Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Źródło wiedzy potocznej. W większości ciekawostki. Sporo błędów, np.:
- wg mnie sztucznym kryterium jest, że limonki perskie żółkną po dojrzeniu, a limonki meksykańskie (key lime) nie, bo obie odmiany w rzeczywistości w stanie późnej dojrzałości żółkną;
- bzdurą jest mówienie, że kiwano (Cucumis metulifer) jest NIEDAWNO WYHODOWANĄ RASĄ MELONA pochodzącą z NOWEJ ZELANDII, gdyż nie jest to MELON (Cucumis melo), nie jest to RASA, lecz gatunek (termin rasa poza tym nie stosuje się w terminologii botanicznej ani hodowlanej, gdzie dla roślin odpowiednikiem zwierzęcej rasy jest kultywar), gatunek pochodzi z Afryki i ma pewnie wiele tysięcy lat, a z Nowej Zelandii pochodzi jego nazwa i ewentualnie wyhodowane nowe, wartościowe komercyjnie kultywary;
- Granadilla (Passiflora ligularis) nie jest innym gatunkiem marakui (Passiflora edulis), gdyż jeden gatunek nie może być gatunkiem drugiego, choć może chodziło autorom, że granadilla jest odmianą marakui, ale nawet w tym wypadku nie jest to prawda, bo to dwa odrębne gatunki;
- z imbiru wykorzystujemy KŁĄCZE (przekształcona łodyga) a nie KORZEŃ jak twierdzą autorzy, choć podobieństwo kłączy do korzeni może i jest duże, to jednak to nie to.
Być może coś jeszcze się tam by znalazło. Nie wiem, czy książka została pierwotnie nierzetelnie napisana, czy tłumacze zawinili. W każdym razie trzeba z tą publikacją ostrożnie, bo zawiera w sobie mylące stwierdzenia.

Źródło wiedzy potocznej. W większości ciekawostki. Sporo błędów, np.:
- wg mnie sztucznym kryterium jest, że limonki perskie żółkną po dojrzeniu, a limonki meksykańskie (key lime) nie, bo obie odmiany w rzeczywistości w stanie późnej dojrzałości żółkną;
- bzdurą jest mówienie, że kiwano (Cucumis metulifer) jest NIEDAWNO WYHODOWANĄ RASĄ MELONA pochodzącą z NOWEJ ZELANDII,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Streszcza historię wynalezienia sposobu otrzymywania cukru i czekolady. Pod względem historycznym nie najgorsza, chociaż nie udało mi się odnaleźć nigdzie indziej postaci Francesca Albertiniego, który wg autora jako pierwszy Europejczyk wykrystalizował cukier (sacharozę). Z tego powodu należy uważnie podchodzić do kwestii rzetelności tej książeczki.
Poza tym naiwne, pretensjonalne i patetyczne dialogi, główni bohaterowie non stop zachwycają się sobą nawzajem - komplementom nie ma końca.

Streszcza historię wynalezienia sposobu otrzymywania cukru i czekolady. Pod względem historycznym nie najgorsza, chociaż nie udało mi się odnaleźć nigdzie indziej postaci Francesca Albertiniego, który wg autora jako pierwszy Europejczyk wykrystalizował cukier (sacharozę). Z tego powodu należy uważnie podchodzić do kwestii rzetelności tej książeczki.
Poza tym naiwne,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytane z ciekawości do oryginalnej jak na horoskopy formy i faktu, że nie stworzyła go wróżka lub wróżbita. Charakterystyka osób urodzonych pod każdą datą wydaje się być π razy drzwi trafna (skonsultowane z wieloma osobami). Już te astrologiczne charakterystyki zodiakalne wydają się być celniejsze. Ciekawe ilustracje Danuty Imielskiej-Gebethner w małej, kieszonkowej książeczce. Bardzo ciekawa notka o życiu Camille'a Flammariona. Opisy w książeczce gwarantują spotkanie z elegancką i wysmakowaną polszczyzną.

Przeczytane z ciekawości do oryginalnej jak na horoskopy formy i faktu, że nie stworzyła go wróżka lub wróżbita. Charakterystyka osób urodzonych pod każdą datą wydaje się być π razy drzwi trafna (skonsultowane z wieloma osobami). Już te astrologiczne charakterystyki zodiakalne wydają się być celniejsze. Ciekawe ilustracje Danuty Imielskiej-Gebethner w małej, kieszonkowej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka o dość nierównym poziomie. Z jednej strony opracowana w miarę lekkostrawnie pod target (młodzi, zainteresowani przyrodą osobnicy), ale jak na autora-naukowca, zdarzają się mu pewne uproszczenia lub pomyłki zaniżające wg mnie jakość książki.
Ogółem:
- Bez literówek, choć z drobnymi przejęzyczeniami, których intencje można jednak przeniknąć.
- Dobrze objaśnia taksonomię. Ładnie opracowana cześć o biologii i anatomii owadów. Jest sporo specyficznie naukowych i entomologicznych terminów. I dobrze. Warto z nimi oswajać. Dodają tzw. "uczonego" wybrzmienia książce i poprawiają jej merytorykę.
- Autor konkretnie definiuje, na czym polegają i jakie informacje zawierają użyte przez niego bloki opisowe (np. pokarm, rozmnażanie). Konsekwentnie realizuje zamysł swojej metodyki opisowej.
Słowniczek trochę nadgorliwy, np. holarktyka, a wcześniej hasło "holarktyczny zasięg". Jak dla mnie do zamknięcia w jednym haśle, ale może to rozmienianie na drobne jest bardzo potrzebne naprawdę początkującym, by pokazać, że tak zewnętrznie podobne hasła jednak w istocie łączą się ze sobą treścią.
- Dobrze, że skupił się na polskich gatunkach i przy omówieniu rzędów wskazał, co można spotkać w kraju, a co nie.
- Podkreślanie potencjalnej tymczasowości pewnych dotychczas ustalonych faktów nt. świata owadów. Wskazanie, że nauka ciągle się zmienia i wzbogaca o nowe odkrycia, które potrafią przedefiniować pewne poglądy. Przewidywanie pewnych prawdopodobnych zmian w klasyfikacji owadów, co do których już w 2008 istniały pewne przesłanki.
- Dobrze, że Autor podał sporo konkretnej literatury i stron internetowych, które o wiele lepiej opracowały temat bezkręgowców.
- Książka ustosunkowana do nieaktualnej już ustawy o ochronie gatunków w Polsce z 2004, dwukrotnie już nowelizowanej.
- Miło, że wspomniano o kilku gatunkach owadów odkrytych stosunkowo niedawno w Polsce. Wspomnienie tego wraz z ciągłym podkreślaniem słabego poznania bogactwa owadów w kraju jak i na świecie może budzić w młodych ludziach chęć zapełnienia tych białych plam na mapach i uzupełniania luk w wiedzy naukowej, szczególnie, że doświadczenie pokazuje, że to, co nieznane może być tuż pod naszym nosem, nawet na naszym polskim podwórku.
- Naświetlenie częstszego obecnie problemu szkodliwego działania człowieka na środowisko i jego zubażającego wpływu na różnorodność biologiczną.
- Wskazanie rekordów świata owadów na +. Ciekawostki są przyjemne dla każdego typu czytelnika.
- Wg mnie stosunkowo częste powielanie wstępu w ciekawostkach, co jednak jest dobrym obejściem, gdy ktoś jest zbyt niecierpliwy, by go przeczytać i od razu pędzi zgłębiać część obrazkową. +Wg mnie stosunkowo częste powielanie tej samej ciekawostki na siłę, by jakakolwiek była "pod owadem" dla zachowania konceptu projektu graficznego książki.
- Opisy cech morfologicznych są suche. Tak niedoświadczonemu targetowi dobrze by było chociażby doprowadzić kilka strzałek na obrazku do omówionych cech, bo jednak nie wszystko, co jest w opisie jest oczywiste i łatwe do powiązania. Sama ta książka jest nieprecyzyjna w wypadku oznaczania większości przedstawionych tu gatunków. Za dużo trzeba sobie tu wyobrazić lub mieć wcześniejsze doświadczenie/jeszcze inną, bardziej szczegółową literaturę pod ręką.
- Odbieram tutejszy wybór gatunków jako dość chaotyczny, mimo wszystko silnie ograniczony i z małym kontekstem, wg mnie stosunkowo często zawierający również te niepospolite (podane ponoć dla rozszerzenie perspektywy), co daje mały przekrój przez bogactwo gatunków i ogólnie wprowadza wg mnie dużo ograniczeń, co do użycia tego w terenie czy po wycieczce. Zabrakło taksonów tak pospolitych jak np. złotooki, guniak czerwczyk, trzmiel rudy, literówka jarzynówka, furczak gołąbek, ogrodnica niszczylistka, listkowiec cytrynek, jusznica deszczowa, padlinówka cesarska, choćby najpospolitszej gnojki lub komarnicy, a nawet Harmonia axyridis, który to w okolicach 2008 roku już się rozłaził po kraju. Podanie tylko 2 gatunków ważek jest dla mnie trudnym do przyjęcia faktem. Małe, wg mnie, urozmaicenie szarańczaków, chrząszczy. Książka adresowana dla osób młodszych. Książka ma już z 10 lat. Kupiłem sobie ją za dzieciaka i szczerze powiem, że książka z tak przypadkowymi gatunkami niewiele mi pomogła, choć bardzo tego oczekiwałem. Do tego tak ciemne zdjęcia są mało dydaktyczne, choć wspomniano, że Autor upodobał sobie nocne plenery, to jednak zdjęcia mogłyby być nieco bardziej przemyślane pod względem światła. Mimo wszystko dobrze obrany target i dobrze pod niego opracowana książka. Mało wymagający docenią. Swoją metodę Autor usprawiedliwił, ale dla mnie wyszło przekornie do Jego intencji.
Dobrze, że pokazuje rzadkie gatunki, ale ten zabieg pasuje do książki o większym i lepiej opracowanym wyborze taksonów. Dobrze, że skupił się i tak intencjonalnie na tych pospolitszych.
- Autor eksploruje głównie owady lądowe. Dlatego brakuje np. pływaka żółtobrzeżka czy pluskolca pospolitego.
- Ładne drzewo ewolucji owadów powiązane z epokami geologicznymi i taśmą czasu.
- Dziwne rysunki nimf Orthoptera Pawła Fica, pozostałe mało zgrabne w większości przypadków. Mimo to - książka estetycznie wydana. Ładna okładka.
- Boli karygodny błąd, gdzie Betula pendula i Betula pubescens są nazwane przez autora odmianami brzozy, a nie osobnymi gatunkami. Potoczność, bo potoczność, ale w publikacji naukowca przerzucanie taksonów na inne rangi taksonomiczne jest przykre do oglądania, jakkolwiek gdziekolwiek taki zabieg mnie odtrąca. Niby brzozy to nie przedmiot badań entomologa, ale pewne podstawy obowiązują, wg mnie, każdego wyżej wykształconego w biologii. Może Autor wiedział, co chce tak przekazać i wie, że są to jednak gatunki a nie odmiany, ale umieszczanie takich pomyłek w publikacji popularnonaukowej i dopuszczenie do potencjalnego utrwalania i powielania takiego błędu jest dla mnie nieprzyjemne i uderza w zadanie naukowca, którym jest przekazywanie rzetelnej wiedzy innym ludziom.
- Dodatkowo, traktowanie 'sp.' raz jako oznaczenie dla jednego taksonu (poprawnie), a następnie jako określenie zbioru pewnych gatunków, w zamian za 'spp.', znów zaniża poziom.
- Dodatkowo zastanawia umieszczenie ze zdjęciem konkretnego Campodea sp. (jeden gatunek z ok. 130 ogółem na świecie) znanego, podkreślam: z całej Europy i Polski, ale nadal 'sp.', nie opisanego naukowo ani nic. W tym miejscu jednak szkoda, że autor nie umieścił skrótów od odkrywcy i daty, by sprawdzić, o co konkretnie się tu rozchodzi.
- Pojawiają się problemy z konsekwencją w przedstawianiu przynależności pewnych gatunków. Czasem Autor sugeruje, jak powinno być i co już ustalono, ale serwuje przestarzałą klasyfikację mimo to.
- Grzyby to nie roślinny substrat pokarmowy, tylko grzybowy (to już nie to samo królestwo!).

Tą książkę postanowiłem puścić dalej w obieg i poszukać sobie czegoś bardziej fachowego.

Książka o dość nierównym poziomie. Z jednej strony opracowana w miarę lekkostrawnie pod target (młodzi, zainteresowani przyrodą osobnicy), ale jak na autora-naukowca, zdarzają się mu pewne uproszczenia lub pomyłki zaniżające wg mnie jakość książki.
Ogółem:
- Bez literówek, choć z drobnymi przejęzyczeniami, których intencje można jednak przeniknąć.
- Dobrze objaśnia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Atlas nie pokazuje obecnego stanu rzeczy i skala map nie jest duża, ale jest i tak perfekcyjnie (jak dla mnie) wykonany, z pięknymi, barwnymi mapami i ładną czcionką użytą do spisania skorowidzu nazw.

Atlas nie pokazuje obecnego stanu rzeczy i skala map nie jest duża, ale jest i tak perfekcyjnie (jak dla mnie) wykonany, z pięknymi, barwnymi mapami i ładną czcionką użytą do spisania skorowidzu nazw.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Podana na zasadzie luźno powiązanych, lecz spójnych całościowo retrospekcji historia dzieciństwa i młodości poety, na których piętno odcisnęło zakłamanie (a może bardziej nieszczerość) bliskich, które zamiast chronić przed bolesną prawdą, doprowadziło do bolesnego starcia z rzeczywistością i wymusiło postawienie sobie przez autora pytań o wiele życiowych kwestii.
Nie są to zwierzenia zaskakujące, gdyż wiele bardzo podobnych historii dzieje się pośród nas nawet dziś. Skutki zbędnych tajemnic i konspiracja wobec bliskich, szczególnie dzieci, nie zmieniły swoich właściwości od stuleci. Czytając tę książkę jesteśmy świadkami jednego z takich nieszczęść, udokumentowanego jednak w niezwyczajny, wyzbyty goryczy i liryczny sposób, co jakby automatycznie łagodzi odczucia, przynajmniej moje. Autor nie nastawia nas przeciwko komukolwiek, nie osądza, bardziej rozważa przy nas swoją przeszłość. Każdy może ocenić jego sytuację wedle własnej wrażliwości.
Książkę doceniam za liryczność, pewną tragiczność i zaskakujące zakończenie, ale nie ucieknę przed tym, że przeszedłem przez nią bez większych emocji.
Według mnie można przeczytać lub nie bez większych konsekwencji.

Podana na zasadzie luźno powiązanych, lecz spójnych całościowo retrospekcji historia dzieciństwa i młodości poety, na których piętno odcisnęło zakłamanie (a może bardziej nieszczerość) bliskich, które zamiast chronić przed bolesną prawdą, doprowadziło do bolesnego starcia z rzeczywistością i wymusiło postawienie sobie przez autora pytań o wiele życiowych kwestii.
Nie są to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zbiór zawiera blisko czterdzieści miniatur prozatorskich. Nie wszystkie są sobie równe w mojej ocenie, ale większość mnie zaskakuje. Okładka sugeruje podobieństwo do twórczości Szulca czy Kafki, z czym się niejako zgodzę. Jan Czarny bardzo zręcznie operuje surrealizmem, metaforą oraz groteską, częściej będącą czymś w rodzaju czarnego humoru, tworząc kolejnego rekruta do szeregów awangardy. Sporo tu ironii, którą delektowałem się w "Ferdydurke". Język jest jednak względnie prosty, nie bucha poetycką obfitością, co odróżnia Czarnego na przykład, a może przede wszystkim, od Szulca. Brak większej liryki nie przeszkodził mi jednak w recepcji tej książki. Czyta się szybko i z satysfakcją. Poleciłbym poszukującym czegoś poza kanonami awangardy oraz wielbicielom "obłędności ludzkiego umysłu" postawionej przed krzywym zwierciadłem, pozbawionej namacania śliskimi paluszkami psychoanalizy. Tak samo, jak w "Sklepach cynamonowych", albo "Ferdydurke", może denerwować tu niektórych pozorny bark logiki, charakterystyczny dla stylu, który "Fabryka Kurzu" reprezentuje. Dla mnie to bardzo miła niespodzianka za przypadkowo wydaną złotówkę.

Zbiór zawiera blisko czterdzieści miniatur prozatorskich. Nie wszystkie są sobie równe w mojej ocenie, ale większość mnie zaskakuje. Okładka sugeruje podobieństwo do twórczości Szulca czy Kafki, z czym się niejako zgodzę. Jan Czarny bardzo zręcznie operuje surrealizmem, metaforą oraz groteską, częściej będącą czymś w rodzaju czarnego humoru, tworząc kolejnego rekruta do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Ocalenie chwili" to moje kolejne znalezisko w świecie poezji autorów mało znanych.
Tomik ten jest bardzo cienki, zaledwie 17 niedużych lub małych wierszy, często o tematyce patriotycznej, osobistej czy impresyjnej. Wielokrotnie przewijają się w nich motywy przyrody.
Większość wierszy jest biała, wszystkie cechują się prostotą środków i stylu. Będąc zwolennikiem bogactwa i ozdobności, nie potrafiłem się nimi wielce zachwycić przede wszystkim z tych dwóch powodów. Choć odnalazłem tu kilka, trzy do czterech, nowatorskich dla mnie sformułowań, przeszedłem przez ten tomik z niedosytem wrażeń estetycznych, których może zbyt często szukam w poezji (zresztą każdy z nas szuka w niej czegoś innego). To z kolei przeszkodziło mi pewnie w smakowaniu ducha i myśli zawartych w wierszach Pani Marii. Wszelako miło wspominam następujące wiersze, te które najbardziej mi się spodobały: "Monte Cassino", "Odchodzenie", "Operacja", "Już raz", "Powrót do Tatr" oraz "Sosny świętokrzyskie" i "Droga do marzeń".
Tomik zdecydowanie dla lubiących prostotę.

"Ocalenie chwili" to moje kolejne znalezisko w świecie poezji autorów mało znanych.
Tomik ten jest bardzo cienki, zaledwie 17 niedużych lub małych wierszy, często o tematyce patriotycznej, osobistej czy impresyjnej. Wielokrotnie przewijają się w nich motywy przyrody.
Większość wierszy jest biała, wszystkie cechują się prostotą środków i stylu. Będąc zwolennikiem bogactwa i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Natknąłem się na niego przypadkiem i zabrałem do zbadania, jako że lubię odkrywać nieznanych szerzej autorów.
Tomik o wierze, nadziei i chyba przede wszystkim o miłości (zawiedzionej?). Zbiór (imo) bardzo depresyjny i pełen boleści, cienisty, chmurny. Z drugiej strony pewnie podszyty nadzieją, ale jest ona przytłoczona jakimś dramatycznym emocjonalnym ciężarem, jakimś pesymizmem, chwilami jakby ulatywała. Pozytywne uczucie wzbudziło we mnie świadectwo wiary w Boga, zdaje się, że nie złamanej...
Wiersze są raczej intymne. Wyznania pochodzące z każdego wersu są jakoś dualistyczne w moim odbiorze - jednocześnie zanikanie jak i trwanie wcześniej wymienionych trzech cnót Boskich w autorze. Stąd to powątpiewanie - czy miłość zawiedziona?, wiara czasem aby nie złamana?, czy nadzieja nie ulatuje?
Zdecydowanie nie są to klimaty mistyczno-ezoteryczne, fantastyczne, pełne symboli, nawiązań do natury i legend oraz kwiecistego języka, które zwykły sobie mnie zaskarbiać. Warsztat i narzędzia są tu proste, można nawet rzec, niekompletne. Język prosty i brak interpunkcji, tytułów (nie jestem z tych, co to lubią; jednakże nie chcę podważać wizji autora). Na oko nie więcej niż trzydzieści-/czterdzieści-kilka nowych dla mnie i czarujących sformułowań, dwa wiersze* intrygujące, ale zawsze z dwoma lub trzema słowami bytującymi (niestety) w przełomowym miejscu wiersza i zgrzytającymi w moim odczuciu, i tylko ten jeden, który od początku do końca mnie zachwycił, "niewierny Tomasz", odnaleziony na samym końcu.
Jak każdą poezję i tą oceniam do bólu subiektywnie. I tak, po prostu, nie jest to zgoła mój styl, mój typ. Nie potrafię się przebić, pobudzić do refleksji.
Zatem przejdę gdzie indziej...

* *** (szukam cię/ wśród płócien), *** (kamień/ oszlifowany w moich dłoniach)

Natknąłem się na niego przypadkiem i zabrałem do zbadania, jako że lubię odkrywać nieznanych szerzej autorów.
Tomik o wierze, nadziei i chyba przede wszystkim o miłości (zawiedzionej?). Zbiór (imo) bardzo depresyjny i pełen boleści, cienisty, chmurny. Z drugiej strony pewnie podszyty nadzieją, ale jest ona przytłoczona jakimś dramatycznym emocjonalnym ciężarem, jakimś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Krótka opowiastka dla dzieci o życiu i przygodach kilku białowieskich popielic, a przede wszystkim jednej, Śpioszki Popielicy. Autor przedstawia życie lasu przy pomocy wypowiedzi jego upersonifikowanych mieszkańców, którzy tutaj funkcjonują w społeczności podobnej do tej ludzkiej. Jednakże uwaga koncentruje się tu na popielicach, a treścią tej niewielkiej książeczki jest najogólniej zbeletryzowany opis behawioru i cech szczególnych tego gatunku gryzonia.
Opowiastka krótka i nieskomplikowana, może spodobać się najmłodszym lubiącym świat natury.

Krótka opowiastka dla dzieci o życiu i przygodach kilku białowieskich popielic, a przede wszystkim jednej, Śpioszki Popielicy. Autor przedstawia życie lasu przy pomocy wypowiedzi jego upersonifikowanych mieszkańców, którzy tutaj funkcjonują w społeczności podobnej do tej ludzkiej. Jednakże uwaga koncentruje się tu na popielicach, a treścią tej niewielkiej książeczki jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W dziewięciu wierszykach autor opisał kolejno chatkę murzyńską, domek japoński, igloo eskimoskie, jurtę mongolską, lepiankę egipską, wigwam indiański, malajski dom na wodzie, wóz cygański i namiot harcerski. Krótka i zwięzła forma pozwala najmłodszym dowiedzieć się kilku najważniejszych faktów na temat konstrukcji każdego z nich, a przy tym przeczytać coś o codziennych zwyczajach ich mieszkańców. Przekaz jest prosty i nie przeładowany treścią, a lektura szybko się kończy. Książka prosta i z pewnością "lekkostrawna" dla małego czytelnika. Całość uzupełniają schludne i kolorowe, akwarelowe ilustracje pani Anny Gosławskiej-Lipińskiej.

W dziewięciu wierszykach autor opisał kolejno chatkę murzyńską, domek japoński, igloo eskimoskie, jurtę mongolską, lepiankę egipską, wigwam indiański, malajski dom na wodzie, wóz cygański i namiot harcerski. Krótka i zwięzła forma pozwala najmłodszym dowiedzieć się kilku najważniejszych faktów na temat konstrukcji każdego z nich, a przy tym przeczytać coś o codziennych...

więcej Pokaż mimo to