One. Kobiety, które kochały pisarzy Radosław Romaniuk 6,4
ocenił(a) na 23 lata temu Niewątpliwie publikacja zawiera wiele informacji, nie tylko o kobietach: Mandelsztama, Kasprowicza, Tołstoja i Iwaszkiewicza, ale także o nich samych. Niektóre zawarte tu fakty powodują, że przeszła mi ochota na czytanie np. "Anny Kareniny" czy "Wojny i pokoju". Nie wiem czy taki był zamiar autora, ale do sposobu pisania i przedstawienia opisywanych postaci też mam zastrzeżenia.
Rozdział o Nadii Mandelsztam przypomina bardziej balladę opowiadaną przy ognisku niż zapis życia żony poety. Moim zdaniem Autor bardziej skupia się nad kwiecistością, rozbudową i poetyckim wydźwiękiem kolejnych zdań niż nad właściwą opowieścią. Dzięki temu sens wypowiedzi i opisy wydarzeń gubią się w gąszczu poetyckich zdań, co daje wrażenie brodzenia w błocie i czytania wciąż o tym samym, dodatkowo opóźniając czytanie, bo dla lepszego zrozumienia niektóre fragmenty musiałam czytać kilka razy. W rozdziale o Iwaszkiewiczach pominięty został zupełnie homoseksualizm Jarosława i jego wpływ na relację z żoną (autor poświęcił temu zagadnieniu dokładnie jedno zdanie). W rozdziale o Tołstoju, autor popłynął zupełnie spychając Zofię Tołstoj do roli psychicznie chorej hrabiny z pretensjami, pomijając jej wkład w stworzenie domu, w którym wielki pisarz mógł oddawać się pisaniu i rozmyślaniom nad, w dużej mierze urojonymi we własnej głowie dylematami, a w końcu nad wątpliwej jakości i dość oportunistycznie przez niego przestrzeganymi zasadami wymyślonej przez siebie religii. Rozdział o Kasprowiczach natomiast jest pisany jakby na kolanie, byle szybciej, pobieżnie, żeby jak najwcześniej skończyć i zamknąć całą książkę. Co nie przeszkodziło autorowi zadbać, aby z każdej strony historii dotyczącej tego małżeństwa przebijało oskarżenie o 27 lat młodszej żony poety o to, że"jak ona śmiała po śmierci tak wielkiego poety zadawać się z innymi".
Przez całą książkę przebija słabo maskowany, bądź być może specjalnie eksponowany, szowinizm autora i jego przekonanie, że kobiety w życiu opisywanych literatów były ich przekleństwem, bagażem, kulą u nogi i naczelnym hamulcowym ich wielkiego talentu.
Ogólnie publikacja dość nudna, a poprzez przytoczone wyżej zarzuty miejscami dość niestrawna i męcząca. Panu autorowi w przyszłych publikacjach polecam więcej obiektywizmu i mniej osobistych uprzedzeń, chociaż lojalnie uprzedzam, że po tym co dostałam w omawianej książce, nie zamierzam innych prac tego pana czytać.