-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1189
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać447
Biblioteczka
2015-08-04
2014-04-16
Cóż, naprawdę nie wiem co napisać o tej ksiażce. Do przeczytania tego poradnika zachęciła mnie moja siostra, która stwierdziła, ze to jeden z najlepszych jakie przeczytała i że niebywale wciąga. Stwierdziłam zatem, że nic nie stracę, a być może przeczytam coś niebywałego. Niestety nie natknęłam się na arcydzieło. Nie przeczę, miło się czyta i niektóre porady naprawdę warto wziąć sobie do serca, ale nie jest to żadna nadzwyczajna pozycja literacka, co nie znaczy, ze nie jest warta przeczytania. Wręcz przeciwnie, jest, ale czytając trzeba spojrzeć na nią trochę z przymrużeniem oka. Niekiedy w ogóle trzeba wpuścić pewne zdania jednym uchem, wypuścić drugim.
KOMUNIKAT DLA CZYTELNIKÓW:
Jeśli bardzo chcecie przeczytać tą książkę, wszędzie ją szukaliście, a mimo to nigdzie jej nie znaleźliście, to mam dla Was świetne rozwiązanie. Niżej podaje link do wersji elektronicznej „Dlaczego…”.
http://z2.frix.pl/frix268/05f990b5002aa0cf4c7c9675/Argov%20Sherry%20-%20Dlaczego%20m%C4%99%C5%BCczy%C5%BAni%20kochaj%C4%85%20zo%C5%82zy.pdf
To w takim razie nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam miłego czytania przy dobrej herbatce :)
Cóż, naprawdę nie wiem co napisać o tej ksiażce. Do przeczytania tego poradnika zachęciła mnie moja siostra, która stwierdziła, ze to jeden z najlepszych jakie przeczytała i że niebywale wciąga. Stwierdziłam zatem, że nic nie stracę, a być może przeczytam coś niebywałego. Niestety nie natknęłam się na arcydzieło. Nie przeczę, miło się czyta i niektóre porady naprawdę warto...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-02-01
ZAKOCHAJ SIĘ W DRANIU
W chwili gdy stałam się właścicielką książki, tak się ucieszyłam, że momentalnie zabrałam się za czytanie, gdyż uwielbiam hybrydy literacki, bo zawsze są w stanie jakoś mnie zaskoczyć. Ów e- book właśnie do tej grupy hybryd należy. Ma bowiem w sobie trochę z romansu, sporo z erotyku i śladowe ilości sensacji. Czy jestem w pełni usatysfakcjonowana z historii i z treści? O tym za moment.
Daria Loretys- młoda, niezależna, ambitna kobieta sukcesu, nie mająca dobrych wspomnień z mężczyznami.
Artur Kastor- niebezpieczny, brutalny, bezwzględny gangster, preferujący przygodny seks.
ONA i ON- dwa żywioły, dwa przeciwieństwa, których nic nie łączy. Na pozór, gdyż niezrozumiały, dziwny los ma co do tego zupełnie inne zdanie i rzuca ich ku sobie. W krótkim czasie przypadkowe spotkanie zamienia się w płomienny romans, który może nieźle namieszać im w życiu.
Samo ich uczucie może byłoby piękne, gdyby oboje wiedzieli z kim tak naprawdę mają do czynienia…
Jak potoczy się historia zupełnie sobie obcych ludzi? Czy Daria dowie się czym tak naprawdę zajmuje się Artur? Czy Artur przypadkiem zamiesza Darię w swoje niebezpieczne interesy?
Muszę przyznać, że miałam do tej pozycji wielkie oczekiwania. Myślałam, że całkowicie mnie porwie i summa summarum będą ją tylko chwalić. Niestety zawiodłam się i to bardzo. Co mi w niej nie pasowało? W istocie do szału doprowadzały mnie błędy stylistyczne i interpunkcyjne, ale zważywszy, że jest to e- book, to mogę na to nieco przymknąć oko. Gdyby jedynie to mi nie grało, ale gdzie tam! Niestety im głębiej w las, tym więcej… wilków… Wielokrotne powtórzenia, wiele niekiedy zupełnie niepotrzebnych przekleństw i ogrom wulgarnych momentów, które mnie po jakimś czasie zniesmaczyły. Okay, są gangsterzy, zatem musi być groźnie, ale wszędzie jest potrzebny umiar. Poza tym książka posiada około 170 stron, zatem wydarzenia za szybko, a co za tym idzie niedokładnie się rozgrywały. Ledwo wczułam się w jedną sytuację, to pojawiała się kolejna, która całkowicie „miażdżyła” poprzednie wydarzenie. Do tego muszę jeszcze dodać, że praktycznie w każdym rozdziale były opisane sceny łóżkowe. Nie stanowiły one dla mnie jakichś większych przeszkód, bo swoją drogą są opisane ze smakiem, ale jednak mimo wszystko spodziewałam się więcej tych groźniejszych, brutalniejszych wydarzeń.
Jest jednak jakieś pozytywne „ale”, bo nie chcę abyście uznali, że jest już pozamiatane. Mimo pewnych błędów i byków, znalazłam również plusy, które są istotne patrząc na całość. Jednym dużym plusem są z pewnością świetnie wykreowane postacie, zwłaszcza Artur. Ciepły, seksowny, władczy, dominujący, pociągający, nieco arogancki mężczyzna, który doskonale wie czego chce i nie spocznie, póki nie osiągnie postawionego przez siebie celu. Wręcz idealny drań. A zważywszy, że bardzo lubię tak przedstawionych mężczyzn, to w tym przypadku autorka „Romansu…” wkradła się podstępnie w moje łaski. Natomiast jeśli chodzi o Darię, przed naszymi oczami pojawia się kobieta, która kontrastuje z Arturem, ale nie można powiedzieć o niej, że jest kryształowa, bo niekiedy reaktywuje się w niej postać zimnej suki. Ciągnie swój do swego ;)
A historia? Mi koniec końców przypadła do gustu. Mimo wielu doprowadzających do szału powtórzeń i niezbyt kunsztownego języka, czyta się ją piorunem, a na końcu czuje się spustoszenie. Dlaczego? Historia została zakończona w takim momencie, że już się zastanawiam co wydarzy się dalej, gdyż jestem przekonana, że powstanie kontynuacja. Jakby nie było i tak nie mogę się doczekać dalszych losów nietuzinkowych bohaterów.
Reasumując, „Romans z draniem” mimo wielu niedociągnięć ma w sobie potencjał, który podczas czytania niejedna osoba poczuje w postaci delikatnego wiaterka. Książki nie będę nikomu polecać, gdyż wychodzę z założenia, że jeśli ktoś z tą pozycją będzie chciał się zapoznać, to wcześniej czy później to uczyni. To tylko są moje osobiste odczucia względem tej pozycji, więc nie musicie od razu nastawiać się do niej pesymistycznie. Mimo wszystko czas, który poświęciłam na debiut Justyny Banowskiej mogę zaliczyć do udanych :)
ZAKOCHAJ SIĘ W DRANIU
W chwili gdy stałam się właścicielką książki, tak się ucieszyłam, że momentalnie zabrałam się za czytanie, gdyż uwielbiam hybrydy literacki, bo zawsze są w stanie jakoś mnie zaskoczyć. Ów e- book właśnie do tej grupy hybryd należy. Ma bowiem w sobie trochę z romansu, sporo z erotyku i śladowe ilości sensacji. Czy jestem w pełni usatysfakcjonowana z...
2014-05-25
Julia Bardini - urodziła się 2 września 1999 roku w historycznym miasteczku Sarzana, w słonecznej Italii. Wesołe i beztroskie dzieciństwo trwało do 11 roku życia. Problemy małżeńskie rodziców sprawiły, ze przyjechała do Polski- utęsknionego kraju rodzicielki. We wrześniu 2010 roku Julia zasiadła w szkolnej ławce w 6 klasie szkoły podstawowej w Tomaszowie Mazowieckim. Wiedziała, że łatwo nie będzie. Słabo czytała i pisała po polsku, źle wymawiała wyrazy. Do tego doszło wyśmiewanie i niezwykle okrutne dokuczanie ze strony rówieśników. Głównie to przyczyniło się do tego, ze Julia zaczęła zaczytywać się w książkach fantasy, na sam początek w języku włoskim, później po polsku. Niezwykle uparta i konsekwentna w działaniu dziewczynka, postanowiła napisać książkę w języku polskim. I tak powstała książeczka „Moc Akvamarynu", gdzie rzeczywistość miesza się z fantazją. Obecnie Julia pracuje nad kontynuacją.
Marek Jankowski mieszka na Sycylii. Wraz ze swoim przyjacielem Salvatore zajmuje się łowieniem delfinów, których żółć wykorzystuje się do produkcji kosmetyków. Mężczyzna szczerze przyznaje, że nie lubi swojej pracy, ale wysokie zarobki sprawiają, ze często nie narzeka. Tymczasem w pobliżu Wyspy dochodzi coraz częściej do wypadków, w których giną myśliwi polujący na wspaniałe wodne ssaki. Marek postanawia przyjrzeć się z bliska tej zawiłej tajemnicy, dlatego wyrusza na Wyspę wraz ze swoim przyjacielem. Ale niekoniecznie był to dobry pomysł, gdyż sam ulega wypadkowi, z którego wyjdzie co prawda bez szwanku, ale od tego momentu zaczną się dziwne wydarzenia, na które zbytnio nie ma wpływu. Poznaje tam piękną syrenę- Alinę. Syrena od dłuższego czasu prowadzi ofensywę przeciw ludziom, którzy zabijają Bogu ducha winne zwierzęta. Kolejną ofiarą jest właśnie Marek, ale gdy Alina widzi go po raz pierwszy, zakochuje się w nim bez pamięci. Jak sama mówi płomień, który myślała, ze wiele lat temu zgasł, na nowo odradza się i ogrzewa jej serce. Chcąc nie chcąc nie może go zabić. Daruje mu życie i rzuca na niego zaklęcie zapomnienia, by nie pamiętał, ze spotkał ją na swojej życiowej drodze. Niestety przed przeznaczeniem ani syreny, ani ludzie nie są w stanie uciec. Wkrótce Marek ze swoją ukochaną wraz z paroma innymi osobami będą musieli przeciwstawić się potężnemu, nieobliczalnemu wrogowi, aby przepowiednia związana z kamieniem Akvamarynu mogła się wypełnić. Oczywiście bez przeszkód się nie obejdzie.
Czy cel zostanie osiągnięty?
Czy wróg zostanie pokonany?
I czy rzeczywiście w przepowiedni Marek gra pierwsze skrzypce?
Szczęśliwy trafem całkiem niedawno stałam się właścicielką wersji drukowanej książki, toteż praktycznie od razu wzięłam się za czytanie. Jednak, gdy po nią sięgałam, byłam świadoma tego, że na arcydzieło nie natrafiłam. Książka została napisana przez czternastoletnią dziewczynkę, dlatego oczywiste jest to, że do bestsellera nie ma co ją równać.
MINUSY (zaczynam od nich, aby iść od negatywów do pozytywów:)):
• zbyt szybko toczyła się akcja;
• bardzo dużo powtórzeń (zdarzało się czasem kilka na jednej stronie);
• niewyrafinowany, niezbyt ciekawy język;
• za krótka.
PLUSY:
• ciekawe postacie;
• (osobiście dla mnie) fajny pomysł na książkę;
• nieprzewidywalna;
• zapamiętywana.
Analizując wszystkie plusy i minusy dochodzę do wniosku, że książka jest dosyć poprawna, przeciętna, ale niestety nie zawiera w sobie żadnej głębi. Książka z pewnością jest dla dzieci i młodzieży aczkolwiek dorosła osoba znajdzie również coś dla siebie. „Moc Akvamarynu” to ciekawa książka na którą potrzeba zaledwie godzinkę. Oczywiście podziwiam autorkę. Od niedawna pisała po polsku, ale chciała udowodnić sobie i przede wszystkim innym, ze marzenia się spełniają, a wiara potrafi doprowadzić człowieka do celu. Dla chcącego nic trudnego ;)
Mimo wszystko zachęcam do przeczytania książki. Jako lekka lektura idealnie się sprawdzi.
Julia Bardini - urodziła się 2 września 1999 roku w historycznym miasteczku Sarzana, w słonecznej Italii. Wesołe i beztroskie dzieciństwo trwało do 11 roku życia. Problemy małżeńskie rodziców sprawiły, ze przyjechała do Polski- utęsknionego kraju rodzicielki. We wrześniu 2010 roku Julia zasiadła w szkolnej ławce w 6 klasie szkoły podstawowej w Tomaszowie Mazowieckim....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
NIGDY NIE PRZEBACZAJ TYM, KTÓRZY NA TO NIE ZASŁUGUJĄ
Ludzie w całym naszym życiu krzywdzą nas wielokrotnie. Zadają nam dotkliwe ciosy nie raz, nie dwa. Czy wszystkie krzywdy można wybaczyć? Czy wszystkie rany da radę wyleczyć czas? Na te pytania postara się odpowiedzieć część pierwsza komiksu rysowana przez Mariannę Strychowską do scenariusza Kuby Ryszkiewicza.
Akcja komiksu rozgrywa się w dwudziestoleciu międzywojennym na Kresach Wschodnich. Eustachy- głowa rodziny, wraca po wojnie do domu do swojej żony Marii i syna Tadeusza. Nie wiadomo jak długo go nie było u boku rodziny, nie wiadomo, gdzie walczył.
Przez jakiś czas rodzina wiedzie spokojne sielskie życie, aż do momentu, kiedy zjawia się u nich Łazar i jednym mocnym, zdecydowanych ruchem ręki podrzyna Eustachemu gardło. W takim wypadku brzemienna Maria i Tadeusz muszą uciekać jak najdalej z miejsca mordu. Schronienie znajdują w domu, w którym to panie sprzedają usługi panom spragnionych wrażeń. Mimo tego nie mogą oni wrócić do normalnego rytmu, gdyż Łazar nie spocznie, póki nie dokończy swojego dzieła...
"W POWOJENNYM PAŃSTWIE POLSKIM DOMINUJĄ NIESZCZĘŚCIE, DUMA I STRACH"
Dobra, muszę się do czegoś Wam przyznać, bo wcześniej czy później i tak to wyjdzie na jaw. Otóż, moje doświadczenia z komiksami są znikome. Tak naprawdę nie wykraczają one poza czasy w szkole podstawowej, kiedy to przez ramię widziałam jak moi koledzy z namiętnością czytali te kolorowe pisemka ze Spidermanem, Batmanem bądź Kaczorem Donaldem. Więc jak widzicie, w tym temacie jestem całkowicie zielona.
Kiedy więc otrzymałam propozycję przeczytania komiksu "Nie przebaczaj", długo się nie zastanawiałam, gdyż różni się on od tych, które dotychczas widziałam. Przeważnie komiksy biją nas po oczach eksplozją kolorów i barw, podczas, gdy "Nie przebaczaj" jest zachowany w szaro- czarno- białej tonacji. Nie jest w nim mowa o sielance, nie jest to żadna bajka, tylko przedstawiony świat pełen zła, okrutności i wulgarności, co bez wątpienia czyni tę historię wyjątkową.
Jak łatwo się domyślić, na komiks nie trzeba poświecić dużo czasu, skoro więcej tam obrazków, niżeli tekstu, ale zdecydowanie warto wymazać parę chwil ze swojego życiorysu, aby po niego sięgnąć i przeczytać, gdyż gwarantuję, że jest to coś zupełnie innego, niż mieliście do tej pory styczność. Co prawda trzeba wspomnieć, że ów obrazkowa opowieść jest jakby prologiem, wstępem do głównych, najbardziej istotnych wydarzeń, bo gdy akcja nabiera zawrotnego tempa, krew leje się na wszystkie strony, a nasz mózg działa na najwyższych obrotach i za wszelką cenę chcemy wiedzieć co wydarzy się dalej, autor studzi nasz entuzjazm i kończy komiks w najmniej odpowiednim dla nas czytelników momencie, pozostawiając w nas przy tym poczucie niedosytu. No bez przesady! Kończenie w takim miejscu powinno być surowo karane, bo jakby nie patrzeć, klasyfikuje się to do znęcania psychicznego ;)
Co do bohaterów, to tak naprawdę nic nie jestem w stanie o nich napisać. Żaden bohater nie wychylał się poza innych, przez co ciężko nawiązać w kimkolwiek jakąś zażyłą czytelniczą więź. Eustachy bowiem ginie już na samym początku, Marię głównie widzimy z małą córeczką na rękach, a Tadeusz stoi jakby na uboczu na zmianę grając na skrzypcach, myjąc podłogę lub wodząc oczami za roznegliżowanymi prostytutkami od czasu do czasu wypowiadając jakieś mniej ważne kwestie. Z kolei Łazar to zwykły czarny charakter, jakich wiele, który maltretuje, gwałci, zabija. Żadna nowość. I o ile w książkach doprowadzałoby to mnie do szału, o tyle w komiksie mi to odpowiada, gdyż śmiem twierdzić, że właśnie na tym polega siła tej historii. Dzięki temu autor podsyca w nas apetyt i zostawia nas z głową pełną pytań, by z czasem odkryć przed nami wszystkie karty i co za tym idzie, rozwiać nasze wszelkie wątpliwości.
Nie ukrywajmy jednak, że najbardziej oddziałują na czytelnika rysunki. Pani Marianna Strychowska spisała się idealnie kreśląc grubą kreską po papierze, przez co wszystko nabiera niebywałej autentyczności. Gdzie obrazki mają wzbudzać w nas grozę, przerażają. Gdzie mają zmuszać do refleksji, zmuszają. Osobiście nie mogłam się na nie napatrzyć i nie raz dałam się złapać na tym, że przerzucałam kartki do tyłu tylko po to, aby jeszcze raz zerknąć na te małe nakreślone cuda. Pani Marianno, gratuluję ogromnego talentu!
Ogromna zaletą bez wątpienia jest także zabieg zrusyfikowania języka, co także nadaje całej oprawie realności. Zważywszy, że umiem język ukraiński, czytanie tych zdań nie sprawiło mi jakichkolwiek trudności, ale zdaję sobie sprawę, że niektórzy będą potrzebować skorzystać ze słownika. Ale uspokajam, nie będzie to wcale konieczne, gdyż niektórych słów można domyśleć się na zasadzie kontekstu.
Cóż mogę więcej napisać? Chyba jedynie to, że czekam z niecierpliwością na kontynuację. Mam już w głowie pewne wyobrażenia, więc ciekawe czy któreś z nich będzie tym właściwym zakończeniem ;)
Serdecznie polecam komiks "Nie przebaczaj" osobom, które nie boją się sięgać po prawdziwe historie ociekające okropieństwem, bez żadnego grama fałszu i obłudy. Odradzałabym go jednak młodocianym, gdyż nie brakuje na kartach tej opowieści scen przedstawiających akty seksualne czy też mężczyzn pokazanych w pełnej okazałości.
http://czytelnicze-turbulencje.blogspot.com/2015/08/nigdy-nie-przebaczam-tym-ktorzy-na-to.html
NIGDY NIE PRZEBACZAJ TYM, KTÓRZY NA TO NIE ZASŁUGUJĄ
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toLudzie w całym naszym życiu krzywdzą nas wielokrotnie. Zadają nam dotkliwe ciosy nie raz, nie dwa. Czy wszystkie krzywdy można wybaczyć? Czy wszystkie rany da radę wyleczyć czas? Na te pytania postara się odpowiedzieć część pierwsza komiksu rysowana przez Mariannę Strychowską do scenariusza Kuby Ryszkiewicza.
...