-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant5
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać423
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant13
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać5
Biblioteczka
2012-01-04
2011-11-25
2011-08-27
Rekomendacje zapewniały, że książka to fenomen. Doskonała, świetna, wspaniała i być może dlatego się zawiodłam.
Powieść z początku mnie nużyła. "Ni to ciekawe, ni wciągające" - myślałam. Pomyliłam się. Książka i owszem, jest ciekawa i wciągająca, ale na swój własny, specyficzny sposób.
Plusami "Sprawiedliwości owiec" są na pewno takie postacie jak Melmoth Wędrowiec, Otello czy Panna Maple. I cała ta tajemnicza otoczka wokół śmierci pasterza. Ale coś, to, co mnie ostatecznie przekonało by dać trzy gwiazdki, a nie dwie to sposób w jaki autorka uświadamia czytelnikowi prawdę na temat ludzi, pokazując w wielu momentach jakimi są głupcami. To była ta filozoficzna refleksja, myślę jednak, że było jej trochę za mało.
Tak jak stwierdziłam już na początku książka podobała mi się, ale nie zachwyciła, tak jak się tego spodziewałam. Na pewno za jakiś czas sięgnę po "Triumf owiec", bo, bądź co bądź, spodobały mi się przygody owiec z Glennkill.
Rekomendacje zapewniały, że książka to fenomen. Doskonała, świetna, wspaniała i być może dlatego się zawiodłam.
Powieść z początku mnie nużyła. "Ni to ciekawe, ni wciągające" - myślałam. Pomyliłam się. Książka i owszem, jest ciekawa i wciągająca, ale na swój własny, specyficzny sposób.
Plusami "Sprawiedliwości owiec" są na pewno takie postacie jak Melmoth Wędrowiec,...
"Buszujący w zbożu" jest moją lekturą, a i tak wcześniej zamierzałam przeczytać tą książkę także byłam do niej nastawiona dość optymistycznie. Potem przeczytałam kilka opinii i na ich podstawie stwierdziłam, że nie będzie ona fenomenem, a raczej, że nie jest w moim stylu.
Zachowanie Holdena czasami tak mnie denerwowało, że nie mogłam znieść narracji pierwszoosobowej. Chwilami zastanawiam się, podobnie jak siostra głównego bohatera, co ten chłopka naprawdę lubi. Kino? Nie. Teatr? Nie. Nic mu nie pasuje. Jest sam - źle. Jest z kimś też źle. Większość społeczeństwa, według niego, to bubki, jak sam ich określił. Język w ogóle mi się nie podobał. Kiedy czytałam książkę dłużej w głowie miałam przekleństwa i ten jego specyficzny sposób mówienia, taki nonszalancki. W ogóle książka przez jakiś czas tak na mnie wpłynęła, odsłoniła, niekoniecznie pozytywne pragnienia, których nigdy wcześniej nie miałam. Nie czuję bym wyniosła z niej coś konkretnego.
A co mi się podobało? Cóż, odnosiłam wrażenie, że książka mi "płynie". Nie wiem jak to inaczej określić, bo chociaż nie było w niej nic ciekawego nie męczyła mnie jakoś specjalnie. Były tez ciekawe fragmenty jak, na przykład przemówienie pana Antoliniego.
Po skończeniu "Buszującego w zbożu" odniosłam wrażenie, że książka była o wszystkim i o niczym. Zawsze jednak warto zapoznać się z klasyką.
Dowiedziałam się, że zabójca Lennona uwielbiał "Buszującego w zbożu" i inspirował się tą książką. Słyszałam, że zabił beatlesa na podstawie 27 rozdziału, patrzę, a tam... nie ma 27 rozdziału! Dochodząc do wiarygodniejszych źródeł dowiedziałam się, że Rozdział 27 to film właśnie o Marku Chapmanie - zabójcy Lennona. To taka ciekawostka związana z książką. :)
"Buszujący w zbożu" jest moją lekturą, a i tak wcześniej zamierzałam przeczytać tą książkę także byłam do niej nastawiona dość optymistycznie. Potem przeczytałam kilka opinii i na ich podstawie stwierdziłam, że nie będzie ona fenomenem, a raczej, że nie jest w moim stylu.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZachowanie Holdena czasami tak mnie denerwowało, że nie mogłam znieść narracji pierwszoosobowej....