Czytamy w weekend
Przed nami pierwszy czerwcowy weekend. W tym tygodniu Iza i Ewa zdecydowały się na niedawne premiery – zdobycze przywiezione z Warszawskich Targów Książki. Mateusz natomiast odda się lekturze jednego ze swoich ulubionych pisarzy, którego ostatnio uhonorował statusem premium.
Gdzie nie spojrzę, piętrzą się tomy przywiezione z Warszawskich Targów Książki – na biurku, przy łóżku, na stole – masa nieprzeczytanych tytułów, które agresywnie pchają się w ręce, walcząc o moją uwagę. Obliczyłam, że lektur na nasz cykl „Czytamy w weekend” powinno wystarczyć mi do końca roku. A gdzie tu zmieścić jesienne nowości? Przysłowie mówi, że od przybytku głowa nie boli, więc od nadmiaru książek też nie powinna. Podobno… I nagle kurier przynosi prezent z Wydawnictwa Poznańskiego. Książkę, którą bardzo polecał mi Jakub Małecki. Popełnił nawet rekomendację, którą wydawca umieścił na okładce: „Najchętniej wymazałbym sobie pamięć, żeby móc przeżyć tę książkę raz jeszcze”. Biorąc pod uwagę mój wstęp o mnogości tytułów, to bardzo mocna rekomendacja, dlatego tytuł przesuwam na przód mojej czytelniczej kolejki. Zawsze jestem ciekawa takich zachwycających debiutantów, więc w ten weekend oddaję się w ręce autora o oryginalnym nazwisku Gabe Habash – wkrótce ocenię czy będzie ono godne zapamiętania.
Miljenko Jergovića darzę miłością czystą i nieskalaną. W moim prywatnym panteonie ulubionych pisarzy osiągnął status premium, legitymuje się złotą kartą, jest obsługiwany bez kolejki, facet na bramce bez słowa kieruje go do loży VIP, dostaje za darmo dodatkową porcję mięsa na talerz i kieliszek wiśniówki na koszt firmy. Jest to poziom, na którym spijam z kartek wszystkie napisane przez niego słowa. Każdą nową książkę kupuję bez mrugnięcia okiem i nawet jeśli do jego twórczości nie podchodzę bezkrytycznie (bo nie podchodzę, prawda?) i coś mogę uznać za słabszą pozycję w jego bibliografii, to zawsze zważam na wysokość piedestału, z którego musiała spaść, bo przecież gorsza książka Jergovića i tak jest lepsza niż dobra kogoś innego (nie wymieniając tu nikogo z nazwiska). Dlatego w ten weekend będę czytał „Bębny nocy. Studium”. Historię botanika, autora fikcyjnego „Dziennika sarajewskich nocy”, który trafia do stolicy Bośni i Hercegowiny niemal w przededniu zamachu na Franciszka Ferdynanda. To z kolei pięknie współgra z moją słabością do klimatu schyłku CK Monarchii i literatury spod znaku Musila lub Rotha. Oglądanie upadających imperiów to jeden z najpiękniejszych widoków na świecie. Czeka mnie zatem przyjemny koniec tygodnia.
Matka Boska objawiła mu się na działkach pod Oławą. Chciał być prorokiem, ale został heretykiem, szaleńcem i dziwakiem. Literacki Henio, bohater książki „Kult”, którą przywiozłam z Warszawskich Targów Książki, jest wzorowany na prawdziwej postaci Kazimierza Domańskiego. Kościół nigdy nie uznał jego wizji, ale przejął jego ziemie i majątek. „Mamy tutaj do czynienia z podwójną moralnością, która nie jest domeną Kościoła, ale, drogi Bartku, nas wszystkich.” – tak w wywiadzie z naszym publicystą, Bartkiem Czartoryskim, mówił Łukasz Orbitowski.
W tej rozmowie poruszył mnie jeszcze jeden fragment, w którym pisarz przyznaje, że podobnie jak Domański, sam jest trochę wykolejeńcem. „Gdyby to mi nie dopisało [szczęście i ciężka praca – przyp. red.], to byłbym po prostu wariatem żyjącym w sferze fantazji, którego tragedią jest brak możliwości robienia czegokolwiek ze swoją wyobraźnią.” Jak wiele jest w nas szaleństwa? Kiedy nadchodzi ten moment, gdy nasze fantazje nie pomagają w codziennym życiu, ale coraz bardziej nas od niego odrywają? Sprawdzę, czy w tej książce znajdę na te pytania odpowiedzi.
komentarze [138]
Weekend spędziłam z:
Zaginiona córka
a w tygodniu poczytam
Pszczelarz z Sindżaru
Weekend spędzam z Dziewczyna kłamcy , wciąga jak bagno, myślę że dzisiaj skończę i wezmę się za Tak cię straciłam :D
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postUżytkownik wypowiedzi usunął konto
Ja wreszcie zabrałam się za to:
Głód
zabierałam się jak pies do jeża a teraz tak mnie wciągnęła,że nie mogę się oderwać:)
Jak skończę to czeka coś lżejszego wreszcie:
Czereśnie zawsze muszą być dwie
Ciepłego, zaczytanego weekendu wszystkim zyczę:)
Nieczuły rozpustnik
poza tym męczę się nadal z Ogród Afrodyty
i wyzwanie czytelnicze czerwca Zapach Mazur
Czasu będę mieć niewiele, ale może w dopadkach uda mi się czytać Zanim dopadnie nas czas
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post