rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

Magia sprzątania, Finansowy ninja i Pani Swojego Czasu w jednym. Anna Mularczyk-Meyer w swojej książce "Minimalizm po polsku" opisuje skąd wziął się problem konsumpcjonizmu u Polaków, a także jak można się z nim uporać dążąc do minimalizmu w życiu. "Określenie 'minimalista' w potocznym rozumieniu jest dość pejoratywne. Ktoś kto zadowala się minimum, prawie abnegat" tymczasem minimalizm to w rzeczywistości skupienie się na tym co jest dla nas naprawdę ważne.
Książka jest napisana w sposób bardzo lekki, autorka opisuje różne sfery naszego życia podając przykłady jak można je "uzdrowić", by nie czuć, że życie przecieka nam przez palce, a my mimo, że żyjemy dostatnie wcale nie czujemy się szczęśliwi.

Polecam ją wszystkim zainteresowanym minimalizmem, którzy chcą uporządkować swoje życie/myśli pod tym kontem nie tracąc przy tym zbyt wiele czasu, ponieważ książka napisana jest w duchu minimalizmu, konkretnie :), i nie ma w niej miejsca na niepotrzebny spam.

Magia sprzątania, Finansowy ninja i Pani Swojego Czasu w jednym. Anna Mularczyk-Meyer w swojej książce "Minimalizm po polsku" opisuje skąd wziął się problem konsumpcjonizmu u Polaków, a także jak można się z nim uporać dążąc do minimalizmu w życiu. "Określenie 'minimalista' w potocznym rozumieniu jest dość pejoratywne. Ktoś kto zadowala się minimum, prawie abnegat"...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Krótki poradnik (broszura) o karmieniu piersią, jego początkach, kończeniu z karmieniem i wszelakich problemach, z którymi mogą spotkać się karmiące mamy. Napisany krótko, zwięźle, jak dla mnie za bardzo lakonicznie. Oczekiwałam większej ilości praktycznych porad, tymczasem autorzy w niektórych rozdziałach pisali bardzo, bardzo ogólnie, przez co czułam niedosyt i musiałam zaczerpnąć informacji z innych źródeł. Ogólnie polecam, jest to pozycja dobra, jedna z tych, w których nie znajdzie się niepotrzebnego spamu i przydługich fragmentów o tym co czytelniczka może sobie myśleć czy odczuwać (dalej spam).

Krótki poradnik (broszura) o karmieniu piersią, jego początkach, kończeniu z karmieniem i wszelakich problemach, z którymi mogą spotkać się karmiące mamy. Napisany krótko, zwięźle, jak dla mnie za bardzo lakonicznie. Oczekiwałam większej ilości praktycznych porad, tymczasem autorzy w niektórych rozdziałach pisali bardzo, bardzo ogólnie, przez co czułam niedosyt i musiałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Tak jak w tytule, jest to rozwinięcie "Magii sprzątania" o porady i informacje jak porządkować w praktyce. Marie Kondo ponownie nie zawodzi, podaje wiele przykładów z życia swoich klientów i poza niezbędnymi wtrąceniami nie powtarza się z treścią zawartą w "Magii sprzątania". Dodatkowo, wreszcie dowiedziałam się jak się składa te ubrania żeby móc przechowywać je pionowo :D.

Tak jak w tytule, jest to rozwinięcie "Magii sprzątania" o porady i informacje jak porządkować w praktyce. Marie Kondo ponownie nie zawodzi, podaje wiele przykładów z życia swoich klientów i poza niezbędnymi wtrąceniami nie powtarza się z treścią zawartą w "Magii sprzątania". Dodatkowo, wreszcie dowiedziałam się jak się składa te ubrania żeby móc przechowywać je pionowo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zacznę od tego, że uwielbiam sporządzać wszelakie listy - kiedy coś planuję, chcę usystematyzować lub udokumentować itp, dlatego też sięgnęłam po "Sztukę planowania", ponieważ chciałam zaczerpnąć inspiracje od innej miłośniczki tworzenia spisów różnego rodzaju. Jednakże, to co proponuje autorka przechodzi ludzkie pojęcie. Książka jest nieudaną próbą połączenia poradnika o planowaniu (szczerze mówiąc niewiele tam było informacji dotyczących planowania), rozwoju osobistym i duchowym z elementami coachingu, masą niepotrzebnych cytatów i Bóg wie jeszcze czego. Autorka podaje co prawda kilka interesujących propozycji list do sporządzenia z których skorzystam, ale książka jest przerostem formy nad treścią - mam wrażenie jakby autorka chciała w niej zawrzeć WSZYSTKO i finalny efekt jest taki, że koło planowania to "dzieło" nawet nie leżało i uważam, że dało się to zapisać bez zbędnego lania wody i krócej niż na ponad 200 stronach.

Zawiodłam się.

Zacznę od tego, że uwielbiam sporządzać wszelakie listy - kiedy coś planuję, chcę usystematyzować lub udokumentować itp, dlatego też sięgnęłam po "Sztukę planowania", ponieważ chciałam zaczerpnąć inspiracje od innej miłośniczki tworzenia spisów różnego rodzaju. Jednakże, to co proponuje autorka przechodzi ludzkie pojęcie. Książka jest nieudaną próbą połączenia poradnika o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Kiedy we wstępie dowiedziałam się, że autorka jest dietetyczką holistyczną, która w młodości cierpiąc na różne schorzenia skórne, jako remedium, postanowiła odstawić wszystkie stosowane kosmetyki i przepisywane przez specjalistów leki, pomyślałam, że jest jakimś kolejnym oszołomem, sprzedającym ludziom krzywdzące teorie i miałam ochotę zamknąć książkę, by nigdy do niej nie wrócić. Jednak, o dziwo, brnęłam w nią dalej i po pierwszych rozdziałach całkowicie zmieniłam swoje zdanie o poglądach autorki, które pod koniec lektury okazały się bardzo bliskie mojemu własnemu podejściu do pielęgnacji skóry.

Adina Grigore podsuwa nam pomysły do obserwowania swojego stylu życia, rutyny pielęgnacyjnej i nawyków żywieniowych, ponieważ "Szczęśliwa skóra", to taka, która jest wypadkową i odpowiedzią na to co jemy, co na nią aplikujemy i w jaki sposób żyjemy. Jednocześnie nie narzuca swoich "jedynych i słusznych mądrości", ale przyjmuje rolę informatora i apeluje o zdrowy rozsądek.

Jestem bardzo na tak.

Kiedy we wstępie dowiedziałam się, że autorka jest dietetyczką holistyczną, która w młodości cierpiąc na różne schorzenia skórne, jako remedium, postanowiła odstawić wszystkie stosowane kosmetyki i przepisywane przez specjalistów leki, pomyślałam, że jest jakimś kolejnym oszołomem, sprzedającym ludziom krzywdzące teorie i miałam ochotę zamknąć książkę, by nigdy do niej nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Przyznam, że trochę zaskoczył mnie format tej książeczki (spodziewałam się czegoś rozmiarem podobnego do żółtego katechizmu czy modlitewnika youcatu) i cena, moim zdaniem niewspółmierna do ilości treści.

"Youcat. Spowiedź" jest skierowany raczej do młodszych osób - jest pisany podobnym językiem co youcatowa wersja katechizmu kościoła katolickiego. Poza podstawami podstaw dotyczącymi spowiedzi można znaleźć w nim świadectwa, kilka inspirujących modlitw i myśli oraz bardzo fajny rachunek sumienia, nie spotkałam się nigdy wcześniej z takim. Zatrzymałam się przy nim na dłużej i myślę, że będę do niego wracać.

Przyznam, że trochę zaskoczył mnie format tej książeczki (spodziewałam się czegoś rozmiarem podobnego do żółtego katechizmu czy modlitewnika youcatu) i cena, moim zdaniem niewspółmierna do ilości treści.

"Youcat. Spowiedź" jest skierowany raczej do młodszych osób - jest pisany podobnym językiem co youcatowa wersja katechizmu kościoła katolickiego. Poza podstawami podstaw...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka przypomina mi nieco poradniki (perfekcyjnej) Anthei Turner - jest konkretna, bardzo dobrze przemyślana, rady opisane krok po kroku, widać, że nie są to informacje wzięte z kosmosu, ale przepracowane przez autorkę. Osobiście bardzo podoba mi się taka forma. Po lekko przydługim wstępie i wielu powtarzających się przykładach w argumentacji dlaczego akurat slow fashion, otrzymujemy kawał dobrego poradnika. (podejrzewam, że powtarzalność wzięła się z tego, że autorka bazowała na wpisach ze swojego bloga - styledigger.com - w których w każdym poście chciała dokładnie wyjaśnić wszystko czytelnikowi zamiast skazywać go na wczytywanie się w bloga od początku jego istnienia)

W swojej książce autorka proponuje nam swoje rozwiązanie jak sprawić, że codzienne wybieranie ciuchów będzie dla nas przyjemnością, nie będziemy już miały problemu z tym co zabrać ze sobą na wyjazd, wszystkie ubrania będą do siebie pasowały i w dodatku wszystkie będą naszymi ulubieńcami.
Osobiście kupuję ideę slow fashion i po lekturze zaczynam wprowadzać ją w życie. Do książki mam zamiar wracać (mam zamiar ją sobie kupić) po wiele rzeczowych porad (np. jak określić swój styl ubierania czy jak ujarzmić swoją szafę), myślę też, że będę ją często pożyczała znajomym.

Książkę polecam wszystkim, którzy czują, że nie mają co na siebie włożyć mimo, że ich szafy są przepełnione, jak też osobom, które szukają swojego własnego stylu - myślę, że znajdą w niej odpowiedzi na nurtujące pytania ;).

Książka przypomina mi nieco poradniki (perfekcyjnej) Anthei Turner - jest konkretna, bardzo dobrze przemyślana, rady opisane krok po kroku, widać, że nie są to informacje wzięte z kosmosu, ale przepracowane przez autorkę. Osobiście bardzo podoba mi się taka forma. Po lekko przydługim wstępie i wielu powtarzających się przykładach w argumentacji dlaczego akurat slow fashion,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka to zapis marzeń młodej dziewczyny [Charlotty Bronte, autorki] zakochanej w swoim brukselskim nauczycielu; szczęśliwe zakończenie, które nie mogło się ziścić.

Bardzo emocjonalna, momentami "werteryczna" i podobnie jak "Cierpienia młodego Wertera" męcząca (na szczęście bez nieudanego samobójstwa i niebieskiego fraku z żółtą kamizelką); niełatwo było mi przez nią przebrnąć.


Pozycja obowiązkowa dla wielbicieli "brontozaurów"*.


-------
*rodzeństwa Bronte

Książka to zapis marzeń młodej dziewczyny [Charlotty Bronte, autorki] zakochanej w swoim brukselskim nauczycielu; szczęśliwe zakończenie, które nie mogło się ziścić.

Bardzo emocjonalna, momentami "werteryczna" i podobnie jak "Cierpienia młodego Wertera" męcząca (na szczęście bez nieudanego samobójstwa i niebieskiego fraku z żółtą kamizelką); niełatwo było mi przez nią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czytając tę książkę odniosłam wrażenie, że pan Cuppy jest niesamowicie zakompleksioną osobą, która postanowiła dać upust swojej frustracji wyżywając się na postaciach historycznych, docierając do, i opisując ich barwne życiorysy.


Nie polecam.
Hipotezy wyssane z palca, a humor niesamowicie męczący. Z natłoku informacji na moje szczęście niczego z tych bzdur nie zapamiętałam.

Czytając tę książkę odniosłam wrażenie, że pan Cuppy jest niesamowicie zakompleksioną osobą, która postanowiła dać upust swojej frustracji wyżywając się na postaciach historycznych, docierając do, i opisując ich barwne życiorysy.


Nie polecam.
Hipotezy wyssane z palca, a humor niesamowicie męczący. Z natłoku informacji na moje szczęście niczego z tych bzdur nie zapamiętałam.

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Uprzednia znajomość filmu (który w dużej mierze odbiega od fabuły książki) nastawiła mnie na charakter przygodowy książki, tymczasem otrzymałam opowiastkę filozoficzną z elementami gdybania na temat przyszłości świata. W filmie dobudowano wątek miłosny, dołożono więcej efektów specjalnych, dramaturgii, Guy'a Pearce'a, ale to naukowe podejście i przemyślenia Wellsa na temat natury człowieka przemówiły do mnie bardziej.


Warte uwagi i refleksji.

Uprzednia znajomość filmu (który w dużej mierze odbiega od fabuły książki) nastawiła mnie na charakter przygodowy książki, tymczasem otrzymałam opowiastkę filozoficzną z elementami gdybania na temat przyszłości świata. W filmie dobudowano wątek miłosny, dołożono więcej efektów specjalnych, dramaturgii, Guy'a Pearce'a, ale to naukowe podejście i przemyślenia Wellsa na temat...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Powieść przeczytana przeze mnie z atlasem geograficznym w jednej i licealnym podręcznikiem od biologii (na moje szczęście jestem BIOL-chemem) w drugiej ręce.

Nie mogę wyjść z podziwu dla Verne'a, który potrafił zawrzeć w jednej książce wartki wątek fabularny z dosyć obszerną, jak na czasy powstawania powieści, wiedzą geograficzną, biologiczną i historyczną. Pomimo upływu lat ("20 000 mil..." powstało w 1870 roku) utwór nie stracił na świeżości i w dalszym ciągu potrafi zachwycać czytelników na całym świecie, w tym mnie - dziecko doby internetu.

Powieść pozwoliła mi, podczas jej czytania, na chwilę znów stać się dzieckiem i pobudzić wyobraźnię, a po jej lekturze, "(...) na pytanie, które sześć tysięcy lat temu zadał Eklezjasta: "Kto kiedy zdołał zgłębić otchłań oceanu?" - dwaj tylko ludzie na całym świecie mają prawo odpowiedzieć twierdząco: kapitan Nemo i ja."*


Polecam ją wszystkim tym, którzy kiedykolwiek w swoim życiu marzyli o byciu odkrywcą.


-------
*fragment powieści "20 000 mil podmorskiej żeglugi" Juliusza Verne'a

Powieść przeczytana przeze mnie z atlasem geograficznym w jednej i licealnym podręcznikiem od biologii (na moje szczęście jestem BIOL-chemem) w drugiej ręce.

Nie mogę wyjść z podziwu dla Verne'a, który potrafił zawrzeć w jednej książce wartki wątek fabularny z dosyć obszerną, jak na czasy powstawania powieści, wiedzą geograficzną, biologiczną i historyczną. Pomimo upływu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka lekka, (lekko) odmóżdżająca, po której nie spodziewałam się, ani nie wymagałam, wysiłku intelektualnego, i która, pomimo tego, bardzo mnie rozczarowała.

"(...) [Dziennik Bridget Jones] to wspaniała komedia przedstawiająca kapitalny obraz życia niezamężnej dziewczyny w latach dziewięćdziesiątych"*...

W "Dzienniku..." nie doszukałam się niczego komicznego, a kapitalne(?) peryferie poczciwej Bridget działały mi na nerwy. Przez kilka chwil miałam wrażenie, jakbym czytała dziennik pokładowy misji na Marsa, której zadaniem była obserwacja życia i zwyczajów tubylców, tymczasem, były to po prostu wątki poboczne opisujące życie rodziny i przyjaciół Bridget. Na ich tle, to ona wydała mi się najnormalniejszą osobą (choć, zgodnie z zamierzeniem autorki(?), to ona miała grać tutaj rolę anomalii...).

Być może jest to kwestia wieku (do trzydziestki pozostała mi połowa przeżytego przeze mnie dotychczas życia) i braku identyfikacji z główną bohaterką... Porozmawiamy o tym za 10 lat, czy zmienię zdanie, choć, mam taką nadzieję, opinia pozostanie niezmienna.


Strata czasu.


-------
*opis książki ze strony http://lubimyczytac.pl/ksiazka/24659/dziennik-bridget-jones

Książka lekka, (lekko) odmóżdżająca, po której nie spodziewałam się, ani nie wymagałam, wysiłku intelektualnego, i która, pomimo tego, bardzo mnie rozczarowała.

"(...) [Dziennik Bridget Jones] to wspaniała komedia przedstawiająca kapitalny obraz życia niezamężnej dziewczyny w latach dziewięćdziesiątych"*...

W "Dzienniku..." nie doszukałam się niczego komicznego, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po książkę tę sięgnęłam z czystej ciekawości - chciałam zapoznać się z pierwowzorem wampira, który od czasu powstania tej powieści bywał, niekiedy absurdalnie, modyfikowany. Sama widziałam już kilka takich "modyfikacji" i chciałam je porównać z oryginałem.

Wampir jaki jest, każdy (widzi) wie.
(te najbardziej absurdalne z modyfikacji dodają do specyfikacji nosferatu m. in. świecącą skórę, volvo i umiejętność wyrywania wszystkich lasek w collage'u)
Bohaterowie powieści, nawet niesamowicie bystry doktor Van Helsing, zdają się być ślepi na wszelkie poszlaki i do przerażającego wniosku - mianowicie do orzeczenia, że sprawcą choroby Lucy był WAMPIR - dochodzą dopiero w połowie utworu. Wtedy to dziwne zjawisko nazwane zostaje po imieniu i... książka (niestety) zaczyna robić się śmieszna...

Zaczęło się naprawdę nieźle (choć doskonale znałam finał tej historii i w dużej mierze wiedziałam czego mogę się spodziewać); po odkryciu kart miałam wrażenie jakbym oglądała, którąś z tych "absurdalnych modyfikacji", a brnąc dalej było coraz gorzej!

Być może jest to wina obejrzanych przeze mnie uprzednio wielu adaptacji filmowych powieści Brama Stokera, które spowodowały u mnie oczekiwanie... hmm... No właśnie, czego? Wszystko w tym temacie zostało już powiedziane, a absurdalne modyfikacje mają taki charakter, ponieważ już oryginał jest absurdem. Powieść jest płytka, zwroty akcji są przewidywalne (nawet nie biorąc pod uwagę mojej znajomości głównego zarysu fabuły), a rozwiązania przychodzą zbyt łatwo. Za mało jest wampira w wampirze, wszyscy bohaterowie z miejsca stają się przyjaciółmi na całe życie i wychwalają czystość i szlachetność Miny Murray-Harker... Wiem, że w ten sposób wychowani byli ludzie tamtych czasów, ale na litość, żeby adorację Miny miał zawierać niemalże każdy dialog?

To co ratuje tę powieść przed moim "potępieniem" są: epistolograficzny jej charakter (pozytywnie mnie to zaskoczyło i umilało mi to mękę jaką było czytanie tej książki), początek powieści, do momentu kiedy nie padło słowo "wampir", oraz sam pomysł Brama Stokera, bo był on nowatorski, i mimo, że "nie kupiłam" jego powieści (bo Stoker nie potrafił mnie nią zachwycić) przyznaję, że wymyślenie takiej postaci i zainteresowanie ludzi wampiryzmem, zasługuje na uznanie.

Na jego [Stokera] szczęście żadna adaptacja filmowa nie wywołuje u mnie zachwytu większego jak nad jego dziełem, więc nie powinien przewracać się w grobie na moją opinię ;>.
Może doczekam się kiedyś "modyfikacji", która zdobędzie moje serce.


"Draculę" polecam każdemu, choćby tylko w celu wyrobienia sobie o nim opinii.

Po książkę tę sięgnęłam z czystej ciekawości - chciałam zapoznać się z pierwowzorem wampira, który od czasu powstania tej powieści bywał, niekiedy absurdalnie, modyfikowany. Sama widziałam już kilka takich "modyfikacji" i chciałam je porównać z oryginałem.

Wampir jaki jest, każdy (widzi) wie.
(te najbardziej absurdalne z modyfikacji dodają do specyfikacji nosferatu m. in....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka, której się obawiałam. Bałam się, że nie okaże się choćby w połowie taką, jaką ją sobie wyobraziłam po obejrzeniu adaptacji filmowej z Ralphem Fiennes'em i Juliett Binoche w rolach głównych. Zwykle nie oglądam filmu przed zaprzyjaźnieniem się z historią opisaną w książce; tutaj jednak zauroczenie Fiennes'em wzięło górę, i wygrało z przyzwyczajeniem ;).
"Wichrowe wzgórza" przeczytałam jednym tchem, kończąc wczesnym rankiem dnia następnego. Po lekturze jeszcze długo nie mogłam zasnąć - częściowo przez to, że nie mogłam uspokoić kołaczącego serca ;p, jednakże, bardziej dlatego, że chciałam ułożyć sobie w głowie wszystko czego się dowiedziałam. Informacje, które dopełniły historię.

W książce znalazłam fragmenty, które mnie intrygowały, oburzały, sprawiały, że miałam ochotę chwycić za pistolet i wystrzelać wszystkich irytujących mnie bohaterów (tak, słyszałam, to się leczy); były też takie, które dodawały kolorów ponurej scenerii a nawet wywoływały łzy ze śmiechu (-> postać Josepha wykreowana została genialnie, moim zdaniem).
Urzekł mnie język, którym książka została napisana.
Fabuła... Jednocześnie przyciąga, odrzuca, fascynuje i oburza.


Czy książka mi się podobała?
Zdecydowanie. Nawet opisy przyrody przykuwały moją uwagę na dłuższą chwilę (chyba, że tylko ja jestem taka dziwna, że zachwycam się powykręcanymi, bezlistnymi drzewami, stalowym niebem, morzem pagórków porośniętym wrzosem i areałami bagien ;] ).

Polecam ją wszystkim. Nie tylko miłośnikom literatury tego okresu, choć to oni będą nią zachwyceni najbardziej ;).

Książka, której się obawiałam. Bałam się, że nie okaże się choćby w połowie taką, jaką ją sobie wyobraziłam po obejrzeniu adaptacji filmowej z Ralphem Fiennes'em i Juliett Binoche w rolach głównych. Zwykle nie oglądam filmu przed zaprzyjaźnieniem się z historią opisaną w książce; tutaj jednak zauroczenie Fiennes'em wzięło górę, i wygrało z przyzwyczajeniem ;).
"Wichrowe...

więcej Pokaż mimo to