Najnowsze artykuły
- ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel22
- ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
- ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
- Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel3
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Marcin Szulc
1
6,7/10
Pisze książki: reportaż
Marcin Szulc - rocznik 1977, mąż kochającej żony, ojciec wspaniałych dzieci, psa nie ma. W ciągu dnia prawnik i tłumacz; prowadzi pierwszą polską kancelarię prawną w Irlandii.
Domorosły pisarz i złośliwy obserwator konfrontacji irlandzkiej rzeczywistości z wyobrażeniem o niej. Ku zgryzocie otoczenia uwielbia słuchać Jacka Kaczmarskiego i oglądać "Top Gear" (choć najchętniej jeździ rowerem i jedyne Lambo, jakie ma jest modelem 1:42). Autor od wielu lat pisze popularne artykuły publikowane w polonijnej prasie i na portalach.
Domorosły pisarz i złośliwy obserwator konfrontacji irlandzkiej rzeczywistości z wyobrażeniem o niej. Ku zgryzocie otoczenia uwielbia słuchać Jacka Kaczmarskiego i oglądać "Top Gear" (choć najchętniej jeździ rowerem i jedyne Lambo, jakie ma jest modelem 1:42). Autor od wielu lat pisze popularne artykuły publikowane w polonijnej prasie i na portalach.
6,7/10średnia ocena książek autora
37 przeczytało książki autora
28 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Irlandia albo frytki z octem Marcin Szulc
6,7
Chyba tylko dlatego, że Wizard Media to mało znane wydawnictwo i nie zadbało o kampanię reklamową, przeczytało tę książkę od 2018 roku zaledwie 31 osób, a 25 chce ją przeczytać. A przecież Irlandia to kraj, gdzie wyjeżdża i pracuje bardzo wielu Polaków, więc warto się poinformować z pierwszej ręki, jak tam się żyje! Autor, prawnik z zawodu, posługuje się słowem ze swadą i humorem, dawno się tak nie uśmiałam 😊. Troszeczkę nużyły mnie tylko rozdziały o autostradach i kryzysie gospodarczym. Marcin Szulc, choć przez jedenaście rozdziałów naśmiewa się z nonsensów życia w Irlandii, ale w podsumowaniu na końcu ocenia pozytywnie życie emigranta w tym kraju. Dlaczego? Zaczynał jako ochroniarz. Z dwóch pensji minimalnych byli w stanie z żoną utrzymać się przyzwoicie z dwojgiem dzieci, bez dylematów, czy kupić kurtkę na zimę czy buty, bo i na jedno i na drugie z tych minimalnych pensji starczało. Na aparat fotograficzny i inne zbytki też. Dawało się nawet trochę zaoszczedzić. Zawodowo poszedł bardzo do przodu – w ciągu trzech i pół roku zdał w obcym kraju, w obcym języku i bez studiów na tutejszej uczelni na aplikację i pracuje teraz w swoim zawodzie w kancelarii adwokackiej. Na to w Polsce nie miał szans, był jednym z 40 tys. prawników bez aplikacji i nie mial możliwości na nią się dostać. Dlatego, choć tęskni za Polską, nadal tam żyje z rodziną. Boi się też rozczarowania po powrocie na stałe do Polski. Porównuje ojczyznę z Irlandią i bardzo często te porównania wypadają na korzyść tej ostatniej.
„Irlandia nie jest zła. Nie jest też lepsza od Polski. Jest inna.”
Książkę ogromne polecam.
Irlandia albo frytki z octem Marcin Szulc
6,7
https://pikkuvampyyrinkirjamaailma.blogspot.com/2019/04/201-marcin-szulc-irlandia-albo-frytki-z.html
Z czym kojarzy Wam się Irlandia? Ze skoczną muzyką, długimi nogami tancerek, zielonymi klifami, wiatrem, deszczem, pysznym piwem, klimatycznymi pubami? Dla mnie Irlandia to uśmiech – nie tylko Irlandczyków i ludzi wszelkich narodowości, ale przede wszystkim z moim. Zaraz potem stawiam muzykę, owce, słodycze, alkohol, klimat Dublina i przepiękne widoki. I coś, co zawsze muszę zjeść – frytki z octem i ryba. Fuj, wiem. W Polsce nigdy bym tego nie zjadła.
Marcin Szulc jest adwokatem, który wyemigrował z Polski do Irlandii ponad dekadę temu. Zna więc Irlandię z perspektywy świeżego imigranta, ale też z perspektywy osoby, która mieszka tam na stałe. Byłam ciekawa przede wszystkim tej drugiej strony. Życie chwilowego pracownika na obczyźnie nie jest specjalnie ciekawe pod kątem kulturowym – oczywiście, nie zawsze. Ale jednak długi pobyt za granicą pokazuje zdecydowanie więcej i pozwala na zrozumienie różnic między dwoma państwami.
Książka „Irlandia albo frytki z octem” podzielona jest na dwanaście rozdziałów. Już sam spis treści mówi, że nie będzie to poważna lektura. Słodko – gorzki wydźwięk idealnie pasuje do irlandzkiej narracji. Taką też narrację poznałam, kiedy rozmawiałam z Polakami, mieszkającymi na stałe w Dublinie. Inaczej się nie da. Dla turystów pewne rzeczy są niewidoczne, bo wychodzą dopiero po zamieszkaniu w Irlandii. Właśnie do tych rzeczy drzwi otwiera nam autor tej książki.
Nie da się ukryć, że jest to szybka lektura – wystarczy tak naprawdę jeden krótki wieczór, żeby ją przeczytać. Jeśli ktoś uwielbia ironię i sarkazm, będzie czytał trochę dłużej, bo po drodze będzie miał kilka przystanków na większe i mniejsze parsknięcie śmiechem. Przez większość czasu Marcin Szulc w zasadzie rzuca same minusy mieszkania na Zielonej Wyspie, ale niech Was to nie zmyli, ani też niech Was to nie zniechęci. Prawdziwy smaczek czeka na Was na samym końcu.
Chociaż „Irlandia albo frytki z octem” może pomóc w podjęciu decyzji o wyjeździe na stałe, to ludzie planujący krótką podróż lub po prostu zainteresowani Irlandią znajdą tutaj coś dla siebie. Inaczej patrzy się na ten kraj, mając w głowie informacje, które w tak humorystyczny sposób przekazuje autor. Wierzcie mi, ja też inaczej patrzę na to wszystko, odkąd dowiedziałam się, że typowy irlandzki pub nie ma nic wspólnego z typowym irlandzkim pubem (serio, serio) lub też, że wszystko, co dobre, może być tylko i wyłącznie irlandzkie.
Polecam, polecam i jeszcze raz polecam. Książka ląduje na liście moich ulubionych książek, a to niemały zaszczyt, patrząc na mój gust. Niedoświadczonym w temacie może otworzyć oczy na sprawy, o których nigdy by nawet nie pomyśleli. Nic dziwnego – bo Irlandia to nie tylko to, co znajdujemy w pierwszym lepszym przewodniku turystycznym… Lub też może przede wszystkim to nie to. Choć nie powiem – widok małych owieczek może zasłonić widoczność na rzeczy ważniejsze.