Allen

Profil użytkownika: Allen

Olsztyn Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 2 lata temu
758
Przeczytanych
książek
806
Książek
w biblioteczce
16
Opinii
150
Polubień
opinii
Olsztyn Mężczyzna
Czarno-biały i w odcieniach szarości jak wszystko i wszystko pomiędzy. Tkwiący w rynsztoku lecz patrzący w gwiazdy. Czytelnik i kolekcjoner. Z marzeniem o własnej bibliotece.

Opinie


Na półkach: ,

To pierwsza książka tego autora, którą miałem okazję przeczytać.

Po lekturze mam bardzo mieszane uczucia i być może sięgnę po kolejne, w tym wcześniejsze książki p. Mroza by wyrobić sobie pełniejsze zdanie odnośnie jego twórczości.

Książkę "połknąłem" szybko. Niewątpliwie jest to dla mnie plus i w odróżnieniu od części innych czytelników nie odczuwałem przy tym zmęczenia, bądź nie miałem wrażenia, że akcja rozwija się zbyt wolno.

Kolejnym plusem, przynajmniej częściowo, jest poruszana przez autora tematyka. Nie należę do koneserów gatunku jednak o ile mi wiadomo tematyka przestępczości zorganizowanej w przedwojennej Warszawie nie jest w ostatnich latach zbyt często podejmowana przez autorów kryminałów. Może zabrakło mi tylko bardziej rozbudowanych opisów miejskiej, warszawskiej rzeczywistości. Mróz to nie Tyrmand i o ile ten drugi np. w "Złym" opisuje rzeczywistość Warszawy z najdrobniejszymi szczegółami (czasem aż do przesady), to autor "Świtu.." czyni to moim zdaniem tylko wtedy gdy to naprawdę konieczne.

Odnośnie bohaterów mogę powiedzieć tyle dobrego co i złego. Ograniczę się przy tym do tych najważniejszych.

Wilmański- mężczyzna z przeszłością, przybysz z prowincji, postać ciekawa, czasem wewnętrznie sprzeczna, potrafiąca okazać zarówno chłodny spokój jak i agresję. Potencjał postaci ogromny i w znacznej części wykorzystany przez Autora, chociaż nie zawsze, co rozwinę poniżej.

Eliza - przepraszam za lekki szowinizm - typowa kobieta zarówno w dobrym jak i złym tego słowa znaczeniu. Co ważne - postać, którą Autor od początku do końca przedstawia w sposób spójny i pełny.

Fryderyk - według mnie najciekawsza postać z całej książki. Jazz, wyszczerbienia na stole, słabość do córki i endeków. Jego postrzeganie trochę się zmienia po przybyciu Lichtsohna do Warszawy, niemniej Autor bardzo sprawnie zbudował obraz szefa jednej z warszawskich grup przestępczych. Również przedstawiony w sposób spójny i pełny.

Salomea- postać w dużej mierze zmarnowana, czego bardzo mi szkoda. Prawdziwą Salomeę widzimy według mnie dwa razy: po postrzeleniu Elizy i podczas wyborów nowego szefa Banników. Nie do końca rozumiem i widzę pomysł na tą postać po śmierci Fryderyka.

Anastazja - ciekawy charakter postaci, która w znacznym stopniu wpływa również na obraz samego Wilmańskiego. Autor stworzył dobry obraz "dziecka ulicy".

Szymon - nie do końca przekonuje mnie uczynienie z niego głównego oponenta Wilmańskiego, choć muszę przyznać, że od początku książki, a w szczególności pierwszego spotkania z Ernestem nastrój wrogości między nimi jest budowany.

Podsumowując tą część generalnie bohaterowie zostali przedstawieni w sposób spójny, ciekawy i w większości nie są postaciami jednowymiarowymi.

Muszę jednak teraz napisać o tym co podoba mi się najmniej, tzn. niekonsekwencją w budowaniu poszczególnych wątków, postaci i samej fabuły jako całości. Nie podzielam bowiem entuzjazmu części czytelników co do zwrotów akcji, które Autor niejednokrotnie wprowadza w powieści.

Po pierwsze - odbiegające od poziomu "wątków warszawskich", wątki "zamiejscowe" tj. gdański i wileński. Choć są one konsekwencją wcześniejszych wydarzeń, mają w nich uzasadnienie i zaczepienie, to oba wydają się sztuczne, dodane na siłę, a dodatkowo są skrajnie nieprawdopodobne. Krótki opis podróży Ernesta i Fryderyka do Gdańska, który okazuje się zwykłą strzelaniną, oraz dwie kobiety nie znające Wilna, doprowadzające do upadku kierownictwa największej organizacji przestępczej w II RP. Autor mógł albo te wątki odpowiednio rozbudować, albo zupełnie pominąć, a jednak zdecydował się na, według mnie, najgorsze wyjście z możliwych.

Po drugie, relacje Banników z członkami innych grup przestępczych. Nawet w posłowiu Autor zaznacza wielką rolę bandy z Kercelaka. Tymczasem na kartach powieści ta grupa prawie zupełnie nie istnieje! Przez całą książkę nie dochodzi do starć, negocjacji, intryg pomiędzy dwiema największymi siłami na mapie przedwojennej przestępczej Warszawy podczas gdy w grze są gigantyczne pieniądze z handlu narkotykami.

To samo dotyczy grupy żydowskiej - Wilmański, jako jeden z dwóch kandydatów na szefa Banników, w obliczu spodziewanej walki o wpływy, samotnie udaje się dzielnicy żydowskiej, gdzie w pojedynku na pięści zyskuje sobie szacunek i zabezpiecza interesy swojej grupy przed zakusami Żydów, a co więcej zyskuje pomoc w postaci pokonanego wówczas rywala.

Grupa Łokietka - część wybita podczas strzelaniny w porcie podczas transakcji z Bannikami. Temat zamknięty- żadnych nieporozumień, żadnej wendetty, towar stracony, a nikt się o niego nie upomina.

Podsumowując tą część, w powieści konkurencja pomiędzy grupami przestępczymi w przedwojennej Warszawie jest tylko teoretyczna, a walki o wpływy praktycznie nie ma.

Po trzecie - okoliczności śmierci Fryderyka i wizyta Lichtsohna w "Mokradle". Hertza poznajemy jako przestępcę nietuzinkowego, który potrafi być okrutny, ale tym okrucieństwem nie szafuje bez wyraźnej potrzeby. Wilmański, doświadczony przestępca, podczas pierwszej wizyty w "Mokradle" zostaje zaskoczony przez jego ochronę. Następnie Eliza i Salomea podczas wizyt w siedzibie Banników za każdym razem natrafiają na ochronę zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz. Tymczasem szef grupy w pewnym momencie "rozpuszcza" wszystkich (!) swoich ludzi po mieście pozostawiając przy sobie jedynie barmana. Nawet jeśli wcześniej Autor to uzasadnił, to jednocześnie mimowolnie uczynił na koniec z Fryderyka człowieka nieodpowiedzialnego, bądź tak zadufanego w sobie, że zaniechał podstawowych środków ostrożności, co nie ma sensu, gdyż obraz Hertza budowany był do chwili jego śmierci zupełnie inaczej.

Ostatnią i największą niekonsekwencją, a właściwie szeregiem niekonsekwencji jest poprzedzająca śmierć Hertza wizyta Lichtsohna i wątek Bruderferajn.

Najpierw szef największej organizacji przestępczej, przemierza wraz ze świtą pół II RP by samodzielnie wykonać wyrok na przywódcy mniejszej grupy przestępczej z Warszawy. Parę kartek wcześniej Łokietek wysyła ludzi na przejęcie "towaru" w porcie, nie pojawiając się tam osobiście, mimo wcześniejszych ustaleń, woląc pozostać w cieniu. Tymczasem Saszka Lichtsohn nie ma oporów - przyjeżdża z całą grupą do Warszawy i praktycznie z miejsca samodzielnie dokonuje egzekucji na przywódcy największej grupy w Warszawie. Tym samym postać Łokietka zbliżona jest de facto do prawdziwego "ojca chrzestnego", który nie zajmuje się "mokrą robotą", niż kierujący się sycylijskimi wartościami szef Bruderferajn.

Im dalej tym lepiej, bowiem ten sam Lichtsohn nie ma problemów z zamordowaniem Fryderyka strzałem z pistoletu w głowę, jednak z niewyjaśnionych przyczyn nie potrafi zastrzelić Wilmańskiego (!). Po pierwsze strzela w korpus, po drugie ani on, ani nikt z jego ludzi nie fatyguje się by sprawdzić czy egzekucja na byłym współpracowniku była udana.

Jakby mało było absurdu, to następnie półżywy Wilmański zdradza Elizie sposób na zadanie bolesnego ciosu w kierownictwo Bruderferajn. Pokazuje się w Wilnie, a po aresztowaniu Lichtsohna i Wójcika bez obaw, jawnie chodzi po ulicach Warszawy. Nikt z członków Bruderferajn nie łączy jednak pokazania się Wilmańskiego w Wilnie z późniejszym aresztowaniem szefów organizacji. Przechodzi im również ochota by wrócić do Warszawy by zweryfikować czy Wilmański żyje i by się na nim zemścić, bądź po prostu wykonać egzekucję w sposób skuteczny.

Tym samym według mojej subiektywnej opinii taki sposób "uśmiercenia" Wilmańskiego dla jego bezpieczeństwa jest nieprawdopodobny, sztuczny i rozczarowujący w kontekście całości fabuły. Bodaj po raz pierwszy zdarzyło się bym był rozczarowany tym, że główny bohater przeżył.

Nie ukrywam, że wpłynęło to na mój odbiór dalszej części książki. Szkoda, gdyż do momentu pojawienia się Lichtsohna w "Mokradle" fabuła jest spójna, wątki w dość znacznym stopniu się zazębiają.

Reasumując: książka niezła, ale potencjał był znacznie większy.

To pierwsza książka tego autora, którą miałem okazję przeczytać.

Po lekturze mam bardzo mieszane uczucia i być może sięgnę po kolejne, w tym wcześniejsze książki p. Mroza by wyrobić sobie pełniejsze zdanie odnośnie jego twórczości.

Książkę "połknąłem" szybko. Niewątpliwie jest to dla mnie plus i w odróżnieniu od części innych czytelników nie odczuwałem przy tym...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Facet opiniuje książkę będącą czymś w rodzaju poradnika dotyczącego seksu w nietypowych miejscach i sytuacjach?! Zdecydowanie tak, ponieważ "Qucikies" na to zasługuje.

Nie pomylę się zapewne, że wiele osób ma tego rodzaju fantazje, a część z nich realizuje je ze swoimi partnerami/ partnerkami i mają z tego wielką frajdę.

Na książkę trafiłem w księgarni zupełnym przypadkiem, co tym bardziej mnie cieszy, gdyż jest ona niestety trudno dostępna na naszym rynku. Do jej zakupu zachęciła mnie, nie ukrywam, nietypowa tematyka, oraz to, że różni się ona istotnie od setek takich samych poradników w stylu "jak zaspokoić moją dziewczynę/ mojego faceta na 1000 sposobów", czy kolejnego wydania kamasutry.

Według mnie największą wartością książki T. Cox jest to, że stanowić ona może doskonały katalizator dla kreatywności. Teoretycznie jest to poradnik, jednak, co dziwne, czytanie o spontanicznym seksie w nietypowych miejscach i sytuacjach wzmaga chęć realizacji takich fantazji, bez jednoczesnego niszczenia spontanicznego nastawienia. Poza tym, na bazie pomysłów przedstawionych w książce można tworzyć własne, uwzględniające pragnienia i upodobania danej osoby.

Plusem książki jest również jej uniwersalność, a nie skierowanie jej do określonej płci. "Qucikies" to doskonała lektura dla kobiet, facetów, oraz do wspólnego czytania ze swoją drugą połówką. Nie bez znaczenia jest dopisek na okładce "sex for busy people". Jest to bodaj pierwsza książka tego typu, uwzględniająca znane wszystkim aspekty codzienności takie jak praca, dzieci itp., a jednocześnie kładąca nacisk na to, by rzeczy te nie oznaczały dla związku rutyny lub celibatu.

"Quickies" wydana została po angielsku, jednakże dla osoby bodaj średnio znającej ten język, lektura nie będzie stanowić żadnego problemu. Książka zawiera liczne, działające na wyobraźnię i zmysły fotografie, które w dodatku są bardzo estetyczne i w doskonałej jakości.

Facet opiniuje książkę będącą czymś w rodzaju poradnika dotyczącego seksu w nietypowych miejscach i sytuacjach?! Zdecydowanie tak, ponieważ "Qucikies" na to zasługuje.

Nie pomylę się zapewne, że wiele osób ma tego rodzaju fantazje, a część z nich realizuje je ze swoimi partnerami/ partnerkami i mają z tego wielką frajdę.

Na książkę trafiłem w księgarni zupełnym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po lekturze doskonałej "trylogii" M. Gołkowskiego postanowiłem sięgnąć po wydane w Polsce książki W. Noczkina rozpoczynając od "Ślepej plamy".

Podobnie jak inni opiniujący będę często stosował porównania do książek M. Gołkowskiego, ponieważ twórczość Noczkina była niewątpliwie jedną z ich inspiracji. Dodam ponadto, że, jak się okazało szczęśliwie, zakupiłem II wydanie książki, więc ominęły mnie opisywane przez innych czytelników problemy z tłumaczeniem.

"Ślepa plama" to opis części przygód Ślepego - stalkera, któremu znacznie częściej pomaga Fortuna, niż umiejętności i doświadczenie bojowe. Zdecydowana większość książki przedstawia misję, w którą główny bohater wyrusza do Zony razem z naukowcem Dietrichem van de Meer'em, oraz "ukraińskim terminatorem"- byłym żołnierzem Kostikiem.

Książkę, pisaną prostym językiem, czyta się bardzo szybko. Mnie zajęło to jeden wieczór i noc, lecz pod koniec byłem już troszkę zmęczony. Tutaj pierwszy minus - książka nie jest w żaden sposób podzielona. Brak jest rozdziałów lub innego sposobu szeregowania treści. Subiektywnie uważam, że takie rozwiązanie jest mało wygodne dla czytelników, nawet biorąc pod uwagę rodzaj i tematykę książki.

"Ślepa plama" to solidna porcja fantastyki postapokaliptycznej. Według mnie jest to książka dobra i tylko tyle. Dlaczego?

Przede wszystkim Zona w ujęciu Noczkina nie ma nawet porównania z obrazem Zony, który stworzył w swoich książkach Gołkowski. Teoretycznie miejsce jest to samo ale czytając „Ślepą plamę” miałem co do tego poważne wątpliwości. Mnóstwo ludzi: stalkerów, bandytów, wojskowych, handlarzy, mnóstwo sprzętu: helikopterów, samochodów , transporterów, a nade wszystko mnóstwo elektroniki: każdy z PDA, wszyscy mają internet, a główny bohater prowadzi non stop korespondencję mailową. Wszystko działa niezawodnie, a jedynym miejscem gdzie Zona pokazuje chociaż trochę pazura i nieprzewidywalności jest tytułowa ślepa plama. Zwracam też uwagę na ewidentną niekonsekwencję w przedstawieniu charakteru Zony – z jednej strony strefa zamknięta, a każdego kto przekroczy jej granice bez zezwolenia czeka śmierć; z drugiej wojsko i naukowcy rozmaitej maści, którzy czują się w Zonie jak u siebie, wyposażeni po zęby w najnowocześniejszą broń i elektronikę i towarzyszące temu wrażenie, że gdyby ludzie tak naprawdę chcieli to po stalkerach i mutantach nie zostałaby nawet garstka popiołu. Podsumowując: w Zonie Noczkina brakuje mi specyficznego klimatu, nieprzewidywalności, wymuszonej konieczności zdania się przez bohaterów na własne siły. Poza tym, acz to moja subiektywna opinia, Autor mógł poświęcić trochę więcej miejsca na dokładniejszy opis rzeczywistości otaczającej bohaterów, kosztem np. usunięcia 5 z 50 sucharów o stalkerze Pietrowie.

Te same uwagi dotyczą mutantów. W książkach Gołkowskiego spotkanie Miszki- czyli stalkera lepiej wyposażonego i obdarzonego większymi umiejętnościami z jednym burerem, mięsakiem, czy chłeptokrwijem to ogromne nerwy, konieczność użycia poważniejszej broni oraz niepewny wynik starcia. Te same mutanty napotyka na swojej drodze Ślepy, który nie dość , że nie zalicza się do strzelców wyborowych, to do dyspozycji ma w większości przypadków MP-5 i szczęśliwy granat. Najbardziej rozbawiło mnie porównanie obu książek w części spotkania stalkerów z kontrolerem. Miszka – dramatyczna walka z której ledwo uchodzi z życiem, zastawiając pułapkę z granatem, a Ślepemu wystarczają dwie sety i majcher. Jest to niewątpliwie zabawne i pomysłowe, ale jakoś bardziej pasuje mi pierwsza wersja.

Fabuła stoi na dobrym poziomie, jednak miejscami brakuje jej odrobinę spójności. Przed wszystkim zaś, według mnie jest ona (w zakresie głównego wątku) za bardzo „nadmuchana”, przez co książka pod koniec trochę się dłuży. Potwierdzeniem tego twierdzenia jest fakt, że bardzo podobny wątek opisany został w kolejnej książce Noczkina „Czerep mutanta”, tylko że w tym przypadku Autor ograniczył go do mniej więcej 40 stron, czyli 1/10 wielkości „Ślepej plamy”. Poza tym, przyznam szczerze, że już w trakcie lektury, główny wątek wydaje się zbyt przewidywalny, a miejscami wręcz trywialny. Od momentu wyruszenia głównych bohaterów z Gwiazdy tak naprawdę niewiele jest rzeczy, które mogą zaskoczyć czytelnika.

Pomimo, że narzekałem powyżej na tłok w Zonie, to muszę powiedzieć, że znaczna część bohaterów z książki została przedstawiona w barwny i interesujący sposób. Oczywiście czytelnicy najlepiej mogą poznać Ślepego, Dietricha i Kostika, jednak podczas misji spotykają oni na swojej drodze wiele różnorodnych postaci, których postępowanie niejednokrotnie wpływa na ich losy.

Podsumowując: „Ślepą plamę” warto przeczytać, jednak nie sądzę bym wrócił do niej w przyszłości.

Po lekturze doskonałej "trylogii" M. Gołkowskiego postanowiłem sięgnąć po wydane w Polsce książki W. Noczkina rozpoczynając od "Ślepej plamy".

Podobnie jak inni opiniujący będę często stosował porównania do książek M. Gołkowskiego, ponieważ twórczość Noczkina była niewątpliwie jedną z ich inspiracji. Dodam ponadto, że, jak się okazało szczęśliwie, zakupiłem II wydanie ...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Allen

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [22]

Adam Bahdaj
Ocena książek:
6,8 / 10
57 książek
2 cykle
168 fanów
Edmund Kosiarz
Ocena książek:
7,0 / 10
20 książek
0 cykli
Pisze książki z:
8 fanów
Wiktor Suworow
Ocena książek:
7,2 / 10
24 książki
3 cykle
Pisze książki z:
319 fanów

Ulubione

Marek Aureliusz Rozmyślania Zobacz więcej
Ernest Hemingway Komu bije dzwon Zobacz więcej
Ernest Hemingway Komu bije dzwon Zobacz więcej
Marek Aureliusz Rozmyślania: (do samego siebie) Zobacz więcej
Terence Robertson Wilk na Atlantyku. Biografia Otto Kretschmera Zobacz więcej
Marek Aureliusz Rozmyślania: (do samego siebie) Zobacz więcej
Terence Robertson Wilk na Atlantyku. Biografia Otto Kretschmera Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
757
książek
Średnio w roku
przeczytane
69
książek
Opinie były
pomocne
150
razy
W sumie
wystawione
684
oceny ze średnią 7,0

Spędzone
na czytaniu
3 531
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
godzina
1
minuta
W sumie
dodane
2
W sumie
dodane
5
książek [+ Dodaj]