rozwiń zwiń

Zniewoleni. Rozmowa z Krystianem Janikiem, autorem książki „Tu nie ma nic”

Adam Horowski Adam Horowski
25.02.2022

O ciemnej stronie pewnego prowincjonalnego miasteczka, przemocy domowej, kulturze picia, kulcie piłki nożnej, nostalgii do VHS-ów, a przede wszystkim o swojej najnowszej powieści opowiada nam Krystian Janik.

Zniewoleni. Rozmowa z Krystianem Janikiem, autorem książki „Tu nie ma nic”

[Opis wydawcy] Dawno, dawno temu, za górami, za lasami… A może jednak niedawno? Może wczoraj, dziś, może jutro? Tuż za rogiem, w twoim bloku, u sąsiada za płotem. Wciąż rozgrywa się ta sama historia. On kocha, ale pije i bije. Ona kocha i wybacza. Bo co jej pozostało? Rodzina musi trzymać się razem – dla dzieci chociażby. O miłości nikt nie mówi, bo po co? Życie kręci się wokół telewizora, meczów polskiej reprezentacji, papierosów i żołądkowej gorzkiej. Czy istnieje cień szansy, że ten odwieczny krąg zostanie w końcu przerwany? On przestanie pić, ona od niego odejdzie. Co się wtedy stanie z tym światem, który zdawał się nie do ruszenia? Ci, którym uda się wyrwać, będą wspominać swój pobyt w Odchylicach jak przez mgłę. I wciąż będą tu wracać. Bo takie miejsca działają jak magnes – wiecznie uśpione miasteczka, w których nie ma nic.

Adam Horowski: Emil Cioran bycie lirycznym wiązał z najgłębszymi, najbardziej intymnymi i subiektywnymi doznaniami, a same stany liryczności nazywał pulsowaniem życia. Tymczasem życie mieszkańców Odchylic wydaje się płytkie i całkowicie zobiektywizowane – rytm dnia wyznaczają przemoc domowa i wypity alkohol, a rytm egzystencji – kolejne piłkarskie mistrzostwa.

Krystian Janik: Parafrazując Emila Ciorana – gdyby Odchylice miały tylko złe strony, zgoła nie dałoby się w nich żyć. To, co nam wydaje się płytkie, dla mieszkańców Odchylic stanowi coś w rodzaju swoistego sacrum. Mecze reprezentacji narodowej są dla nich świętością, a wypijany alkohol komunią. Przemoc domowa – ostatnim namaszczeniem. Opisywany przeze mnie świat jest tak naprawdę poukładany, aczkolwiek pojawiają się w nim szczeliny, które my nazwalibyśmy pewnie normalnością, ale dla odchyliczan są zaburzeniem rytmu życia. Do takich sytuacji można niewątpliwie zaliczyć wycieczkę do pobliskiego Tarnowa czy odpuszczenie przez Wieśka „wymierzenia sprawiedliwości” kluczem francuskim. Można też powiedzieć, że normalność jest dla moich bohaterów jak Emil Cioran, piewca rozpaczy i upadku cywilizacji, przyłapany na jedzeniu kandyzowanych owoców.

Odchylic nie ma na mapie polski – sprawdziłem. Niektóre tropy, które Pan podsuwa w powieści, również wydają się świadczyć o tym, że całe miasteczko jest jedynie fantazją, wyłomem w czasie i przestrzeni. Z drugiej strony czytuję wywiady z psychologami, reportaże o patologiach, i nie mogę oprzeć się wrażeniu autentyczności przedstawionych wydarzeń. Ile w „Tu nie ma nic” prawdziwych miejsc, postaci i sytuacji, a ile powieściowej fikcji?

Odchylic nie znajdziemy na żadnej mapie, ale mieszkańcy tej miejscowości żyją pośród nas. Podejrzewam, że w wielu polskich wioskach przed telewizorem zasiada niejeden taki Wiesiek, a na przedpotopowy składak wsiada niejedna Jadźka. Natomiast „Tu nie ma nic” nie jest reportażem, więc trudno w kontekście tej książki mówić o prawdziwych wydarzeniach. Owszem, w rozdziałach, w których narrację przejmuje Jacek, pojawiają się sceny inspirowane rzeczywistością, a nawet autobiograficzne. Jednak od pierwszych stron powieści poruszamy się również po mapie niewielkich miejscowości położonych w sąsiedztwie Tarnowa. Odchylice znajdują się pomiędzy Zgłobicami a Zbylitowską Górą i w pewnym sensie kradną im tożsamość. Dowodami zbrodni są np. wspólne linie autobusowe, przystanki, droga prowadząca do pobliskiego miasta czy podobna architektura. Bohaterowie „Koszmaru z ulicy Wiązów” spotykali Freddy’ego Kruegera w snach, ale krwawe ślady po zadawanych przezeń ciosach uwidaczniały się na jawie. Podobnie jest z mieszkańcami Odchylic – z fikcyjnego świata przenoszą się do świata realnego, a kiedy go opuszczają, pozostawiają po sobie osuszone z alkoholu butelki albo zabierają wypatrzone na cudzych działkach tuje.

Nadał Pan książce strukturę meczu piłkarskiego – tytuły poszczególnych rozdziałów to futbolowe metafory. Piłka nożna towarzyszy bohaterom każdego dnia, jest religią, miłością, sensem życia. Także kajdanami, więzieniem?

Mecze piłkarskie bez wątpienia wyznaczają rytm życia mieszkańców Odchylic. W „Tu nie ma nic” jest scena, w której Jadwiga spodziewa się najgorszego – klucza francuskiego. Wiesiek nie od razu sięga po złowieszcze narzędzie, wcześniej otwiera program telewizyjny i sprawdza terminarz mistrzostw świata. Zapowiada się prawdziwe futbolowe święto – trzy mecze, a w ostatnim Portugalia zmierzy się z Hiszpanią. Wiesiek odpuszcza Jadwidze winy. Mundial jest jak trwające przez miesiąc Boże Narodzenie – może na co dzień nie jest najlepiej, ale w święta wiele rzeczy się wybacza.

W domu Gorzałków nie jest jednak aż tak kolorowo. Tak naprawdę uniknięcie gniewu męża nie spowodowało, że życie strudzonej żony nagle się odmieniło. Wiesiek jest pamiętliwy, więc do sprawy jeszcze wróci, a z rąk Jadwigi nie zostały przecież zdjęte kajdany. Kobieta wciąż jest niewolnicą mężczyzn spragnionych futbolowych emocji, strumienia wódki i przekąsek na gorąco. Musi donosić im kiełbasę i skrzydełka, sprzątać bałagan, który narobią, pilnować, żeby nie palili „na pokojach”, bo puszczą chałupę z dymem, a przede wszystkim chronić Dorotkę, młodszą córkę, przed Tomkiem, młodszą wersją jej męża. Chłopak pojawia się w życiu rodziny Gorzałków w dniu meczu otwarcia mundialu w Rosji. Zgodnie z tradycją na strudzonego wędrowca czeka na pomeczowym grillu pusty kieliszek.

Wiesiek pierze żonę Jadwigę, na specjalne okazje chowając wspomniany klucz francuski. Dominik, jego syn, również potrafi przywalić matce. Jadźka buntuje się dopiero wtedy, kiedy bije ją sąsiad, czyli nie swój, a obcy chłop. Kobieta po pięćdziesiątce, bez wykształcenia, paradoksalnie w ogniu rodzinnej patologii odnajduje poczucie bezpieczeństwa.

Jadwiga traktuje bicie przez męża i syna jak coś normalnego, w końcu wszystko zostaje w rodzinie. Uderzenie przez sąsiada jest dla niej odchyłem od normy, odchyłem w świecie odchyłów. Nie jest to jednak jedyny problem. Waldek podniósł rękę na Jadźkę w jej własnym domu, w obecności Wieśka, który nie stanął w jej obronie, dając tym samym przyzwolenie sąsiadowi. Stało się to w czasie meczu Polski z Portugalią w ćwierćfinale mistrzostw Europy w 2016 roku. A przecież wielka miłość tych dwojga rozpoczęła się trzydzieści lat wcześniej, w 1986 roku, właśnie od meczu Polski z Portugalią. Wówczas przystojny kawaler, zwany przez kolegów „Smolarem”, zagadnął w miejscowej knajpie do obdarzonej pokaźnym biustem odchyliczanki, a po objęciu przez reprezentację narodową prowadzenia, rzecz jasna po golu Włodzimierza Smolarka, zrezygnował z oglądania dalszej części meczu i zabrał ją w podróż komarem na kraniec Odchylic.

Pozostaje jeszcze alkohol. Towarzyszy każdej sytuacji, spotkaniu, rozmowie – wyjątkiem jest wyczekiwana od miesięcy wizyta u ortopedy. Wódka jest integralnym elementem codzienności.

Większość bohaterów mojej powieści cały czas jest na rauszu. Wiesiek bierze miesięczny urlop, aby osiągnąć odpowiedni błogostan i obejrzeć wszystkie mistrzowskie mecze. Jacek, Tomek i ich koledzy też nie wylewają za kołnierze, w końcu mają już wakacje, więc nie pozostaje im nic lepszego do roboty. Pije Dominik, syn Wieśka i Jadźki. Pije Waldek, znienawidzony sąsiad. Jednakże „Tu nie ma nic” to nie tylko mundial w Rosji. W książce jest mnóstwo migawek i dygresji odnoszących się do czasu utraconego. Przeszłość również pogrąża się w papierosowym dymie i oceanie żołądkowej gorzkiej. W Odchylicach zawsze znajdzie się okazja do wypicia, podobnie jak w wielu polskich domach. Regularne spożycie jest naszą przywarą narodową. Przywarą, którą nierzadko traktujemy jak sport.

Do „Odchylic” odnosi się tytułowe „Tu nie ma nic”, ale Jadwiga, jedna z narratorek powieści, za wszelką cenę chce uchronić córkę przed resztą świata. Każdy pozaodchylicki scenariusz prowadzi do zguby i nieszczęścia – jak choćby studia polonistyczne i tragiczny związek z geografem. Może więc równie uprawnione będzie powiedzenie: „Tu jest wszystko”?

Dla Jadwigi wszystko, co dobre, jest w Odchylicach. Wielki świat jest niebezpieczny jak wymachujący piłą mechaniczną Leatherface. Dobra matka wie, że jej córka nie poradzi sobie w tym wielkim świecie. Studia polonistyczne w Krakowie doprowadzą ją do staropanieństwa albo romansu z geografem, nie daj Boże, mającym powiązania z Mickiewiczem. Wiecznie pijany mąż-ojciec i idący w jego ślady syn-brat są lepszymi nauczycielami życia niż wszelkiego rodzaju szkoły i uniwersytety. Dziewczyna tego nie rozumie, bo już raz sprawiła rodzicom przykrość, wybierając liceum zamiast uczciwej zawodówki. I jeszcze ten Tomek, młodsza wersja Wieśka, próbuje namieszać Dorotce w głowie. Jeszcze z nim ucieknie od matki i skończy w jakiejś spelunie. Dlatego też należy ją obronić przed tym, co czyha na nią poza granicami Odchylic.

Dominik spełnił nasze oczekiwania i poszedł do zasadniczej zawodowej, tam na Szujskiego, na elektryka. Pierwszą klasę trzy lata powtarzał. Jak ktoś mnie pytał o jego edukację, to mówiłam, że chłopak jest rzetelny i chce się dobrze zawodu wyuczyć, a nie trzy klasy w trzy lata i po sprawie, a potem braki w wykształceniu. Praca przy prądzie to przecież duża odpowiedzialność. Chłopak nie jest głupi, dobrze wie, co robi. Z drugą klasą poszło mu zdecydowanie szybciej, bo za pierwszym razem ją zaliczył. Oceny tylko słabe na świadectwie do domu przyniósł. Prawdę mówiąc, do ostatniej klasy przeszedł na samych dwójach.

Krystian Janik, „Tu nie ma nic”

Dla większości postaci kultura kończy się na „Psach” z Bogusławem Lindą, Krzysztofie Krawczyku, Zenku Martyniuku i Maryli Rodowicz – Pan Tadeusz to dla nich w pierwszej kolejności wódka. Pozytywnie wyróżnia się Jacek, wyjątkowo obyty w tym względzie – bez problemu przywołuje m.in. Rafała Wojaczka, utwory Lovecrafta, Maleńczuka, „Lubiewo” Witkowskiego, ale też filmy z Van Damme’em i gros klasyków horroru. Obcowanie z kulturą częściej jest eskapizmem, ucieczką od problemów, czy raczej realnie poszerza horyzonty i daje możliwość prawdziwej ucieczki, wyzwolenia?

Jacek ma jeden poważny problem i są nim oczywiście Odchylice. Jest jedynym bohaterem, który ma opracowany realny plan ucieczki. Studia w Tarnowie go nie interesują, bo to za blisko przeklętej miejscowości. Jego celem jest Kraków i kulturoznawstwo. Obcowanie z kulturą zarówno oddala go od problemów, jak i poszerza jego horyzonty, co może mu pomóc w osiągnięciu prawdziwego wyzwolenia.

Lubi Pan swoich bohaterów?

Lubię swoich bohaterów jako postacie literackie. Gdyby istnieli naprawdę, to raczej nie byłbym zainteresowany zawieraniem znajomości z większością z nich. Bardzo lubię Jadwigę, która jest postacią niewiarygodnie skrajną. Oberwie kluczem francuskim, usłyszy wiązankę niecenzuralnych słów, ale o swoim oprawcy powie, że to dobry chłop, chociaż czasami świnia. W przypadku Wieśka ciekawy jest rys patologiczny, gdyż, w przeciwieństwie do sztampowych reprezentantów patologii, posiada własną, w dodatku całkiem nieźle prosperującą firmę budowlaną i jest na swój sposób zaradny i inteligentny. Jednak szczególną sympatią obdarzam Jacka. Nie bez powodu ubrałem go w koszulkę z okładką krążka „God Hates Us All” Slayera, którą sam noszę, i rozpaliłem w nim miłość do metalu, slasherów i poetów wyklętych.

W pewnym momencie w Pańskiej książce wyraźnie na pierwszy plan wybija się wątek kryminalny, choć daleko „Tu nie ma nic” do powieści gatunkowej. Jakie są Pańskie literackie fascynacje, inspiracje?

Moje pierwsze fascynacje literackie zaliczają się do powieści gatunkowej. Będąc w podstawówce, pochłaniałem horrory Grahama Mastertona, Clive’a Barkera, Jamesa Herberta, Guya N. Smitha czy Stephena Kinga. Większość z tych książek, wydawanych przez Amber Horror i Phantom Press, posiadała okropne tłumaczenia i niezliczone potknięcia redakcyjne. Jednak dla dzieciaka, wychowanego w kulcie lektur szkolnych, czytanie tych tandetnych opowiastek było niewyobrażalną frajdą.

Podobnie było z oglądaniem filmów. W osiedlowych wypożyczalniach kaset VHS królowali: Jean-Claude Van Damme, Steven Seagal, Sylvester Stallone, Arnold Schwarzenegger, Dolph Lundgren czy Bruce Willis. I kiczowate horrory, na czele z takimi klasykami jak: „Martwe zło”, „Koszmar z ulicy Wiązów”, „Piątek trzynastego”, „Podpalenie”, „Halloween” czy „Morderca Rosemary”. Wszystkie te tandetne twory z czasów kolorowych lat 90. wpłynęły na zbudowanie postaci Jacka, który jest zawieszony pomiędzy filmami Johna Carpentera i twórczością Marcina Świetlickiego.

Jednakże gusta literackie na szczęście się zmieniają, aczkolwiek wcale nie uważam, że czytanie horrorów jest stratą czasu. Natomiast wielu autorów mnie fascynuje i inspiruje, ale wymienię tylko tych najważniejszych, którzy towarzyszą mi od lat, a są to m.in.: Jerzy Pilch, Andrzej Stasiuk, Jarosław Marek Rymkiewicz, Szczepan Twardoch, Łukasz Orbitowski, Marek Krajewski, Michaił Bułhakow, Fiodor Dostojewski, Wieniedikt Jerofiejew, Nikołaj Gogol, Anton Czechow, Emil Cioran czy Friedrich Nietzsche.

Kibicuje Pan piłkarskiej reprezentacji Polski?

Zawsze kibicuję piłkarskiej reprezentacji Polski, nawet w tych przegranych jeszcze w szatni meczach. Niecierpliwie czekam na najbliższy mecz z Rosją w ramach baraży o występ na mundialu w Katarze. W końcu od tego awansu uzależniłem kontynuację „Tu nie ma nic”.

Wrócę zatem jeszcze na koniec do futbolowej metafory. Odnoszę wrażenie, że ci, którzy skazali się na dożywotni pobyt w Odchylicach, przegrali już swój mecz otwarcia i mecz o wszystko. Mają szanse w meczu o honor?

Zawsze jest szansa na zwycięstwo w meczu o honor. Na rozgrywanych w XXI wieku mundialach mecze o honor zawsze nam wychodziły. Trzy do jednego ze Stanami Zjednoczonymi w 2002 roku, dwa do jednego z Kostaryką w 2006 roku i jeden do zera z Japonią w 2018 roku. W 2010 i 2014 roku nie udało nam się zakwalifikować na mundial. Istnieje więc realna szansa, że Wiesiek przestanie pić i schowa do skrzynki z narzędziami francuza, Tomek porzuci miłość do żołądkowej gorzkiej i „markowych” win, a Dominik zamieni wirtualną Nicole Aniston na dziewczynę z krwi i kości. Pamiętajmy jednak, że mecze o honor tak naprawdę niczego nie zmieniają, bo nawet jeśli zwyciężamy je w niezłym stylu, to i tak jesteśmy już za burtą.

Krystian Janik – rocznik 1989, poeta, prozaik, z wykształcenia filolog polski. Autor dwóch tomów poetyckich – „Liturgia godzin” (2014) i „Księga trzewi” (2017) oraz opowieści kryminalnych podszytych grozą, które w czasach Dostojewskiego nazywano „opowieściami niesamowitymi”. Zwolennik filozofii nietzscheańskiej i myśli Emila Ciorana.

Przeczytaj fragment książki:

Tu nie ma nic

Issuu is a digital publishing platform that makes it simple to publish magazines, catalogs, newspapers, books, and more online. Easily share your publications and get them in front of Issuu's millions of monthly readers.

Książka „Tu nie ma nic” jest już dostępna w sprzedaży.

Artykuł sponsorowany.


komentarze [2]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
reader 27.02.2022 12:47
Czytelnik

Ksiązka zapowiada się ciekawie.
Ale barażu z Rosją nie będzie... Awansu do Kataru, bardzo możliwe, że też nie. Ciekawe, czy autor mimo to napisze kontynuację historii...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Adam Horowski 25.02.2022 10:01
Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post