiej, której źródłem są osobiste doświadczenia i uczucia. Mamy też przecudną bajdę o Bolku z Piastów, któren zdobyczy zaziemskich pragnął. Są też opowieści miejskie podszyte grozą i popadające w horror aż skóra cierpnie z lekka. Dzieło antologii wieńczy świetna opowieść historyzująca z mrocznych dekad II połowy wieku XIV naznaczonej czarną śmiercią i herezją biczowników (tu ze śmiałą tezą autora, spiskową jakby).
Na samkoniec mamy też notki biograficzne, co też warto prześledzić, bo to żywy dowód na to, że kolejne pokolenia odpuścić fantazjowaniu ani myślą.
Skoro tak, to skąd 6* jeno? Ano stąd, że w licznych przypadkach opowiadane historie kończą się nijak. Teza opowieści może i jest, ale zakończenia mgliste i w smaku mdławe. To surowy pogląd, ale z pisaniem nie jest tak, że każdy może - nawet, jeśli ma w siwi kilka lubo kilkanaście opublikowań. Bogate światy wewnętrzne zasługują na takie opisanie, które te przestrzenie uczyni przystępnymi tym, którzy po to pisanie sięgną w zainteresowaniu.