-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać348
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik15
Biblioteczka
2021-10-24
(...) bardzo łatwo jest stracić wszystko, co uważało się za dane na zawsze."
Każdego dnia wszyscy bierzemy udział w maratonach. Biegniemy z dzieckiem do szkoły, do pracy, na uczelnię, do lekarza, na zakupy. Każdego dnia czas przecieka nam między palcami, nie zastanawiamy się nad tym co nam umyka, czy nie jest to coś ważnego.
Gdybyśmy tak na chwilę zwolnili, usiedli i zastanowili się kiedy ostatni raz powiedzieliśmy bliskim, że są dla nas ważni, kochani, to czy przypomnielibyśmy sobie ten moment? Zrobiliśmy to w biegu kilka miesięcy temu? Przez telefon lub smsa? A może już nawet nie pamiętamy?
Ja nie pamiętam, a przynajmniej nie pamiętałam dopóki ta ksiązka nie otworzyła mi oczu. Studia i praca sprawiły, że nie miałam czasu nawet na to aby napisać kilka słów na temat książek, co kocham najbardziej na świecie i poczułam się źle...Źle z tym, że wszystko przemyka mi przez palce. Ciągle powtarzam: za chwilę, później, jutro, za miesiąc. A Wy?
Niestety to "PÓŹNIEJ" nie zawsze jest dane...
"Więcej niż my" to historia młodej dziewczyny, która wychodząc na wyczekiwany bal z okazji zakończenia szkoły średniej pożegnała się z rodziną i zamknęła za sobą drzwi, nie spodziewając się iż po kilku godzinach okaże się że zrobiła to po raz ostatni w życiu. Teraz będzie musiała spróbować nauczyć się na nowo chodzić, w tej okrutnej i zimnej rzeczywistości. Na szczęście nie jest sama. Pojawia się Jake, ktoś wydawać by się mogło zupełnie obcy, a jednak to on w raz ze swoimi najbliższymi weźmie Mikaylę, pod swój dach.Czy to tylko dobry samarytanin? Anioł stróż? A może ktoś jeszcze inny?
Część osób być może przewraca oczami. Sama to robiłam zanim zaczęłam czytać. Myślałam sobie kolejna dziewczyna z ciężkimi przejściami, pojawiający się rycerz na białym koniu i wielki neonowy napis HAPPY END.
Nasza ludzka natura ma w sobie coś takiego że lubimy przypinać etykietki: dziwak, kujon, kryminalista itp. W tym wypadku ja także to zrobiłam. Przykleiłam łatkę przewidywalnej, romantycznej historii. Po części być może tak było, jednak czasem nie warto sięgać po etykietki, bo mogą zakryć coś wyjątkowego i nietuzinkowego. Jak chociażby fakt iż ta historia sprawiła że znalazłam czas aby usiąść z kubkiem kawy i podzielić się swoimi spostrzeżeniami oraz przypomnieć mojej rodzinie jak bardzo ich doceniam.
Mikayla była bohaterką, którą można opisać słowami: "Ból czyni cię silnym. Strata czyni cię potężnym". I właśnie w taki sposób zostawię przedstawianie tej postaci. Czasem mniej znaczy więcej.
Jake przypomina mi trochę Olafa z "Krainy lodu". Nie, nie chodzi tutaj o to że przypomina bałwana. Był po prostu dobrym duchem tej historii. "Dla niektórych ludzi warto się roztopić" i on zdecydowanie zrobił to dla naszej bohaterki. "Mały książę" powiedziałby mu pewnie iż "Na zawsze ponosisz odpowiedzialność za to co oswoiłeś".
Całą historię czyta się szybko i płynnie. Bohaterowie są na swój unikatowy sposób wyjątkowi, a fabuła trzyma równowagę pomiędzy cierpieniem a nadzieją, mimo iż są momenty gdy zaczyna delikatnie się chwiać.
Jednak to wszystko powiedzieć można o wielu książkach. Co więc czyni ją INNĄ?
A mianowicie to, iż ona cała krzyczy do nas na całe gardło: "Zwykle wy ludzie odkładacie najważniejsze słowa na później, a to później może już nigdy nie mieć szans nadejść".
(...) bardzo łatwo jest stracić wszystko, co uważało się za dane na zawsze."
Każdego dnia wszyscy bierzemy udział w maratonach. Biegniemy z dzieckiem do szkoły, do pracy, na uczelnię, do lekarza, na zakupy. Każdego dnia czas przecieka nam między palcami, nie zastanawiamy się nad tym co nam umyka, czy nie jest to coś ważnego.
Gdybyśmy tak na chwilę zwolnili, usiedli i...
,,Nie chciałem jej kochać. Nawet nie planowałem jej lubić. Ale stało się... zdarzyło się... i wciąż próbuję wymyślić jak sobie z tym poradzić".
Długo zwlekałam aby wziąć "na warsztat" że tak powiem drugą część Bestii w jego oczach. Mimo że podobał mi się pierwszy tom, to odczuwałam jednak lekki niepokój, że "Tortury jej duszy" staną się również torturami mojej. Czasem po prostu tak mam, że muszę odczekać chwilę z sięgnięciem po jakąś kontynuację, mimo że potwór czytelniczy we mnie wrzeszczy że chce natychmiast. To tylko jedno z wielu moich dziwactw, ale nie o nich tu mowa, tak więc do rzeczy.
Pamiętam że podobał mi się mroczny trochę napięty charakter pierwszej części, który w przypadku drugiego tomu został chyba potrojony a wszystko to za sprawą narracji, która ląduje całkowicie w rękach Naza. Nie będę ukrywać że dużo bardziej cenię sobie historie pisane właśnie z punktu widzenia męskiego bohatera. Być może dlatego że dużo łatwiej wyobrazić mi sobie co czuje i myśli bohaterka, a jej męski odpowiednik zawsze jest dla mnie dużą zagadką.
Wszyscy którzy czytali Bestię w jego oczach wiedzą zapewne że związek bohaterów od początku był dosyć "skomplikowany", wydarzenia które zakończyły tom pierwszy z całą pewnością nie ułatwiły sytuacji, wręcz przeciwnie. Naz nie zamierzał troszczyć się o Karissę, z całą pewnością nie zamierzał się w niej zakochać. Gdy ją poznał, chciał tylko jednej rzeczy... zemsty. Ale teraz wszystko się zmieniło i bohater musi sobie z tym poradzić. Karissa jest zraniona, co nie ułatwia sytuacji. Nienawidzi i kocha jednocześnie. To jak w zawodach na przeciąganie liny. Naz się stara, dzięki czemu na powierzchnię wypływa miłość, ale po chwili dzieje się coś co znowu wywołuje falę nienawiści. Dla obojga bohaterów było to dosyć mocno wyczerpujące, a dla mnie osobiście fascynujące. Lubię zagmatwane uczucia i skomplikowane wybory. To dodaje unikatowego charakteru całej historii.
Nadal lubię bohaterów, chociaż muszę przyznać że w początkowych rozdziałach Karissa działa mi lekko na nerwy, jednak z biegiem historii ponownie zaczęłam darzyć ją sympatią. Jeśli chodzi o Naza to uważam że powierzenie tej historii jemu było strzałem w sam środek tarczy. Był tak złożony, skomplikowany, namiętny, że pobudzał wyobraźnię dosyć mocno. Z całą pewnością nie był dobrym facetem, lecz złym też nie. Być może nie był bohaterem, lecz złoczyńcą też nie. Był prawdziwy, nie upiększał swoich zachowań i decyzji. Naz jest po prostu tym kim jest i to jest aż nadto wystarczające.
Sceny erotyczne w tej części są bardziej szorstkie? gorące? zupełnie tak jakby autorka przestała się hamować, nabrała więcej pewności siebie. A może po prostu męska narracja zmusiła do odważniejszych i bardziej zmysłowych opisów? Nie zależnie od tego co było przyczyną efekt był prawdziwą zmysłową ucztą.
"Tortury jej duszy" to skomplikowanie, napięcie, pasja oraz sprzeczności. Naz wchodzi do głowy niemal jak dobra butelka whiskey i zagnieżdża się w niej na dłuższą chwilę, wystarczająco długą by po dotarciu do ostatniej kropli odczuć skutki uzależnienia.
,,Nie chciałem jej kochać. Nawet nie planowałem jej lubić. Ale stało się... zdarzyło się... i wciąż próbuję wymyślić jak sobie z tym poradzić".
więcej Pokaż mimo toDługo zwlekałam aby wziąć "na warsztat" że tak powiem drugą część Bestii w jego oczach. Mimo że podobał mi się pierwszy tom, to odczuwałam jednak lekki niepokój, że "Tortury jej duszy" staną się również torturami mojej. Czasem po...