rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Uroczy poradnik napisany lekko i z humorem, a przede wszystkim przynoszący wiele przydatnych informacji. Choć rytuały pielęgnacyjne Koreanek wciąż wydają mi się dość skomplikowane, po lekturze aż chce się sprawić na własne skórze czy naprawdę działają.

Uroczy poradnik napisany lekko i z humorem, a przede wszystkim przynoszący wiele przydatnych informacji. Choć rytuały pielęgnacyjne Koreanek wciąż wydają mi się dość skomplikowane, po lekturze aż chce się sprawić na własne skórze czy naprawdę działają.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dobrze, ciekawie napisana, ale po takiej okładce i recenzjach spodziewałam się więcej.

Dobrze, ciekawie napisana, ale po takiej okładce i recenzjach spodziewałam się więcej.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jestem wielką fanką twórczości Elizabeth Gilbert, miałam nieudane podejścia do dwóch jej książek. "Wielka magia" również nie jest dla mnie wybitnym poradnikiem. Sporo tam duchowości, amerykańskiej psychologii pozytywnej i szczypta Paulo Coehlo. Gilbert nie odkrywa też Ameryki. Mimo to spodobało mi się jej podejście od tematu kreatywności okraszone ciekawymi anegdotami. Dzięki temu lektura była dla mnie lekka, inspirująca, a nawet motywująca. Sama jestem tym zaskoczona :).

Nie jestem wielką fanką twórczości Elizabeth Gilbert, miałam nieudane podejścia do dwóch jej książek. "Wielka magia" również nie jest dla mnie wybitnym poradnikiem. Sporo tam duchowości, amerykańskiej psychologii pozytywnej i szczypta Paulo Coehlo. Gilbert nie odkrywa też Ameryki. Mimo to spodobało mi się jej podejście od tematu kreatywności okraszone ciekawymi anegdotami....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Głośna powieść, której reklama przez wiele miesięcy atakowała mnie z każdej strony. W końcu dostałam "Małe życie" w prezencie i zabrałam się do czytania. Już po jakiś 100 stronach wiedziałam, że nie mam do czynienia z wybitną literaturą.

Historia, która nic nie wnosi, niczego nie uczy, a wręcz można powiedzieć, że potrafi zabrać nadzieje. Jak niektórzy autorzy krytycznych ocen słusznie zauważyli "Małe życie" to pornografia literacka - powieść, która udaje wielką literaturę, a jest zwykłą grafomanią, której autorka operuje nadmiarem i przerysowaniem do granic możliwości.

Wielokrotnie musiałam przerywać lekturę z powodu narastającego uczucia irytacji i zażenowania. Już na początku okazało się, że Nowy Jork opisywany przez wydawcę jako równorzędny bohater tej "zachwycającej książki" został ograniczony do nazwy ulic.
Postacie są papierowe, a świat przedstawiony czarno-biały - bohaterowie to albo święci i ludzie sukcesu (najczęściej 2w1), albo sadyści i potwory, żadnego prawdziwego człowieka z krwi i kości.
"Małe życie" to historia czterech przyjaciół, choć po kilku rozdziałach na pierwszy plan wysuwa się najbardziej tajemnicza postać - Jude i to jego tragiczne losy śledzimy do końca powieści.

Główny bohater - nieprawdopodobnie przystojny, geniusz matematyczny, wybitny prawnik, cukiernik, śpiewak i co tam jeszcze. A co najważniejsze prawdziwy Hiob. Kaleka uparcie trwający w swojej autodestrukcji, dotknięty w dzieciństwie takim ogromem okrucieństwa i cierpienia, że jego historia jest po prostu nieprawdopodobna i nierzeczywista. Autorka stosuje tutaj na czytelniku jawny szantaż emocjonalny, epatując brutalnością i podając wszystko boleśnie dosłownie. U mnie reakcja była odwrotna do zamierzonej, nie uroniłam żadnej łzy, byłam po prostu zirytowana i czekałam, aż główny bohater w końcu zakończy naszą (sic) męczarnie.

Z brutalnością niektórych fragmentów kontrastują sceny ociekające lukrem. Jude ma wokół siebie grono kochających go przyjaciół, którzy skoczyliby za nim w ogień. Dodatkowo on i jego najbliższy przyjaciel a potem partner rozmawiają ze sobą jak XIX-wieczne pensjonarki. 90% postaci w książce to homoseksualiści, a kobiety są niewidzialne. Autorka opisuje jakąś nowojorską enklawę z którą trudno się utożsamić.

Przepraszam za chaotyczną wypowiedź, piszę na gorąco. To moje szybkie refleksje z lektury połowy przeczytanej książki. Choć nie mogę odmówić autorce lekkiego pióra. Mimo wszystko dostrzegłam przebłyski talentu, ale nie kupiłam jej historii. Nie dałam rady jej skończyć. Straciłam nadzieję, że w końcu nastąpi punkt przełomowy, chciałam właściwie tylko odkryć co takiego jest w tej książce, że zachwyciła tak krytyków i czytelników. Nadal nie wiem... Czuję się rozczarowana i oszukana. Czas wracać do Dostojewskiego.

P.S. Jedna gwiazdka należy się wydawcom. Chylę czoła nad ogromną i dobrze naoliwioną machiną promocyjną, która mnie tak zwiodła.

Głośna powieść, której reklama przez wiele miesięcy atakowała mnie z każdej strony. W końcu dostałam "Małe życie" w prezencie i zabrałam się do czytania. Już po jakiś 100 stronach wiedziałam, że nie mam do czynienia z wybitną literaturą.

Historia, która nic nie wnosi, niczego nie uczy, a wręcz można powiedzieć, że potrafi zabrać nadzieje. Jak niektórzy autorzy krytycznych...

więcej Pokaż mimo to