„Parę lat temu doliczyłem się, że zabiłem już sto osób“. Wywiad z Igorem Brejdygantem

Zofia Karaszewska Zofia Karaszewska
26.04.2023

Patronat Lubimyczytać Premierę ma właśnie najnowsza książka Igora Brejdyganta „Spirala”. Z tej okazji rozmawiamy z autorem o jego warsztacie; różnicy między pisaniem osobistym. a przystawaniu na kompromisy w trakcie tworzenia scenariusza oraz o konstruowaniu bohaterów, którzy potrafią przekroczyć  granicę lęku.

„Parę lat temu doliczyłem się, że zabiłem już sto osób“. Wywiad z Igorem Brejdygantem Materiały Wydawnictwa Znak Crime

[Opis – Wydawnictwo Znak Crime] Kto stracił już wszystko, zapomina, czym jest strach.

Wywołana przez zakazany związek iskra radości, za którą tęskniła latami. Tyle wystarczyło, żeby Dominika Stawecka, idealna żona szanowanego ministra, zawsze racjonalna i poukładana, złamała wszystkie zasady, którym do tej pory hołdowała. Jej romans z Aleksandrą – choć skazany na tragiczny finał – sprawia, że przez jakiś czas ze szczęścia unosi się nad ziemią.

Nie ma nawet pojęcia, że przyjdzie jej za to zapłacić najwyższą cenę.

Wkrótce polityczni wrogowie jej męża dowiadują się o zdradzie i po kolei los odbiera jej wszystko, co drogie. Jedna po drugiej giną kolejne osoby z jej najbliższego otoczenia, a Dominika wpada w spiralę kolejnych, coraz dotkliwszych zdrad, aż w końcu zapomina, czym jest strach.

Ta kobieta nie cofnie się przed niczym, aby ocalić tych, których kocha najmocniej.

Rozmowa z Igorem Bredygantem, autorem książki „Spirala”

Zofia Karaszewska: Myślisz, że to namiętność pcha nas do destrukcyjnych działań?

Igor Brejdygant: Często pewnie tak. Nie bez kozery mędrcy tego świata namiętność zalecają wygaszać. Ale nie wyobrażam sobie świata bez namiętności, bo byłby po prostu nudny, niewiele by się działo i moglibyśmy utknąć w swego rodzaju marazmie. Namiętność patronuje ewolucji.

W przypadku twojej bohaterki namiętność nie mogła prowadzić do przedłużenia gatunku.

Tu poszło w inną stronę, rzeczywiście nie dałoby się tą drogą przedłużyć gatunku. Namiętność pewnie niekoniecznie jest po coś. To jest też prąd, napęd.

Romans homoseksualny jest dla ciebie kontrowersyjny?

Dla mnie to kompletnie nie jest kontrowersyjne. Nie jest zresztą od wielu tysięcy lat. Cywilizacja to już oswoiła wielokrotnie. Wyspa Lesbos. Safona. Amazonki.

Oswajamy a potem zapominamy.

Tak, to trochę dziwne, acz to nie jedyna rzecz, o której zapominamy. Zapominamy też na przykład, że nienawiść prowadzi do zagłady. Może w tym jest jednak jakiś zew natury, która narzuca kulturze to wypieranie homoseksualizmu, bo gdybyśmy wszyscy zostali homoseksualistami, to byśmy nie przedłużyli gatunku.

Jesteś feministą?

Tak, raczej tak, choć na pewno nie skrajnym. Uważam, że mądrość nie jest na brzegach. Tylko w środku. U mnie w środku, trochę po lewej stronie. Natomiast dziś w popkulturze jest dość dużo homoseksualizmu, w „Szadzi” była też taka sytuacja. Nie chcę zabrzmieć jak jakiś głupi polityk z partii rządzącej, ale mnie się też kobiecy homoerotyzm po prostu dobrze pisze. To jest ciekawe. I ładne.

Na pewno ładniejsze niż krwawe zabijanie.

A ponieważ jestem dość heteroseksualny, to dla mnie to jest też ładniejsze niż ten wariant tylko w męskim wydaniu. Aczkolwiek nie potępiam niczego ani nie odrzucam, broń Boże! Po prostu jedni wolą góry, a inni morze.

Stawiasz swoich bohaterów na krawędzi. Doświadczasz ich. Jakbyś się przyglądał, jak zachowają się w granicznej sytuacji.

Nie jest do końca tak, że oni robią, a ja patrzę. Mam nad tym pewną kontrolę, dlatego oni sobie jakoś tam radzą. W końcu. Może trochę uczę, bawiąc. Nawet jak okoliczności spychają ku złu, nawet jak się samemu w to zło pójdzie i spirala zacznie wciągać, to nie stajemy się bezwolni. Ciągle jest jakaś opcja, żeby wypłynąć z tej matni.

W „Spirali” to zło jest szczególnego rodzaju, obserwowane ze szczególnego punktu widzenia, to nie jest oczywiste zło. Ale świat mojej bohaterki ocenia to jako zło, a ono pociąga.

Miałam wrażenie, że twoja bohaterka nawet na końcu, gdy ponosi konsekwencje swoich wyborów, i tak nie żałuje uczuć, które przeżyła. Jest w spirali namiętności.

W spirali zakochania. Absolutnie jej nie potępiam. Przyglądam się jej. To jest jakiś przypadek człowieka. Ona mówi, że inaczej być nie mogło. To ją porwało i musiało ją porwać. Ona ma dużą świadomość, wyrzuty sumienia i męża z zasadami. Na styku tego jej wewnętrznego rozdarcia jest zbudowana ta powieść. To mnie zawsze najbardziej interesuje, jak człowiek musi się zmagać.

Materiały promocyjne - Spirala

Działasz na przecięciu materii filmowej i literackiej. Który świat jest ci bliższy?

Niektórzy czytelnicy mówią, że piszę obrazowo. To nie jest twórczy zamysł, raczej wynika to z tego, że zacząłem przygodę z literaturą od scenariuszy. A może nawet wcześniej, już w bardzo młodym wieku, jak czytałem sam powieści, to one mi się „scenariuszowały”. Hłaski i inne. Zawodowo robię to albo to. Piszę powieści albo scenariusze. Wymiennie. Czasem też scenariusze na powieściach albo powieści na scenariuszach.
To wynika z wygody zawodowej? Bo ciężko jest o dobrego scenarzystę, który zaadaptuje książkę, i równie trudno o dobry materiał literacki do filmu?

Myślę, że to głównie jest potrzeba takiego płodozmianu. Mam taką naturę, że dość szybko się nudzę. W zawodowych rzeczach, w osobistych rzadziej. Pewnie chodzi o to, że jak jedno mnie zmęczy, to wtedy robię to drugie bądź trzecie, bo jeszcze zdarza mi się reżyserować czasem. To jest główny powód, ale lubię też te dwa języki (powieściowy i filmowy), które jednak są trochę różne. My, scenarzyści, mamy dość ograniczone środki, gonią nas terminy, reżyser też chce sam trochę wymyślić…

Nie spytam, co daje większą przyjemność, ale co jest trudniejsze? Powieść, scenariusz czy po prostu lepsze jest inne niż to, co ostatnio?

Tak, to inne niż ostatnio zawsze jest dla mnie łatwiejsze. Dlatego to robię. Ale wszystko zależy, wszystko ma swoje plusy i plusy ujemne. Proces scenopisarski wymaga dość dużej socjalizacji, bo to jest praca grupowa. Nawet, co już rzadko się zdarza, jeśli jest się jednym autorem, to jest całe dobrodziejstwo inwentarza w osobach reżysera, producenta, aktorów, a czasem nawet kostiumografów czy scenografów. Krótko mówiąc, scenariusz powstaje mocno w uzgodnieniu.

A co jest bliższe twojej naturze?

Ciężko mi się uzgadnia. Ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. Najbardziej lubię pisać scenariusze, mniej lubię je poprawiać. A w powieści trzeba jednak wyprodukować ogromną ilość słów i trzeba dużo siedzieć samemu ze sobą. Nadmiarowo dużo. Co zasadniczo mi nie przeszkadza, bo ja się nie nudzę ze sobą, ale w jakimś momencie staje się to uciążliwe i chyba trochę niezdrowe. Scenariusz ma też dużo więcej reguł, powieść jest bardziej wolna pod względem formy.

Chyba nie kryminał…

Kryminał w sensie fabularnym i dramaturgicznym ma różne zasady, ale w sensie formalno-strukturalnym nie aż takie jak scenariusz.

A sam czytasz kryminały?

Nie jakoś przesadnie dużo, więcej oglądam. I lubię w nich to, że jednak dobro zwycięża. Przynajmniej w takich typowych kryminałach, bo teraz trochę się od tego odchodzi.

Czytelnik chyba tego oczekuje. Przywrócenia porządku.

I żeby winni ponieśli karę. Chociaż teraz nierzadko idzie się w stronę, że to zło zwycięża. Osobiście uważam, że na dłuższą metę to się może okazać społecznie szkodliwe. Taka zabawa w relatywizację i zachwycanie się złem. Jednak western dawał pewien wzorzec, który ludziom się inprinotwał, i próbowali sobie robić western we własnym życiu. Jak puścimy lejce, to wszystko poleci. I świat leci już zresztą w stronę atrofii, mam wrażenie.

Uważasz, że książki i filmy tak bardzo kształtują naszą świadomość, że mają wpływ na to, jak postrzegamy rzeczywistość?

Każda kultura wpływa, a kultura masowa najbardziej, bo trafia do mas. Powieść kryminalna czy kryminał w formie filmowej czy telewizyjnej – taki „Joker”, „Breaking Bad” czy Tarantino – potrafi być zafascynowana złem. Ja przyglądam się, próbuję zrozumieć, z czego zło się bierze, ale nie zachwycam się nim. Czymś zgoła innym jest usprawiedliwianie zła jego przyczyną. Ale to już filozoficzno-etyczna dyskusja.

Jak piszesz, to masz już w głowie film na podstawie swojej książki?

Jestem człowiekiem, który nieprzesadnie myśli o tym, co będzie dalej. Myślę, że to jest jakaś pochodna lęku przed śmiercią. Staram się za bardzo nie planować. Bardzo dużo rzeczy dzieje się z potrzeby chwili. Ale oczywiście da się przełożyć „Spiralę” na film albo na serial, co więcej, ja umiałbym to zrobić.

Mówisz o lęku przed śmiercią. Twoja bohaterka przekracza taką granicę, kiedy już nie boi się niczego, byle pomścić bliskich. I nie ma już tego lęku w sobie.

Paradoksalnie powiem, że trochę jej tego zazdroszczę. Absolutnie całej reszty jej nie zazdroszczę, ale tego, że już się nie boi, bo ma inne emocje, które zdominowały jej psychikę i myślenie – tego trochę jej zazdroszczę. Przychodzi moment zderzenia z taką beznadzieją, że człowiek przestaje się zajmować sobą. Nie, może jednak jej nie zazdroszczę, bo to wynika u niej z rozpaczy, a rozpacz nie jest moim ulubionym uczuciem. Ale wyobrażam sobie, że jest taka granica, kiedy przestaje się myśleć o własnej śmierci…

Tak na marginesie myślę, że mniej lub bardziej świadomie wszyscy boimy się śmierci, nie jestem w tym oryginałem.

To jest chyba wpisane w nasz umysł, w nasz gatunek, ale wydaje mi się, że jednak większość z nas spycha ten lęk, nie zajmuje się nim na co dzień, nie eksploruje go.

Ja też na co dzień go nie eksploruję i nie mówię o nim. Oczywiście jestem klasycznym facetem, w sensie absolutnym hipochondrykiem, ale bardzo śmiercią się nie zajmuję. Natomiast w tej książce parę razy to wybrzmiało.

Trochę się jednak zajmujesz śmiercią, bo dużo uśmiercasz.

Własną. Własną się nie zajmuję. Nawiasem mówiąc, staram się uśmiercać coraz mniej i coraz mniej krwawo. Z wiekiem albo z ilością… Bo ładne parę lat temu doliczyłem się, że „zabiłem” już sto osób.

I jak ci z tym?

Na tyle źle, że napisałam nawet pewną powieść – nie zdradzę tytułu, bo to byłby spoiler – w której wszystko wskazywało na to, że ktoś zginął, ale jednak nie zginął. Byłem zmęczony już tym zabijaniem. Psychopaci i zabójcy pewnie nie są przesadnie zmęczeni zabijaniem, ale ja nie jestem szczęśliwie psychopatą.

Mózg w swoich głębszych strukturach nie odróżnia do końca, czy coś idzie z wydarzeń, czy z wyobraźni, więc trochę mnie to męczyło i ostatnio zabijam mniej.

Swoją drogą opowiadamy sobie to tak lekko, kiedy kilkaset kilometrów stąd ludzie zabijają się setkami dziennie, i naprawdę nie wiem, gdy to się kiedyś skończy, jak oni wszyscy wrócą do domów. W jakim stanie psychicznym. Efekt tego będzie trwał bardzo długo.

Pokolenia…

Tak.

Myślisz, że każdy z nas w odpowiednich okolicznościach jest zdolny do popełnienia morderstwa?

O tym też jest „Spirala”. Myślę, że w okolicznościach samoobrony czy zemsty za krzywdy wyrządzone bliskim każdy jest do tego zdolny. To atawizm i taka gotowość w człowieku jest. Tylko mamy wokół tego zbudowaną kulturę, prawo czy religię, które nas przed tym chronią. Ale w pewnych okolicznościach samoobrony – wszyscy. W zemście – która też jest jakiejś formą obrony godności czy porządku, tylko takiej oddalonej – już pewnie nie każdy. Jest też granica prawna, obrony koniecznej prawo nie zabrania. Zemście towarzyszy już kalkulacja i premedytacja. Gdyby obrona konieczna była szerzej potraktowana, bo jednak ma bardzo wiele ograniczeń, to żona, która zabija męża, bo ten tłucze ją tłuczkiem do mięsa, nie poszłaby siedzieć. Dość dużo kobiet, które zabiły kogoś w sytuacjach beznadziejnych, siedzi, ale nie wiem, jak to jest do końca. Zapewne każda sprawa jest osobno rozpatrywana. To pewnie wynika też z tego, że nie podpisaliśmy Konwencji Stambulskiej. U nas jednak za wszelką cenę stara się zachować patriarchat.

A co ty o nim sądzisz?

Ja sądzę, że jest przestarzały. Nigdy za bardzo nie miał sensu, ale ile można.

Twoja bohaterka też się wyrywa z patriarchalno-konserwatywnych ograniczeń.

Ja osobiście jestem z odmiennego konstruktu. Postępowo-lewicowego, ale próbuję rozumieć inny rodzaj światopoglądu. „Spirala” to jest też powieść, w której na własny użytek próbuję obronić prawicowego polityka w swoich oczach. Takiego, którego chciałbym, by istniał. Nawiasem mówiąc, nasi dzisiejsi prawicowi politycy nie są żadnymi prawicowymi politykami, tylko złodziejami. Niech to może wybrzmi. Oczywiście uważam, że prawica, w sensie swojego konserwatywnego podejścia, ma pełne prawo istnienia. Nie wszyscy muszą zapieprzać do przodu, świat skonstruowany jest tak, żeby były różne opcje. Ale pod warunkiem, że jest to etyczne i moralne, wynika z przekonań, a nie z pazerności.

Tęsknię za profesorem Chrzanowskim, może dlatego stworzyłem taką postać. Prawicowego polityka, konserwatysty, który na domiar jest prawy.

Który nie narzuca swojego światopoglądu innym.

To po pierwsze. A po drugie, jest po prostu przyzwoity.

Chociaż twój bohater jest trochę liberalnym konserwatystą.

Jak się okazuje, nawet bardzo.

Twoja bohaterka za sprawą różnych splotów wydarzeń jedzie na Sycylię. To chyba ważne dla ciebie miejsce, sądząc po dedykacji.

Włochy są mi bliskie choćby dlatego, że zostałem poczęty we Włoszech. Przywieziony nieomal w ostatniej chwili, urodziłem się w Poznaniu. W powieści trafiamy do Agrigento. To w tej biedniejszej, południowej części Sycylii.

Masz we krwi Sycylijczyka?

Tak jakby. Może dlatego, że jedyne zdjęcie mojej mamy w ciąży jest z Etną w tle. Ta Sycylia jest dla mnie szczególna, byłem tam wiele razy i lubię ją. Lubię, nawet mimo że jest dość polska.

Tak?

Jest mocno katolicka, jest dużo układów. Wszystko funkcjonuje na takim trochę mafijnym schemacie. Chociaż mafia już nie jest tak bardzo aktywna, raczej nie zabija, ale jest to zakorzenione w mentalności. Nikt nigdy nie pójdzie po prostu do okienka czegoś załatwić, mimo że urząd jest otwarty i pusty. Żeby to załatwić, trzeba zadzwonić do kuzyna, szwagra, brata, który zna wujka urzędniczki. I jak to wszystko się odbędzie, to wtedy dopiero można pójść do tego okienka. To jest trochę bizantyjskie, czyli wschodnie, czyli polskie.

Jakie to jest uczucie puszczać książkę w świat i oddawać w ręce czytelników?

Niepokój, ciekawość, jak to zagra. Nie wiem, czy to jest dobre, czy nie jest dobre – nie mnie to oceniać. Czekam więc na tę ocenę. Też rodzaj ulgi, bo czegoś się dokonało. Jakiś rozdział został zamknięty. Chociaż nie, w sumie ta powieść chyba jednak jest dosyć dobra…

Z takim nastawianiem na pewno lepiej się czeka na recenzje.

A nie wiem, bo jeżeli samemu się tak uważa i ma takie oczekiwania, to bardziej boli, jak dostanie się po głowie, jest większy dysonans. Myślę, że obojętnym nie da się być wobec własnego dzieła. Ale ja generalnie mało oczekuję.

Książka „Spirala” jest dostępna w sprzedaży.

--

Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem.


komentarze [3]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Urszula  - awatar
Urszula 10.05.2023 09:47
Czytelniczka

Ciekawy wywiad. Chętnie sięgnę po książkę. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Michał-Arch-ID  - awatar
Michał-Arch-ID 30.04.2023 11:37
Czytelnik

B.I.C
Bardzo Interesujący Człowiek
Jedno słowo w wywiadzie - jakże dobitne.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać  - awatar
LubimyCzytać 26.04.2023 16:30
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post