-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2012
2012
Już po przeczytaniu "Chemii śmierci" wiedziałam, że Beckett zostanie jednym z moich ulubionych autorów. Szczególnie do gustu przypadł mi wykreowany przez niego bohater - doktor David Hunter - inteligentny, sympatyczny, odważny facet z tragiczną przeszłością oraz oczywiście urocze anatomiczne opisy ze szczegółami, nie zapominajmy o makabrze. Jak na głównego bohatera thrillera przystało, poza wszystkimi zaletami i tragiczną przeszłością, doktor Hunter ma jedną zasadniczą wadę - bardzo często pakuje się w poważne tarapaty i ciągle ktoś czyha na jego życie.
Tym razem akcja toczy się w jeszcze bardziej hermetycznym i odizolowanym miejscu niż w pierwszej części serii - znajdziemy się na odciętej od świata i targanej sztormami wyspie, gdzie zostają znalezione zwłoki w stanie dość... niespotykanym. Niedługo po przybyciu doktor Hunter stwierdza, że nie było to naturalne zejście i konieczne jest wezwanie całej ekipy śledczych. Niestety wyspa zostaje odcięta od świata zewnętrznego i jedynymi osobami mogącymi rozwiązać zagadkę są uwięzieni na niej doktor Hunter, sierżant Fraser, glina żółtodziób Duncan i ekspolicjant Brody.
Podobnie jak w "Chemii śmierci" mamy tutaj klimat osaczenia i odizolowania od świata zewnętrznego, spotęgowany dodatkowo szalejącą na wyspie pogodą. Oczywiście nie brakuje makabrycznych opisów zwłok i kolejnych morderstw. Bardzo lubię styl Becketta, a jego opisy zawsze działają na moją wyobraźnię, dzięki czemu potrafię dokładnie wczuć się w klimat jaki jest w książce. Autor cały czas trzyma nas w napięciu, nie daje odetchnąć nawet w epilogu. Tym razem jednak byłam już na to przygotowana i nie dałam się aż tak zaskoczyć.
Oczywiście polecam wszystkim złaknionym antropologicznych i anatomopatologicznych wrażeń!
Już po przeczytaniu "Chemii śmierci" wiedziałam, że Beckett zostanie jednym z moich ulubionych autorów. Szczególnie do gustu przypadł mi wykreowany przez niego bohater - doktor David Hunter - inteligentny, sympatyczny, odważny facet z tragiczną przeszłością oraz oczywiście urocze anatomiczne opisy ze szczegółami, nie zapominajmy o makabrze. Jak na głównego bohatera...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-06-10
Thriller psychologiczny napisany lata temu przez Becketta - nie liczyłam na wielkie szaleństwo, szczególnie po przeczytaniu kilku opinii znajomych. Nie podejrzewałam jednak, że autor zabierze się za taką tematykę. Pomysł może sam w sobie nie jest zły, ale do mnie to zupełnie nie trafia. Nie posiadam genu odpowiedzialnego za instynkt macierzyński, więc pomysł Kate Powell uważam za bardzo głupi. A do postaci głupich ciężko mi jest wykrzesać jakiekolwiek pozytywne uczucia, więc jakoś specjalnie nie współczułam głównej bohaterce, która z własnej winy ściągnęła na siebie cały bałagan, o którym będziecie mogli przeczytać w tej książce.
Biorąc pod uwagę sytuację i opis z okładki świadczący o tym, że jednak to nie romansidło z happy endem, mniej więcej spodziewałam się takiej właśnie historii. Żadnych specjalnych momentów zaskoczenia nie odnotowano, a szkoda. Mimo to da się spokojnie przez tę historię przebrnąć, nie jest przesadnie męcząca, dlatego ostatecznie oceniam ją na 5/10.
Thriller psychologiczny napisany lata temu przez Becketta - nie liczyłam na wielkie szaleństwo, szczególnie po przeczytaniu kilku opinii znajomych. Nie podejrzewałam jednak, że autor zabierze się za taką tematykę. Pomysł może sam w sobie nie jest zły, ale do mnie to zupełnie nie trafia. Nie posiadam genu odpowiedzialnego za instynkt macierzyński, więc pomysł Kate Powell...
więcej mniej Pokaż mimo to2013
Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Wchodzę sobie do księgarni, mój wzrok przykuwa najpierw okładka, a później magiczne nazwisko autora "SIMON BECKETT". Rozpędzam się, porywam ją z półki, wlekę do domu swoją zdobycz, rozsiadam się wygodnie i czuję przyjemne wibracje. Tak! Zaraz znów przywitam się z doktorem Hunterem. I nagle odkrywam straszliwą prawdę, "Rany kamieni" to nie kontynuacja cyklu o moim ulubionym antropologu sądowym! Ale byłam wściekła, tak wściekła, że historia opowiedziana w książce prawie mnie nie obeszła.
Przy okazji nowej części o Hunterze postanowiłam ponownie zmierzyć się z tą książką i szczerze mówiąc już niewiele pozostało z mojej złości i niechęci, więc historia tajemniczego uciekiniera została przeze mnie bardziej doceniona. Może to nie seria z Hunterem, najbardziej chyba brakuje mi anatomicznych opisów, ale mimo to, na zimno, oceniam ją w tym momencie jako bardzo dobrą.
Przecież jest w niej wiele elementów, które ja tak cenię - dwie przenikające się, tajemnicze historie, duszny klimat osaczenia głównego bohatera i farma na odludziu. Połączone w całość, z ciekawym i nie aż tak bardzo przewidywalnym zakończeniem (albo ja jestem taka naiwna ;)) utworzyły książkę, przy której wcale się nie nudziłam. Myślę, że jej największą wadą jest to, że... nie jest o Davidzie Hunterze :)
Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Wchodzę sobie do księgarni, mój wzrok przykuwa najpierw okładka, a później magiczne nazwisko autora "SIMON BECKETT". Rozpędzam się, porywam ją z półki, wlekę do domu swoją zdobycz, rozsiadam się wygodnie i czuję przyjemne wibracje. Tak! Zaraz znów przywitam się z doktorem Hunterem. I nagle odkrywam straszliwą prawdę, "Rany...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-06-04
Trochę nam kazał czekać Beckett na nową część o doktorze Hunterze, a czekając nabierałam coraz większego apetytu na kontynuację, więc gdy w końcu trafiła ona do moich rąk, miałam duże oczekiwania. I przy okazji poprzednie części przeczytane wielokrotnie, a do każdej zdążył się już wykształcić u mnie pewien sentyment.
"Niespokojni zmarli" to bardzo dobra książka, jednak przy moim uwielbieniu do poprzedniczek, nowej części przygód Huntera wydaje się czegoś brakować, jakiejś subtelnej cząstki, która urzekła mnie w tych wcześniejszych. Mimo to obiektywnie muszę stwierdzić, że historia wymyślona przez Becketta jest ciekawa, wciągająca i zaskakująca, a to w tego typu literaturze przecież liczy się najbardziej.
"Gdyby jednak wszystko było takie proste..."
David nudzić się nie będzie, gdyż przyjdzie mu zbadać nie tylko te zwłoki, do których został wezwany. Sprawa z pozoru dość oczywista, zacznie zmieniać się, w zależności od perspektywy, z której będziemy się jej przyglądać. Doświadczenie Huntera jako konsultanta medycyny sądowej na pewno się tu przydało, chociaż ja chętnie poczytałabym jeszcze więcej o szczegółach śledztwa dotyczących tej specjalności. No i powinni zmienić konsultanta medyczno-stomatologicznego, bo kilka rzeczy trochę mija się z lege artis ;)
To chyba nie ostatnia część o doktorze Hunterze, mam nadzieję, że tym razem autor nie będzie aż tyle zwlekał z nową, bo chętnie pogrzebałabym z Davidem przy innych kościach.
Trochę nam kazał czekać Beckett na nową część o doktorze Hunterze, a czekając nabierałam coraz większego apetytu na kontynuację, więc gdy w końcu trafiła ona do moich rąk, miałam duże oczekiwania. I przy okazji poprzednie części przeczytane wielokrotnie, a do każdej zdążył się już wykształcić u mnie pewien sentyment.
"Niespokojni zmarli" to bardzo dobra książka, jednak...
2017-05-29
W końcu udało mi się przeczytać to krótkie opowiadanie i szczerze mówiąc, wiele dotąd nie straciłam. Chyba jestem zbyt mało romantyczna na takie opowiastki ;) Wolę rozkładające się zwłoki i śledztwa. Mając już w ręku kolejny tom o doktorze Hunterze ciężko jest mi docenić możliwość ponownego spotkania z głównym bohaterem, jaką dał nam autor tworząc to opowiadanie. Ot taki krótki przerywnik w oczekiwaniu na kolejną część. Ciężko ocenić, bo właściwie nic ciekawego w tym opowiadaniu nie ma, możne sięgnąć jedynie dla samego Huntera - kolejny element układanki z jego przeszłości wskoczył na swoje miejsce. Ale bez tych informacji też można żyć, więc specjalnie nie namawiam.
W końcu udało mi się przeczytać to krótkie opowiadanie i szczerze mówiąc, wiele dotąd nie straciłam. Chyba jestem zbyt mało romantyczna na takie opowiastki ;) Wolę rozkładające się zwłoki i śledztwa. Mając już w ręku kolejny tom o doktorze Hunterze ciężko jest mi docenić możliwość ponownego spotkania z głównym bohaterem, jaką dał nam autor tworząc to opowiadanie. Ot taki...
więcej mniej Pokaż mimo to2012
"Wołanie grobu" przeniesie nas najpierw do okresu, w którym doktor Hunter był szczęśliwym mężem i ojcem. Autor uchyli rąbka tajemnicy i dowiemy się sporo o okolicznościach tragedii, która naznaczyła głównego bohatera tej serii. Będę okropna, wiem, ale dramatyzm tej sytuacji chyba trochę wymknął się Beckettowi spod kontroli. Życie pisze przeróżne scenariusze, ale wiecie, brakowało tylko, żeby Hunter oślepł do kompletu (tak, stanowczo czytam za dużo Kinga :P).
Samo śledztwo i postać Jerome'go Monka działa na plus tej książki, szkoda tylko, że było tak mało antropologii i grzebania się w szczątkach, a za dużo biadolenia i glinianych garnków. Nie zapałałam zbyt wielką sympatią do Sophie Keller, chyba to widać. Pomysł na zagadkę, prowadzenie akcji i zakończenie - dobre, ale bez szaleństw, czułam od początku kto może mieć coś za pazurkami.
Podsumowując - dla mnie trochę słabsza od poprzedniczek, ale nadal dobra książka z doktorem Davidem Hunterem w roli głównej. Jestem bardzo ciekawa jak wypadnie kolejna część, na którą autor kazał nam tak długo czekać.
"Wołanie grobu" przeniesie nas najpierw do okresu, w którym doktor Hunter był szczęśliwym mężem i ojcem. Autor uchyli rąbka tajemnicy i dowiemy się sporo o okolicznościach tragedii, która naznaczyła głównego bohatera tej serii. Będę okropna, wiem, ale dramatyzm tej sytuacji chyba trochę wymknął się Beckettowi spod kontroli. Życie pisze przeróżne scenariusze, ale wiecie,...
więcej mniej Pokaż mimo to2012
Nasz dotąd całkiem dzielny bohater, doktor Hunter, stracił w tej części trochę męstwa i w ramach urlopu postanowił odwiedzić pewien ośrodek, oczywiście jak na niego przystało w żadnym wypadku wypoczynkowy. Był to Ośrodek Badań Antropologicznych, bardziej znany jako Trupia Farma. Zajmował się tam w ramach relaksu badaniem zwłok - różni ludzie, różne potrzeby. W tym miejscu pragnę zaznaczyć, że były to też szczątki pewnego dentysty - jak widać nie jesteśmy tylko bezużytecznymi konowałami, możemy czasami być całkiem przydatni i to nawet dla nauki :)
Było to co lubię, czyli sporo ciekawych elementów antropologicznych, psychopata z misją, mylenie tropów oraz oczywiście doktor Hunter. Miły z niego facet, ale ma strasznego pecha do wpadania w niezłe tarapaty i za to go lubię.
Fanów pana Becketta ta książka nie zawiedzie, mimo że trochę różni się od poprzednich. Moje podejrzenia co do mordercy sprawdziły się, czego oczywiście żałuję, poza tym byłam bardzo zadowolona z lektury.
Nasz dotąd całkiem dzielny bohater, doktor Hunter, stracił w tej części trochę męstwa i w ramach urlopu postanowił odwiedzić pewien ośrodek, oczywiście jak na niego przystało w żadnym wypadku wypoczynkowy. Był to Ośrodek Badań Antropologicznych, bardziej znany jako Trupia Farma. Zajmował się tam w ramach relaksu badaniem zwłok - różni ludzie, różne potrzeby. W tym miejscu...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Chemia śmierci" była moim wielkim odkryciem i do dziś jest jednym z moich ulubionych thrillerów, do których co jakiś czas z chęcią wracam. Niedługo ma się ukazać kolejna część z doktorem Hunterem, więc postanowiłam sobie przypomnieć poprzednie części, żeby być na bieżąco.
Nie ukrywam, że na moją wysoką ocenę tej książki na pewno wpływa zainteresowanie medycyną i trochę antropologią, a przed "Chemią śmierci" nie czytałam zbyt wielu thrillerów, w których morderstwo i późniejsze śledztwo przedstawione było w taki chemiczny sposób. Bardzo mi się też spodobał pomysł przedstawienia historii z perspektywy doktora Davida Huntera, bo jest to postać tak sympatyczna, że nie mogłam go nie polubić. Początkowo jest to człowiek zamknięty w sobie, ale z czasem poznajemy jego historię i możemy zrozumieć motywy jego postępowania. Dodatkowo nie ma on tych irytujących wad, którymi autorzy thrillerów lubią hojnie obdarowywać swoich głównych bohaterów "groźnych, brutalnych i działających na granicy prawa" detektywów.
Poza świetnym głównym bohaterem kolejnym plusem książki jest osadzenie akcji w sennej mieścinie, która powinna być oazą spokoju, a jak się z czasem okazuje posiada sporo mrocznych tajemnic. Mieszkańcy są nieufni, ich grono hermetyczne, a plotka ma w Manham dużą siłę rażenia. Wzajemne oskarżenia i rosnąca wrogość tylko pogarszają i tak napiętą sytuację w miasteczku.
Nie każdemu może się podobać prowadzenie akcji, początkowo wszystko idzie trochę wolno, ale moim zdaniem zakończenie rekompensuje wszystkie niedociągnięcia. Do końca autor wodzi nas za nos i końcówka nie jest oklepana i banalna, przynajmniej wtedy dla mnie nie była, bo im więcej thrillerów mam na koncie, tym trudniej mnie zaskoczyć. Może odrobinkę naciągana, ale i tak uwielbiam tę książkę za klimat i oczywiście za doktora Huntera.
"Chemia śmierci" była moim wielkim odkryciem i do dziś jest jednym z moich ulubionych thrillerów, do których co jakiś czas z chęcią wracam. Niedługo ma się ukazać kolejna część z doktorem Hunterem, więc postanowiłam sobie przypomnieć poprzednie części, żeby być na bieżąco.
więcej Pokaż mimo toNie ukrywam, że na moją wysoką ocenę tej książki na pewno wpływa zainteresowanie medycyną i trochę...