Moje własne doświadczenie jest mniej więcej takie: posuwam się po ścieżce życia zadowolony z siebie, w moim zwykłym, upadłym, bezbożnym stanie, pochłonięty wesołymi spotkaniami z przyjaciółmi, które czekają mnie jutro, czy odrobiną pracy, która łechce mą próżność dziś, wakacjami czy też nową książką, gdy nagły, przeszywający ból brzucha, grożący poważną chorobą, lub tytuł w gazecie grożący nam wszystkim zniszczeniem, nagle rozwala cały domek z kart. W pierwszej chwili jestem zdruzgotany i całe moje małe szczęście wygląda jak zepsute zabawki. Następnie powoli i niechętnie, kawałek po kawałku, usiłuję doprowadzić się do takiego nastawienia umysłu, w jakim cały czas powinienem się znajdować. Przypominam sobie, że wszystkie te zabawki nigdy nie miały zawładnąć mym sercem, że moje prawdziwe dobro jest w innym świecie, a moim jedynym prawdziwym skarbem jest Chrystus. I udaje mi się, być może z łaski Boga, na dzień lub dwa stać się stworzeniem świadomie zależnym od Boga i czerpiącym swą siłę z właściwych źródeł. Jednak w chwili gdy groźba znika, cała moja natura rzuca się z powrotem do zabawek. Nie mogę się nawet doczekać, niech mi Bóg wybaczy, by wygnać z mego umysłu tę jedyną rzecz, która mnie wspierała w tej groźnej chwili, bowiem kojarzy mi się teraz z marnością tych kilku dni. Zatem okropna konieczność udręki staje się aż nazbyt oczywista. Bóg miał mnie jedynie przez czterdzieści osiem godzin i to tylko dzięki zabraniu mi wszystkiego innego. Niech tylko na chwilę schowa do pochwy swój miecz, a ja zachowam się jak szczenię, gdy znienawidzona kąpiel dobiegła końca - otrząsnę się z wody, jak tylko potrafię, i popędzę, aby ponownie zanurzyć się w coś przyjemnie brudnego, w najbliższą grządkę z kwiatami, jeśli nie w najbliższą kupę gnoju. Oto dlaczego udręki nie mogą ustać, dopóki Bóg nie ujrzy nas stworzonymi na nowo lub dopóki nie zrozumie, że nasza odnowa jest sprawą beznadziejną.
Moje własne doświadczenie jest mniej więcej takie: posuwam się po ścieżce życia zadowolony z siebie, w moim zwykłym, upadłym, bezbożnym stanie, pochłonięty wesołymi spotkaniami z przyjaciółmi, które czekają mnie jutro, czy odrobiną pracy, która łechce mą próżność dziś, wakacjami czy też nową książką, gdy nagły, przeszywający ból brzucha, grożący poważną chorobą, lub tytuł w gaz...
Rozwiń
Zwiń