Trzy razy o świcie Alessandro Baricco 7,0
![Trzy razy o świcie](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/4875000/4875009/736612-352x500.jpg)
Przepiękna emocjonalnie książka o uczuciach, empatii i zrozumieniu/niezrozumieniu drugiego.
I kompletnie nie przeszkadza, że dwójka bohaterów – w każdym z trzech opowiadań zarówno ta sama, jak i zupełnie inna – ma albo już wypalone serca, albo jeszcze niezapalone lub tylko lekko się żarzące, czekające na wicherek, co je rozpali.
A jak nie przepadam za nadmiarem dialogów, to także i to czemuś mi nie wadziło.
W jeszcze większym stopniu nie przeszkadza mi zaś, że akcja za każdym razem toczy się o świcie, który osobiście – ale tylko wiosną – uwielbiam. Kiedy tylko mogę, w tę właśnie porę staram się od kwietnia do czerwca bywać w pobliskim lesie już o tej 5 czy 6 – by słuchać ptaków, podziwiać je, a także fotografować....
A świt ma tu dodatkowe znaczenie, bo to pora nie tylko zwyczajnie niezwykłego spotkania dwu osób, ale i podejmowania przez nie zasadniczych życiowych decyzji.
W zasadzie są tu tylko zarysy fabuł dotyczących trzech niełatwych relacji międzyludzkich, nieco się zazębiających. Autor ani ich szczegółowo nie wyjaśnia, ani też nie doprowadza do finału. Działa nieco na przekór współczesnemu światu, który dawno już zarzucił zasadę, że to, co ma być tajemnicą, powinno nią pozostać. A Simone Weil mówiła, że „dystans jest sztuką piękna”.
Dlatego ktoś oczekujący tradycyjnej narracji oraz równie zwyczajowego rozwiązania, lepiej niech nie sięga po tę miniaturkę - może się rozczarować. Ten zaś, kto ceni styl opowiadania, może być zachwycony, jak ja.
Mimo niewielkiej objętości, bardzo to zatem satysfakcjonująca lektura. Bo Baricco to absolutny mistrz nie tylko pełnego nieokreślonej tęsknoty nastroju, ale i zniewalającego języka. Przekonałem się o tym już w innej jego miniaturce "Jedwab". Teraz czas na kolejne rzeczy Autora!
Niektóre cytaty:
„Była bardzo młodziutka, a ubierała się jak dorosła kobieta, co sprawiało, że wyglądała na jeszcze młodszą”.
„Tamtego letniego poranka zorza rozlewała się po naprężonej tafli nieba z taką pewnością, że nawet pozbawione ambicji przedmieścia wyglądały na zaskoczone i pokazały się od piękniejszej strony, dla której wcale jej nie wybudowano”.
„Nie ma w tym niczego nadzwyczajnego, on jest mężczyzną mojego życia, a ja kobietą jego życia, ot co, tyle że nigdy nie udało nam się żyć razem”.
„Jednego musisz się nauczyć, że kiedy człowiekowi zbiera się na płacz, musi sobie ulżyć i nie ma sensu robić z tego problemu”.
„Nie jest powiedziane, że jeśli naprawdę kogoś kochasz, i to bardzo, najlepszym rozwiązaniem jest wspólne życie”.
„Może nie jesteś taką porażką, jak ci się wydaje, powiedziała do siebie. I na chwilę poczuła w sobie śmiałość, która cechowała ją w młodości, gdy wiedziała, że nie jest od innych ani gorsza, ani lepsza, lecz zwyczajnie inna, w sposób wartościowy i niepowtarzalny”.
„Potem odparł, że trzeba uważać, kiedy jest się młodym, bo przez całe życie żyjemy w takim świetle, którym otoczyliśmy się za młodu, choć on nigdy nie rozumiał dlaczego”.
„Zrozumiałam, że nie można się zmienić, nie ma na to sposobu, przez całe życie jest się takim, jak w dzieciństwie, i nie zaczyna się od nowa, stając się kimś innym”.
„Popatrzył na zegarek, jakby w nim kryła się odpowiedź, niczego tam jednak nie znalazł, z wyjątkiem niejasnego wrażenia, że to niewłaściwa pora na mnóstwo rzeczy”.
„Myślała o nieodgadnionej permanencji rzeczy w płynnym nurcie życia. Myślała o tym, że za każdym razem, gdy się z nimi stykamy, pozostawiamy na nich jakby cienką warstwę farby, odcień określonych emocji skazanych na wyblaknięcie w świetle wspomnień”.