Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Jest taka miłość, która zawstydza czas: ufna, wierna, beznamiętna, czysta i piękna, zwana Przyjaźnią. To ona jest głównym motywem powieści Ericy Bauermeister pt.: „Radość dla początkujących”. To ona splata ze sobą losy głównych bohaterek: Kate, Caroline, Darii, Sary, Hayden, Marion i Ave, które poznajemy w sytuacji, gdy na prośbę powracającej do życia po śmiertelnej chorobie Kate, każda z nich ma podjąć jakieś wyzwanie. Realizacja tego zadania to prolog do nowego życia, wstęp do świeżo odczuwanej radości w jej najbardziej wyrafinowanej formie – pełnej dojrzałości, akceptowania codzienności, wybaczenia, pogodzenia się ze sobą, losem, bliskimi. Radości, którą symbolizuje świeżo upieczony chleb; która wynika z pokonywania fizycznych słabości (Kate) czy duchowych ograniczeń (Ave).
Radość i przyjaźń, przyjaźń i radość, radość płynąca z przyjaźni i przyjaźń budząca radość do życia – wszystko w tej „małej” książeczce, który już swoją okładką emanuje pozytywnymi fluidami.
Jest to także powieść o formach ludzkiego, duchowego i fizycznego, eskapizmu, subtelnie mówiąca o zawiłościach rodzinnych stosunków, o przemijaniu (na skraju życia i śmierci znajdowała się Kate, ze śmiercią matki mierzyła się Ave, Hayden – z odejściem męża), a ponadto o meandrach ludzkiego życia ukazanych przez pryzmat historii złączonych przyjaźnią kobiet, borykających się z codziennością, która sprawia, że zapominają o realizacji swoich pasji (Kate). Każda postać związana jest z materialnym ekwiwalentem swoich lęków, tęsknot, marzeń – są to książki (Caroline), gliniane naczynia (Daria), tatuaż (Marion), ogród (Hayden) czy zapachy (Ave).
„Masz jedno życie, dzikie i drogocenne, pomyśl, co zamierzasz z nim zrobić?” – to pytanie stawia przed nami ww. dzieło. Odpowiedzieć musimy sami. W książce znajdziemy zaledwie podpowiedzi. Być może ujęte w relatywnie uproszczonej konstrukcji, ale cóż z tego, skoro najpiękniejsze uczucia kryją się w prostocie?

Jest taka miłość, która zawstydza czas: ufna, wierna, beznamiętna, czysta i piękna, zwana Przyjaźnią. To ona jest głównym motywem powieści Ericy Bauermeister pt.: „Radość dla początkujących”. To ona splata ze sobą losy głównych bohaterek: Kate, Caroline, Darii, Sary, Hayden, Marion i Ave, które poznajemy w sytuacji, gdy na prośbę powracającej do życia po śmiertelnej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Koty – podobno chodzą własnymi ścieżkami, nikomu się nie podporządkowują, żyją według własnym, indywidualnych zasad… Nie lubię kotów. Zdecydowanie nie lubię kotów! A tu proszę… Pozycja ,,Wszystkie koty mają Zespół Aspergera ‘’ Kathy Hoopmann pokazała, że z kotami można mieć więcej wspólnego niż mogłabym przypuszczać... Porównanie osób z Zespołem Aspergera do kotów początkowo mnie oburzyło. Mój syn jest niby jak kot?! Skandal! Nie lubię kotów. Nigdy ich nie lubiłam. Nigdy nie można było nad nimi zapanować, nie chciały współpracować, jak takie chociażby nawet mało rozgarnięte pieski. Nieufnie, w pełnym wzburzeniu otworzyłam książkę. Skoro ktoś robi mi porównania dziecka do kota warto wiedzieć – dlaczego? Szata graficzna - urzekająca. Z uwagi na nią przyjrzałam się bliżej także treści. Treści, która ujęta jest w bardzo lakoniczny, sentencjonalny sposób. Pozornie za prosty, jednakże po zastanowieniu – idealny, by zobrazować dziecku jego diagnozę. Dziś wiem, że jest to doskonała pozycja dla wszystkich rodziców Aspików. Pozwala w bardzo przejrzysty i subtelny sposób przekazać tym dzieciom prawdę o ich wyjątkowości. Jednocześnie daję nadzieję, zwraca szczególną uwagę na indywidualizm osób z Zespołem Aspergera, na tkwiący w nich potencjał nie tylko intelektualny, ale także uczuciowy. Pomimo niechęci do kotów, polecam

Koty – podobno chodzą własnymi ścieżkami, nikomu się nie podporządkowują, żyją według własnym, indywidualnych zasad… Nie lubię kotów. Zdecydowanie nie lubię kotów! A tu proszę… Pozycja ,,Wszystkie koty mają Zespół Aspergera ‘’ Kathy Hoopmann pokazała, że z kotami można mieć więcej wspólnego niż mogłabym przypuszczać... Porównanie osób z Zespołem Aspergera do kotów...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

XIX wiek miał swoją „Lalkę”, XX wiek ma swoja „Lalę” autorstwa Jacka Dehnela. Piękna książka po brzegi wypełniona postacią babci narratora, cudownej, przewspaniałej, dzielnej Lali. Babcia – ikona i królowa, cudownie barwna, nietuzinkowo opisana kobieta, a vis-a-vis niej wnuczek – poeta Jacek, który próbuje tę babciną doskonałość i niedoskonałość utrwalić, ukazując jej postępowanie na tle okrutnych często kart historii.
Tematów i problemów pojawia się w „Lali” bez liku, jak nastrojów babci: odrodzenie, przemijanie, wojna, tułacze losy Polaków, budzący się antysemityzm, zmierzch szlacheckich stosunków (degradacja dworu) i wiele, wiele innych. Ujmująca jest ta mnogość epizodów i wątków, których de facto nie brak pewno w żadnej rodzinie, tyle, że nie wszyscy potrafią je tak ciekawie, wzruszająco i z humorem opisać. Uniwersalizm poruszanej w dziele problematyki sprawia, że z wieloma jego fragmentami tak doskonale możemy się utożsamiać. Któż z nas nie nosi w sobie chociażby obrazu jakieś szczególnie bliskiej osoby, nie przypomina sobie mimowolnie jej nawyków, najczęściej powtarzanych zdań, usposobienia? „Lala” zaprasza na pewno do tego rodzaju refleksji.
W epoce, w której starość budzi niejednokrotnie niechęć, niesmak, bywa spychana na margines społecznych zagadnień, powieść ta pełni funkcję bodźca zmuszającego do świeżego, pełnego szacunku wobec własnej przeszłości spojrzenia na świat i własną tożsamość. Powieść tę rozpoczyna opis przeczuć związanych z przewidywanym odejściem babci, która stanowiła dla Jacka skarbnice opowieści dotyczących genezy rodu i dalszych losów jego członków – szlak prowadzi od Lisewa przez Kielce, czasy wojenne, aż po starość w gdańskim ogrodzie dzieciństwa i nie kończy się nigdzie, dopóki pamięć trwa na straży wspomnień.
„Każda z opowieści ma swojego ulubionego słuchacza, a każdy słuchacz – opowieści.” Życzę każdemu czytelnikowi, by historia babci Lali stała się jedną z jego ulubionych opowieści.

XIX wiek miał swoją „Lalkę”, XX wiek ma swoja „Lalę” autorstwa Jacka Dehnela. Piękna książka po brzegi wypełniona postacią babci narratora, cudownej, przewspaniałej, dzielnej Lali. Babcia – ikona i królowa, cudownie barwna, nietuzinkowo opisana kobieta, a vis-a-vis niej wnuczek – poeta Jacek, który próbuje tę babciną doskonałość i niedoskonałość utrwalić, ukazując jej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Żyjemy w intertekstualnej dżungli. Permanentne nihil novi. Wszystko narracje są powtórzeniem istniejących. Od momentu, gdy pogląd ten zaczął zyskiwać na znaczeniu, jeszcze w XX wieku, pojawiło się nowe kryterium oceny dzieła literackiego. Równie istotne jak innowacyjność fabularna danego utworu i eksperymentatorstwo formalne, okazało się nowatorstwo przedstawienia znanych tematów czy motywów. „Widma” Łukasza Orbitowskiego zaliczyć można właśnie do grona tych dzieł, które cechuje: kreatywność ujęcia, odwaga w podjęciu niewygodnych tematów, brawura konceptualna i prowokacyjność treści.
Świadomy, jaką rangę w mentalności Polaków zyskał mit Powstania Warszawskiego, autor pokazał, jak wyglądałaby historia Polski, gdyby ono nigdy nie wybuchło. Fabuła ukazana jest przez pryzmat kilku postaci, wśród których znaleźć można nawet przedstawiciela czasu kurz – Krzysztofa Kamila Baczyńskiego – zniewieściałego, a nawet zdziecinniałego twórcę uzależnionego od żony i matki. Dzieło stanowi swobodną odpowiedź na nurtujące Polaków pytanie: „Jak potoczyłyby się losy Polski i jej obywateli, gdyby w dniu 1 sierpnia 1944 r. walczących ogarnęła niemoc podobna tej, która towarzyszyła bohaterom „Widm”. Jest w dziele tym doza apokaliptycznego wizjonerstwa (wizja zagłady miasta), dużo ironicznego humoru i groteski (sposób przedstawienia „upupionego” Krzysia), graniczący z fantastyką wątek kryminalny (współczesna „Puszka Pandory”, czyli tajemnicza paczka przekazana Basi przez nieznajomego), abstrakcyjność zdarzeń (znikający ludzie), ale również dotkliwa prawda o możliwym losie jednostek żyjących w nowych realiach PRL-u (to z kolei uwidacznia się w kontrastowym zestawieniu znajdujących się na dwóch przeciwległych biegunach postaci: przyjaciół Janka i Wiktora).
Powieść ta może zostać uznana za patriotyczną profanację, ale pamiętać należy, iż jest to tylko literacka propozycja, podana w subiektywny, niezwykle klimatyczny i pełen artyzmu sposób.

Żyjemy w intertekstualnej dżungli. Permanentne nihil novi. Wszystko narracje są powtórzeniem istniejących. Od momentu, gdy pogląd ten zaczął zyskiwać na znaczeniu, jeszcze w XX wieku, pojawiło się nowe kryterium oceny dzieła literackiego. Równie istotne jak innowacyjność fabularna danego utworu i eksperymentatorstwo formalne, okazało się nowatorstwo przedstawienia znanych...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Balladyny i romanse" Ignacego Karpowicza to prawda o kulturze współczesnej.
Świat nasz nabrzmiewa soczystą celebrą, świeckim rytuałem. Kościoły pustoszeją, liczba apostatów wzrasta. Rodzą się pytania o miejsce Boga w kulturze. Osborne pyta „Co jeśli Bóg był jednym z nas? Takim durniem jak wielu z nas (...)?" Odpowiedzi udziela Karpowicz. Świat bez Boga jest możliwy. Przedstawia się urzekająco. Świat bez Boga jest niemożliwy...do zniesienia – to świat ludzkiej sprawiedliwości. Brak Boga, to brak piekła i odkupienia.
Ta książka dotyka naszych czasów, w których jednostka funkcjonuje w przestrzeni implikującej szereg dychotomii. Dochodzi tu do personifikacji bóstw, które muszą dostosować się do „ludzkich”realiów.
Dzieło spełnia współczesne „wymogi” formalne – jasny układ rozdziałów, subiektywizacja zdarzeń, „pilchowa narracja”, pełna językowych eksperymentów, bez „sienkiewiczowskich opisów”.
Książka obfituje w wiele „szarych” postaci, jak np. Olga (600-777-666) – typowa stara panna, pracująca „za grosze”, tęskniąca za prawdziwą miłością (tekst zawiera lokowanie postaci – zgłoszenia proszę przesyłać na mój nowy ipad).
Autor uwypukla sferę seksualną – zabawnie, ale nie bez goryczy. Lekkość wplatania aluzji erotycznych, odpowiada wyuzdaniu w sferze stosunków międzyludzkich i kulturowych – postępującej pornografizacji.
Ciekawa jest też wizja zaświatów. Chaos w boskim wymiarze, współobcowanie bogów – greckich, chrześcijańskich, egipskich – odzwierciedla nieuporządkowanie ludzkiego pojmowania religii. Bogowie są ikonami popkultury, literackimi celebrytami. Oto nowe ujęcie wielokulturowego boskiego panteonu, demitologizacja.
To książka skrojona na nasze czasy: szalona, intertekstualna, intelektualna. Z humorem, bez patosu, czyli tak, jak czytelnicy lubią najbardziej. Element zaskoczenia, magiczności, boska interwencja objawiona brakiem kawy i żelazka. To w Karpowiczu kocham najbardziej. Przeczytajcie.

,,Balladyny i romanse" Ignacego Karpowicza to prawda o kulturze współczesnej.
Świat nasz nabrzmiewa soczystą celebrą, świeckim rytuałem. Kościoły pustoszeją, liczba apostatów wzrasta. Rodzą się pytania o miejsce Boga w kulturze. Osborne pyta „Co jeśli Bóg był jednym z nas? Takim durniem jak wielu z nas (...)?" Odpowiedzi udziela Karpowicz. Świat bez Boga jest możliwy....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeśli potrzebujesz dowodu na to, że starość nie musi być nudna, a podeszły wiek nie stanowi żadnych ograniczeń w realizacji naszych marzeń przeczytaj koniecznie powieść „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął” J. Jonassona.
Dzieło to opowiada historię niezwykłego staruszka, który mimo stu lat, postanawia wyruszyć w podróż życia, pełną nietypowych sytuacji, intryg i nieoczekiwanych zwrotów akcji.
„Będzie, co będzie, bo zwykle jest jak jest” – oto nowe motto współczesnych stoików, ludzi, którzy z pogodą ducha, odwagą i nadzieją potrafią spojrzeć na świat. Nie bezradność czy obojętność, ale otwartość na nowe doznania tworzy portret apolitycznego bohatera w ”politycznych czasach”. Allan szokuje, zaskakuje, bawi i leczy – powodując uśmiech czytelników.
Książka ta emanuje pogodnym humorem, zaskakuje galerią nietuzinkowych postaci z Allanem Karlssonem na czele. Kiedy wydaje Ci się, że w tej wybuchowej mieszance postaci znajduje się już wszystko, co najdziwniejsze, na kartach powieści pojawia się...słoń. Karykatura, komizm, absurd to kategorie, przez pryzmat których odczytać można to dzieło. Pierwsza reakcją po jego przeczytaniu są słowa: „To niemożliwe!” Później rodzi się myśl, że jest to jednak całkiem realne, jeśli tylko zrzucimy z siebie pancerz autoograniczeń. Ta obyczajowa powieść podszyta kryminalistyczną aurą brawurowo łączy fikcję z historią XX wieku (w opowieści Allana pojawiają się realne postaci historyczne: Truman, Stalin czy de Geal). To taki, znany Polakom „sienkiewiczowski” chwyt. Odświeżony, osadzony w nieznanym masom „szwedzkim” kontekście.
Analizując fabułę dzieła nie sposób uciec od analogii w stosunku do historii Foresta Gumpa. Myślę bowiem, że to dość jednostronne, krzywdzące porównanie. Allan Karllson to autonomiczna, wyjątkowa w literaturze postać, a samo dzieło jest na pewno czymś dużo cenniejszym niż tylko kalką dzieła Winstona Grooma. Nie znam lepszego literackiego antidotum na chandrę.

Jeśli potrzebujesz dowodu na to, że starość nie musi być nudna, a podeszły wiek nie stanowi żadnych ograniczeń w realizacji naszych marzeń przeczytaj koniecznie powieść „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął” J. Jonassona.
Dzieło to opowiada historię niezwykłego staruszka, który mimo stu lat, postanawia wyruszyć w podróż życia, pełną nietypowych sytuacji, intryg...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niepewność...Oczekiwanie...Pytania - o sens, o to co czeka nas po śmierci...Niebyt...? Potępienie...?,,Niebo dla akrobaty" Jana Grzegorczyka daje nadzieję i ukojenie balansującym na krawędzi życia, jednocześnie przypomina, iż bez względu na wykształcenie czy status społeczny pewnikiem wpisanym w życie każdego człowieka jest śmierć. Bohaterowie opowiadań Grzegorczyka, którymi są pracownicy, pacjenci oraz wolontariusze hospicjum poprzez swoje wybory i przemyślenia zmuszają czytelnika do zastanowienia się nad sensem własnego życia. Poznajemy barwną galerię postaci - swoje rozterki i wnioski ukazują nam m. in.: ks. Tobiasz- miotający się pomiędzy obowiązkami w szkole a pracą w hospicjum, zatwardziały komunista- obstający przy swoim, nieprzyjemny, wyrzucający z siebie obelgi pacjent czy pogodzona z losem starsza pani. Każde z zawartych w zbiorze opowiadań ma innego narratora, co sprawia, że motyw cierpienia, przemijania i śmierci możemy ujrzeć z różnych perspektyw. Bohaterowie prezentują często bardzo skrajne postawy wobec śmierci, nakłaniając jednocześnie do weryfikacji własnych poglądów na temat cierpienia i przemijania. Pomimo miejsca, które scala wszystkie opowiadania, kojarzącego się z bólem, smutkiem i śmiercią lektura ,,Nieba..." uświadamia czytelnikowi wartość cierpienia, jego sens, jednocześnie pokazuje, że dzielenie się doświadczeniem życiowym, ofiarowanie swojej uwagi i czasu, podarowanie siebie innemu człowiekowi wystarczy, by otworzyć Niebo. Po lekturze opowiadań Grzegorczyka nasuwają się pytania – czy śmierć jest niczym akrobatyczny wyczyn? A jeśli jest…Jakim będę akrobatą? Czy w konfrontacji ze śmiercią czeka mnie radykalna przemiana? A ty? Co zrobisz? Skoczysz w przepaść czy zaczniesz wspinać się po drabinie do Wiecznej Radości? Cierpienie, przemijanie, refleksja, śmierć a jednocześnie nadzieja i pokrzepienie to elementy spajające opowiadania zawarte w ,,Niebie…” Pozycja obowiązkowa dla każdego, kto szuka odpowiedzi na fundamentalne pytania. Polecam

Niepewność...Oczekiwanie...Pytania - o sens, o to co czeka nas po śmierci...Niebyt...? Potępienie...?,,Niebo dla akrobaty" Jana Grzegorczyka daje nadzieję i ukojenie balansującym na krawędzi życia, jednocześnie przypomina, iż bez względu na wykształcenie czy status społeczny pewnikiem wpisanym w życie każdego człowieka jest śmierć. Bohaterowie opowiadań Grzegorczyka,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to