-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2020-03-10
2020-10-05
2020-05-22
2020-12-04
2022-11-11
2022-03-07
2022-03-09
2020-02-16
2020-01-27
Geraltowych przygód część dalsza… O ile w poprzednim tomie mieliśmy sporo polityki, tak teraz dostaliśmy kompanie, która swoimi różnorodnymi charakterkami, umila nam czas podczas czytania. Geralt, Jaskier, Milva, Regis i ostatni, ten najbardziej zaskakujący, Cahir – idą przez świat ogarnięty wojną, by odnaleźć lub też odbić Ciri z rąk nieprzyjaciela.
Muszę przyznać, że mam wrażenie, że z każdą kolejną częścią cała historia jest jeszcze lepsza i ciekawsza. „Chrzest ognia” dobitnie to pokazuje. Nie ważne, że praktycznie fabuła stoi w miejscu, ważne, że małymi kroczkami podążają do przodu, a wątki powoli układają się w logiczną całość.
Ciri nabiera pazura, Geralt trochę się rozkleja i jest niestabilny psychicznie – wszędzie widzi zdradę i podstępy. Czarodziejki knują kolejne intrygi, aż czasami nóż otwiera się w kieszeni. I w tym wszystkim szkody mi tej biednej dziewczyny, za którą wszyscy tak ganiają…
Największą zaletą tej części jest oczywiście kompania Geralta. Złożona z intrygujących postaci, które podążają za wiedźminem, by pomóc mu osiągnąć cel. I choć ten wielokrotnie chce, by zostawili go w spokoju, oni nie odpuszczają. Są dla niego wsparciem, którego tak bardzo potrzebuje. Pakują się w coraz większe kłopoty i do końca nie można mieć pewności, że wyjdą z tego cało…
No cóż, koniec zbliża się wielkimi krokami…
Moja ocena: 9/10
Geraltowych przygód część dalsza… O ile w poprzednim tomie mieliśmy sporo polityki, tak teraz dostaliśmy kompanie, która swoimi różnorodnymi charakterkami, umila nam czas podczas czytania. Geralt, Jaskier, Milva, Regis i ostatni, ten najbardziej zaskakujący, Cahir – idą przez świat ogarnięty wojną, by odnaleźć lub też odbić Ciri z rąk nieprzyjaciela.
Muszę przyznać, że mam...
2020-02-11
„Czas pogardy” to czwarta odsłona przygód Geralta (licząc również opowiadania). Mam wrażenie, że ta część jest lepsza od swojej poprzedniczki, która momentami była nudnawa. Tym razem autor postarał się, by dostarczyć nam wielu wrażeń – intrygi, dywersje, sporo magii oraz zmartwienia Geralta. Oczywiście, to tylko skrót tego, co czeka na nas podczas lektury. Sama fabuła w dużej mierze, zresztą jak można się domyślić, kręci się wokół Ciri… jestem ciekawa, czy ta dziewczynka, będzie mogła kiedyś spokojnie sobie żyć, bo na ten moment jakoś tego nie widzę.
Trzeba przyznać, że tym razem mamy sporą dawkę polityki, która nie każdemu przypadnie do gustu, ale nadaje dużego smaczku dla całej historii. Wiele przeskoków, między różnymi perspektywami, może niekiedy powodować chwilową dezorientację, na szczęście, to bardzo szybko mija.
Ten tom to też sporo wydarzeń, które nas zaskakują – jest nieprzewidywalny! I niestety, zdrada, to motyw przewodni dla tej książki. Mam nadzieję, że pewne wydarzenia zostaną nam dokładnie wytłumaczone i pojawią się argumenty nie do obalenia, inaczej, będą musiały polecieć głowy!
No cóż, jak dla mnie „Czas pogardy” to jedna z lepszych części. Zapowiada nam trudne czasy i spory rozlew krwi. I szczerze mówiąc, to już nie wiadomo, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem…
Moja ocena: 9/10
„Czas pogardy” to czwarta odsłona przygód Geralta (licząc również opowiadania). Mam wrażenie, że ta część jest lepsza od swojej poprzedniczki, która momentami była nudnawa. Tym razem autor postarał się, by dostarczyć nam wielu wrażeń – intrygi, dywersje, sporo magii oraz zmartwienia Geralta. Oczywiście, to tylko skrót tego, co czeka na nas podczas lektury. Sama fabuła w...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-02-04
„Krew elfów” to wyczekiwany początek sagi – Geralt przestał walczyć z przeznaczeniem i wraz z Ciri rozpoczyna nowy etap w życiu. Można byłoby powiedzieć, że to już istna sielanka, ale wtedy nie byłoby przygody. I o ile początek należy do tych spokojniejszych, przynajmniej z perspektywy Geralta, to niestety, sprawa jest bardziej skomplikowana…
W tym tomie możemy odczuć pewne zmiany, w końcu nie są to już opowiadania, musimy przestawić się, że jednym ciągiem jest prowadzona historia, w jednej linii czasowej i w zdecydowanie spokojniejszym tempie i z większą ilością szczegółów. Oczywiście, mamy przeskoki między różnymi perspektywami, ale jednak to nie to samo, co wcześniej. Ciri, która wcześniej pojawiła się raz, czy dwa, wzbogaciła swoją osobowością tę historię. Mogę nawet stwierdzić, że to ona napędza wszelkie wydarzenia, w końcu to ją poszukuje Nilfgard…
Dziewczynka odziedziczyła po swojej matce pewne zdolności, które są powodem do niepokoju, bo ich nie kontroluje. Geralt, by pomóc Ciri, a także sobie, prosi o pomoc czarodziejkę Triss… i tu niestety muszę stwierdzić, że ta postać bardzo mnie denerwowała. Momentami miałam chęć ją wytargać za te kudły...
Oczywiście, w tej części nie zabrakło tak dobrze znanego nam czarnego humoru. Były momenty luźniejsze, a zakłopotanie Geralta dostarczało sporo uśmiechu na twarzy. Z drugiej strony mamy ogrom intryg i polityki. Niektórych może to nudzić, ale według mnie dodaje to niepewności. I nie sposób przez to przewidzieć, w którym kierunku potoczy się fabuła i co tak naprawdę stanie się z Geraltem i Ciri…
Moja ocena: 7/10
„Krew elfów” to wyczekiwany początek sagi – Geralt przestał walczyć z przeznaczeniem i wraz z Ciri rozpoczyna nowy etap w życiu. Można byłoby powiedzieć, że to już istna sielanka, ale wtedy nie byłoby przygody. I o ile początek należy do tych spokojniejszych, przynajmniej z perspektywy Geralta, to niestety, sprawa jest bardziej skomplikowana…
W tym tomie możemy odczuć pewne...
2013-10
Pierwsze swoje spotkanie z Kate Daniels miałam na początku swojej kariery recenzenta. Było to cztery lata temu, a ta historia zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Wręcz z całą pewnością mogę stwierdzić, że stała się jedną z moich ulubionych, a nawet powiem więcej – zdecydowanie zakochałam się w niej. Jak tylko usłyszałam, że Wydawnictwo planuje wznowienie jej przygód, byłam wniebowzięta, wiedziałam, że muszę ją mieć na półce, bo wcześniej zdobycie egzemplarza graniczyło z cudem, dlatego też nie posiadam pierwszego wydania. Ale czy po tak sporym upływie czasu Kate Daniels wciąż mnie tak zachwyca, a może ta miłość przeminęła z wiatrem?
Kiedy magia powróciła, świat technologii został sparaliżowany… samoloty spadły na ziemię, prąd przestał działać, auta odmówiły posłuszeństwa… z każdym kolejnym uderzeniem magii, świat był coraz bardziej rujnowany.
Magia pojawia się, a świat techniki musi ustąpić, kiedy znika, zdobycze współczesności powracają do życia. Ale to nie jedyne zmiany, które ze sobą przyniosła…
W żyłach Kate Daniels płynie magia, a co za tym idzie ściąga do niej kłopoty. W tym pokręconym świecie miecz jest jej jedynym przyjacielem, a także źródłem zarobku. Lecz kiedy ginie jej opiekun, który był jej najbliższą osobą, nie może siedzieć bezczynnie… rusza na poszukiwanie jego zabójcy!
Czy Kate znajdzie winnego tej zbrodni?
„Czy mogłabyś powtórzyć? Przegapiłem tę część, która miała zrobić na mnie wrażenie.”
Ha! Po raz kolejny przepadłam, ułatwiła mi to moja słaba pamięć, która tylko przemycała mi wspomnienia ważniejszych wydarzeń i to w dodatku nie wszystkich… to tak, jakbym czytała tę książkę po raz pierwszy, znając tylko nieliczne spoilery. Nie spodziewałam się, że ta przygoda będzie znów tak ekscytująca! Kate Daniels ma w sobie to coś, co przyciąga jak magnes, co porywa czytelnika i nie chce go wypuścić. To magia, która kąsa. Niezwykły duet, kryjący się pod pseudonimem Ilona Andrews, stworzył coś, co jeszcze przez długi czas pozostanie na językach czytelników.
„- Kici, kici? - spytał niski, męski głos.
- Rzeczywiście - odparłam - Zaskoczyłeś mnie trochę i przyszłam nieprzygotowana. Następnym razem przyniosę trochę śmietanki i jakieś kocie zabawki.
- Jaka kobieta pozdrawia Władcę Bestii słowami: Tutaj, koteczku, chodź do mnie, kici, kici, kici?”
Kate to dziewczyna, która nie potrafi trzymać języka za zębami, jest nieokrzesana, silna i niebezpieczna. Nie lubi się dopasowywać, a tym bardziej działać pod czyjąś komendę, co niejednokrotnie prowadzi ją do kolejnych kłopotów. Nikogo nie udaje, jest sobą, ale skrywa jedną tajemnicę, którą musi chronić nawet za cenę swojego życia. Nie jedna osoba chciałaby poznać jej sekret. Kiedy ginie jej opiekun stara się zepchnąć wszystkie emocje na bok, rozpoczyna śledztwo, które kosztuje ją wiele wyrzeczeń. Mimo swojej buntowniczej natury idzie na pewne ustępstwa, na które wcześniej by się nie zdobyła. Dzięki nim wiele drzwi zostało dla niej otwartych, ale ta druga część została zamknięta… Czy poświęcenie Kate przyniesie jakieś rezultaty?
„Chcę ci coś wyjaśnić. Po pierwsze, nie należę do graczy zespołowych, po drugie, jestem raczej niezdyscyplinowana, a po trzecie, mam problem z autorytetami.”
Jest kilka aspektów, dlaczego ta książka tak mi się podoba. Przede wszystkim to są wampiry, które w końcu nie są przesłodzonymi istotami, tylko żądnymi krwi potworami. Zresztą tak samo inne istoty znajdujące się w tym świecie, które z zasady nie są słodkie i nie powinny takie być. Jakaś równowaga musi być zachowana, a w tym przypadku jest to aż nadto widoczne. I w tym momencie kolejnym plusem są zmiennokształtni. Oni także posiadają tego pazura, co lubi podrapać moje ego. Mam dość cukrów i ostatnimi czasami bardzo źle na nie reaguję. No i kolejny punkt za samych bohaterów… uwielbiam ich charaktery. A tym bardziej dialogi między nimi.
„- Kim ty jesteś? - spytał. - Skąd pochodzisz?
- Jestem całkiem pewna, że pochodzę od mamy i taty - zaczęłam drwić. - No wiesz, kiedy mężczyzna wkłada penisa do pochwy kobiety...”
Brutalność, krew, magia – trzy składniki, które są w rewelacyjny sposób połączone ze sobą. Wszystko jest w odpowiedni sposób wyważone, są spokojniejsze momenty, a także te, w których akcja porywa ze swoim nurtem czytelnika. Zaskakująca i fascynująca, dwa słowa, które same pchają się na język. A to dopiero początek tego, co skrywa ten świat i może już to czytałam i nie powinnam się tym tak zachwycać, jednak to robię i wątpię, żeby kiedyś się to zmieniło. A to chyba najlepiej świadczy o tym, że warto sięgnąć po tę pozycję i zagłębić się w jej tajemnice.
Moja ocena: 9/10
Pierwsze swoje spotkanie z Kate Daniels miałam na początku swojej kariery recenzenta. Było to cztery lata temu, a ta historia zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Wręcz z całą pewnością mogę stwierdzić, że stała się jedną z moich ulubionych, a nawet powiem więcej – zdecydowanie zakochałam się w niej. Jak tylko usłyszałam, że Wydawnictwo planuje wznowienie jej przygód, byłam...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Pani Jeziora” – ostatni tom przygód Wiedźmina. Nie muszę chyba mówić, że bardzo mi przykro z tego powodu, mimo że mam na swojej półce alternatywne zakończenie pod postacią „Sezonu Burz”. Początek tej części był co najmniej dziwny… początek powodował dezorientacje, a fabuła poruszała się w iście żółwim tempie. Lecz ciekawość i chęć zrozumienia, o co w tym wszystkim chodzi, jest silniejsza i nie pozwala nam na to, by porzucić czytanie.
Jak już przebrnęło się przez te pierwsze rozdziały, wszystko zaczynało nabierać rumieńców, ale… autor nie bawił się w ceregiele i postanowił przygotować nas na pewne wydarzenia. Następstwem tego jest to, że przewracamy kolejne strony, wiedząc, jak to się zakończy… przynajmniej dla mnie było to przewidywalne. Niestety, część rzeczy jest też za bardzo rozwlekana, tak jakby sam autor nie był zdecydowany, czy na pewno chce, by ta historia już się skończyła i odwleka w ten sposób to, co nieuniknione.
Podczas lektury tego tomu dostałam sporą dawkę adrenaliny, walczyłam sama ze sobą, żeby nie otworzyć książki na ostatniej stronie, by się przekonać, czy moje przypuszczenia są słuszne. Emocjonalnie chwilami byłam na skraju wytrzymałości, a w pewnym momencie (żeby to jednym) potrzebowałam sporo chusteczek…
Nie sądziłam, że tak bardzo zżyje się z tą historią. „Pani Jeziora” to idealne zakończenie przygód Geralta i Ciri. Dlatego, na chwilę obecną nie zamierzam sięgać po „Sezon Burz”, bo mógłby za dużo namieszać w moich odczuciach. Ale w przyszłości, gdy już ochłonę, pewnie to przeczytam!
Moja ocena: 9/10
„Pani Jeziora” – ostatni tom przygód Wiedźmina. Nie muszę chyba mówić, że bardzo mi przykro z tego powodu, mimo że mam na swojej półce alternatywne zakończenie pod postacią „Sezonu Burz”. Początek tej części był co najmniej dziwny… początek powodował dezorientacje, a fabuła poruszała się w iście żółwim tempie. Lecz ciekawość i chęć zrozumienia, o co w tym wszystkim chodzi,...
więcej Pokaż mimo to