Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Link do całej recenzji >>> http://lovelybookprincess.blogspot.com/2016/10/szostka-wron-six-of-crows-leigh-bardugo.html#more

Znacie ten moment kiedy czytając książkę jedyne co jesteście w stanie o niej powiedzieć to: "TA KSIĄŻKA JEST TAKA ŚWIETNA, O MÓJ BOŻE". Ja miałam tak z Szóstką Wron. I nadal mam. Nie jestem w stanie opisać tej książki, tak aby ktoś nie uznał, że jestem szurnięta. Mam ochotę godzinami rozpływać się nad fabułą, bohaterami i właściwie wszystkim co jest z nią związane. (Rzecz w tym, że wiedziałam, że ta książka mi się spodoba, ale nie spodziewałam się, że będę łaziła po pokoju i mówiła sama do siebie, bo chwilami po prostu nie mogłam usiedzieć w miejscu).

ostrzegam: próbowałam być krytyczna, chociaż troszkę - ale nie potrafię, bo całkowicie fangirluję na samą myśl o tej książce ♥

Przestępczy geniusz Kaz Brekker otrzymuje ofertę wzbogacenia się ponad wszelkie wyobrażenie – wystarczy w tym celu wykonać zadanie, która z pozoru wydaje się niewykonalne:
– włamać się do niesławnego Lodowego Dworu (niezdobytej wojskowej twierdzy)
– uwolnić zakładnika (a ten może rozpętać magiczne piekło, które pochłonie cały świat)
– przeżyć dostatecznie długo, żeby odebrać nagrodę (i ją wydać)
Kaz potrzebuje ludzi wystarczająco zdesperowanych, żeby wraz z nim podjęli się tej samobójczej misji, oraz dostatecznie niebezpiecznych, żeby ją wypełnili. Wie, gdzie ich szukać. Szóstka najbardziej niebezpiecznych wyrzutków w mieście – razem mogą być nie do zatrzymania. O ile wcześniej nie pozabijają się nawzajem.

– Jeśli pan zawiedzie, świat zapłaci za to ogromnym cierpieniem. – Och, będzie jeszcze gorzej, Van Eck. Jeśli zawiodę, nie dostanę wypłaty.

Uwielbiam to, że główne postacie Szóstki Wron to "ci źli" - totalne szumowiny: złodzieje, mordercy i po prostu osobniki spod ciemnej gwiazdy. Postacie wykreowane w taki sposób, że niemal namacalne, niby egoistyczne i bez skrupułów, ale jednak z pewnością takie, które zapadają w pamięć i stają się bliskie naszemu sercu. Każde z nich ma swoją ciemną przeszłość. Każde z nich chce lepszej przyszłości.

Kaz Brekker to diabelnie inteligentny siedemnastolatek – jeden z najbardziej znanych przestępców w Ketterdamie, nieco mrocznej i niebezpiecznej stolicy Kerchu, który otrzymuje ofertę wzbogacenia się ponad wszelkie wyobrażenie. Jest dość nieprzewidywalny, tak jak cała ta powieść – nigdy nie jesteśmy w stanie stwierdzić co jeszcze autorka ma w zanadrzu. To właśnie Kaz skradł me serce, ale co z Inej, Jesperem, Niną ta dziewczyna wymiata, Wylanem i Matthiasem? Nie mogę wybrać jednej osoby. Tak naprawdę kocham ich wszystkich.

– W jaki sposób najłatwiej ukraść człowiekowi portfel? – Przyłożyć mu nóż do gardła? – zapytała Inej. – Pistolet do głowy? – powiedział Jesper. – Wrzucić mu truciznę do kubka? – zaproponowała Nina. – Wszyscy jesteście okropni – obruszył się Matthias. Kaz przewrócił oczami. – Najłatwiej ukraść człowiekowi portfel, mówiąc mu, że zamierzacie ukraść mu zegarek.

Styl pisania Leigh Bardugo wręcz idealnie pasuje do wykreowanego przez nią świata. Opisy, które nam serwuje są niezwykle barwne, szczegółowe i bardzo realistyczne, również brutalne, co jeszcze bardziej do mnie przemawia... O, i cięty język bohaterów! To jedna z najlepszych rzeczy w tej książce. Narracja trzecioosobowa podzielona na sześć różnych postaci to nie lada wyzwanie, a jednak autorka poradziła sobie wspaniale. Naprawdę odwaliła kawał dobrej roboty pisząc Szóstkę Wron - sam pomysł na fabułę, przedstawiony świat, kreacja bohaterów, zwroty akcji... to wszystko złożyło się na tę genialną książkę, od której nie sposób się oderwać! w dodatku jest tak pięknie wydana, że o Boże, godzinami mogę ją obserwować/dotykać/wąchać hahaha brzmię jak psychopatka.

Bardzo podoba mi się to, że wątek miłosny, który tutaj się pojawia i czasem doprowadza mnie do białej gorączki (w dobrym sensie, o Boże znowu zaczęłam fangirlować) jest bardzo subtelny, a fabuła nie jest mu całkowicie poświęcona. To przede wszystkim naładowana akcją, tajemnicza, nieco brutalna, wypełniona wspaniale wykreowanymi postaciami, inteligentna opowieść o niemożliwym napadzie.

P O L E C A M

Link do całej recenzji >>> http://lovelybookprincess.blogspot.com/2016/10/szostka-wron-six-of-crows-leigh-bardugo.html#more

Znacie ten moment kiedy czytając książkę jedyne co jesteście w stanie o niej powiedzieć to: "TA KSIĄŻKA JEST TAKA ŚWIETNA, O MÓJ BOŻE". Ja miałam tak z Szóstką Wron. I nadal mam. Nie jestem w stanie opisać tej książki, tak aby ktoś nie uznał, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sny mogą być odzwierciedleniem naszych najskrytszych marzeń.
Liv Silver zawsze przywiązywała dużą wagę do snów. Potrafiła świadomie śnić i w pełni kontrolować swoje sny. Kiedy wraz z mamą, młodszą siostrą Mią, opiekunką Lottie i Księżniczką Buttercup (psem sferycznym) po raz kolejny się przeprowadza - tym razem do deszczowego Londynu - odkrywa, że sny mogą być jeszcze bardziej zaskakujące i dziwniejsze, niż myślała. Tajemnicze zielone drzwi z klamką w kształcie jaszczurki, gadające kamienne posągi i niania z tasakiem ukryta w schowku na miotły, to nic w porównaniu z tym, co śni się jej później - czterech chłopaków, których poznała pierwszego dnia w nowej szkole oraz rytuał w środku nocy. Co więcej, kiedy Liv spotyka się z nimi na jawie, odnosi dziwne wrażenie, że chłopcy wiedzą o niej więcej niż powinni. Tak jakby śnili ten sam sen co ona...

Nie ukrywam, że czekałam na premierę tej książki i byłam bardzo podekscytowana, gdy w końcu dostałam ją w swoje ręce.
Liv prowadzi życie na walizkach. W ciągu ośmiu lat przeprowadzała się sześć razy. A to oznacza, że mieszkała w sześciu różnych krajach na czterech różnych kontynentach, sześć razy rozpoczynała wszystko od nowa w szkole, sześć razy nawiązywała nowe przyjaźnie i sześć razy się żegnała. Została profesjonalistką w pakowaniu się i rozpakowywaniu. Właśnie ze względu na zawód swojej mamy, ona, jej młodsza siostra Mia i przesympatyczna niemiecka niania Lottie bez przerwy się przeprowadzają. Tym razem pada na Anglię. Mają zamieszkać w swoim wymarzonym, uroczym domku na peryferiach, ale zamiast tego lądują w Londynie i, jakby tego było mało, następuje zmiana planów - mama oświadcza zdumionym dziewczynom, że wkrótce zamieszkają z jej nowym chłopakiem, Ernestem-mój-charakter-dokładnie-odpowiada-mojemu-do-porzygania-konserwatywnemu-nazwisku-Spencerem i dwójką jego nastoletnich dzieci - Florence i Graysonem. A i na dokładkę Liv śni o czterech chłopakach, których poznała pierwszego dnia w nowej szkole oraz o jakimś przedziwnym rytuale w środku nocy. Co więcej, kiedy dziewczyna spotyka się z nimi na jawie, odnosi dziwne wrażenie, że chłopcy wiedzą o niej więcej niż powinni. Tak jakby śnili ten sam sen co ona...
"Oczywiście zdawałam sobie sprawę, że ludzie po czterdziestce mają prawo do spełnionego życia miłosnego, ale czy mama nie mogła z tym zaczekać, aż dorośniemy? Kilka lat w jedną czy w drugą stronę nie zrobiłoby jej różnicy. A skoro już koniecznie chciała być z panem Zmiana Planów, to czy nie wystarczyłby im związek weekendowy? Musiała od razu wywracać do góry nogami całe nasze życie? Nie mogła przynajmniej zapytać nas o zdanie?"
Główna bohaterka to niezwykle sympatyczna miłośniczka tajemnic i Sherlocka Holmesa z niezłym poczuciem humoru. Nie da sobie w kasze pluć, jest ciekawska i nic nie powstrzyma ją przed poznaniem prawdy. Kiedy myślę o jej postaci to na mojej twarzy mimowolnie pojawia się uśmiech, bo w jakiś sposób Liv przypomina mi samą siebie. Bardzo polubiłam również jej młodszą siostrę Mię ta mała rozpiernicza system, czarującego Henry'ego, zabawnego Jaspera, tajemniczego Arthura i nowego, przyszywanego brata Graysona.
Jak dotąd nie spotkałam się z podobną historią, więc jeśli chodzi o oryginalność, moim zdaniem Kerstin Gier poradziła sobie świetnie. Bardzo spodobał mi się motyw świadomych snów, a przedstawienie ich w formie niekończącego się korytarza drzwi do snów innych to naprawdę nietuzinkowy pomysł. Momentami jednak odnosiłam wrażenie, że historia jest nieco infantylna - fakt książka jest przeznaczona dla młodzieży, jednakże coś mi nie pykło, ale w ostateczności to jedyna wada jaką mogłam w niej znaleźć. Myślę, że najbardziej wyczerpujące odpowiedzi na nasze pytania otrzymamy w finałowym tomie, tak jak stało to się w Trylogii Czasu.
"Nigdzie nie można poznać człowieka lepiej niż w jego snach i nigdzie nie można dowiedzieć się więcej o jego słabościach i tajemnicach."
Autorka zabiera czytelnika w niesamowitą podróż po krainie snów. Pomimo, że nie jest to nic wybitnego, Kerstin stworzyła bardzo lekką i przyjemną, powieść z dreszczykiem, która ma w sobie to coś, co nie pozwala nam się od niej oderwać. Z pewnością sięgnę po kolejne części - drugi tom już we wrześniu!
I na koniec, coś o czym koniecznie chciałam wspomnieć to oprawa graficzna tej książki - fenomenalna, przepiękna i zapierająca dech w piersiach. Naprawdę, wydawnictwo Media Rodzina spisało się na medal wydając tę powieść. Twarda oprawa, duża i wygodna czcionka, oryginalna okładka z posrebrzanymi detalami i śliczne ornamenty zdobiące strony - cud, miód, po prostu perfekcja.
Gorąco polecam osobom, które zakochały się w Trylogii Czasu lub mają zamiar po nią sięgnąć!

Sny mogą być odzwierciedleniem naszych najskrytszych marzeń.
Liv Silver zawsze przywiązywała dużą wagę do snów. Potrafiła świadomie śnić i w pełni kontrolować swoje sny. Kiedy wraz z mamą, młodszą siostrą Mią, opiekunką Lottie i Księżniczką Buttercup (psem sferycznym) po raz kolejny się przeprowadza - tym razem do deszczowego Londynu - odkrywa, że sny mogą być jeszcze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziewiętnastoletnia Feyra jest jedynym żywicielem rodziny, tuż po tym jak jej ojciec traci majątek i jest niezdolny do podjęcia się jakiejkolwiek pracy. Aby uratować siostry, ojca i siebie samą przed śmiercią głodową, Feyra zostaje łowczynią. Podczas jednego z polowań zapuszcza się w pobliże muru, który oddziela ludzkie ziemie od Prythianu - krainy zamieszkanej przez rasę obdarzonych magią i śmiertelnie niebezpiecznych istot fae - i zabija ogromnego wilka... wilka, pod którego postacią ukrywał się ktoś, kogo nie powinna była zabijać... Wkrótce w drzwiach jej chaty staje pochodzący z wysokiego rodu Tamlin w postaci złowrogiej bestii, żądając zadośćuczynienia za ten czyn. Łowczyni ma dwie opcje - albo zginie na miejscu, albo uda się razem z nim do krainy pełnej magii i zamieszka na jego dworze.

"Nie wstydź się nawet przez chwilę robienia tego, co przynosi ci radość."

W Szklanym Tronie Sarah wprowadza fae jako wątek poboczny, jednak Dwór Cierni i Róż całkowicie jest poświęcony tym magicznym, potężnym istotom. Muszę po raz kolejny podkreślić jej talent do splatania wątków, tworzenia niesamowitych wielowymiarowych postaci i barwnych realistycznych światów, które przyciągają do siebie niczym magnes.

Feyra jest bohaterką, której nigdy nie było łatwo. Musiała złożyć przysięgę umierającej matce, że zrobi wszystko, aby zapewnić byt swojej rodzinie i chronić ją przed niebezpieczeństwem. Jako najmłodsza z sióstr nie otrzymała wystarczającego wykształcenia, aby płynnie czytać czy pisać. Była jedyną osobą, która była w stanie zapewnić jakiekolwiek pożywienie dla swojej rodziny.
Feyra jest rozsądna, nie jest płytka i nie podąża ślepo za swoimi emocjami ani za uczuciem, które rodzi się między nią a Tamlinem. Nie skupia się tylko na swojej tragicznej przeszłości, ani obecnej sytuacji, tylko stara się rozwijać swoje pasje i urozmaicać czas na Dworze Wiosny. Z pewnością nie jest idealna, zdarza jej się popełniać złe decyzje, ale to sprawia, że jest realistyczna.
Ponadto wszyscy bohaterowie poboczni zostali tak świetnie rozpisani, że każdy z nich ma swój własny charakter i nie ma drugiej takiej samej postaci. Lucien, najlepszy przyjaciel i poseł Tamlina od samego początku zdobył moją sympatię, oczarował mnie przede wszystkim swoim sarkastycznym poczuciem humoru, ciągłymi dowcipami i butą. A Rhysand... Rhysand to mój mąż, okay? Nie jestem w stanie napisać nic więcej. Po. Prostu. Go. Kocham. I. Już.

"- Ponieważ sama nie chciałabym umierać w samotności - powiedziałam, a głos mi się na chwilę załamał, gdy wróciłam wzrokiem do Tamlina i zmusiłam się, aby spojrzeć mu w oczy. - Ponieważ chciałabym, żeby ktoś trzymał moją dłoń do samego końca. I potem jeszcze przez parę chwil. Jest to coś, na co zasługuje każdy, człowiek czy fae."

Dobra ksiązka często przypomina mi rollercoaster i tak też było w tym przypadku - akcja początkowo powoli się rozwijała pozwalając nam przyswoić magiczny świat i wszystko z nim związane, aby potem się rozpędzić i nie zwalniać. Chociaż historia była oparta na znanej baśni i rozwój wydarzeń mógłby wydawać się oczywisty to Sarah J. Maas zadbała o oryginalność powieści i zwroty akcji. Dwór Cierni i Róż jest niesamowitą przygodą dla czytelnika i zostawia niedosyt. Z pewnością sięgnę po następny tom. Zdecydowanie polecam!

Dziewiętnastoletnia Feyra jest jedynym żywicielem rodziny, tuż po tym jak jej ojciec traci majątek i jest niezdolny do podjęcia się jakiejkolwiek pracy. Aby uratować siostry, ojca i siebie samą przed śmiercią głodową, Feyra zostaje łowczynią. Podczas jednego z polowań zapuszcza się w pobliże muru, który oddziela ludzkie ziemie od Prythianu - krainy zamieszkanej przez rasę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Link do recezji: http://lovelybookprincess.blogspot.com/
Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Jenny Han, jednak wiele słyszałam o tej autorce na zagranicznym booktube i zamierzałam w końcu sięgnąć po jedną z jej powieści.
Obawiałam się, że ta książka może mnie rozczarować. Myślałam, że okaże się być nierzeczywistą love story, bardzo schematyczną i w ogóle oklepaną historią. Dostałam jednak cudowną i urzekającą opowieść o rodzinie i pierwszej miłości.

Lara Jean Song przechowuje swoje listy miłosne w pudełku na kapelusze, które dostała od mamy. Nie są to przelane na papier wyznania od wielbicieli, tylko listy jej autorstwa, których adresatami są chłopcy w których swojego czasu była zakochana. W sumie listów jest pięć, tak jak pięć obiektów jej westchnień.
Dziewczyna pisała list aby dać upust emocjom i dokładnie w tym momencie, kiedy chciała się "odkochać". Był to jednocześnie swego rodzaju list pożegnalny.
Problemy pojawiają się wtedy, kiedy pudełko znika bez śladu i okazuje się, że wszystkie listy zostały wysłane.
Lara Jean jest 'środkową' Songówką, uwielbia piec, naprawdę uwielbia piec (czego strasznie jej zazdroszczę, bo chciałabym aby moje umiejętności cukiernicze były równie dobre jak jej) jest dosyć wrażliwą dziewczyną i w dosyć specyficzny sposób radzi sobie ze swoimi uczuciami. Po wyjeździe swojej siostry Margot, musi jak najlepiej ją zastąpić - jak i w obowiązkach domowych jak i w opiece nad młodszą siostrą Kitty, ponieważ dziewczęta wychowują się tylko z ojcem.

"Najgorsze jest to, że przez ten głupi, nic nie znaczący pocałunek zacząłeś mi się podobać, chociaż nigdy wcześniej nie patrzyłam na Ciebie jak na ewentualnego chłopaka."

Autorka obsługuje prostym językiem, przez co książkę szybko i przyjemnie się czyta, a wręcz połyka w całości. Lara Jean nie jest irytująca i szczerze mówiąc, całkiem ją polubiłam. Ogólny pomysł bardzo mi się spodobał, bo wydał mi się oryginalny i uroczy. Ta książka w żaden sposób nie była przesłodzona (no, może poza rodzinnym pieczeniem ciasteczek i słodziutką siostrą Lary Jean - Kitty), a raczej wszystko było wyważone i idealne rozpisane. I na koniec DUŻY plus za postać Petera (kolejny fikcyjny mąż - polecam przeczytać tę książkę, chociażby ze względu na niego :)

Chociaż nie jest to jakaś ambitna i zobowiązująca lektura, to świetnie się bawiłam przy czytaniu Do wszystkich chłopców, których kochałam, bo jest to piękna, ciepła historia o rodzinie oraz pierwszej miłości.

Link do recezji: http://lovelybookprincess.blogspot.com/
Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Jenny Han, jednak wiele słyszałam o tej autorce na zagranicznym booktube i zamierzałam w końcu sięgnąć po jedną z jej powieści.
Obawiałam się, że ta książka może mnie rozczarować. Myślałam, że okaże się być nierzeczywistą love story, bardzo schematyczną i w ogóle oklepaną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lady Midnight jest pięknie napisaną książką, która będzie wciągająca od pierwszej strony do ostatniej. Czytanie jej było niesamowitym rollercoasterem emocji, a jednocześnie przeklinałam Cassie, która sprawiła że czuję to wszystko. Czuję zniszczenie, frustrację, miłość do bohaterów, których stworzyła oraz wszechogarniające cierpienie.
Ale wiecie co? Ja uwielbiam to uczucie (bywam masochistyczna). Uwielbiam kiedy czuję się zniszczona ilością emocji towarzyszących mi przy książce, bo wtedy mam pewność, że to jest coś. Kiedy w trakcie czytania muszę wstać i przejść się po pokoju mamrocząc "O matko, o Boże, co tu się dzieje" to wiem, że czytam i przeżywam coś niesamowitego.
To jest piękna love story o miłości w rodzinie, miłości wśród przyjaciół i miłości pomiędzy parabatai. Livvy, Ty, Drusilla i Tavvy to takie kochane dzieciaki. Łączy je niesamowita więź. Rodzinna miłość między Blackthornami była jedną z rzeczy o których chciałam czytać coraz więcej i więcej.
Coś co Cassie wychodzi najlepiej to właśnie tworzenie postaci. I chociaż mamy tutaj ich mnóstwo, i tylko kilka odgrywa tę główną rolę, to reszta nie wydaje się być mniej ważna albo wciśnięta na siłę. Każda z nich jest wyjątkowa i niepowtarzalna. I każda z nich ma jakieś znaczenie w książce.

Emma jest zdeterminowana w poszukiwaniach mordercy swoich rodziców. Bystra, lojalna, zabawna, ma bardzo cięty język. Jest po prostu genialna, uwielbiam to ile humoru wprowadza na karty książki.
" - Dru! - Sapnęła ciężko, roztrzęsiona. - Nie wiesz, że kiedy ktoś się do mnie zakrada od tyłu, to zwykle dźgam go nożem?"
" - Co wy żarty sobie robicie? - Emma pstryknęła palcami. - Ja tu jestem! I nie wiedziałam, że zostałam zaproszona do udziału w konkursie na najgorętszą laskę!"
Julian jest artystą. Ma pod opieką swoje liczne młodsze rodzeństwo, które darzy niezwykłą miłością i zawsze stawia je na pierwszym miejscu. Tak jak Jace, Will i Jem jest znakomitym Nocnym Łowcą, ale jest też kimś poza tym, jest kimś więcej. Kiedy myślę o jego postaci to najpierw widzę go jako niesamowitego brata, inteligentnego chłopaka o wrażliwej duszy, który bywa ironiczny i zabawny oraz jest znakomitym kłamcą, a potem dopiero jako Nocnego Łowcę. Julian zajął specjalne miejsce w moim sercu i uważam jest naprawdę świetnie wykreowaną postacią.
" - Jesteś za chudy - powiedziała z całą pogodą ducha, na jaką umiała się zdobyć. - Za dużo kawy, za mało naleśników.
- Chcę mieć takie epitafium."

Relacja Emmy i Juliana jest powodem dla którego płakałam w nocy. CASSIE, CZY TY JESTEŚ SZCZĘŚLIWA GDY KRZYWDZISZ SWOICH CZYTELNIKÓW? (Jestem na 1000% pewna, że siedzi sobie przed komputerem pijąc herbatę, głaszcząc kota i dławi się ze śmiechu tą cholerną herbatą, kiedy czyta o tym jak bardzo nas zniszczyła swoimi książkami.)
" [...] Ale ponieważ zranił Julesa, to kiedy go znajdziemy, zamierzam go posiekać na kawałki i nakarmić nim rybki.
- Nie mamy rybek - wytknął jej Jules.
- To sobie kupimy. Kupię złote rybki i tak długo będę je karmiła krwią, aż zasmakują w ludzkim mięsie."
To w jaki sposób się komunikują, tak aby nikt się nie zorientował, pisząc palcami po ramionach, a nawet plecach poprzez materiał ubrania. Ich niesamowitą więź, to jak dbają o siebie nawzajem. To jak przewidują swój każdy następny ruch, co czyni ich genialną parą w tańcu i walce.
Nie można nie napisać o parabatai po przeczytaniu Lady Midnight. Związek Juliana i Emmy jest dosyć szczególny i cieszę się, że mamy w końcu parę parabatai chłopak + dziewczyna. Ci dwoje na pewno mają swoje wzloty i upadki, a wszystko się komplikuje kiedy Emma zaczyna coś czuć do Juliana. Romantyczna miłość między parabatai jest oczywiście zabroniona, więc stawia to Emmę w niewygodnej sytuacji. Ona zdaje sobie sprawę, że to jest złe i zabronione przez Prawo, ale nie można nacisnąć guzika i nagle *BUM* odkochać się. Było kilka bardzo emocjonujących scen "Jemmy" i na Anioła, nie będziecie na nie przygotowani! Patrzę szczególnie na ciebie rozdziale 27! Te sceny złamały moje serce na miliardy maleńkich kawałków. Sprawią że oszalejesz, będziesz miał ochotę piszczeć, przytulić kogoś albo po prostu rzucić książką wzdłuż pokoju.
Uwielbiam styl pisania Cassie, jak maluje światy słowami. Jak sprawia, że nie wstydzę się przyznać, że pięknie napisana scena może mnie zostawić ze łzami w oczach.
Lady Midnight jest świetnym balansem pomiędzy humorem, akcją, kryminałem, romansem i magią - tak, ta książka ma doskonałą mieszankę wszystkiego.
Link do całej recenzji >>> http://lovelybookprincess.blogspot.com/2016/04/lady-midnightpani-noc-cassandra-clare.html

Lady Midnight jest pięknie napisaną książką, która będzie wciągająca od pierwszej strony do ostatniej. Czytanie jej było niesamowitym rollercoasterem emocji, a jednocześnie przeklinałam Cassie, która sprawiła że czuję to wszystko. Czuję zniszczenie, frustrację, miłość do bohaterów, których stworzyła oraz wszechogarniające cierpienie.
Ale wiecie co? Ja uwielbiam to uczucie...

więcej Pokaż mimo to