rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Bardzo emocjonalna.
Bardzo prawdziwa.
Bardzo mocna.
Pamięć siebie sprzed lat, jakby poza własnym ciałem. Annie Ernaux przypomniała mi uczucie siebie sprzed kilkudziesięciu lat, kiedy się pamięta zdarzenia jakby ze snu, rozciągające się w nieskończoność, które tak naprawdę trwały może chwilę... Rewelacja!
Na pewno sięgnę po inne powieści Autorki. Nobel w dziedzinie literatury według mnie jak najbardziej zasłużony. Będę teraz nadrabiać czytanie jej opowieści i mam nadzieję, że będą to podróże równie udane i równie emocjonalne jak czytanie "Ciał".

Bardzo emocjonalna.
Bardzo prawdziwa.
Bardzo mocna.
Pamięć siebie sprzed lat, jakby poza własnym ciałem. Annie Ernaux przypomniała mi uczucie siebie sprzed kilkudziesięciu lat, kiedy się pamięta zdarzenia jakby ze snu, rozciągające się w nieskończoność, które tak naprawdę trwały może chwilę... Rewelacja!
Na pewno sięgnę po inne powieści Autorki. Nobel w dziedzinie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To o nich... o nich wszystkich.
To o nas... o nas wszystkich.
Książka reportaż. Rozmowy. Po ich przeczytaniu musiałam trochę pomilczeć. W trakcie czytania też były takie chwile.
Pęka serce.

To o nich... o nich wszystkich.
To o nas... o nas wszystkich.
Książka reportaż. Rozmowy. Po ich przeczytaniu musiałam trochę pomilczeć. W trakcie czytania też były takie chwile.
Pęka serce.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Niebo jest tam, gdzie jesteśmy szczęśliwi.”
„Dziury w ziemi” Grzegorza Mórdas-Żylińskiego to pierwsza i na razie jedyna książka autora. O samym autorze nic mi się nie udało znaleźć w sieci. Z dedykacji zaś możemy się dowiedzieć, że pisał „Dziury w ziemi” przez dwanaście lat, a cierpliwością i wiarą dopingowała go żona.
Z opisu na okładce dowiadujemy się, że ludzkość można uzdrowić za pomocą neuronauki. W Świecie Prim, stworzonym przez Maurice`a Purkhavkę w drugiej połowie XXI wieku człowiek może funkcjonować tak jak chce, i bezkompromisowo realizować swoje marzenia. Najpierw jednak musi wziąć udział w naukowym eksperymencie, który wymaga pełnej izolacji od świata oraz podłączenia swoich narządów zmysłów do specjalnego komputera.
I tu poznajemy Michała, młodego fizyka.
Początkowe szczegółowe opisy wszystkich czynności i sporo technicznych terminów denerwowało mnie bardzo, ale po jakimś czasie, nawet nie wiem kiedy, przywykłam i biegłam po kartach opowieści, tracąc nieraz nawet poczucie czasu. Początkowe opisy znakomicie nakreśliły kontekst powieści i zresztą wcale nie były nudne w takim sensie, że płynęłam przez nie wiedząc, co czytam, nie wyłączałam się i mój umysł nie błądził po innych ścieżkach. A trzeba przyznać, że sporo było do przeczytania, bo 576 stron.
Zwróciły moją uwagę szczegółowe opisy osób, a w tym sporo miejsca zajmowały osoby otyłe. Może to przytyk do obecnego społeczeństwa? Zresztą nie jedyny. Zrozumiałam książkę po swojemu i bardzo mi się to moje rozumienie spodobało. Zanotowałam w związku z tym pewien cytat: „Czy tę kulturę da się zliberalizować czy trzeba ją zniszczyć?”. I generalnie kiedy wpadłam na ten kierunek myślenia, czytałam, aż skończyłam. Nie miałam już wyjścia. Grzegorz Mórdas-Żyliński dopracował powieść w najmniejszych szczegółach, acz wolałabym inne zakończenie. Nie zdradzę szczegółów, ale mam cichą nadzieję na kolejną część… Oby tylko nie za następne dwanaście lat.
Podsumowując – jestem książką zachwycona. Cieszę się, że mogłam ją przeczytać i wkładam na półkę z moimi ulubionymi. Jest to książka inna niż wszystkie, a takie lubię. Jest to książka do myślenia i do przemyślenia. Jest to książka o dzisiejszym społeczeństwie, a może o społeczeństwie z drugiej połowy XXI wieku? To już niedługo… Jest to książka o nadziei, o mądrości, o głupocie i naiwności.
Dziękuję za egzemplarz Wydawnictwu Novae Res. Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakapie.pl

„Niebo jest tam, gdzie jesteśmy szczęśliwi.”
„Dziury w ziemi” Grzegorza Mórdas-Żylińskiego to pierwsza i na razie jedyna książka autora. O samym autorze nic mi się nie udało znaleźć w sieci. Z dedykacji zaś możemy się dowiedzieć, że pisał „Dziury w ziemi” przez dwanaście lat, a cierpliwością i wiarą dopingowała go żona.
Z opisu na okładce dowiadujemy się, że ludzkość można...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Numer drugi” to druga część „Majówki” Mariusza Zielińskiego – doktora hab. nauk ekonomicznych, pracownika Politechniki Opolskiej.
Pierwszą część oceniłam na 6 z 10 gwiazdek. Druga zdecydowanie bardziej mi się podobała, choć pierwsza wcale nie była najgorsza.
Pobyt w równoległej rzeczywistości, która przypomina czasy PRL, dla Dariusza Nowaka przedłuża się.
Zwyczajne niezwyczajne życie biegnie sobie swoim torem, zwyczaje kolegów i koleżanek niby podobne, a jednak inne, niż w czasach obecnych. Perypetie rodzinne, miłosne, polityczne… - to wszystko nie pozwala się od książki oderwać. Nie ma nudy. Każdy rozdział to kolejny dzień, który przybliża nas do ostatecznego rozwiązania. W końcu przychodzi czas na rozważania, czy Darkowi uda się wrócić? I obstawiania - jeśli tak, to jak? Przynajmniej ja tak miałam. A jeśli nie – to pewnie będzie kolejna część, co wcale nie byłoby głupim pomysłem. Uśmiech niemal cały czas błądził po mojej twarzy, choć książka wcale nie jest śmieszna.
Czy opowieść jest dla nas przestrogą? Czy jest komedią? Czy może wspomnieniem z nutką nostalgii, ale i pewności, że dobrze, iż te czasy minęły? Niektóre sytuacje, niestety, w dzisiejszej Polsce wciąż trwają, tylko nazywają się inaczej. Oj, tak.
Pomysły Autora na ciąg dalszy przygód Dariusza Nowaka w świecie równoległym zaspokoiły w zupełności moje potrzeby. A i sposób przekazu zdecydowanie bardziej dla mnie przyswajalny niż w pierwszej części. Nie wkurzały mnie żadne niepotrzebne wstawki i – o dziwo! – nie denerwowały żadne dziwne maniery. Nie zauważyłam żadnych „kłócących się” wątków, a technicznie książka została napisana bardzo poprawnie (jak na mój amatorski nos). Na dodatek chyba Autor ma podobne do mojego poczucie humoru, co bardzo mi odpowiadało.

Całość bardzo polecam. Oczywiście najlepiej zacząć od części pierwszej – „Majówki”.

Bardzo dziękuję za egzemplarz recenzencki Wydawnictwu Novae Res grupa zaczytani.pl

„Numer drugi” to druga część „Majówki” Mariusza Zielińskiego – doktora hab. nauk ekonomicznych, pracownika Politechniki Opolskiej.
Pierwszą część oceniłam na 6 z 10 gwiazdek. Druga zdecydowanie bardziej mi się podobała, choć pierwsza wcale nie była najgorsza.
Pobyt w równoległej rzeczywistości, która przypomina czasy PRL, dla Dariusza Nowaka przedłuża się.
Zwyczajne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dopiero dobrze za połową zrobił się z niej kryminał. Do tego czasu zwykła obyczajówka, aczkolwiek książka poprawna, czytało się dobrze.

Dopiero dobrze za połową zrobił się z niej kryminał. Do tego czasu zwykła obyczajówka, aczkolwiek książka poprawna, czytało się dobrze.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Próbując napisać recenzję, zawsze najpierw szukam informacji o autorze. „Okruchy” są trzecią powieścią Stanisława Beniowskiego, który sam o sobie mówi, że urodził się jakiś czas temu i jak do tej pory nadal żyje. Widać ciekawość świata, a i doświadczenie też widać. I architekt, i informatyk, i wreszcie – pisarz.
„Okruchy” to zbiór opowiadań, które – jak twierdzi sam autor – niezależnie od stopnia wiarygodności czy prawdopodobieństwa, mają swoje źródło w rzeczywistych wydarzeniach, jakich doświadczyli członkowie jednej tylko rodziny. Rodziny autora.
Moje pierwsze wrażenie, jako że zawsze najpierw wtulam się w książkę i kartkuję, żeby wywąchać – zdziwienie, bo okazuje się, że jest kilka spisów treści. Taki jak zazwyczaj, dla zaawansowanych, dla zaawansowanych inaczej i dla kreatywnych! I tu zagwozdka: jak czytać? A że jestem z natury niezdecydowana, to autor już na samym wstępie zabił mi niezłego ćwieka. Postanowiłam czytać po kolei.
Opowiadania nie były dla mnie równe. Jedne mnie bardzo zaciekawiły, inne zupełnie nie. Jedne wydawały się zupełnie bez sensu, rozkręcały się, by w pewnym momencie zupełnie zmienić temat i zakończyć się nagle, jakby na przekór ciekawości czytającego, inne zrozumiałe i poukładane od początku do końca. Jedne mocne, inne wręcz żenujące.
Jedno łączyło wszystkie opowieści – piękny kwiecisty język. Można się w nim zapamiętać, aż czasami na dalszy plan odkładałam treść. Zdecydowanie forma była dla mnie ciekawsza. Ale, że jestem upierdliwa, jeśli chodzi o język, to bolał mnie jeden błąd, który powtórzył się kilka razy – „pod rząd” zamiast „z rzędu”. Można ponoć mówić i tak, i tak, ale już pisać – tylko „z rzędu”. Tak więc wyrażenie to było chwastem na łące pełnej pięknych kwiatów i trochę mi to zgrzytało.
Pomimo różnorodności tematycznej, jakby każde opowiadanie napisał ktoś inny, styl już wszędzie był ten sam – dopracowany i staranny. Choćby tylko z tego powodu warto przeczytać, bo wydaje mi się, że w obecnych czasach, w dobie tak wielu wydawanych książek, taka staranność językowa nie zdarza się często.
Całość, nie powiem, jakby to wszystko uśrednić, to dość ciekawa. Postanowiłam nawet, że kiedyś może przeczytam jeszcze raz, ale według innej kolejności, bo rzeczywiście, im dalej w las, tym łatwiej mi się czytało i udawało mi się znaleźć powiązania między niektórymi z okruchów. Myślałam - fajnie będzie poszukać związków między nimi i pogrupować je. Z drugiej strony jednak miałam wrażenie, że czytam o czymś co zupełnie, ale to zupełnie mnie nie interesuje. I wtedy sobie tłumaczyłam – przecież to tylko okruchy w końcu… Ale chleba z tych okruchów to chyba nie będzie… I znów czytałam tylko po to, by jak najszybciej skończyć. No i podelektować się pięknem i starannością użytego języka. Chyba, że trafiło się coś „pod rząd”…
Podsumowując, można przeczytać, jest to coś innego. Przekrój tematyczny duży, więc może każdy znajdzie coś dla siebie.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakapie.pl. Dziękuję.

Próbując napisać recenzję, zawsze najpierw szukam informacji o autorze. „Okruchy” są trzecią powieścią Stanisława Beniowskiego, który sam o sobie mówi, że urodził się jakiś czas temu i jak do tej pory nadal żyje. Widać ciekawość świata, a i doświadczenie też widać. I architekt, i informatyk, i wreszcie – pisarz.
„Okruchy” to zbiór opowiadań, które – jak twierdzi sam autor –...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dziwne opowiadanie. Ale mające swój wyjątkowy nastrój. Myślę, że długo pozostanie we mnie.

Dziwne opowiadanie. Ale mające swój wyjątkowy nastrój. Myślę, że długo pozostanie we mnie.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Początek jak w zwykłej historii. Nic specjalnego.
Kiedy ta zwykła historia się rozkręciła, musiałam ją skończyć, nie byłam w stanie jej odłożyć.
"Sundial" wpisuje się u mnie w rewelacyjnie obmyślone opowieści, takie, które wyróżnia pomysł. Takie właśnie lubię najbardziej. Takie, których się nie spodziewałam. I takie, które mnie zaskakują.
Na pewno przeczytam inne książki Catriony Ward, widzę, że jest przynajmniej jedna.

Początek jak w zwykłej historii. Nic specjalnego.
Kiedy ta zwykła historia się rozkręciła, musiałam ją skończyć, nie byłam w stanie jej odłożyć.
"Sundial" wpisuje się u mnie w rewelacyjnie obmyślone opowieści, takie, które wyróżnia pomysł. Takie właśnie lubię najbardziej. Takie, których się nie spodziewałam. I takie, które mnie zaskakują.
Na pewno przeczytam inne książki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pięknie pokazuje przemijanie, ale jest nierówna, czasami za bardzo chaotyczna.
Chwilami nie mogłam się od niej oderwać, by zaraz myśleć, że chyba ją porzucę.

Pięknie pokazuje przemijanie, ale jest nierówna, czasami za bardzo chaotyczna.
Chwilami nie mogłam się od niej oderwać, by zaraz myśleć, że chyba ją porzucę.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niby wszystko w porządku, niby ciekawy temat, niby fajnie wszystko podane, niby dobrze napisane, ale...
Moje "ale", którego nie potrafię zwerbalizować polegało na tym, że pomimo wszystkich pozytywów miałam wiele razy chwile odlotów gdzie indziej. I musiałam się cofać, bo uświadamiałam sobie, że myślę zupełnie o czymś innym, a nie o tym, co czytam. Czy chodzi o to, że książka mnie nie zaciekawiła? Nie. Przecież zaciekawiła. Może więc jest za bardzo rozwleczona?
No cóż, przeczytałam. Nie miałam zamiaru przerwać i porzucić (choć z utęsknieniem czekałam, żeby już się skończyła) .
Była poprawna. Może tyle wystarczy.

Niby wszystko w porządku, niby ciekawy temat, niby fajnie wszystko podane, niby dobrze napisane, ale...
Moje "ale", którego nie potrafię zwerbalizować polegało na tym, że pomimo wszystkich pozytywów miałam wiele razy chwile odlotów gdzie indziej. I musiałam się cofać, bo uświadamiałam sobie, że myślę zupełnie o czymś innym, a nie o tym, co czytam. Czy chodzi o to, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie wiem, co w niej jest, bo w sumie jest o wszystkim i o niczym, ale mi to bardzo pasuje. Jest o życiu, jest o śmierci... Cała ma duże symboliczne znaczenie. Nie wierzę, że pochłonęłam ją bez ani jednej myśli, że mogłaby być mniej obszerna.
Jak wspomniałam - jest o niczym, ale i o wszystkim, co najważniejsze. Dopisuję ją do ulubionych.

Nie wiem, co w niej jest, bo w sumie jest o wszystkim i o niczym, ale mi to bardzo pasuje. Jest o życiu, jest o śmierci... Cała ma duże symboliczne znaczenie. Nie wierzę, że pochłonęłam ją bez ani jednej myśli, że mogłaby być mniej obszerna.
Jak wspomniałam - jest o niczym, ale i o wszystkim, co najważniejsze. Dopisuję ją do ulubionych.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka do mnie nie dotarła. Owszem, temat zacny i poważny, ale to chyba nie był ten czas. Dziwna, naiwna. Na pewno takie moje odczucie, bo książka została napisana w 1947 roku i dotyczy Japonii. Nie nasz czas, nie nasza kultura.
Z kolei korekta w moim wydaniu e-booka nawaliła na całego, choćby pierwszy z brzegu przykład - kilka razy z "żeby" zrobiono "zęby". To parodia redakcji i korekty. Wydawnictwo Dialog.
Plusem jest szybkość, z jaką się czyta, bo to krótkie i prostym językiem napisane.
Zaznaczam jednak, że moja ocena dotyczy tylko treści. Gdybym miała brać po uwagę redakcję, to nie wiem czy zostałaby jakaś gwiazdka...

Książka do mnie nie dotarła. Owszem, temat zacny i poważny, ale to chyba nie był ten czas. Dziwna, naiwna. Na pewno takie moje odczucie, bo książka została napisana w 1947 roku i dotyczy Japonii. Nie nasz czas, nie nasza kultura.
Z kolei korekta w moim wydaniu e-booka nawaliła na całego, choćby pierwszy z brzegu przykład - kilka razy z "żeby" zrobiono "zęby". To parodia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zachłysnęłam się tą książką. @Carmel-by-the-Sea, dziękuję Ci za jej polecenie. Jest rewelacyjna.
Napisana bardzo przystępnie. Ciekawostki, anegdoty ubogacają i tak już bogatą treść. Nie można się nudzić przy niej ani przez chwilę.
Ciekawa, ciekawa i jeszcze raz ciekawa. Uśmiech cały czas gościł na mojej twarzy, a rodzina wysłuchiwała kolejnych fragmentów, które czytałam im na głos, a później dyskutowaliśmy. Sama też zadawałam im zagadki, np. jak to było na początku z termometrem Celsjusza?
Książka zrozumiała dla zwykłego laika. Widać, że autor kocha to co robi.

Zachłysnęłam się tą książką. @Carmel-by-the-Sea, dziękuję Ci za jej polecenie. Jest rewelacyjna.
Napisana bardzo przystępnie. Ciekawostki, anegdoty ubogacają i tak już bogatą treść. Nie można się nudzić przy niej ani przez chwilę.
Ciekawa, ciekawa i jeszcze raz ciekawa. Uśmiech cały czas gościł na mojej twarzy, a rodzina wysłuchiwała kolejnych fragmentów, które czytałam im...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Opowiadania to nie moja bajka, ale jako fanka Kinga muszę przeczytać wszystko.
Początkowo szło ciężko, nawet bardzo ciężko.
O dziwo, od "Siostrzyczek z Elurii" (to świat Mrocznej Wieży, więc - super!) rozkręciło się nawet, nawet.
Później było tylko lepiej z każdym kolejnym opowiadaniem. Była historia, była groza, było fajnie.

Opowiadania to nie moja bajka, ale jako fanka Kinga muszę przeczytać wszystko.
Początkowo szło ciężko, nawet bardzo ciężko.
O dziwo, od "Siostrzyczek z Elurii" (to świat Mrocznej Wieży, więc - super!) rozkręciło się nawet, nawet.
Później było tylko lepiej z każdym kolejnym opowiadaniem. Była historia, była groza, było fajnie.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka dotyka naszych pierwszych wspomnień. Dla mnie jest magiczna. I chociaż przywołuje wiele bolesnych zdarzeń, to jednak jej wydźwięk wspomnieniowy bardzo porusza emocje.
Czytając o patrzeniu po latach na ten sam płot, w którym są znajomo przekrzywione sztachety..., pomyślałam jak bardzo chciałabym zajrzeć w przeszłość i odnaleźć te sztachety, na które kiedyś się nie zwracało uwagi, a które po prostu były. I na pewno gdzieś są. Gdzieś w nas.
To tylko jeden mały smaczek ze wszystkich smaczków, których jest wiele.
Książka do przemyśleń. Na temat tego co było. I na temat tego co jest.
Piękna.

Książka dotyka naszych pierwszych wspomnień. Dla mnie jest magiczna. I chociaż przywołuje wiele bolesnych zdarzeń, to jednak jej wydźwięk wspomnieniowy bardzo porusza emocje.
Czytając o patrzeniu po latach na ten sam płot, w którym są znajomo przekrzywione sztachety..., pomyślałam jak bardzo chciałabym zajrzeć w przeszłość i odnaleźć te sztachety, na które kiedyś się nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jej obszerność początkowo mnie wystraszyła. Za chwilę weszłam w rytm i - tu nastąpiło zdziwienie, że jakoś to szło inaczej. Dopiero po przypomnieniu sobie opisu książki, zrozumiałam. Później zaczęłam robić notatki. Ale mimo tych notatek wszystko było tak zagmatwane, że koniec końców oceniam książkę na tylko dobrą. Były momenty, kiedy chciałam dać więcej, bo opowieść zaczęła mnie zachwycać, ale były też chwile, kiedy chciałam to rzucić w kąt.
Dla mnie za dużo opisów gier w piłkę. Za długie zdania (kiedy zorientowałam się, że czytam i czytam i końca zdania nie widać - policzyłam wyrazy w pierwszym lepszym zdaniu. Było ich 174).
Generalnie fajny pomysł, ale jak dla mnie, to za bardzo przekombinowane to wszystko było.

Jej obszerność początkowo mnie wystraszyła. Za chwilę weszłam w rytm i - tu nastąpiło zdziwienie, że jakoś to szło inaczej. Dopiero po przypomnieniu sobie opisu książki, zrozumiałam. Później zaczęłam robić notatki. Ale mimo tych notatek wszystko było tak zagmatwane, że koniec końców oceniam książkę na tylko dobrą. Były momenty, kiedy chciałam dać więcej, bo opowieść zaczęła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeśli można tak powiedzieć o książce - jest kochana.
Chcę ją dawać każdemu w prezencie.

Jeśli można tak powiedzieć o książce - jest kochana.
Chcę ją dawać każdemu w prezencie.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bohaterowie naiwni do bólu, ale - o dziwo - niesie jakiś przekaz. Dokąd idziemy jako ludzkość?
Pomimo tej naiwności i przewidywalności samo zakończenie jednak mnie zaskoczyło.

Bohaterowie naiwni do bólu, ale - o dziwo - niesie jakiś przekaz. Dokąd idziemy jako ludzkość?
Pomimo tej naiwności i przewidywalności samo zakończenie jednak mnie zaskoczyło.

Pokaż mimo to


Na półkach:

"Bo mamy 10 palców i postrzegamy świat binarnie.
10 do potęgi 2. Rozumiesz?"

Rafał Cywicki urodził się w 1985 roku. Jak sam pisze o sobie – do fantastyki zapałał miłością w liceum i marzył o wydaniu książki. Gdy skrzyżował swoją drogę ze stusłówkami, była to miłość od pierwszego wejrzenia.
Mnie stusłówka zaintrygowały, kiedy natknęłam się na inną z recenzji jego książki – 20 000 słów fantastyki. I muszę przyznać, że również mam w stosunku do nich bardzo pozytywne odczucia. Marzenie Pana Rafała spełniło się w kwestii wydania książki, choć – jak twierdzi – każdy może dziś wydać ebooka. Tak, każdy może, ale nie każdy ma coś do powiedzenia.
Co można powiedzieć i co można wyrazić za pomocą stu słów? Śmiem twierdzić, że wszystko. Już sam wstęp – a jakże, napisany w stu słowach – spowodował, że inne zachęty zupełnie nie były potrzebne. Za pomocą stu słów można wyrazić wszystko, można wzbudzić ciekawość, można rozbudzić dyskusje na temat współczesnego świata i ludzi. Można sprawić, że czytający uśmiechnie się, pokiwa głową ze zdumieniem, a może z niedowierzaniem… Można domyślać się co kryją niedopowiedzenia.
20 000 słów fantastyki to odważne i skondensowane spojrzenie na świat, to wiele wartościowych opinii o ludzkości, na które niejednokrotnie w pełni zasłużyliśmy. Inne są zgoła ciekawymi pomysłami na równoległą rzeczywistość.
Każde z opowiadań (200 opowiadań x 100 słów = 20 000 słów fantastyki) jest na swój sposób gęste, dlatego najlepiej czytać je powoli, z namysłem, łapiąc smaczki. I czasami wysilić umysł.
To zbiór opowiadań efektowny i efektywny.
Autor w podsumowaniu nawiązuje z nami kontakt i pisze, że jeśli coś w nas zostało, uśmiechnęliśmy się lub zamyślili, zainspirowali, żebyśmy dali mu znać, że będzie miał lepszy dzień. Ja jak najbardziej daję znać. Nieraz uśmiech gościł na mojej twarzy. Nieraz czytałam głośno kolejne stusłówka i dyskutowałam o ich treści z członkami rodziny. Mnie się bardzo podobało. I forma, i treść. Myślę, że nikt nie pozostanie obojętny po wczytaniu się w słowa Rafała Cywickiego.
Dziękuję za to Autorowi. Rafał Cywicki swoje miniatury literackie publikuje na autorskiej stronie i w mediach społecznościowych. Zapisałam się tam, żeby nie przegapić nowych tekstów. Jak powiedział klasyk - naprawdę warto.

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakapie.pl

"Bo mamy 10 palców i postrzegamy świat binarnie.
10 do potęgi 2. Rozumiesz?"

Rafał Cywicki urodził się w 1985 roku. Jak sam pisze o sobie – do fantastyki zapałał miłością w liceum i marzył o wydaniu książki. Gdy skrzyżował swoją drogę ze stusłówkami, była to miłość od pierwszego wejrzenia.
Mnie stusłówka zaintrygowały, kiedy natknęłam się na inną z recenzji jego książki –...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cieszę się, że przeczytałam "Powrót z gwiazd". Lepiej późno, niż wcale. Dlaczego nie czytałam wcześniej Lema?
Jest to książka najwyższych lotów. Pięknie napisana, w sensie - starannie, tak jak kiedyś pisano książki. Czyta się więc ją z przyjemnością. Jest nostalgiczna i prorocza.
Po tylu latach od jej pierwszego wydania jest tym bardziej wartościowa. A opisy ebooka i czytnika - bezcenne.

Cieszę się, że przeczytałam "Powrót z gwiazd". Lepiej późno, niż wcale. Dlaczego nie czytałam wcześniej Lema?
Jest to książka najwyższych lotów. Pięknie napisana, w sensie - starannie, tak jak kiedyś pisano książki. Czyta się więc ją z przyjemnością. Jest nostalgiczna i prorocza.
Po tylu latach od jej pierwszego wydania jest tym bardziej wartościowa. A opisy ebooka i...

więcej Pokaż mimo to