Między marzeniami a rzeczywistością – rozmowa o debiutanckiej powieści Olgi Mildyn „Podłość”

Ewa_Guzek Ewa_Guzek
23.02.2022

Z Olgą Mildyn, która właśnie debiutuje powieścią „Podłość”, rozmawiamy o pracy nad książką, codziennej gonitwie, podczas której warto się zatrzymać, by uważnie przyjrzeć się światu, kondycji współczesnego świata i mediów.

Między marzeniami a rzeczywistością – rozmowa o debiutanckiej powieści Olgi Mildyn „Podłość”

[Opis wydawcy] Na polskich drogach dziennie ginie średnio jedenaście osób. Ale kiedy czwórka jedzie tym samym samochodem, jest szansa na zmartwychwstanie. Pośmiertnie staną się wydarzeniem, newsem, wylądują w gazetach i serwisach informacyjnych, a tam mogą zacząć żyć własnym życiem. Podobnie jak Andżelika, ostatnia z tej pięcioosobowej rodziny, zamordowana tego samego dnia w swoim własnym łóżku.

„Podłość” to gorzka powieść o codziennych udrękach i rozpaczach, źle ulokowanym zaufaniu, matactwach, chciwości i ludzkiej niegodziwości. O szczerych intencjach i żarliwych staraniach – dziennikarki Kasi i policjantki Miry – które nie są dobrze widziane. O destrukcyjnej sile medialnego przekazu, której nie możemy się oprzeć. O miłości i jej braku, zaangażowaniu i uporze. O ogromnych pragnieniach i tym, co się dzieje, gdy je zrealizujemy. O obciążeniach pokoleniowych, które ciągle i bez wyjątku w sobie nosimy. O brudnej podświadomości polskiego społeczeństwa. W debiutanckiej książce Olgi Mildyn opowieści z różnych krańców Polski splatają się w jedną historię, tworząc nieoczywistą, surrealistyczną i wybuchową mieszankę.

Ewa Guzek: Z tego, co przeczytałam, praca nad książką trwała kilka lat. Czy pomysł powoli kiełkował, a bohaterowie rozwijali się wraz w upływem czasu, czy może od początku historia była w Pani głowie, tylko wymagała czasu, by dojrzeć? Proszę opowiedzieć o swojej pracy nad „Podłością”?

Olga MildynPomysł na książkę rozpisałam na jednej stronie. Powiesiłam ją na ścianie, nad łóżkiem, żeby zmobilizować się do pracy i… trzy lata później siadłam do pisania. Tak mogłabym streścić tę pracę, chociaż rzeczywistość, jak zwykle, jest bardziej skomplikowana. Myślę, że to nie ja, a bohaterowie potrzebowali czasu, żeby dojrzeć w mojej głowie. Myślałam o nich, poznawałam, a potem to oni wiele razy „powiedzieli” mi, co powinno się wydarzyć albo że nigdy w życiu nie powinno stać się to, co sobie na tej kartce wiszącej nad łóżkiem zaplanowałam, bo zwyczajnie oni by się tak nie zachowali. Muszę przyznać, że kilka razy wyprowadziło mnie to z równowagi, ale ostatecznie dogadaliśmy się tak, żeby wszyscy byli zadowoleni. Ja, oni i – mam nadzieję – czytelnicy.

Niezwykła historia o zwykłych ludziach. Debiut Olgi Mildyn jest poruszający.

Łukasz Orbitowski

Jak wyglądała Pani droga napisania książki, do debiutu? W powieści widać bowiem dużą skrupulatność i panowanie nad faktami. Mamy kilka jednocześnie toczących się narracji, kilkoro bohaterów nakreślonych z różnych perspektywy. Widać też dużą świadomość językową, która jest wyrażona nawet wprost w niektórych fragmentach wypowiedzi bohaterów.

Zawsze lubiłam słuchać ludzi i cieszę się, że słychać to w „Podłości”. Myślę, że ci, których w życiu spotkałam, więcej dali tej powieści, niż jakiekolwiek studia czy praca. Chociaż bycie reporterką w stacji informacyjnej na pewno pomogło mi w naciąganiu ucha w różnych kierunkach, a jeszcze bardziej pomogło w rozwijaniu skrupulatności i pilnowaniu faktów. Podczas pisania najważniejsze dla mnie było jednak to, co jest istotne przy czytaniu: bohater, w którego się wierzy, taki z krwi i kości. Nie da się stworzyć takiego bez dbania o szczegóły i naprawdę dobrego poznania człowieka, o którym się pisze. To niby fikcyjne postaci, ale złożone z prawdziwych elementów. Oczywiście Bruno pewnie nie powstałby, gdyby nie to, że sama studiowałam na Wydziale Nauk Społecznych, a Kasia pewnie byłaby zupełnie inna, gdybym nie spędziła ostatnich jedenastu lat na dyżurach w TVN24, ale oboje dostali z rzeczywistości jedynie jakiś element prawdy, iskrę. Reszta to żmudna – ale przyjemna! – praca nad tworzeniem człowieka od podstaw.

Jest żoną mężczyzny, którego twarz wyraża więcej niż tysiąc słów, ale wszystkie z gatunku: żałość, zniechęcenie, zmartwienie, marazm, gnuśność, frasunek, chandra, beznadzieja, uwiąd, zgnuśnienie, cień, zgryzota i tak dalej. To fascynujące, ile Polacy potrafią wymyślić słów na określenie ulubionych nastrojów.

Olga Mildyn, „Podłość”

Jest Pani dziennikarką prasową i telewizyjną, mamą małych dzieci, maluje Pani. Jak udało się Pani wygospodarować czas na napisanie powieści?

Sama chciałabym znać odpowiedź na to pytanie, może łatwiej byłoby mi z tą wiedzą siąść do napisania kolejnej powieści! Tak mogłabym odpowiedzieć i udawać, że stało się to jakimś magicznym przypadkiem, ale prawda jest szara i monotonna – każdą wolną odrobinkę czasu przeznaczałam na pisanie. Zdrabniam, chociaż tego nie lubię, ale tutaj zdrobnienie naprawdę pasuje – nigdy nie jest tak, że nie ma się czasu. Siadanie do pisania codziennie – chociaż na kwadrans – przemnożone przez kolejne tygodnie daje już jakiś wynik. Ta powieść jest tak właśnie napisana. A kiedy lubi się swoją historię, kiedy jest się ciekawym, co zaraz się wydarzy, człowiek przebiera nogami jak przed premierą kolejnego odcinka dobrego serialu. Poza tym bardzo ważne jest dla mnie czytanie. Kiedy piszę, czytam dużo więcej, a każda dobra książka motywuje mnie do tego, żeby usiąść nad własną.

Podłość to antylaurka dla współczesnej Polski, powieść napisana bez złudzeń, przez nieczułą przewodniczkę po bezdusznej ojczyźnie.

Anna Dziewit-Meller

Okładka jest dość mroczna, opinie i streszczenie również zdają się wprowadzać w ciężki klimat. Co stanowiło inspirację do napisania „Podłości”?

Rzeczywiście okładka i streszczenie takie są, jednak zapewniam: zaglądając do środka, można się też uśmiechnąć. Chciałam napisać książkę o tym, jak ludzie budują między sobą relacje i jak potrafią je skomplikować. W jaki sposób patrzymy na siebie nawzajem i dlaczego nie robimy tego wprost. Z jakich kalek korzystamy i gdzie nas to potrafi zaprowadzić. O naszej podświadomości, która ciągnie nas w zakątki, w których pewnie nigdy świadomie nie chcielibyśmy się znaleźć, ale pchają nas tam niespełnione marzenia, kompleksy, niekolorowe dzieciństwa, niedostatki i nadmiary, generalnie: brak równowagi, a my w tym niesprzyjającym środowisku musimy łatać dziury, załatwiać problemy, dbać o siebie, próbować dbać o innych, słowem: jakoś sobie radzić. Ciężko liczyć tu na zawsze zadowalające efekty, bez względu na starania, zwłaszcza, że – o tym też jest ta książka – mamy w życiu jeszcze do czynienia z czymś takim jak przypadek. Czasem da się formować rzeczywistość według własnego widzimisię, a czasem kompletnie nie. Może brzmi to wszystko jak rozbudowany opis niemocy, ale bardziej chodziło mi o to, żeby pozwolić czytelnikowi – wbrew mrocznej okładce i opinii o ciężkim klimacie streszczenia – na odrobinę czułości. Dla siebie i innych. Nie zawsze możemy wszystko, więc jak coś nie wyjdzie, ostatecznie zostaje nam jedynie sobie wybaczyć.

Na ilu zdjęciach obcych ludzi jesteś? Ilu z dumą pokazywało cię rodzinom, przyjaciołom, stukając palcem w miejsce tuż obok ciebie i mówiąc: tu byłem! A ilu cię skasowało, bo pojawiłeś się akurat na zdjęciu z ich niekorzystną wersją siebie i czyjś drugi albo trzeci podbródek stał się twoim być albo nie być?

Olga Mildyn, „Podłość”

Które reporterskie cechy przydały się w pisaniu powieści?

Chyba najbardziej to, że dzięki pracy umiem docierać do informacji. „Podłość” nie powstałaby, gdyby nie liczne konsultacje z osobami, które zajmowały się podobnymi sprawami. Zależało mi na tym, żeby żadna procedura nie była wyssana z palca, żeby funkcjonariusze mówili własnym językiem, angażowali się w sposób, w jaki robią to w rzeczywistości, a prawo, które się przewija w powieści, rzeczywiście istniało. Policjantom, prokuratorom, prawnikom, z którymi pracowałam przy pisaniu tej powieści, a którzy chcieli zostać anonimowi – raz jeszcze serdecznie dziękuję. A poza tym? Pewnie umiejętność pracy w każdych warunkach, a konkretniej – w tych niesprzyjających. Wyjazd na zdjęcia w środku nocy, praca przy odczuwalnej temperaturze grubo poniżej granicy strefy komfortu, wielogodzinne oczekiwanie na rozmowę albo odwrotnie – presja czasu. Powodzie, pożary, upały, drastyczne wypadki. Z takim doświadczeniem największy problem z pisaniem – czyli wygospodarowanie czasu i miejsca do pracy – przestaje być problemem. Dzięki temu mogę powiedzieć, że ta powieść powstawała w naprawdę wielu lokalizacjach (chociaż głównie na dolnym piętrze piętrowego łóżka dziecięcego z widokiem na inspirujące kształtami i przeznaczeniem konstrukcje z klocków Lego). Nie chodzi mi o to, że pisałam ją w pracy, dyżur reporterski wciąga na tyle i wymaga tyle skupienia, że byłoby to niemożliwe, ale praca nauczyła mnie umiejętności odnalezienia się w każdych warunkach i zwyczajnie zajęcia się w nich tym, co jest aktualnie do zrobienia.

Ile Olgi jest w Kasi?

Chciałam powiedzieć, że łączy nas bałagan w torebce, ale zaraz sobie przypomniałam, że od wielu lat korzystam już tylko z plecaków, więc się nie zgadza. Na pewno coś nas łączy, ale to jakieś niuanse, bo Kasia powstawała jako osobny byt, a nie na czyjś wzór i podobieństwo. Ale bardzo chciałabym mieć taką przyjaciółkę: zaangażowaną, wrażliwą, lekko ekscentryczną, uważną, a przede wszystkim otwartą na słuchanie ludzi. Kiedy człowiek – pełen niechęci do postojów – rozpędzi się w życiu i w tej gonitwie umie zauważyć drugiego człowieka, ba, wbrew swojej naturze mimo wszystko czasem się zatrzyma i jeszcze zrobi to z niesamolubnych pobudek, to aż się cieplej na sercu robi od patrzenia. Czy ja tak robię? Nie wiem. Ja już chyba po prostu nie pędzę. A! Na pewno tak jak Kasia zdecydowanie lubię kolendrę.

Podobno dużo można powiedzieć o człowieku, patrząc mu na ręce i buty, ale to wnętrze torebki mówi znacznie więcej. Nikogo do środka nie zapraszamy. Urządzamy tam więc wedle potrzeb i wad naszego charakteru, a nie wedle charakteru, który chcielibyśmy, żeby ludzie myśleli, że mamy.

Olga Mildyn, „Podłość”

„Podłość” pokazuje „Polskę B”. Jej niespełnione marzenia, ambicje, z których został tylko cień, nierówności społeczne i ludzkie dramaty. Portret jest jednak wiarygodny. Jednocześnie jest Pani  mieszkanką dużego miasta. Jak udało się Pani połączyć te dwa światy? Czy w książce znajdujemy prawdziwych bohaterów, których spotkała Pani na swojej reporterskiej drodze?

Ja wiem, gdzie dokładnie dzieje się akcja tej powieści, ale specjalnie unikałam nazw miejscowości po to, żeby historia stała się uniwersalna i żeby każdy mógł przeczytać ją po swojemu – że się dzieje w Polsce A, B, w Cieszynie, Wiśle, na Podkarpaciu, w Suwałkach, w Wielkopolsce. Dla mnie ona dzieje się po prostu w Polsce i mogłaby przydarzyć się każdemu. Bo czy nie jest tak, że niespełnione marzenia ma się wszędzie? Dajcie mi takiego, komu wszystko wyszło i już nic od życia nie chce. To plany nas nakręcają, pchają do przodu, a że czasem coś nie wyjdzie? Cóż, chyba o to w życiu chodzi, żeby ciągle próbować. Na pewno miejsce, w którym mieszkamy, wpływa na to, kim jesteśmy, ale myślę, że to tylko ułamek tego, z czego się składamy. Mieszkam we Wrocławiu, ale dzieciństwo spędziłam w Lublinie, studiowałam też w Turcji, w Ankarze. To duże miasta. I ile razy usłyszałam w nich o tym, że ktoś ma marzenia, żeby wyprowadzić się na wieś, do domku z ogródkiem, pod las, nad jezioro? Albo do mniejszego miasta, żeby spalin tylu nie było, korków, żeby można było do pracy spacerkiem, a po pracy całą rodziną na obiad do knajpki, która nie zrujnuje portfela wymyślnymi daniami za jeszcze bardziej nawydziwiane ceny. A na wsi co można usłyszeć? Że wy w mieście to macie lepiej, szkołę pod nosem, pełen wachlarz sklepów tuż obok, kino za rogiem, mnóstwo perspektyw na lepszą pracę. No i że jak się chce gdzie indziej ruszyć, to w mieście się to po prostu robi, a na wsi wyprawa: autobus trzeba sprawdzić, samochód zorganizować. Mówiąc wprost: przecież nam, bez względu na to skąd i kim jesteśmy, zawsze podoba się bardziej tam, gdzie nas nie ma. Dopóki się tam nie znajdziemy, oczywiście. W książce nie pojawia się nikt, kto istnieje w rzeczywistości, ale myślę, że każdy z nas może odnaleźć w tych bohaterach fragmenty samego siebie.

W czyjejś opowieści każdy z nas jest zły.

Olga Mildyn, „Podłość”

Powieść na ostatnich kartach mocno zaskakuje. Okazuje się bowiem być też krytyczną diagnozą tego, co dzieje się w współczesnych mediach… a może w społeczeństwie. Każe zastanowić się nad tym, co czytelnik odkrywał na przestrzeni kart, ale też nad oczekiwaniami wobec mediów i konsumpcją informacji. Jak czuje się Pani jako aktor, stojący po obu stronach tej „barykady”?

Bardzo się cieszę, kiedy słyszę, że koniec tej powieści „chwyta”, zaskakuje czytelnika i wzbudza takie refleksje. Mowa tam o mediach, ale rzeczywiście jest to tylko pryzmat, przez który można spojrzeć szerzej, na to kim jesteśmy dla siebie nawzajem i w jakie pułapki się zapędzamy. Z premedytacją mówię: „się zapędzamy”, a nie „się nas zapędza”, bo na końcu przecież to my sami, własnymi oczami patrzymy na rzeczywistość, nikt tego za nas nie robi. Analizujemy ją, zastanawiamy się nad tym, co widzimy – albo pozwalamy się nieść, przyjmując fakty tak, jak są nam przedstawiane, ale to zawsze my ostatecznie podejmujemy tę decyzję. Nie czuję, że stoję w rozkroku: chcę jedynie pokazać tą powieścią, że warto uczyć się spoglądać na świat tak, jakby się to robiło po raz pierwszy w życiu. Wyciągać własne wnioski, a nie wpadać w wyjeżdżone koleiny. Nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że podejmuję się tu górnolotnego moralizowania. To po prostu zachęta: świat, kiedy ciągle odkrywa się go na nowo, jest naprawdę interesujący. Rodzice kilkulatków na pewno wiedzą, o co mi chodzi.

Na razie książka zdobywa same pochlebne opinie – Anny Dziewitt-Meller, Łukasza Orbitowskiego czy Jarosława Czechowicza. Nic w tym dziwnego. Jest naprawdę dobra i poruszająca, a także wielowymiarowa. Jak czuje się debiutantka, czytając tyle pozytywnych słów?

Jestem wzruszona, kiedy czytam te opinie. Chciałam w tej powieści przekazać niepokoje, ale też tęsknoty, marzenia, lęki, zawody, radości, które mnie dotyczą. Ubrałam w nie postaci, a potem puściłam w świat. Kiedy teraz czytam, że ci bohaterowie są komuś bliscy, że ktoś się z nimi związał, że zrozumiał ich myślenie, albo odwrotnie – wkurzył się na nich, mówiąc wprost: że ci ludzie nie są obojętni, wzbudzają emocje, a co więcej: całość mówi jeszcze coś o naszym społeczeństwie i kraju, w którym żyjemy, czuję się z jednej strony dumna, że w pewien sposób mój głos stał głosem wielu z nas, a z drugiej trochę zasmucona, że żyjemy w takiej rzeczywistości, że nie jest to radosny krzyk uciechy, ale na to wpływu już nie mam. Miałam na kształt powieści. Jestem szczęśliwa i zadowolona, kiedy słyszę – to najbardziej mnie cieszy – że ta historia kogoś wciągnęła. Stworzyć sobie w głowie świat, opisać go, a potem przeczytać wiadomość od czytelnika, że tak go zaintrygowała, że nie mógł przestać czytać i poszedł następnego dnia do pracy niewyspany, albo czytał przy latarce, żeby nie obudzić dzieci, a dalej chciał czytać – to największy komplement dla autora. Za każdą wiadomość i komentarz, który dostałam, bardzo dziękuję. Nic tak nie napędza do dalszej pracy.

Czy ma Pani już pomysł na kolejne książki czy była to jednorazowa przygoda?

Mam pomysł. Rozpisałam sobie nawet tę jedną stronę planu i powoli zaczynam przywieszać ją nad łóżkiem.

Olga Mildyn – dziennikarka, związana m.in. z „Dużym Formatem” i stacją TVN24. Za swoje reportaże nominowana do nagrody Grand Press i wyróżniona przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich. Laureatka stypendium im. Leopolda Ungera. Mieszka we Wrocławiu. „Podłość” to jej debiutancka powieść. Impulsem do stworzenia książki była prawdziwa historia tajemniczej śmierci małżeństwa i trójki dzieci, którą autorka przeczytała w jednym z serwisów lokalnych.

Przeczytaj fragment książki:

Podłość

Issuu is a digital publishing platform that makes it simple to publish magazines, catalogs, newspapers, books, and more online. Easily share your publications and get them in front of Issuu's millions of monthly readers.

Książka „Podłość” jest już dostępna w sprzedaży.

Artykuł sponsorowany.


komentarze [1]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Ewa_Guzek  - awatar
Ewa_Guzek 23.02.2022 12:01
Czytelnik

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post