"...Spróbujmy opisać Bognę. Nie będzie to łatwe, jako że Bogna to raczej zwarta całość, bez twórczych sprzeczności. To nawet, co w niej przejrzyście pospolite, śmieszne i niegodne uwagi, w sumie składa się na jakąś inność, nawet oryginalność, nawet styl, trochę zadziwiający u takiego szczyla. Bogny nie sposób omieść spojrzeniem, pominąć, nie zauważyć: jest narysowana i pokryta kolorem, wypełnia sobą chwilę lub rzeczywistość, zajmuje miejsce w przestrzeni z jakimś wizualnym hałasem..."
"...Wyglądała ślicznie: wysoka, smukła, ciemna, bez krzty chemii na cienko skrojonej twarzy, włos w kurtynę, koloryt i pełnia ramion i piersi jak z Ingresa lub choćby Czachórskiego, suknia prosta z ciemnozielonej tafty, czarne baleryny. I ustylizowana odpowiednio na nieśmiałość pensjonarki, co to już wie, co w niej siedzi, ale jakoby nie wie, co z tym zrobić. Bezbłędna stylizacja.
Starsze panie uwielbiają natychmiast poradzić, podzielić się tym, co wiedzą i co już samemu nie wychodzi. Panom pocą się ręce. Idąc otwierała szpaler spojrzeń, i ja to lubię. Jacyś faceci dopiero co z Francji jęknęli, że niby się znają: "Juliette Greco!", ale to pudło, bo Bogna lepsza. [...]
Była grzeczna, nieśmiała, oddana, czyli taka, o jakiej wiedziała, że ja chcę, aby była. Na pokaz? Taktyka? Chyba nie. [...] Czy mogłem być obojętny wobec jej sukcesu, który był moim sukcesem? To trudniej. Nigdy nie wstydziłem się próżności, ani przed innymi, ani przed sobą. Słyszałem: "Jaka wspaniała dziewczyna. Jak on to robi? Przy swoim wzroście, braku pieniędzy i perspektyw?" Za to należała się Bognie wdzięczność..."
Opis z balu sylwestrowego "Dziennik 1954"
"Dziennik 1954" jest dokumentem pewnej epoki socrealizmu i najlepszym dziełem Leopolda Tyrmanda. Okres od 1 stycznia do 2 kwietnia 1954 roku początkowo pisany "do szuflady", po trzech miesiącach urywa się w pół zdania...ponieważ najbliższe osiem miesięcy pisarz poświęci bestsellerowi "Zły", który zamówił "Czytelnik" w aurze zbliżającej się odwilży.
Bogna z "Dziennika 1954" naprawdę miała na imię Krysia, jej tożsamość zostaje ujawniona przy wydaniu wersji oryginalnej 1999 rok, opracowanie Henryka Dasko.
Oto prawdziwa historia romansu Leopolda Tyrmanda z nastolatką.
Początek lat 50. XX wieku. Przychodzi co dzień do stołówki Związku Literatów. Pewnego dnia dosiada się do nastoletniej Krysi.
Przypadkowe spotkanie zmienia się wkrótce w improwizowany kurs literatury, potem we wspólne odrabianie lekcji, a na koniec w romans. Dziewczyna zostaje kochanką 32-letniego pisarza.
Ponad osiemdziesiędzioletnia dziś Krystyna Okólska – pierwowzór Bogny z "Dziennika 1954" – postanowiła po latach opowiedzieć swoją historię.
Autobiograficzny zabieg z detektywistycznym reportażem o słynnym pisarzu i lolitce, niestety współcześnie nie robi wrażenia. Książka jest dość słaba i niestety nie pomaga portret Warszawy (obraz życia społeczno - polityczno - ekonomicznego, zdjęcia) czy wytrych z bandą braci Wałachowskich;
„...W 1951 roku w Warszawie banda braci Wałachowskich dokonała kilkunastu napadów rabunkowych na taksówkarzy i sklepy w dzielnicy Wola. Dokonali również kilku napadów na milicjantów w celu pozyskania broni palnej i amunicji. W trakcie tych „akcji pozyskania broni” zginęło dwóch milicjantów. Pierwszego zabójstwa dokonali w Warszawie, drugiego w Lublinie. W obu przypadkach ofiary zostały zastrzelone. Przywódcą bandy był Leszek Wałachowski. Na trzech członkach bandy i jej liderze wyrok przez powieszenie wykonano w lutym 1953 roku w Warszawie...” WIKIPEDIA
Polecam przeczytać sam "Dziennik 1954" Leopolda Tyrmanda.
"...Spróbujmy opisać Bognę. Nie będzie to łatwe, jako że Bogna to raczej zwarta całość, bez twórczych sprzeczności. To nawet, co w niej przejrzyście pospolite, śmieszne i niegodne uwagi, w sumie składa się na jakąś inność, nawet oryginalność, nawet styl, trochę zadziwiający u takiego szczyla. Bogny nie sposób omieść spojrzeniem, pominąć, nie zauważyć: jest narysowana i...
"...Spróbujmy opisać Bognę. Nie będzie to łatwe, jako że Bogna to raczej zwarta całość, bez twórczych sprzeczności. To nawet, co w niej przejrzyście pospolite, śmieszne i niegodne uwagi, w sumie składa się na jakąś inność, nawet oryginalność, nawet styl, trochę zadziwiający u takiego szczyla. Bogny nie sposób omieść spojrzeniem, pominąć, nie zauważyć: jest narysowana i pokryta kolorem, wypełnia sobą chwilę lub rzeczywistość, zajmuje miejsce w przestrzeni z jakimś wizualnym hałasem..."
"...Wyglądała ślicznie: wysoka, smukła, ciemna, bez krzty chemii na cienko skrojonej twarzy, włos w kurtynę, koloryt i pełnia ramion i piersi jak z Ingresa lub choćby Czachórskiego, suknia prosta z ciemnozielonej tafty, czarne baleryny. I ustylizowana odpowiednio na nieśmiałość pensjonarki, co to już wie, co w niej siedzi, ale jakoby nie wie, co z tym zrobić. Bezbłędna stylizacja.
Starsze panie uwielbiają natychmiast poradzić, podzielić się tym, co wiedzą i co już samemu nie wychodzi. Panom pocą się ręce. Idąc otwierała szpaler spojrzeń, i ja to lubię. Jacyś faceci dopiero co z Francji jęknęli, że niby się znają: "Juliette Greco!", ale to pudło, bo Bogna lepsza. [...]
Była grzeczna, nieśmiała, oddana, czyli taka, o jakiej wiedziała, że ja chcę, aby była. Na pokaz? Taktyka? Chyba nie. [...] Czy mogłem być obojętny wobec jej sukcesu, który był moim sukcesem? To trudniej. Nigdy nie wstydziłem się próżności, ani przed innymi, ani przed sobą. Słyszałem: "Jaka wspaniała dziewczyna. Jak on to robi? Przy swoim wzroście, braku pieniędzy i perspektyw?" Za to należała się Bognie wdzięczność..."
Opis z balu sylwestrowego "Dziennik 1954"
"Dziennik 1954" jest dokumentem pewnej epoki socrealizmu i najlepszym dziełem Leopolda Tyrmanda. Okres od 1 stycznia do 2 kwietnia 1954 roku początkowo pisany "do szuflady", po trzech miesiącach urywa się w pół zdania...ponieważ najbliższe osiem miesięcy pisarz poświęci bestsellerowi "Zły", który zamówił "Czytelnik" w aurze zbliżającej się odwilży.
Bogna z "Dziennika 1954" naprawdę miała na imię Krysia, jej tożsamość zostaje ujawniona przy wydaniu wersji oryginalnej 1999 rok, opracowanie Henryka Dasko.
Oto prawdziwa historia romansu Leopolda Tyrmanda z nastolatką.
Początek lat 50. XX wieku. Przychodzi co dzień do stołówki Związku Literatów. Pewnego dnia dosiada się do nastoletniej Krysi.
Przypadkowe spotkanie zmienia się wkrótce w improwizowany kurs literatury, potem we wspólne odrabianie lekcji, a na koniec w romans. Dziewczyna zostaje kochanką 32-letniego pisarza.
Ponad osiemdziesiędzioletnia dziś Krystyna Okólska – pierwowzór Bogny z "Dziennika 1954" – postanowiła po latach opowiedzieć swoją historię.
Autobiograficzny zabieg z detektywistycznym reportażem o słynnym pisarzu i lolitce, niestety współcześnie nie robi wrażenia. Książka jest dość słaba i niestety nie pomaga portret Warszawy (obraz życia społeczno - polityczno - ekonomicznego, zdjęcia) czy wytrych z bandą braci Wałachowskich;
„...W 1951 roku w Warszawie banda braci Wałachowskich dokonała kilkunastu napadów rabunkowych na taksówkarzy i sklepy w dzielnicy Wola. Dokonali również kilku napadów na milicjantów w celu pozyskania broni palnej i amunicji. W trakcie tych „akcji pozyskania broni” zginęło dwóch milicjantów. Pierwszego zabójstwa dokonali w Warszawie, drugiego w Lublinie. W obu przypadkach ofiary zostały zastrzelone. Przywódcą bandy był Leszek Wałachowski. Na trzech członkach bandy i jej liderze wyrok przez powieszenie wykonano w lutym 1953 roku w Warszawie...” WIKIPEDIA
Polecam przeczytać sam "Dziennik 1954" Leopolda Tyrmanda.
"...Spróbujmy opisać Bognę. Nie będzie to łatwe, jako że Bogna to raczej zwarta całość, bez twórczych sprzeczności. To nawet, co w niej przejrzyście pospolite, śmieszne i niegodne uwagi, w sumie składa się na jakąś inność, nawet oryginalność, nawet styl, trochę zadziwiający u takiego szczyla. Bogny nie sposób omieść spojrzeniem, pominąć, nie zauważyć: jest narysowana i...
więcej Pokaż mimo to