Tłuczki Katarzyna Wiśniewska 6,4
ocenił(a) na 75 lata temu Czerwona okładka z narysowanym „lekką ręką”, z nonszalancją … No właśnie czym? Tylko krzyż można łatwo rozpoznać i zinterpretować, a cała reszta? A tył okładki? Rzadko kiedy już sama obwoluta, bez zaglądania i podpatrywania treści, może wywołać dyskusję. Czy treść jest równie dwuznaczna?
O czym są „Tłuczki”? O rodzinie, mocno dysfunkcyjnej, w której niemal każdy z członków jest kolokwialnie pisząc popaprany. Apodyktyczny Wincenty, który „Razem z miłością do gór (…) wpoił im (wnuczkom) pogardę dla ludzkich słabości” i dla którego godzina trzynasta jest „świętą”. Wtedy zaczyna się obiad i nic innego i nikt inny się wtedy nie liczy. Jego żona Teresa, która chce być dla wnuczki Łucji jak matka. I ich córka Maria.
"Nie była matką, matczyną. Nie mogła się przemóc żeby, chodzić na czworaka po mieszkaniu, rżeć jak koń. Parę razy przyłapała Łucję na wpatrywaniu się w sufit. Dobiegało stamtąd rżenie Sąsiadki od Masy Bachorów, matki czworga dzieci. Dla każdego z nich robiła z siebie kretynkę, udając konia, wychodząc na dwór w czapce z uszami Myszki Miki."
Nieoczywista narracja, przeskoki w czasie, rzucone, wydawałoby się od niechcenia myśli, tworzą bardzo niepokojącą i niełatwą powieść. Jednak bez obaw, wystarczy chwila skupienia i cały obraz niemoralnych, złych, obrzydliwych zachowań i relacji wypływa na wierzch jak zatruwająca wodę warstwa oleju.
Babrzemy się w tym brudzie wyłuskując z historii bolesne i uwierające drzazgi oraz interpretując na swój sposób zachowania bohaterów. Autorka nie idzie nam na rękę, zmuszając do przepracowania występków głównych bohaterów. Daje nam przestrzeń do własnych przemyśleń. Mocne słowa konstruują mocne zdania, a te działają z ogromną siłą.
Piotr Kofta napisał: „Niech was nie zwiedzie subtelna ironia tej powieści. Świat Tłuczków będzie wam się śnił po nocach, w tych snach będziecie z niego uciekać z wrzaskiem. Ale najpierw przeczytajcie do końca, bo to mocna rzecz – historia pokoleniowej sztafety perfidnej przemocy pod patronatem samego Pana Boga.”
Świat „Tłuczków” co prawda nie śnił mi się po nocach, ale zgadzam się, że to mocna rzecz. Poza tym uważam, że to obrzydliwie dobra proza, działająca na wyobraźnię i wywołująca refleksję. Debiut literacki? Życzę sobie tylko takich!
www.naczytniku.com