Najnowsze artykuły
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
- ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jean Harambat
Źródło: https://marginesy.com.pl/autor/440
1
6,6/10
Pisze książki: komiksy
Urodzony: 1976 (data przybliżona)
Urodzony w 1976 roku autor scenariuszy i rysownik. Studiował filozofię, ale zanim poświęcił się karierze w świecie komiksu pracował m.in. na farmie w Argentynie, czy dla organizacji pozarządowej w Liberii. Z kolei pierwsze zlecenia na ilustracje przychodziły z redakcji takich gazet i magazynów, jak „Le Monde”, „XXI”, „Télérama”, „Sud Ouest”, czy „L'Équipe”. W 2008 roku wydał swój pierwszy komiks – „Les invisibles” – opowiadający o buncie do jakiego doszło w XVII wieku w południowo-zachodniej Francji, który nagrodzono za najlepszy album historyczny na festiwalu w Blois. Od tamtej pory nieustannie pracuje nad kolejnymi komiksami, które przynoszą mu uznanie krytyków, nagrody i miejsca na listach bestsellerów.
6,6/10średnia ocena książek autora
95 przeczytało książki autora
21 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Klub detektywów Jean Harambat
6,6
Jean Harambat wpadł na szalony pomysł – wskrzesił autorów „złotego okresu” fikcji kryminalnej i kazał im rozwiązać klasyczną zagadkę zamkniętego pokoju. W rolę śledczych wcielają się między innymi: G.K. Chesterton, D.L. Sayers, J.R. Knox czy wreszcie Agatha Christie, czyli członkowie elitarnego Detection Club.
Dziwi mnie decyzja, aby angielską nazwę tego stowarzyszenia konsekwentnie tłumaczyć jako „Klubu Detektywów”. Nikt tam przecież detektywem nie był. Rozumiem, że album z angielskim tytułem na okładce mógł być marketingowo kłopotliwy w przypadku szerszej dystrybucji, ale nic nie stało na przeszkodzie, aby już we właściwej treści komiksu posługiwać się angielską nazwą – tym bardziej, że zapisu oryginalnego używa się też w polskiej literaturze przedmiotu. Co więcej, w komiksie Harambata nie brakuje angielskich wstawek, więc takie „Detection Club” nie powinno nikogo uwierać bardziej niż „I do”, „please” czy inne „how extraordinary”, których w wypowiedziach bohaterów pełno.
W każdym razie fabuła komiksu kręci się wokół tego właśnie klubu i rzekomo przestrzeganych przez jego członków dziesięciu zasad pisania kryminałów. Rzekomo - bo sama Christie, uważana dzisiaj za królową gatunku, w „Zabójstwie Rogera Ackroyda” z premedytacją naruszyła jeden z fundamentów fikcji kryminalnej, co zresztą skutkowało pewną nieufnością wśród członków Detection Club, którzy nie od razu i nie tak znowu chętnie powitali pisarkę w swych szeregach.
Zagadka w „Klubie detektywów” nie jest specjalnie wyszukana, ale to w niczym nie przeszkadza, ponieważ stanowi ona jedynie pretekst do sprytnej zabawy formą. Harambat wymyślił sobie, że w ramach jednej historii zlekceważy wszystkie bez mała zasady, na których miał opierać się klasyczny kryminał. I, trzeba przyznać, wyszło mu to co najmniej dobrze. Jego komiks to powiew świeżości na lekko już zatęchłej scenie klasycznego whodunnit.
Ale nie jest to tytuł wolny od wad – bohaterowie są jednowymiarowi, humor z gatunku raczej tych niewybrednych, no i ostatecznie to lektura tylko na raz. Z drugiej strony, czy w równym stopniu nie są to też słabości klasycznej powieści detektywistycznej?
Klub detektywów Jean Harambat
6,6
Wciąż potrzebujemy genialnych detektywów – ekscentryków, którzy na podstawie chmury poszlak odsłaniają tajemnicę zbrodni. Najlepiej jeśli owa zbrodnia miała miejsce w zamkniętej przestrzeni (pokój, zamek, wyspa, posiadłość, muzeum lub inny przybytek, w którego podejrzani nie mają prawa się oddalić dopóki charyzmatyczny detektyw nie rozwikła zagadki. Taką zabawę fundują nam zarówno książkowe kryminały mistrzyni Agaty, jak i filmowe - np. fenomenalne "8 kobiet", "Trop", "Zabity na śmierć", "I nie było już nikogo", czy serial "Wyspa Harpera".
"Klub Detektywów" podejmuje podobną tematykę, ale Jean Harambat podwójnie odwraca sytuację: po pierwsze bohaterami opowieści są autorzy kryminałów, a nie ich literackie wytwory, po drugie - łamie wszystkie zasady poprawnie tworzonych kryminałów przyjęte przez członków Klubu.
Klub Detektywów to autentyczne stowarzyszenie, założone w 1930 roku, które do dzisiaj przyjmuje w swoje szeregi wyłącznie autorów kryminałów. W chwili przyjęcia w poczet czołowych reprezentantów tego gatunku autorzy muszą złożyć oficjalną przysięgę, że w swojej działalności będą twardo trzymać się reguł pisania prawdziwego kryminału. Wykroczenie poza określone schematy (między innymi wprowadzenie ingerencji sił nadprzyrodzonych, czy obsadzanie w roli mordercy detektywa) grozi usunięciem ze stowarzyszenia, co kiedyś przydarzyło się Agacie Christie. Pisarze spotykali się regularnie w celu wymiany doświadczeń, literackich dyskusji oraz wspólnych inicjatyw wydawniczych. Członkowie Klubu toczyli dedukcyjne pojedynki, zadając sobie nawzajem złożone zagadki do rozwiązania. W ten sposób, nad filiżankami herbaty i kieliszkami sherry, wykuwały się fabuły przyszłych powieści. Stowarzyszenie funkcjonuje nieprzerwanie do dziś, a jego wieloletnią przewodniczącą (aż do śmierci w 1976 roku) była Agatha Christie – jedna z założycielek Klubu. Lista członków klubu jest długa i wyjątkowo reprezentatywna, wystarczy wymienić takie osoby jak: G.K. Chesterton, John Dickson Carr, Dorothy L. Sayers, Major A.E.W. Manson, Baronowa Emma Orczy czy ojciec Ronald Knox.
Owo szacowne towarzystwo zostaje zaproszone na prywatną wyspę pewnego ekscentrycznego milionera, który prezentuje autorom powieści detektywistycznych robota Erica (autentyczny twór technologii z 1928 roku),który podobno jest w stanie rozwiązać każdą kryminalną zagadkę w oparciu o metody matematyczne. Pisarze z nieufnością odnoszą się do dzieło techniki. Kiedy gospodarz posiadłości zostaje zamordowany - jednym z podejrzanych staje się ów robot, a grupa światłych umysłów rozpoczyna śledztwo...
Album otwiera scena zaprzysiężenia na członka Johna Dicksona Carra: pierwszego Amerykanina w brytyjskim gronie. Uroczystość zaprzysiężenia pozwala nam poznać treść wyznawanych przez pisarzy „dziesięciu przykazań”, sformułowanych przez Ronalda Knoxa – duchownego katolickiego i zarazem znawcę Sherlocka Holmesa. Zasady nie zezwalają m.in. na rozwiązanie zagadki przy pomocy zjawisk nadprzyrodzonych, używania (zbyt często) motywu tajnych przejść czy futurystycznej technologii. Wytyczne dekalogu Knoxa stanowią fabularną oś całego albumu – zwłaszcza w obliczu zagadki, przed którą znienacka stają literaci. Na naszych oczach powstaje bowiem kryminał antyklasyczny, łamiący po kolei wszystkie dziesięć złotych zasad Klubu. Pojawiają się w nim zakazane skomplikowane maszyny, bliźniacy, tajne przejścia czy służący Chińczyk.
To opowieść przewrotna, pełna ironii, pełna pojedynków charakterologicznych między autorami kryminałów. W towarzyskiej mieszance indywidualności, gdzie cynizm miesza się z brytyjskim poczuciem humoru, szczególnie silnie wyróżnia się para G.K. Chesterton i Agatha Christie. Współzawodnictwo „pisarskie”, jak i pewna nic sympatii i słowne przytyki stają się podstawą dobrej warstwy humorystycznej. Harambat wykorzystuje brytyjski komizm postaci, wplatając go w sensacyjny wymiar opowieści. Pisarze zabierają się za swe śledztwa niespiesznie, z iście brytyjską flegmą. Większość czasu spędzają na słownych przepychankach lub kontemplacji kornwalijskich krajobrazów i smakowaniu obfitych posiłków. Narasta dezorientacja bohaterów, jak i czytelnika. Znalezione poszlaki pisarze zachowują dla siebie, odkrycia dokonywane są „poza kadrem”, nazwisko winnego podpowiada szósty zmysł, na wyspie pojawia się zagadkowy przybysz, a android ujawnia inne oblicze. W efekcie absurdalnie wręcz przypadkowe rozwiązanie zagadki nie przynosi spodziewanej satysfakcji.
Komiks przyrządzony został z dużym wyczuciem konwencji i potwierdzony literacką biegłością scenarzysty. Jeśli chodzi o oprawę graficzną (rysunki: Jean Jacques-Rouger),prezentuje ona "styl prasowy": prostota rysunków staje się ich siłą i dodaje pozycji dodatkowej warstwy satyrycznej. Kreska odwołuje się do tradycji brytyjskiej karykatury i prasowych historyjek obrazkowych z epoki. Paleta barw jest dobrze dobrana z lekko widocznym gradientem. Całość naprawdę bardzo dobrze współgra z treścią pisaną. Jest dynamicznie, z dbałością o szczegół, lekko i prosto. Kontury są wyraźne, barwy mocne, a dialogów jest sporo, choć - jak wypada w medium wizualnym - niebagatelne znaczenie mają też obrazy i umiejętnie komponowane kadry. Klub Detektywów świetnie oddaje nastrój dawnej epoki.
Komiks Harambata jest zatem po części hołdem dla minionej epoki, złotej ery (przerwanej gwałtownie przez II wojnę światową). Swoją przewrotną narracją, łamaniem złotych zasad i rozczarowującym zakończeniem udowadnia czytelnikom, jak wielką wagę dla radości z lektury ma przestrzeganie reguł dekalogu Knoxa.
„Powieść kryminalna jest jak gra planszowa, w ramach której czytelnik nie mierzy się z przestępcą, ale z autorem!” – konstatuje sam G. K. Chesterton.