Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Ostateczny nie-podręcznik fizyki("nie" jest tutaj komplementem) . Autor nie tylko w niezwykle zajmujący sposób przedstawia zagadnienia nie mieszczącej się w głowie fizyki kwantowej, ale także świetnie wyjaśnia znane nam ze szkoły podstawy fizyki, tym razem osadzone w pewnym kontekście, co czyni je prostszymi do zrozumienia oraz sprawia, że zostają w głowie na zawsze.

Ostateczny nie-podręcznik fizyki("nie" jest tutaj komplementem) . Autor nie tylko w niezwykle zajmujący sposób przedstawia zagadnienia nie mieszczącej się w głowie fizyki kwantowej, ale także świetnie wyjaśnia znane nam ze szkoły podstawy fizyki, tym razem osadzone w pewnym kontekście, co czyni je prostszymi do zrozumienia oraz sprawia, że zostają w głowie na zawsze.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Polecanka z okazji rychłego wejścia do kin filmu "Godzilla: King of the Monsters".

Godzilla: The Half-Century War" to jeden z nielicznych wciąż jeszcze dostępnych a rynku komiksów o Godzilli wydawnictwa IDW, którego licencja na postać wygasła w zeszłym roku. Szczęśliwie jest to także jedna z najlepszych komiksowych historii o atomowym jaszczurze.Działają zarówno przemyślane i pełne szczegółów ilustracje, jak i dopracowany scenariusz. "Pięćdziesięcioletnia wojna" opowiada historię pewnego żołnierza, który w 1954 roku staje się świadkiem pierwszego ataku Godzilli na Japonię. To wydarzenie budzi w nim obsesję, która nie zgaśnie przez połowę wieku... Mnóstwo sprawnie wprowadzonych nawiązań do japońskiego kanonu i prosta, lecz bardzo przemyślana i dopracowana linia fabularna sprawiają, że przepięknie zilustrowany komiks jest czymś znacznie więcej niż ładną wydmuszką. Warto.

Polski akcent:
Fani daikaiju mogą chcieć sprawdzić także powieść polskiego autora:"Challengerowie - Następcy Homo sapiens"
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4848918/challengerowie-nastepcy-homo-sapiens
Nie jest to powieść osadzona stricte w gatunku, do którego należy filmografia Godzilli. Wątek daikaiju nie zajmuje więcej niż 1/6 całej książki, która skupia się przede wszystkim na rozwoju bardzo barwnych postaci ludzkich (nawiązujących do fantastycznonaukowej twórczości Arthura Conan Doyle'a, m.in "Zaginionego świata") i relacji między nimi, jednak ostatni akt opowieści dostarcza kilku niezapomnianych scen dla fanów przerośniętych dinozaurów i wielkich robotów.

Polecanka z okazji rychłego wejścia do kin filmu "Godzilla: King of the Monsters".

Godzilla: The Half-Century War" to jeden z nielicznych wciąż jeszcze dostępnych a rynku komiksów o Godzilli wydawnictwa IDW, którego licencja na postać wygasła w zeszłym roku. Szczęśliwie jest to także jedna z najlepszych komiksowych historii o atomowym jaszczurze.Działają zarówno...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wiersze wypełnione po brzegi wyobraźnią i błyskotliwością, często mroczne i dwuznaczne, ocierające się o grozę. Leśmian mógł śmiało konkurować ze swoim idolem, Edgarem Allanem Poe.
Moim faworytem z tego tomiku jest majestatyczna „Pantera”.

Wiersze wypełnione po brzegi wyobraźnią i błyskotliwością, często mroczne i dwuznaczne, ocierające się o grozę. Leśmian mógł śmiało konkurować ze swoim idolem, Edgarem Allanem Poe.
Moim faworytem z tego tomiku jest majestatyczna „Pantera”.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Mój ulubiony wybór wierszy Poego, jaki pojawił się na polskim rynku. Prezentuje wszystkie najistotniejsze wierze autora, często w kilku przekładach. Ponieważ wiele z wierszy zawartych w tomiku opiera się na narracji oraz nasyconych jest wątkami fantastycznymi, myślę, że książka nadaje się dla osób, które do tej pory unikały poezji, ale chciałyby się wgryźć w temat (oczywiście o ile literatura fantastyczna nie jest im straszna).
Zbiorek zawiera jedyne słuszne tłumaczenie wiersza „The Conqueror Worm” autorstwa Barbary Beaupré. Podczas gdy inne, zubożające ten mroczny, dwuznaczny tekst, przekłady upierają się, by tłumaczyć słowo „worm” jako „robak”, Beaupré ma na uwadze fakt, że angielskie wyraz „worm” oznacza także polskiego „czerwia”, który może być rozumiany nie tylko jako larwa, ale także smok, diabeł, istota demoniczna, co pozwala na dużo szersze spektrum interpretacyjne.

Mój ulubiony wybór wierszy Poego, jaki pojawił się na polskim rynku. Prezentuje wszystkie najistotniejsze wierze autora, często w kilku przekładach. Ponieważ wiele z wierszy zawartych w tomiku opiera się na narracji oraz nasyconych jest wątkami fantastycznymi, myślę, że książka nadaje się dla osób, które do tej pory unikały poezji, ale chciałyby się wgryźć w temat...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wybór wspaniałych opowiadań stylowo ocierających się o poezję, które zapewniają doznań zarówno estetycznych jak i intelektualnych; o doskonale skonstruowanych zdaniach, precyzyjnie dobranych słowach. Teksty Poego, choć kładły podwaliny pod współczesny thriller psychologiczny, horror oraz historię kryminalną, do dziś potrafią konkurować z wieloma współczesnymi dziełami tworzonymi w tych gatunkach.

Wydanie o przepięknej szacie graficznej i bezbłędnym wyborze przekładów godnie reprezentuje tego autora na polskim rynku.

Wybór wspaniałych opowiadań stylowo ocierających się o poezję, które zapewniają doznań zarówno estetycznych jak i intelektualnych; o doskonale skonstruowanych zdaniach, precyzyjnie dobranych słowach. Teksty Poego, choć kładły podwaliny pod współczesny thriller psychologiczny, horror oraz historię kryminalną, do dziś potrafią konkurować z wieloma współczesnymi dziełami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rewelacyjna powieść, która swoimi pomysłami obdzielała filmową markę „Jurassic Park” od jej początków, aż do obrazu „Jurassic World”. Autor przeprowadził odpowiednią kwerendę i dzieli się z czytelnikami stosowną ilością technopaplaniny, by uwiarygodnić świat przedstawiony, jednak nigdy nie popada w przesadę, a informacje przekazuje w żywych dialogach, przez które bardzo szybko się płynie. Zaskoczeniem było dla mnie jednak to, jak bardzo bezpretensjonalna i kolorowa jest książka w porównaniu z pierwszą filmową adaptacją. Po stronach co rusz skaczą najróżniejsze gatunki dinozaurów, a uparty T–rex zachowuje się niemal jak kreskówkowy villain. W wielu miejscach powieść przypominała mi raczej tętniący niemal dziecięcym entuzjazmem „Jurassic World” niż pierwsze, mroczniejsze i bardziej stonowane odsłony cyklu filmowego.

Rewelacyjna powieść, która swoimi pomysłami obdzielała filmową markę „Jurassic Park” od jej początków, aż do obrazu „Jurassic World”. Autor przeprowadził odpowiednią kwerendę i dzieli się z czytelnikami stosowną ilością technopaplaniny, by uwiarygodnić świat przedstawiony, jednak nigdy nie popada w przesadę, a informacje przekazuje w żywych dialogach, przez które bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Joe Hill stworzył własną, pod wieloma względami lepszą, wersję monumentalnego dzieła swego ojca – „To”. „Nos4a2” zapoznało mnie z ciekawszymi postaciami, którym zdecydowanie łatwiej mi było kibicować (myślę tu zwłaszcza o głównej bohaterce – Vic), przedstawiło mi nietuzinkowego, intrygującego złoczyńcę, a jednocześnie oszczędziło mi dziwnych, pojawiających się znikąd rytuałów i magicznych orgii – książka jest dużo bardziej przemyślana i nie znajdziemy tu śladów improwizacji, które zrujnowały drugą połowę dzieła Kinga. Powieść Hilla nie jest również tak przeciągnięta jak niekończące się „To”.
Polecam:
– fanom filmowego „To”;
– osobom, które, jak ja, bardzo chciały polubić książkowe „To”, ale pewne zgrzyty w powieści to uniemożliwiły.

Joe Hill stworzył własną, pod wieloma względami lepszą, wersję monumentalnego dzieła swego ojca – „To”. „Nos4a2” zapoznało mnie z ciekawszymi postaciami, którym zdecydowanie łatwiej mi było kibicować (myślę tu zwłaszcza o głównej bohaterce – Vic), przedstawiło mi nietuzinkowego, intrygującego złoczyńcę, a jednocześnie oszczędziło mi dziwnych, pojawiających się znikąd...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ten zbiór opowiadań jest obecnie moim ulubionym, jaki wyszedł spod ręki Kinga. Wiele recenzji w Internecie próbowało mi wmówić, że książka zawiera głównie historie o przemijaniu, strachu przed śmiercią i starości... co sprawiło, że zaniechałem sięgnięcia po zbiór na całe półtora roku, ponieważ wyobraziłem sobie, że znajdę w nim jedynie opowieści o śmiertelnie chorych staruszkach rozpamiętujących stare dobre czasy. Faktycznie, znajdziemy tu z dwie, trzy tego typu opowieści, jednak prawda jest taka, że "Bazar złych snów" to zbiór bardzo zróżnicowany, a większość historii ma charakter rozrywkowy. Mamy tu opowieści o zmiennokształtnych przybyszach z kosmosu, seryjnych zabójcach z innych wymiarów, seryjnych zabójcach z naszego wymiaru, thrillery o rozpadających się małżeństwach, historie obyczajowe, horrory o zamieszkujących ludzkie ciało bożkach, a także jeden western oraz prototyp celebrowanego "Dallas '63", zatytułowany "UR" (moim zdaniem dużo lepszy od późniejszej powieści o ratowaniu prezydenta). Polecam wszystkim osobom, które lubią krótsze formy narracyjne.

Ten zbiór opowiadań jest obecnie moim ulubionym, jaki wyszedł spod ręki Kinga. Wiele recenzji w Internecie próbowało mi wmówić, że książka zawiera głównie historie o przemijaniu, strachu przed śmiercią i starości... co sprawiło, że zaniechałem sięgnięcia po zbiór na całe półtora roku, ponieważ wyobraziłem sobie, że znajdę w nim jedynie opowieści o śmiertelnie chorych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Stephen King jest pisarzem-muzykiem - bardziej niż historie, tworzy on muzykę, którą można przeczytać. Dlatego jedne z jego najlepszych książek to te, w których konstrukcja postaci oraz fabuła nie przeszkadzają w cieszeniu się urokliwym stylem autora. Taki właśnie jest Joyland, który oferuje trzysta stron cudownego nadmorskiego, wakacyjnego klimatu.
Za plusy uważam także fakt, że wątek romantyczny jest całkiem uroczy i udany (co rzadkie u Kinga) oraz to, że jako dodatek do historii obyczajowej dostajemy uczciwą zagadkę kryminalną, którą, dzięki poszlakom, jakie podaje nam autor, możemy rozwiązać sami, na chwilę przed tym nim zrobią to bohaterowie książki.

Stephen King jest pisarzem-muzykiem - bardziej niż historie, tworzy on muzykę, którą można przeczytać. Dlatego jedne z jego najlepszych książek to te, w których konstrukcja postaci oraz fabuła nie przeszkadzają w cieszeniu się urokliwym stylem autora. Taki właśnie jest Joyland, który oferuje trzysta stron cudownego nadmorskiego, wakacyjnego klimatu.
Za plusy uważam także...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

OPINIA O TRYLOGII

Po przeczytaniu powieści "Pan Mercedes" miałem mieszane uczucia - kilkaset stron całkiem przyjemnego tekstu zakończyło się bardzo rozczarowującym i przewidywalnym finałem, który poddał w wątpliwość zasadność istnienia powieści. Dopiero po przeczytaniu całej trylogii o detektywie Hodgesie, zdążyłem polubić sympatycznych protagonistów, a wątek przerażającego antagonisty, doprowadzony do końca, zdołał w pełni mnie usatysfakcjonować. Konstrukcja trylogii przypomina serial telewizyjny: zaczynamy od nakreślającego główny wątek i postaci "Pana Mercedesa", by następnie zahaczyć o sekcję fillerową (w postaci bardzo dobrego filleru zatytułowanego "Znalezione, nie kradzione", a naszą przygodę z bohaterami kończymy w spektakularnym finale zawartym w "Końcu warty", gdzie dochodzi do ostatecznej potyczki protagonistów z głównym złoczyńcą.
Pierwszy i trzeci tom serii bardzo przypominały mi twórczość Thomasa Harrisa, a sama powieść "Pan Mercedes" wydała mi się trochę taką Kingową wersją "Czerwonego Smoka"; dlatego myślę, że z czystym sumieniem mogę polecić trylogię fanom książek o Hannibalu Lecterze.

OPINIA O TRYLOGII

Po przeczytaniu powieści "Pan Mercedes" miałem mieszane uczucia - kilkaset stron całkiem przyjemnego tekstu zakończyło się bardzo rozczarowującym i przewidywalnym finałem, który poddał w wątpliwość zasadność istnienia powieści. Dopiero po przeczytaniu całej trylogii o detektywie Hodgesie, zdążyłem polubić sympatycznych protagonistów, a wątek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pomysł na dobre opowiadanie spisany jako średnia, rozwleczona powieść.

Pomysł na dobre opowiadanie spisany jako średnia, rozwleczona powieść.

Pokaż mimo to


Na półkach:

To jedna z najlepiej napisanych i jednocześnie najgłupszych powieści Kinga. Sam pomysł wykorzystania wyrwy w czasoprzestrzeni, by uratować byłego prezydenta jest niedorzeczny. Ile lat trzeba mieć, żeby być tak naiwnym, aby wierzyć, że uratowanie obcego faceta zmieni świat na lepsze? A poza tym, co niby jest nie tak z dwudziestym pierwszym wiekiem? Książka ma ponad osiemset stron, ale dla autora to za mało, by zdążył nam wyjaśnić tę kwestię. To, że mamy telefony komórkowe? Internet? Bo zdaje się, że takie rzeczy nasz protagonista, Jake Epping, wymienia jako straszne brzemię naszej ery. Czy Kennedy zakazałby produkowania komórek i uratowałby tym świat? Takie właśnie wnioski można by wyciągnąć z narracji.Nasz bohater cofa się do czasów pełnych zinstytucjonalizowanych seksizmu i rasizmu i stwierdza, że w końcu czuje się jak ryba w wodzie, bo w tym świecie leci fajna muzyka i można do niej dużo tańczyć. Epping to dupek. Ponieważ nie cierpię protagonisty, wątek romantyczny w tej książce także budzi we mnie jedynie irytację. Kiedy jego dziewczyna z przeszłości pyta Eppinga o to, co dobrego niesie ze sobą przyszłość, ten jako jedyny plus jest w stanie wymienić fakt, że w dwudziestym pierwszym wieku amerykanie mają czarnego prezydenta. Poważnie? I to już wszystko?
Jak już wspomniałem, dla mnie cała ta wyprawa w przeszłość nie ma sensu, a książka jest głupia przez wielkie G, a jednak moja ocena jest dość wysoka; to dlatego, że jakieś pierwsze czterysta stron to King w szczytowej formie pod względem stylu. Czytanie tej książki to z początku czysta rozkosz chłonięcia kolejnych przyjemnie muzykalnych zdań. Dopiero im bliżej było końca, gdy powoli zaczynałem przekonywać się, że fabuła jednak naprawdę rozpada się w drzazgi, zrozumiałem, że książka nie zaoferuje mi nic ponadto i będę musiał spędzić jeszcze kolejnych kilkaset stron z zarozumiałym protagonistą, którego nie znoszę.

To jedna z najlepiej napisanych i jednocześnie najgłupszych powieści Kinga. Sam pomysł wykorzystania wyrwy w czasoprzestrzeni, by uratować byłego prezydenta jest niedorzeczny. Ile lat trzeba mieć, żeby być tak naiwnym, aby wierzyć, że uratowanie obcego faceta zmieni świat na lepsze? A poza tym, co niby jest nie tak z dwudziestym pierwszym wiekiem? Książka ma ponad osiemset...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Szaraki (szare, chude, kosmiczne ludziki z ogromnymi czarnymi oczami) zawsze były dla mnie najbardziej niepokojącymi, a jednocześnie najciekawszymi z całego podstawowego pocztu potworów (w którego skład wchodzą także wilkołak, wampir, duch, itd.). "Łowca snów" jest w zasadzie definitywną opowieścią o szarych kosmitach, która zbudowana jest na wielu różnych elementach tworzących ich mit, dodając od siebie kilka oryginalnych zagrań. Ta powieść to wspaniały prezent od Stephena Kinga dla ludzi takich jak ja. Ostrzegam jednak, że jeśli nie jesteście fanami opowieści o przybyszach z kosmosu, to ta książka nie będzie prawdopodobnie miała wam wiele do zaoferowania. To po prostu czaderska, dostarczająca pulpowej frajdy opowiastka o nawalaniu się ze stereotypowymi małymi ludzikami z kosmosu, którzy za środek transportu mają swoje ikoniczne spodki.

Szaraki (szare, chude, kosmiczne ludziki z ogromnymi czarnymi oczami) zawsze były dla mnie najbardziej niepokojącymi, a jednocześnie najciekawszymi z całego podstawowego pocztu potworów (w którego skład wchodzą także wilkołak, wampir, duch, itd.). "Łowca snów" jest w zasadzie definitywną opowieścią o szarych kosmitach, która zbudowana jest na wielu różnych elementach...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Imperatyw Thanosa Dan Abnett, Andy Lanning, Miguel Sepulveda
Ocena 7,2
Imperatyw Thanosa Dan Abnett, Andy La...

Na półkach:

Strażnicy Galaktyki i korpus Nova muszą stawić czoło zdegenerowanym odpowiednikom superbohaterów z wszechświata, w którym za sprawą Lovecraftowskich starych bóstw koncept śmierci przestał istnieć, a Życie rozprzestrzeniło się jak rak. Przewrotne koncepty i oryginalne motywy są siłą napędową tej historii. Jest okazją do zapoznania się z ogromną ilością fascynujących elementów uniwersum kosmicznego Marvela. Co prawda komiks bazuje na wielu wcześniejszych, nie wydanych w Polsce, opowieściach z uniwersum, rozwija wcześniej wprowadzone postaci i wieńczy wątki, które twórcy prowadzili od dłuższego czasu, co sprawia, że historia może być momentami dezorientująca dla osób, które nie znają poprzednich losów postaci, jednak osobom, które nie znają języka angielskiego i tak polecałbym przeczytać "Imperatyw Thanosa". Na pewno coś się traci, czytając samo zwieńczenie sagi, ale ta bogata i oryginalna historia ma do zaoferowania na tyle wiele, że lepiej poznać "Imperatyw..." niż nic. Komiks jest napisany na tyle umiejętnie, że większość rzeczy można wyłapać z kontekstu i dialogów. Sam nie jestem
(jeszcze) zaznajomiony z poprzednimi odcinkami tej sagi, ale czytając, nie czułem się szczególnie zagubiony. Czytanie między wierszami sprawiało mi nawet nie małą frajdę.

Odejmuję jedną gwiazdkę za momentami spalone tłumaczenie oraz fakt, że rysunki miejscami gryzły się z tekstem (bywało coś nie tak głównie z mimiką postaci).

Strażnicy Galaktyki i korpus Nova muszą stawić czoło zdegenerowanym odpowiednikom superbohaterów z wszechświata, w którym za sprawą Lovecraftowskich starych bóstw koncept śmierci przestał istnieć, a Życie rozprzestrzeniło się jak rak. Przewrotne koncepty i oryginalne motywy są siłą napędową tej historii. Jest okazją do zapoznania się z ogromną ilością fascynujących...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka zdecydowanie przegrywa z opisującymi wcześniejsze dzieje Śródziemia „Hobbitem” oraz „Silmarillion”. Pisząc „Władcę Pierścieni” Tolkien nie miał już ani litości nad czytelnikami ani umiaru w opisywaniu majestatu przyrody Śródziemia czy hiper-szczegółowym relacjonowaniu wydarzeń. Skończyło się tym, że przynajmniej 1/3 każdego rozdziału (a rozdziały są tu baaaardzo długie) to nie wnoszące niczego do fabuły opisy. Ponad to dostajemy co jakiś czas naprawdę długie dialogi bądź monologi, w których postaci streszczają swoim towarzyszą, co przeżyli podczas rozłąki z nimi parę stron temu (tylko, że my mogliśmy to przeczytać i nie potrzebujemy szczegółowych relacji z tego) albo przez pół rozdziału (a są długie) zastanawiają się, którą drogę obrać, przy okazji opisując szczegółowo topografię każdej z opcji. Mnie naprawdę nie trzeba aż tak szczegółowych sprawozdań ze zdarzeń. „Władca Pierścieni” jest jak patrzenie na jedną z opowieści Śródziemia przez lupę, która trochę za mocno przybliża. Co za dużo szczegółów, to nie zdrowo.
Osobiście uważam, że także postaci ustępują tym z chociażby „Hobbita”. Hobbici, ludzie i inne postaci z trylogii nawet w połowie nie są tak barwni i charyzmatyczni jak Bilbo czy gromada krasnoludów, której towarzyszył. Z postaci „Władcy…” na plus wyróżniają się jednak Gandalf, Galadriela, Eowina oraz Saruman.
Z przykrością stwierdzam, że także fabuła jest bardzo prosta w porównaniu do tego, co dostaliśmy w „Hobbicie”, choć nie pozbawiona intrygujących niuansów.
Mimo moich narzekań muszę przyznać, że trylogia to nadal bardzo wartościowa lektura. Posiada jednak spore wady i dlatego lekturę opowieści ze Śródziemia polecałbym zacząć od „Hobbita” i „Silmarillion”, by się nie zniechęcić.Podchodząc do "Władcy..." lepiej już znać te postaci i świat, by mieć większą motywację do poznawania ich dalszych losów. Innym powodem, dla którego lepiej zapoznać się wcześniej przynajmniej z „Hobbitem” jest fakt, iż praktycznie cała fabuła trylogii bazuje na wydarzeniach opisanych w tej powieści, a postaci nieustannie się do nich odnoszą. Po lekturze „Hobbita”, „Silmarillion” oraz „Władcy Pierścieni”, polecam „Niedokończone opowieści” jako lekturę uzupełniającą.

Ta książka zdecydowanie przegrywa z opisującymi wcześniejsze dzieje Śródziemia „Hobbitem” oraz „Silmarillion”. Pisząc „Władcę Pierścieni” Tolkien nie miał już ani litości nad czytelnikami ani umiaru w opisywaniu majestatu przyrody Śródziemia czy hiper-szczegółowym relacjonowaniu wydarzeń. Skończyło się tym, że przynajmniej 1/3 każdego rozdziału (a rozdziały są tu baaaardzo...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo oryginalna, inspirująca opowieść pełna niezapomnianych dialogów i barwnych postaci. W przeciwieństwie do „Władcy pierścieni” ta powieść nie jest podziurawiona przegiętymi opisami przyrody i budynków. Nie ma też niepotrzebnych dialogów powtarzających po raz setny to, co już wiemy.
Niektóre wydania „Hobbita” oferują przepiękne ilustracje Alana Lee i polecam zdobyć jedną z takich właśnie edycji.
Warto przeczytać przed „Władcą pierścieni”, którego cała oś fabularna oparta jest na historii z Hobbita. Co prawda „Władca…” zawiera przeróżne streszczenia (tak, zdecydowanie więcej niż jedno streszczenie i zdecydowanie więcej niż trzeba) tego, co wydarzyło się w „Hobbicie” jednak lektura tej powieści umożliwi wam już teraz zżyć się z postaciami i mitologią, które są rozwijane w trylogii. Natomiast osobom, które nie mogły przebrnąć przez filmową wersje „Hobbita”, polecałbym przeczytać najpierw powieść , a potem dać filmom jeszcze jedną szansę. Ja tak zrobiłem i przy drugim podejściu, będąc już w temacie, oglądałem film z niesłabnącym zainteresowaniem i przyjemnością. Mogłem docenić także aktorstwo i to, jak filmowa wersja „Hobbita” umiejętnie uzupełnia powieść. Lepiej poznajemy motywacje bohaterów i przyczyny niektórych wydarzeń. Filmy o Hobbicie dopowiadają także „Władcę Pierścieni”. Z tego ostatniego powodu, nie polecałbym tych filmów także osobom, które nie znają treści „Władcy…” przynajmniej z poprzednich filmów Jacksona.

Bardzo oryginalna, inspirująca opowieść pełna niezapomnianych dialogów i barwnych postaci. W przeciwieństwie do „Władcy pierścieni” ta powieść nie jest podziurawiona przegiętymi opisami przyrody i budynków. Nie ma też niepotrzebnych dialogów powtarzających po raz setny to, co już wiemy.
Niektóre wydania „Hobbita” oferują przepiękne ilustracje Alana Lee i polecam zdobyć...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Superman / Batman: Supergirl Jeph Loeb, Peter Steigerwald, Michael Turner
Ocena 6,9
Superman / Bat... Jeph Loeb, Peter St...

Na półkach:

Oto mój debiut – wyrażanie pozytywnej opinii o dziele napisanym przez Jepha Loeba. Po niemiłosiernie przereklamowanym „Długim Halloween”, powszechnie znienawidzonym „Ultimates 3” i komiksowej manifestacji choroby psychicznej jaką był pierwszy tom serii, „Batman/Superman: Wrogowie Publiczni”, zdecydowałem się mimo wszystko sięgnąć po kolejny komiks tego autora.
Nie byłoby żadnej recenzji, gdyby ten tom okazał się takim samym gniotem jak poprzednik. Miałem już doświadczenia z autorem i mógłbym winić tylko siebie. Jednak lubię postać Supergirl, a że słyszałem, iż jest to jedna z lepszych historii z jej udziałem, postanowiłem zaryzykować. Tym razem zostałem mile zaskoczony. Postać Kary jest bardzo dobrze przedstawiona, Batman i Superman też są świetnie napisani. Zarzuty mogę mieć tylko co do Wonder Woman, która wyszła Loebowi trochę nijako, no ale jej i tak nie ma na okładce ani w tytule (czyli darowanemu koniu się w żeby nie zagląda), więc to pomniejszy grzech.
Generalnie jest to komiks na bardzo przyzwoitym poziomie, który czyta się lekko, i który oferuje sporo zwrotów akcji, dzięki czemu nie nuży mimo dość prostej historii. Ostrzegam jednak, że jest to komiks pełną gębą: mamy tu kosmiczne samozwańcze bóstwa, inne wymiary, klony, które nie są klonami oraz psy w pelerynach. Nie jest to aż takie szaleństwo jak to z „Wrogów publicznych”, którzy wymknęli się spod kontroli, ale jakoś bardzo mrocznego czy poważnego komiksu nie ma co oczekiwań, mimo że ma swoją głębię. Na plus zaliczam fakt, że możemy tu poznać spory wycinek uniwersum DC: nowe miejsca i postaci. A wszystko jest przedstawione w bardzo umiejętny i przystępny sposób, ciężko więc się pogubić.
Rysunki bardzo trudno mi ocenić. Momentami są piękne, a na innych stronach wyglądają jak bazgroły. Na szczęście kadrowanie jest bardzo płynne, więc nawet przez te gorzej narysowane panele dość łatwo przebrnąć.
Generalnie, polecam, ale nie radzę oczekiwać Bóg-wie-czego. Ja jestem zadowolony.

PS: Żeby pojąć zdarzenia z tego tomu nie jest absolutnie potrzebna lektura poprzedniego ("Wrogowie Publiczni"), którego zresztą serdecznie odradzam. Zapewniam, że pojmiecie wszystko bez przeszkód, nawet jeśli zaczniecie serię od tomu drugiego.

Oto mój debiut – wyrażanie pozytywnej opinii o dziele napisanym przez Jepha Loeba. Po niemiłosiernie przereklamowanym „Długim Halloween”, powszechnie znienawidzonym „Ultimates 3” i komiksowej manifestacji choroby psychicznej jaką był pierwszy tom serii, „Batman/Superman: Wrogowie Publiczni”, zdecydowałem się mimo wszystko sięgnąć po kolejny komiks tego autora.
Nie byłoby...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Erotyka od A do Z Lykke Aresin, Kurt Starke
Ocena 7,5
Erotyka od A do Z Lykke Aresin, Kurt ...

Na półkach:

Fantastyczna książka podchodząca z szacunkiem do tematyki seksualności człowieka od wielu różnych stron. Dostajemy zestaw alfabetycznie ułożonych zagadnień. Niektóre dostają krótką definicje i można je traktować jako ciekawostki, inne to praktycznie małe eseje. Poglądy na seksualność w różnych kulturach i epokach, niecodziennie praktyki seksualne, seksizm w języku codziennym - to tylko niektóre z tematów poruszanych przez książkę. Publikacja jest napisana bardzo obiektywnym językiem, nie jest pretensjonalna i otwiera oczy na wiele istotnych spraw. Szczerze polecam, nie ma możliwości, żeby znalazła się osoba, która nic dla siebie nie wyniesie z jej lektury.

Fantastyczna książka podchodząca z szacunkiem do tematyki seksualności człowieka od wielu różnych stron. Dostajemy zestaw alfabetycznie ułożonych zagadnień. Niektóre dostają krótką definicje i można je traktować jako ciekawostki, inne to praktycznie małe eseje. Poglądy na seksualność w różnych kulturach i epokach, niecodziennie praktyki seksualne, seksizm w języku...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Deadpool: Martwi prezydenci Gerry Duggan, Tony Moore, Brian Posehn, Val Staples
Ocena 6,9
Deadpool: Mart... Gerry Duggan, Tony ...

Na półkach:

Opowieść o ciachaniu kolejnych martwych prezydentów jest zbyt długa i monotonna, by gdzieś w trakcie nie znudzić. Myślę, że 3-4 zeszyty to maksimum, na jakie możesz rozciągnąć taką opowiastkę. Kolejnym problemem jest fakt, iż scenarzyści ubzdurali sobie, że będzie dowcip na każdym kadrze. I chyba nie nadążyli z ich wymyślaniem, bo większość tekstów, które ostatecznie trafiły do druku, to co najwyżej substytuty żartów. Trafiam na taki kadr, czytam, myślę "a, tu miało być coś śmiesznego. Rozumiem. Hm....". I w sumie te wszystkie dowcipy kończą jako zbędne dialogi, wypełniaczowe, a nic nie męczy w komiksie bardziej niż zbędne dialogi... I nie obchodzi mnie, że są "inteligentne" , bo odnoszą się do historii. Zrozumiałem te dowcipy, po prostu nie są śmieszne - są tandetne. Dobrze, że dali radę wpaść na coś śmiesznego przynajmniej 2 razy na zeszyt. Wyjątkiem jest mój ulubiony, ostatni rozdział, przy którym śmiałem się bez przerwy równo i szczerze. Jest to najlepszy rozdział także fabularnie, w którym dzieje się sporo interesujących, a nawet poruszających rzeczy.Szczególnie podobają mi się relacje między Deadpoolem, a hipokrytami z Avengers.

W albumie zawiązuje się kilka wątków (tajemnic), które będą rozwijane w przyszłych tomach. I są dla mnie wystarczająco ciekawe, by zaryzykować i kupić kolejny tom. Oczekuję : lepszej selekcji dowcipów (albo ograniczenia ich liczby, jeśli zawodowi komicy nie potrafią śmieszyć) i więcej momentów na serio, gdzie mógłbym się jakoś wczuć, jak przy szóstym zeszycie.

Rysunki są fantastyczne.

Opowieść o ciachaniu kolejnych martwych prezydentów jest zbyt długa i monotonna, by gdzieś w trakcie nie znudzić. Myślę, że 3-4 zeszyty to maksimum, na jakie możesz rozciągnąć taką opowiastkę. Kolejnym problemem jest fakt, iż scenarzyści ubzdurali sobie, że będzie dowcip na każdym kadrze. I chyba nie nadążyli z ich wymyślaniem, bo większość tekstów, które ostatecznie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Deadpool. Wojna Wadea Wilsona Leandro Fernandez, Jason Pearson, Duane Swierczynski
Ocena 7,3
Deadpool. Wojn... Leandro Fernandez, ...

Na półkach:

Album zawiera dwie historie, które opowiadają o genezie Deadpool'a. Nie ma jednak co się martwić o wtórność - każda z nich jest równie zajmująca i... z pewnych powodów nieco inna. Osoby,które nie lubią typowych origin stories, bo są jak przydługa zapowiedź sequela informuję, że pochodzenie postaci jest przedstawione jako wspomnienia i opowieści,natomiast każdy z dwóch komiksów zebranych w tym tomie ma też swoją linię fabularną, która dzieje się "tu i teraz".
Historie są wciągające,a jednocześnie bardzo lekko się je czyta.Autor ogranicza się do niewielkiej liczby dowcipów, ale za to w większość trafionych. Pierwsza historia porusza bardzo ciekawe kwestie dotyczące sfery psychologicznej człowieka; kwestii postrzegania rzeczywistości i pojęcia "prawdy". Postać Deadpool'a powinna przypaść do gustu osobom, które lubią opowieści o bohaterach skrywających swoje ból i lęki pod maską dowcipnisia (np. Gregory House).
Obie historie są przepięknie zilustrowane.
Ten album zdecydowanie zachęcił mnie do kupienia "Martwych prezydentów" oraz obejrzenia filmowej adaptacji.
Polecam.

Album zawiera dwie historie, które opowiadają o genezie Deadpool'a. Nie ma jednak co się martwić o wtórność - każda z nich jest równie zajmująca i... z pewnych powodów nieco inna. Osoby,które nie lubią typowych origin stories, bo są jak przydługa zapowiedź sequela informuję, że pochodzenie postaci jest przedstawione jako wspomnienia i opowieści,natomiast każdy z dwóch...

więcej Pokaż mimo to