-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2014-11-28
2014-08-09
2014-08-13
Tekst ukazał się na www.recenzjum.pl
"Prawie jak gwiazda rocka" wielokrotnie mnie zaskoczyła. Chociażby tym, że po samym tytule spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Szybko okazało się, że ta powieść nie jest do końca o szalonej gwieździe rocka, ale o szalonej gwieździe nadziei.
Nastoletnia Amber wraz z matką i ukochanym psem mieszka w szkolnym autobusie. Dziewczyna utrzymuje to w tajemnicy nawet przed swoimi bliskimi przyjaciółmi. Bezdomność to główny, ale nie jedyny problem, z którym zmaga się nastolatka. Mimo tego, że jej życie nie należy do najłatwiejszych, Amber jest pełna nadziei i optymizmu, którymi zaraża wszystkich wokół... Aż do czasu, gdy jej wiara zostaje wystawiona na ogromną próbę.
Przyznam, że czytając "Prawie jak gwiazda rocka" miałam przeróżne odczucia. Z początku cała ta historia bardzo mnie zaciekawiła, po czym miałam wrażenie, że coś mi w niej nie gra, aż tu nagle, sytuacja przybrała taki obrót, że czułam się jakbym dostała cios, którego kompletnie się nie spodziewałam. Dosłownie wbiło mnie w poduszki.
Amber jest przepełniona optymizmem i nadzieją, co w jej przypadku wydaje się, że nie powinno mieć miejsca. Dziewczyna w całym swoim krótkim życiu tyle przeszła, ale mimo tego nie poddaje się. To wszystko sprawia, że jest trochę dziwna. Poza ogromnym optymizmem wykazuje bardzo niecodzienne, wyluzowane podejście do ludzi i wszystkiego wokół. Ma swój charakterystyczny styl bycia, uwielbia używać skrótów i powiedzonek. Bez kitu. Stroni od używek i nie myśli o romansach. Ponadto codziennie mogli się do Boga, bo jest bardzo wierząca, ale na "swoich zasadach". W wolnym czasie Amber, "Księżniczka Nadziei", robi różne szalenie dobre rzeczy, np. uczy angielskiego w kościele, czy odwiedza i rozbawia staruszków. Cały jej dzień bardzo kontrastuje z nocą. W ciągu dnia jest przez wszystkich uwielbiana (co jest uzasadnione, gdyż jest świetną, bezinteresowną osobą, której nie da się nie lubić) i wszystko zdaje się mieć sens. Natomiast nocą przychodzi pora odpocząć w zimnym autobusie, na ponurym parkingu w bardzo niebezpiecznej dzielnicy, wiecznie martwiąc się o matkę i kolejny dzień.
– Ojcze Chee?
– Tak, Amber?
– Dlaczego niektórzy ludzie przechodzą przez życie, nie
doświadczając żadnej większej tragedii, a innym wciąż
przydarzają się straszliwe rzeczy?
– Nie wiem.
Historia Amber wstrząsnęła mną, wzruszyła, wkurzyła tą niesprawiedliwością losu i dała wiele do myślenia. "Prawie jak gwiazda rocka" to kopalnia świetnych myśli i motywacji. Pokazuje, że mimo okropnych rzeczy, które przytrafiają się w naszym życiu, należy się nie poddawać.
Jedyną rzeczą, która kompletnie nie podobała mi się w tej książce jest motyw autystycznej postaci. Jest to najgorzej przedstawione - strasznie naciągane i niezgodne z rzeczywistością - zaburzenie rozwoju, z jakim miałam okazję się zetknąć. Jednak nie jest to jakaś rażąca wada i jestem pewna, że większość czytelników nie odnajdzie w tym żadnych nieprawidłowości.
"Prawie jak gwiazda rocka" to świetna, bardzo wartościowa książka, którą po prostu trzeba przeczytać. Co prawda, nie daje odpowiedzi dlaczego złe rzeczy spotykają dobrych ludzi, ale wnosi wiele pozytywnych emocji i nadziei w serce czytelnika.
Autor: Matthew Quick
Gatunek: Młodzieżowa
Seria / cykl wydawniczy:
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 408
Tekst ukazał się na www.recenzjum.pl
"Prawie jak gwiazda rocka" wielokrotnie mnie zaskoczyła. Chociażby tym, że po samym tytule spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Szybko okazało się, że ta powieść nie jest do końca o szalonej gwieździe rocka, ale o szalonej gwieździe nadziei.
Nastoletnia Amber wraz z matką i ukochanym psem mieszka w szkolnym autobusie. Dziewczyna...
2014-08-19
Recenzja pojawiła się na www.recenzjum.pl
"Niezbędnik obserwatorów gwiazd" to kolejna książka autora bestsellerowego "Poradnika Pozytywnego Myślenia". Matthew Quick po raz kolejny szokuje czytelników wykreowaną przez siebie historią, w której ponownie ukazuje brutalność życia.
Osiemnastoletni Finley razem z ojcem i kalekim dziadkiem mieszka w miasteczku Bellmont, miejscu, z którego każdy pragnie się wyrwać. Jest to typowo zapyziała mieścina, którą rządzi bezwzględna mafia. Ponadto panuje tam rasizm, brud, smród i ubóstwo. O wielu rzeczach się nie mówi, nikt nikomu nie zadaje pytań. Wszyscy żyją w pewnego rodzaju "zawieszeniu".
Sposobem Finleya na oderwanie się od ponurej codzienności i wyrwanie się z Bellmont jest koszykówka. Od czasu śmierci matki chłopak stał się bardzo małomówny i poświęca cały swój czas na trenowanie. Pomaga mu w tym jego najlepsza przyjaciółka/dziewczyna, Erin, która również ma fioła na punkcie tego sportu. Finley żyje sobie w miarę spokojnie do czasu, gdy dostaje od swojego trenera nietypowe zadanie. Ma pomóc zaaklimatyzować się nowemu chłopakowi i dochować pewnej tajemnicy.
Matthew Quick w swoich książkach zdaje się powielać pewny schemat, jednak zdecydowanie nie oznacza to, że są one przewidywalne. Po prostu jego twórczość nawiązuje do niełatwych tematów, zawsze ktoś, kto już się wystarczająco nacierpiał, obrywa po czterech literach. Autor nie ma litości, jest bezwzględny, dokładnie tak jak życie. Mimo, że jego utwory, w tym "Niezbędnik obserwatorów gwiazd", nie do końca są optymistyczne, to zawsze dają nadzieję na "lepsze jutro", rozwiązanie problemów. Wszystko to zostało przekazane w bardzo łatwy w odbiorze sposób. Autor pisze krótkie i proste zdania, wielokrotnie używając bardzo młodzieżowego stylu. Sprawia to, że książkę dosłownie się pochłania w bardzo krótkim czasie.
W "Niezbędniku obserwatorów gwiazd" bardzo spodobała mi się kreacja głównych postaci, a także świata. Czytając książkę odczuwałam wiele emocji, w tym też niepokój, tak jakbym sama znajdowała się w ponurym Bellmont. Kolejną świetną rzeczą w powieści jest nawiązanie do "Harrego Pottera" i to, że wszystko ma swoje znaczenie. Nawet te drobne, z pozoru nieistotne szczegóły. Wszystko to składa się na dość krótką, jednakże niezwykle prawdziwą i pouczającą historię.
"Niezbędnik obserwatorów gwiazd" pokazuje, że życie jest niesamowicie kruche i przez ciąg niezależnych od nas zdarzeń wszystko może się zmienić. W świetny sposób ukazuje to, co w życiu najcenniejsze i niezmienne. Nawiązanie do gwiazd w tytule nie jest bezcelowe, gdyż odgrywają one dużą rolę w tej historii i z pewnością po tej lekturze wiele osób zmieni sposób ich widzenia.
Jest to kolejna pozycja tego autora, którą powinno się przeczytać, bo jest naprawdę wartościowa, a przy tym dość lekka. Ja z pewnością będę polecać ją jako świetną lekturę dla młodzieży, ale także dla osób w trochę starszym wieku.
Autor: Matthew Quick
Gatunek: Młodzieżowa
Seria / cykl wydawniczy:
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 320
Recenzja pojawiła się na www.recenzjum.pl
"Niezbędnik obserwatorów gwiazd" to kolejna książka autora bestsellerowego "Poradnika Pozytywnego Myślenia". Matthew Quick po raz kolejny szokuje czytelników wykreowaną przez siebie historią, w której ponownie ukazuje brutalność życia.
Osiemnastoletni Finley razem z ojcem i kalekim dziadkiem mieszka w miasteczku Bellmont, miejscu,...
2014-05-05
Tekst ukazał się na www.recenzjum.pl
"Tajemnice Ali" to oficjalny prequel serii "Pretty Little Liars", autorstwa Sary Shepard. Akcja tej książki rozgrywa się jeszcze przed zaginięciem Alison i w całości skupia się na jej osobie. Jednak nie należy od niej rozpoczynać swojej przygody z tą serią. Ujawnione zostają w niej największe tajemnice, których rozwiązania Kłamczuchy szukają przez wiele tomów.
"- Jestem Ali - powiedziała do swojego odbicia.
- I jestem fantastyczna."
Alison DiLaurentis całkowicie odmieniła życie czwórki zwykłych dziewczyn zamieszkujących Rosewood. Aria, Emily, Hanna i Spencer były nikim do czasu, aż pewnego dnia znalazły się pod domem państwa DiLaurentis. Dla Ali również był to wyjątkowy dzień...
Pojawiają się tu pierwsze sekrety dziewczyn, które mimo iż są przez nie pilnie strzeżone, to Ali doskonale zna ich treści - Aria dowiaduje się o romansie ojca, Hanna ukrywa swój problem z jedzeniem, Emily przekonuje się o swojej orientacji, a Spencer jak zwykle interesuje się chłopakiem swojej siostry. Kłamczuchy jednak nie znają żadnej z tajemnic Ali. Jednak ktoś inny zna jej każdy sekret, a w dodatku życzy jej śmierci....
Książka ta zmieniła całkowicie moje spojrzenie na Kłamczuchy. Uważam, że to właśnie one są źródłem swoich późniejszych problemów, a nie Alison. Przez wszystkie części Ali była ukazywana jako przebiegła, mściwa manipulatora. Oczywiście nie mówię, że tak nie jest, bo jest w tym część prawdy. Jednak po bliższym poznaniu tej dziewczyny oraz jej historii zrozumiałam jej postępowanie oraz motywy, jakie nią kierowały. Aria, Emily, Spencer i Hanna nie były takimi idealnymi przyjaciółeczkami, za jakie od zawsze się uważały. To one pierwsze zaczęły odsuwać od siebie Ali.
"Tajemnice Ali" w większości przedstawiają zdarzenia, o których była już mowa w przeróżnych częściach "Pretty Little Liars". Jednak tym razem pokazane są z punktu widzenia najpopularniejszej dziewczyny z Rosewood, a nie tylko tak, jak pamiętają to Kłamczuchy. Zostaje wyjaśnione wiele tajemnic związanych z Alison, a przede wszystkim co tak naprawdę stało się w noc zaginięcia Ali i... dlaczego "-A" mści się na dziewczynach. Co więcej - można się domyślać z czyjej pomocy korzysta ich prześladowca.
"Na naszym drzewie genealogicznym rośnie mnóstwo zgniłych jabłek
- powiedziała nieznajoma, która najwyraźniej też rozwikłała całą tajemnicę."
Zdecydowanie jest to najlepszy tom całej serii "Pretty Little Liars", jednak ze względu na liczne tajemnice jakie ujawnia, myślę, że najbezpieczniej przeczytać ją dopiero około 9-10 tomu serii. Kiedy przejdziemy już przez jeden z najważniejszych wątków - dotyczący bliźniaczek. W "Tajemnicach Ali" zostaje on dokładnie wyjaśniony. Autorka pokazuje jak doszło do zamiany Ali i Courtney, z którą tak naprawdę przyjaźniły się Kłamczuchy, a także czemu właśnie z nimi.
Serdecznie polecam ten dodatek, który jest oficjalnym prequelem całej serii. Z pewnością nie jest to jakiś zapychacz, ponieważ od dawna czekałam na taki tom. Jest po prostu fantastyczny. Uważam, że dopiero po zapoznaniu się z "Tajemnicami Ali" możemy mieć pełny obraz tego, co tak naprawdę dzieje się w Rosewood. Zwłaszcza, że wydarzenia z tej książki odbiegają daleko od serialowej adaptacji "Pretty Little Liars".
Autor: Sara Shepard
Gatunek: Młodzieżowa
Seria / cykl wydawniczy: Pretty Little Liars, t. #0,5
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 304
Tekst ukazał się na www.recenzjum.pl
"Tajemnice Ali" to oficjalny prequel serii "Pretty Little Liars", autorstwa Sary Shepard. Akcja tej książki rozgrywa się jeszcze przed zaginięciem Alison i w całości skupia się na jej osobie. Jednak nie należy od niej rozpoczynać swojej przygody z tą serią. Ujawnione zostają w niej największe tajemnice, których rozwiązania Kłamczuchy...
2013-10-17
Recenzja pochodzi z www.recenzjum.pl
Spotkał mnie niebywały zaszczyt i jako medium miałam okazję zapoznać się z debiutancką książką Samanthy Shannon. Jest to bardzo młoda autorka, urodzona zaledwie w 1991 roku, która już została okrzyknięta następczynią J.K. Rowling. Swoją przygodę z pisaniem rozpoczęła w wieku piętnastu lat. W 2012 roku została zakwalifikowana do nagrody The Young Star. "Czas Żniw", który otwiera siedmiotomowy cykl, został sprzedany do 21 krajów, a prawa filmowe zostały zakupione jeszcze przed premierą książki.
Już od pierwszych stron trudno było mi uwierzyć, że "Czas Żniw" jest debiutem autorki. Stworzyła całkowicie nową, oryginalną rzeczywistość, łącząc znany nam świat z czymś zupełnie nowatorskim. Akcja powieści rozgrywa się w 2059 roku, w Anglii, która jest pod rządami Sajonu. Ludzkość podzielona jest na dwie grupy: "ślepców" - zwykłych śmiertelników, a także "jasnowidzów". Ta druga grupa dzieli się jeszcze na siedem różnych kategorii, z którymi czytelnik może się zapoznać na wstępie lektury. Sajon ma na celu zwalczyć jasnowidzów, których uważa za odmieńców i jest gotów na wiele, aby to osiągnąć.
„Sajon. Nie ma bezpieczniejszego miejsca”.
Jeśli chodzi o podział jasnowidzów, to jest on naprawdę rozbudowany, a przy tym świetnie przemyślany. Każda podkategoria charakteryzuje się innymi talentami, umiejętnościami i oczywiście pozycją w hierarchii jasnowidzów. Osoby o takich zdolnościach żyją w ukryciu, w ciągłym strachu przed strażnikami Sajonu. Co poniektórzy, posiadający rzadkie zdolności, zrzeszają się w tak zwanych przestępczych organizacjach i tam wykorzystują swoje moce w różnych celach. Jedną z takich osób jest Paige.
Paige jest śniącym wędrowcem, rzadko spotykanym zjawiskiem w świecie jasnowidzów. Czyni to ją faworytą Siedmiu Pieczęci, Syndykatu Jaxona Hallowa. Od dłuższego czasu całe swoje życie podporządkowuje właśnie pod niego i na jego zlecenie przemieszcza się między ludzkimi umysłami, w celu pozyskania informacji. Jednak jak to zwykle bywa - coś musi pójść nie tak...
Szeol I, kolonia karna, Oksford.
Miejsce, gdzie od dwustu lat panują Refaci, tajemnicze istoty pochodzące z Międzyświata. Co dziesięć lat, w Szeolu I, odbywa się Czas Żniw, czyli przybycie kolejnych jasnowidzów do koloni karnej. Jest to wygodny sposób dla Sajonu, aby pozbywać się odmieńców. Wszyscy przybyli do Szeolu I otrzymują opiekunów, którzy traktują jasnowidzów z pogardą, niczym bydło - są bici, poniżani, zmuszani do wielu nieprzyjemnych i niebezpiecznych rzeczy.
„Na zewnątrz byliście nikim, tu co prawda jesteście gorsi, ale jesteście”.
Tak się składa, że i Paige, blada śniąca, trafia do koloni karnej. Dzięki swoim niecodziennym zdolnościom zostaje zauważona przez tajemniczego Naczelnika, który staje się jej właścicielem, trenerem, a przede wszystkim naturalnym wrogiem. Jedynie znajomość panujących tam zasad jest w stanie uchronić ją przed śmiercią.
Świat przedstawiony w "Czasie Żniw" jest niesamowicie rozbudowany, nie tylko jeśli chodzi o społeczeństwo, ale również o jego historię, zwyczaje czy technologię. Wszystkie te rzeczy były mi zupełnie obce przez co początek mojej przygody z Samanthą Shannon nie był prosty. W zrozumieniu świata stworzonego przez autorkę bardzo pomagał mi słowniczek, w którym wytłumaczone były wszystkie nurtujące mnie terminy. Dzięki temu dodatkowi nie pogubiłam się i z przyjemnością zagłębiałam się w dalsze losy śniącej.
Główna bohaterka, Paige, jest ciekawą postacią, choć moim zdaniem zbyt idealną, mimo swojej nieciekawej, bolesnej przeszłości. Nie brakowało jej pewności siebie, przez co niektóre rzeczy, które robiła wydawały mi się bezmyślne. Bardzo ciekawym motywem i ratującym Paige w moich oczach, były skoki do przeszłości ujawniające jej dawne życie, dzięki czemu można lepiej zrozumieć jej skomplikowaną osobowość.
Muszę przyznać, że najbardziej spodobała mi się postać Naczelnika, niesamowicie tajemniczej postaci, owianej niebezpieczną aurą. Naprawdę ciężko mi było go rozgryźć. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach dowiem się więcej o nim i o jego rasie.
Tę ponad pięciuset stronicową książkę czytało mi się dość szybko, z początku gorzej, jednak później było już coraz lepiej. Akcja stopniowo nabierała tempa i choć zarys ogólnej fabuły, przypominający mi moje typowe ulubione książki, nie zaskoczył mnie - od początku domyślałam się do czego prowadzi i jak to się skończy - to jednak podczas lektury wielokrotnie zostałam pozytywnie zaskoczona. Bardzo podobało mi się w jaki sposób to wszystko zostało doprowadzone do ostatnich stron.
„Może nie wiesz, ale Żniwa nazywane są też dobrymi zbiorami.
Wciąż mówią tak na ulicy: Dobre Żniwa, Zbiory Obfitości.
Rozumieją to jako odbieranie nagrody,
podstawowy warunek ich negocjacji z Sajonem.
Ludzie oczywiście postrzegają je inaczej.
Dla nich są symbolem nieszczęścia. Oznaczają głód. Śmierć.
Dlatego nazywają nas kosiarzami.
Ponieważ pomagamy prowadzić ludzi na śmierć”.
Tak jak już pisałam - świetnym elementem, największym plusem i powodem do zapoznania się z "Czasem Żniw" jest złożone społeczeństwo jasnowidzów, którzy swoją rzeczywistość połączoną z Zaświatami muszą trzymać w ukryciu, którzy posiadają niezwykłe zdolności i swoją "małą" kulturę. Jestem pewna, że książka ta zbierze rzesze fanów, a kolejne sześć tomów będzie tak dobrych jak ten pierwszy.
Autor: Samantha Shannon
Seria/cykl wydawniczy: The Bone Season t.1
Gatunek: Fantasy
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Liczba stron: 520
Recenzja pochodzi z www.recenzjum.pl
Spotkał mnie niebywały zaszczyt i jako medium miałam okazję zapoznać się z debiutancką książką Samanthy Shannon. Jest to bardzo młoda autorka, urodzona zaledwie w 1991 roku, która już została okrzyknięta następczynią J.K. Rowling. Swoją przygodę z pisaniem rozpoczęła w wieku piętnastu lat. W 2012 roku została zakwalifikowana do nagrody...
2013-05-02
„Klątwa tygrysa: Przeznaczenie” to czwarty tom serii opowiadającej o Kelsey, dziewczynie, która jako jedyna jest w stanie pomóc ściągnąć klątwę rzuconą na dwójkę indyjskich książąt. Aby tego dokonać muszą wypełnić cztery niebezpieczne misje, podczas których zdobędą dary bogini Durgi.
Akcja „Przeznaczenia” rozpoczyna się niedługo po zakończeniu trzeciego tomu: „Wyprawy”. Kelsey, Renowi i Kishanowi udało się już dobyć trzy dary, które pomogą w złamaniu ciążącej na nich klątwy. Teraz muszą udać się na ostatnią, prawdopodobnie najtrudniejszą misję.
Czwarty tom jest w pewnym sensie rozwiązaniem wszystkich tajemnic. Ukazana została historia bezwzględnego Lokesha, bogini Durgi, a także młodych tygrysów. Okazuje się, że wszystko ma swój głębszy sens… Autorka kompletnie rozwaliła system, pisząc tą książkę – naprawdę!
Czytając tą część, wielokrotnie się wzburzałam i ani przez chwilę nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Przez chwilę wydawało mi się, że ostatnia misja, na którą bohaterowie się wybrali, wcale nie jest taka ciężka – mieli do dyspozycji przecież już prawie wszystkie dary bogini. Jednak dopiero później zrozumiałam, że czwarty tom nie bez powodu nazywa się „Przeznaczenie”. Kelsey i jej tygrysy musieli zmierzyć się z własnym przeznaczeniem. Przeznaczeniem, które dosłownie przerosło moje oczekiwania, wbiło mnie w poduszki, odebrało oddech… Całkowicie zszokowało i ogłupiło.
Uważam, że „Klątwa tygrysa: Przeznaczenie” jest najlepszą częścią tej serii. Widać, że autorka od pierwszej części znacznie podniosła swój poziom i… naprawdę mnie oczarowała. Myślałam, że żadna część nie będzie lepsza od „Wyprawy” – było to bardzo miłe zaskoczenie. Podoba mi się to, że pani Colleen Houck odeszła już od opisywania dbałości o higienę Kelsey, gdyż jej ciągłe mycie rąk i głowy były lekko męczące...
W połowie książki zauważyłam, że autorka trochę się ze mną bawi i przez jej zabiegi, polegające na wpychaniu mi do głowy, że „Ren jest dobry, nie jest ciepłą kluchą” w końcu uznałam, że może mieć racje. Moim zdaniem w „Wyzwaniu” i „Wyprawie” postać Kishana była bardziej eksponowana i posiadała te cechy, przez które bardziej przekonałam się do jego postaci. Jednak w „Przeznaczeniu” autorka zaczęła mu je odbierać. Ale ja i tak zawszę będę w TEAM Kischan!
„Tulił mnie do siebie, a ja przycisnęłam dłoń do serca czarnego tygrysa i wiedziałam, że bez niego nic nie będzie takie samo.”
„Klątwa Tygrysa: Przeznaczenie” niesie z sobą pewne przesłanie, przekazuje jakąś indyjską mądrość. To co zrobiła autorka naprawdę oddziałuje na emocje, głównie wywołuje smutek, a w moim przypadku nawet łzy – i to dwukrotnie. Nie spodziewałam się tego! Uważałam te serię za tak lekką, a okazało się, że Colleen Houck to do tej pory uśpiona Suzanne Collins! Naprawdę jestem zachwycona! Za to ją kocham... i trochę nienawidzę. To nie lada sztuka doprowadzić czytelnika do tak skrajnych emocji.
„Myśli przeorały moje serce ostrymi pazurami, grożąc jego całkowitym rozerwaniem.”
Oczywiście, jak zwykle nie mogę nie wspomnieć o oprawie graficznej książki. Jest rewelacyjna, wyrazista – zdecydowanie zalicza się do najpiękniejszych pozycji na mojej półce. Jeśli chodzi o język, którym napisana jest książka, to nie zaszła w nim żadna zmiana. Jest tak samo prosty, a jednak magiczny, jak w poprzednich trzech częściach.
Wiem, że nie jest to ostatni tom tej wspaniałej serii i niezmiernie mnie to cieszy, gdyż nie chciałabym się jeszcze rozstawać z Kelsey i jej tygrysami. Jednak nie mam pojęcia o czym mógłby być kolejny tom... W tej części wszystkie wątki zostały zakończone, a tajemnice ujawnione. Mimo tego, ze zniecierpliwieniem będę wyczekiwać piątej części „Klątwy Tygrysa”.
Dodatkowo, jestem naprawdę szczęśliwa, że udało mi się zostać Polską Ambasadorką Klątwy Tygrysa i będę mogła promować tak wspaniałe książki.
Bez wahania polecam wszystkim – taką książkę należy przeczytać! Któż nie chciałby się udać na ekscytującą wyprawę życia do Indii?
„Klątwa tygrysa: Przeznaczenie” to czwarty tom serii opowiadającej o Kelsey, dziewczynie, która jako jedyna jest w stanie pomóc ściągnąć klątwę rzuconą na dwójkę indyjskich książąt. Aby tego dokonać muszą wypełnić cztery niebezpieczne misje, podczas których zdobędą dary bogini Durgi.
Akcja „Przeznaczenia” rozpoczyna się niedługo po zakończeniu trzeciego tomu: „Wyprawy”....
Recenzja ukazała się na www.recenzjum.pl
"Wybacz mi, Leonardzie" to jedna z tych książek, o której ciężko cokolwiek napisać. Matthew Quick w pewien sposób gasi czytelnika, przedstawiając i opisując te wszystkie rzeczy, o których wiemy, że istnieją, ale większość z nas po prostu się w nie nie zagłębia. "Wybacz mi, Leonardzie" jest pewnego rodzaju dziennikiem zagubionego nastolatka, a zarazem świetnym portretem psychologicznym, który obnaża nie tylko dzisiejszą młodzież, ale sięga znacznie dalej.
Leonard Peacock w niczym nie przypomina swoich rówieśników, chłopak jest po prostu dziwny i ma tego pełną świadomość. Jego "inność" polega na tym, że posiada zupełnie inny punkt widzenia niż reszta dzieciaków. Chłopak jest bardzo dojrzały jak na swój wiek i ceni sobie inne wartości, przez co ciężko mu wpasować się w grono rówieśników. Leo to po prostu stara, umęczona dusza w młodym ciele, która niejedno już widziała i przeżyła...
Samotny i pozbawiony wszelkiej nadziei Leonard postanawia podarować sobie najlepszy prezent urodzinowy - planuje popełnić samobójstwo. Najpierw jednak musi zorganizować sobie przyjęcie urodzinowe i przekazać prezenty kilku osobom, które miały jakiś wpływ na jego życie. Poza samobójstwem, Leo planuje też morderstwo kolegi, który jego zdaniem na to zasługuje.
"Wybacz mi, Leonardzie" to bardzo emocjonalny zapis całego "urodzinowego przyjęcia" nastoletniego samobójcy, o którym de facto nikt nie ma pojęcia. Poza tym są to liczne retrospekcje z życia głównego bohatera, które w pewien sposób tłumaczą decyzję, jaką podjął ten chłopak. Leonard przedstawia swoją wiecznie nieobecną matkę, która zaślepiona jest własną karierą i wyglądem. Nie dostrzega problemów syna, choć bardziej trafne byłoby powiedzenie, że nie chce ich dostrzegać. Jedyną osobą, której zależy na Leonardzie jest jego wiekowy sąsiad, z którym wiąże go bardzo nietypowa, aczkolwiek pozytywna relacja. Poza staruszkiem i matką w życiu chłopaka wyróżnia się jeszcze kilka nietypowych osób. Leonard jest dziwny i właśnie do takich postaci go ciągnie. Kolega ze szkoły, który jest Irańczykiem, czy szalona katoliczka, to kolejne dwie świetnie wykreowane postaci, które uczestniczą w urodzinach Leo.
Poza Leonardem, drugą najbardziej interesującą osobą jest jeden z jego nauczycieli. Herr Silverman prowadzi zajęcia o tematyce holocaustu, gdzie wyjawia wiele historycznych ciekawostek, o których zazwyczaj się nie mówi, a wiele z nich jest naprawdę szokujących. Poza tym pan Silverman zadaje trudne pytania, które zmuszają do przemyśleń. Bardzo trafnie analizuje zachowanie części dzisiejszej młodzieży, która jest zaślepiona i nie chce dopuścić do siebie wielu prawdziwych informacji, które często są brutalne i zmieniają spojrzenie na życie.
Mogłoby się wydawać, że skoro powieść "Wybacz mi, Leonardzie" jest pełna przemyśleń, wariactwa, utraconych nadziei, brutalnej prawdy i ogólnego pesymizmu, to lektura książki nie należy do prostych, jednak nic bardziej mylnego, bowiem wszystko to zostało przedstawione z punktu widzenia osiemnastolatka. Czyta się książkę bez żadnych trudności, zwłaszcza, że Leo szalenie ciekawie opowiada. Używa przy tym licznych wyjaśnień, więc czytelnik nie powinien czuć się zagubiony.
Uważam, że jest to bardzo wartościowa pozycja i cieszę się, że powstają właśnie takie książki jak "Wybacz mi, Leonardzie", bo ukazują prawdziwe życie i problemy. Ponadto lektura zmusza do myślenia i pobudza to, czego w naszych czasach zaczyna brakować - empatię i akceptację drugiego człowieka. Próba samobójcza, "inność" pod wieloma względami - religijnym, narodowościowym, czy nawet seksualnym, to tylko mały procent tego, co autor przedstawia w książce.
"Wybacz mi, Leonardzie" jest książką godną polecenia. Z pewnością wywoła u czytelnika wiele emocji, również tych bardzo pozytywnych, jak na przykład salwę niekontrolowanego śmiechu, bo w końcu przedstawia to wszystko nieogarnięty nastolatek.
Recenzja ukazała się na www.recenzjum.pl
więcej Pokaż mimo to"Wybacz mi, Leonardzie" to jedna z tych książek, o której ciężko cokolwiek napisać. Matthew Quick w pewien sposób gasi czytelnika, przedstawiając i opisując te wszystkie rzeczy, o których wiemy, że istnieją, ale większość z nas po prostu się w nie nie zagłębia. "Wybacz mi, Leonardzie" jest pewnego rodzaju dziennikiem zagubionego...