Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Myślę,że portret ks. Jana mógłby najpełniej napisać ktoś, kto był bliżej. Nie pojawiły się wywiady z rodziną, a niektóre osoby widziały księdza Jana zaledwie raz.
Niektóre wywiady wzruszające,ale polecam dokładnie zapoznać się z książkami ks. Jana. Może ponownie, jeśli ktoś czuje niedosyt.

Myślę,że portret ks. Jana mógłby najpełniej napisać ktoś, kto był bliżej. Nie pojawiły się wywiady z rodziną, a niektóre osoby widziały księdza Jana zaledwie raz.
Niektóre wywiady wzruszające,ale polecam dokładnie zapoznać się z książkami ks. Jana. Może ponownie, jeśli ktoś czuje niedosyt.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Piękny tomik, uczący mówienia "dziękuję" Bogu i ludziom. Nawet wtedy, kiedy jest ciężko.
"
Dziękuję Ci że miałeś ręce nogi ciało
że przyjaźniłeś się z grzeczna Magdaleną
że wyrzuciłeś na zbitą głowę kupców ze świątyni
że nie byłeś obojętną liczbą doskonałą
"

Piękny tomik, uczący mówienia "dziękuję" Bogu i ludziom. Nawet wtedy, kiedy jest ciężko.
"
Dziękuję Ci że miałeś ręce nogi ciało
że przyjaźniłeś się z grzeczna Magdaleną
że wyrzuciłeś na zbitą głowę kupców ze świątyni
że nie byłeś obojętną liczbą doskonałą
"

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Niesamowita historia nawrócenia.
Przeczytałam jednego dnia. Poruszające świadectwo. Maciek Sikorski opowiada o przygodzie z narkotykami, o szukaniu spokoju duszy w numerologii, astrologii, hinduizmie, medytacji, jodze i innych miejscach, w których nie potrafił go znaleźć. Znalazł w Kościele.
Autor pokazuje jak Bóg nieustannie wpływa na jego życie. Jak wysłuchuje modlitw, jak pomaga i kocha.
Nie jest to łatwa czy nudna opowieść. Nie atakuje od pierwszych stron taką chrześcijańską radością, która czasem zniechęca osoby spoza Kościoła do czytania.
I-co mnie bardzo urzekło-na koniec jest zaproszenie, by zapraszać. Maciek Sikorski stworzył katechezy "szukałem siebie, znalazłeś mnie". Jest podany e-mail i można śmiało pisać.
Polecam

Niesamowita historia nawrócenia.
Przeczytałam jednego dnia. Poruszające świadectwo. Maciek Sikorski opowiada o przygodzie z narkotykami, o szukaniu spokoju duszy w numerologii, astrologii, hinduizmie, medytacji, jodze i innych miejscach, w których nie potrafił go znaleźć. Znalazł w Kościele.
Autor pokazuje jak Bóg nieustannie wpływa na jego życie. Jak wysłuchuje modlitw,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Sama nie wiem w jakich kategoriach oceniać tę książkę.
Jest to zbiór 5 opowiadań: 2 dłuższych i 3 krótszych. Każde jest pisane z perspektywy dziecka. W każdym z nich religia odgrywa większą lub mniejszą rolę.
Nie rozumiem po co, ale autor zafundował nam "naukę" różnych języków, ponieważ w większości opowiadań w dialogach pojawiają się słowa po...no właśnie po jakiemu to ciężko mi stwierdzić, ale nie są to tylko słówka, po których mogłabym wnioskować po prostu brak polskich odpowiedników. W opowiadaniu "Gabon obiecany" pojawia się nawet język francuski i prawdopodobnie slang jakiegoś języka, choć wolę już nie wnikać, bo szukając tłumaczeń natrafiłam na języki zulu czy joruba.
Z czasem można przywyknąć, ale na początku irytuje.
Książka oczywiście szokuje i to z wielu powodów. Jest pokazana sytuacja dzieci podczas ciągłych konfliktów, a że jest wszystko pokazywane z ich perspektywy to czasami trzeba się domyślać o co chodzi, ponieważ dziecko samo nie wie co się dzieje. To akurat jest jak najbardziej na plus. Stawia nas na ich niezbyt ciekawym miejscu.
Co do religii to muszę przyznać, że byłam zaskoczona chrześcijanami i ich postawą. I tutaj po głębszym zastanowieniu muszę przyznać, że nie tylko tam ludzie mają krzywy obraz wiary z jaką się identyfikują i przyjmują postawy, które są z ich wiarą sprzeczne. Mimo to byłam zaskoczona tym co rzekomi katolicy wyprawiali w czwartym opowiadaniu albo tym jak Fofo Kpee swoje złe uczynki tłumaczył Biblią.
Nie podobało mi się czwarte opowiadanie "Luksusowe karawany". Jak już wcześniej wspomniałam-ci katolicy i ich zachowanie są dla mnie nie do przyjęcia. W to wszystko wplątano jeszcze muzułmanina i jakiegoś wodza, czyli brakuje nam Żydów, żeby kompletnie zaszaleć. Prawie całe akcja rozgrywa się w autobusie, który stoi na parkingu i dzieje się w kółko to samo. Jest to jedno z dłuższych opowiadań i bardzo mnie zmęczyło.
Pierwsze, drugie i piąte opowiadanie ma podobny koniec. Trzecie opowiadanie jest dla mnie trochę zagadką typu "co autor miał na myśli?". A tytuł jest powiązany chyba tylko z ostatnim opowiadaniem.
Myślę, że większe wrażenie książka zrobiłaby, gdyby te historie były rzeczywiście na faktach.
A! Nie polecam czytania opisu z tyłu książki, ponieważ jest jednym wielkim spoilerem!

Sama nie wiem w jakich kategoriach oceniać tę książkę.
Jest to zbiór 5 opowiadań: 2 dłuższych i 3 krótszych. Każde jest pisane z perspektywy dziecka. W każdym z nich religia odgrywa większą lub mniejszą rolę.
Nie rozumiem po co, ale autor zafundował nam "naukę" różnych języków, ponieważ w większości opowiadań w dialogach pojawiają się słowa po...no właśnie po jakiemu to...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki W śnieżną noc John Green, Maureen Johnson, Lauren Myracle
Ocena 7,1
W śnieżną noc John Green, Maureen...

Na półkach: , ,

Jestem zawiedziona. Liczyłam na coś o wiele więcej, szczególnie, że na okładce huczy ten mój ukochany John Green! Co się stało?! To jest przeciętna młodzieżówka! Naprawdę nic wielkiego i wartego wydawania pieniędzy.
Pierwsze opowiadanie było nawet do zniesienia. Oczywiście musiało zakończyć się happy endem. W końcu święta i te sprawy. Pojawił się pierwszy wkurzający bohater. Jakby nie było, dziewczyna szybko pocieszyła się po zerwaniu z chłopakiem. Jest sytuacja przedstawiona tak, jakby autorka chciała usprawiedliwić dziewczynę, ale jak spojrzymy na to trzeźwo to łatwo zauważyć jak szybko sprawy się potoczyły. I ten iście hamerykański koniec...
Dwójeczka, czyli ten mój ukochany John. Całe opowiadanie jest w drodze. Nawet mi się pomysł spodobał, coś na zasadzie "nie jest zbyt dziewczęca, ale dla mnie jest najcudowniejsza na świecie". W ogóle w książce zauważyłam taki dziwny podział, że albo jakaś dziewczyna jest lalą albo prawie chłopakiem(ale i tak uroczym). Motyw znany, zakończenie takie jak w pierwszym opowiadaniu niestety. Naprawdę usatysfakcjonowałoby mnie zabicie kogokolwiek. Może to nie świąteczne, ale uwielbiam gdy Green zabija bohaterów ;)
Trzecie opowiadanie. Muszę się przyznać, że doczytałam je tylko po to, by z czystym sumieniem móc napisać recenzję. Aż mnie boli ile pozytywnych opinii ma ta książka. Nie jestem w stanie uwierzyć, że wyrastam z młodzieżówek-ta po prostu jest płytka do granic możliwości. A więc najbardziej wkurzającą postacią z całej książce jest ta Addie. Kto ją zrobił?! Z pewnością nie sięgnę po dalsze książki autorki trzeciego opowiadania. Dziewczyna jest irytująca, płytka, nieznośna (...) Mogłabym wymieniać w nieskończoność. Addie zachowuje się jak rozwydrzona nastolatka z huśtawką nastrojów, aż przykro patrzeć. Jej rozpacz w pierwszych rozdziałach przyprawiała mnie o bóle kręgosłupa. I ten patrol pocieszeniowy, który do niej przyszedł. Ta scena to jakaś porażka. Addie chciałaby żyć chyba w filmie romantycznym, dostawać diamenty od swojego kochasia i w ogóle okazywać całemu światu na każdym kroku, że ten obok niej to jej chłopak i że nie może bez niego żyć, aż musi go teraz i tutaj polizać po twarzy! Wybaczcie, ale chyba o to miała pretensje to tego biednego Jeba, zanim go ZDRADZIŁA z Charliem. A ów zdrada polegała na pocałunku. Ludzie, to książka dla młodzieży! Rozumiem, że całowanie drugiej osoby, gdy jest się w związku nie jest w żadnym stopniu okej+jest to świąteczna książka, ale trochę pikanterii nie zaszkodziłoby naprawdę. Rozpacz dziewczyny była na miarę długoletniego romansu z Charliem-ten z kolei miał być przedstawiony jako płytki dupek przystawiający się do każdej dziewczyny, ale wzbudził moją sympatię pierdyliard razy bardziej niż Święta Patronka Świnek.
O, a teraz moje ulubione:
"(...)Dorrie zasugerowała, że może Jeb nie czuje się komfortowo w naszym małym górskim miasteczku, w którym wszyscy są osobnikami rasy białej, prawdziwymi południowcami i PRAWDZIWYMI CHRZEŚCIJANAMI.
-A co w tym złego?-zapytałam obronnym tonem jako posiadaczka WSZYSTKICH TRZECH wymienionych cech"
Kupując książkę dawałam 99%, że to Boże Narodzenie, wokół którego książka się obraca, wcale nie jest świętem chrześcijańskim, ale czymś na pograniczu irytującej tradycji ateistów. PROSZĘ WAS LUDZIE, czemu nie kupujecie sobie prezentów i nie stroicie choinki w lipcu? Dlaczego zabieracie chrześcijanom to piękne święto?! A skoro już musicie to robić to DLACZEGO JESZCZE UDAJECIE, ŻE JEDNAK GDZIEŚ TO MA DLA WAS ZNACZENIE. Główna bohaterka z pewnością chrześcijanką nie jest, ponieważ:
1.Całe święta spędziła zamknięta w swoim pokoju rozpaczając nad tym, że zdradziła chłopaka, który "ją rzucił", choć do niczego takiego nie doszło.
2.Jeśli już tak rozpaczała, to modlitwa wcale by nie zaszkodziła-właśnie temu służy, ale gdzieżby się chrześcijanin w trudnym momencie modlił?!
3.Sama przyznała, że jakoś nie czuje nastroju i MAGII ŚWIĄT
4.W ogóle nie wspominała o Bogu(nie licząc tych "O Boże" "Na miłość Boską!")
5.Była tak skupiona na sobie, że nawet jeśli pojawiła się w kościele to przykazanie, by traktować bliźniego jak siebie samego było jej zupełnie obce.
Cała książka pokazuje mniej więcej to samo-jak ważne jest, żeby mieć chłopaka/dziewczynę. Często słyszę takie właśnie obraźliwe komentarze na temat "Zmierzchu"(nie jestem fanką, ale daje do myślenia)i tak szczerze powiedziawszy to nie widzę różnicy. Może jeszcze wtrącenie tych Żydów jako, że książka jak najbardziej traktuje o tolerancji jest na plus, choć wątek leży zakopany pod śniegiem. Jeszcze, żeby się pokusili o jakieś urozmaicenie to nie...wciąż ten sam nudny schemat chłopak+dziewczyna.
Rzadko piszę recenzje, ale w tak ważnej sprawie nie mogłam odpuścić. Nie polecam, jeśli chcecie kupić tylko ze względu na Greena to ostrzegam, że nie popisał się tym co widocznie było w "Gwiazd naszych wina" czy "Szukając Alaski". Szczerze wolałabym wymienić tę książkę na którąś z tych, ale czasu nie cofnę.

Jestem zawiedziona. Liczyłam na coś o wiele więcej, szczególnie, że na okładce huczy ten mój ukochany John Green! Co się stało?! To jest przeciętna młodzieżówka! Naprawdę nic wielkiego i wartego wydawania pieniędzy.
Pierwsze opowiadanie było nawet do zniesienia. Oczywiście musiało zakończyć się happy endem. W końcu święta i te sprawy. Pojawił się pierwszy wkurzający...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie wiem co myśleć o tej książce. Chyba jestem trochę rozczarowana i sama nie wiem z czego to wynika. Czytałam już wszystkie przetłumaczone na język polski książki Greena i uważam, że ta jest najsłabsza, ALE NIE JEST SŁABA. Pewnie spodobałaby mi się bardziej gdyby nie moje wygórowane oczekiwania względem niej. Po prostu GNW, SA i PM były, według mnie, głębokie- uczyły czegoś- miały piękną puentę- myślałam o nich po zamknięciu książki. A przesłanie „19 razy Katherine” jakoś do mnie nie trafiło. Może ze mną jest coś nie tak…
Ale skupię się też na plusach książki:
1.Przypisy są przezabawne. Książka nie skłoniła mnie do wielkich refleksji, ale zdarzyło mi się uśmiechać po nosem(str.131, str. 185)
2. Zakład produkujący sznurki do tamponów. Uwielbiam te szalone pomysły Greena. Tu mnie nie zawiódł.
3.Hassan! Moja ulubiona postać w całej książce. Tak jak uwielbiałam Isaaca, Pułkownika i Bena(z naciskiem na tego ostatniego), tak pokochałam Hassana.
4.Na pewno są jeszcze jakieś plusy, tylko nie potrafię się teraz skupić.
Tak jak przeczytałam już w jeden opinii tej książki na LC: za te pieniądze mogłabym kupić coś lepszego, ale z ślepą wiarą w geniusz Greena pobiegłam do empiku i bez zastanowienia wydałam 35 zł z karty podarunkowej na to „dzieło”.
Podsumowując: jest to przyjemna książka, którą szybko się czyta, ale nie oczekujcie czegoś więcej. Ani łez, ani większych refleksji- parę uśmiechów.
Daję 7/10, bo nie jest to zła książka. Niestety nie zasługuje na miano „ulubionych” i gdybym mogła wymienić ją na inną książkę Greena z pewnością bym to zrobiła.
Mam nadzieję, że „Will Grayson, Will Grayson” będzie lepsza :)

Nie wiem co myśleć o tej książce. Chyba jestem trochę rozczarowana i sama nie wiem z czego to wynika. Czytałam już wszystkie przetłumaczone na język polski książki Greena i uważam, że ta jest najsłabsza, ALE NIE JEST SŁABA. Pewnie spodobałaby mi się bardziej gdyby nie moje wygórowane oczekiwania względem niej. Po prostu GNW, SA i PM były, według mnie, głębokie- uczyły...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Rok 2014 jest rokiem Henryka Sławika. Ooo, a kto to? No właśnie. Aż dziwnie, że o kimś takim większość Polaków nie ma pojęcia. Nie czytam książek historycznych, bo jak dla mnie są nudne, ale zrobiłam ten jeden wyjątek ze względu na konkurs o życiu Henryka Sławiku, jego działalności na Węgrzech, postaciach,miejscach i symbolach z Nim związanymi. Więc czytałam uważnie, robiłam notatki i dziwiłam się jak to możliwe, że wcześniej nie słyszałam nic o takim człowieku.
Pewnie wiecie kto to Oskar Schindler- uratował ponad tysiąc Żydów podczas II wojny światowej. Powstał film, ludzie są dumni, ludzie doceniają... Ale dlaczego mało kto zna postać Sławika, który uratował ponad 5 tysięcy Żydów, który oddał życie za swojego przyjaciela, który mimo szwajcarskich paszportów dla siebie i rodziny został na Węgrzech i pomagał uchodźcom? No właśnie, dobre pytanie.
Książka dzieli się jakby na połowę: życie Henryka oraz "życie po życiu". Druga część jest mniej ciekawa, bo opowiada o rozpowszechnianiu Sławika przez autora książki, co staje się po jakimś czasie nudne. Ale warto przeczytać choćby pierwszą część.
Myślę, że takiemu człowiekowi należy się pamięć z naszej strony.

Rok 2014 jest rokiem Henryka Sławika. Ooo, a kto to? No właśnie. Aż dziwnie, że o kimś takim większość Polaków nie ma pojęcia. Nie czytam książek historycznych, bo jak dla mnie są nudne, ale zrobiłam ten jeden wyjątek ze względu na konkurs o życiu Henryka Sławiku, jego działalności na Węgrzech, postaciach,miejscach i symbolach z Nim związanymi. Więc czytałam uważnie,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Harry Potter i nasze dzieci : przewodnik nie tylko dla rodziców Adam Regiewicz, Piotr Jordan Śliwiński
Ocena 4,4
Harry Potter i... Adam Regiewicz, Pio...

Na półkach: , , ,

Niestety nie dałam rady doczytać do końca. Harry Potter to świetna książka, czego nie mogę powiedzieć o tym. Wpadłam na "Harry Potter i nasze dzieci" przypadkowo w bibliotece szkolnej. Chciałam zobaczyć co też można napisać, żeby zaznajomić kogoś z książką bez jej czytania. I wiecie co? Jeśli nie macie czasu na H.P, a bardzo chcecie wyrobić sobie na jego temat zdanie nie bierzcie tej książki do ręki. Przeczytajcie I tom przygód Harry'ego. Na pewno będzie to większa przyjemność i więcej się dowiecie. Nie wiem czemu ma służyć ten poradnik. Po co ktoś chce się zapoznawać z lekturą bez czytania jej? Przecież to mija się z celem. Dla rodziców...żeby się dowiedzieli, czy ich dziecko nie opętał czasem szatan i ile jest prawdy w takim gadaniu. Nawet jeśli to przecież każdy czyta co chce.
Następnym minusem jest to, że książka powstała po IV tomach H.P. Tu też nie widzę sensu, bo żeby spojrzeć na tę historię(na tyle, by o niej pisać poradnik) to trzeba znać ją całą. Autorzy mogli poczekać.
Najbardziej rozśmieszyło mnie zdanie"Dlatego też, jak zapowiada autorka, w piątej części, aby wzmóc dramatyzm, dojdzie do głosu zazdrość, seks i śmierć"(str.12). Ze śmiercią się zgadzam-była. Zazdrość-pewnie była. Ale seks? No proszę was, w życiu nie uwierzę, że Pani Rowling to powiedziała, bo jest to nieprawda.
Książka nie wnosi nic do serii, ale tego mogłam się spodziewać. Chciałam dowiedzieć się chyba czegoś więcej na temat postrzegania zła H.P itd.,ale nic takiego nie było.
Niby nie jest to książka adresowana do mnie, bo Harry'ego znam, ale nawet tym zrozpaczonym nie-tylko-rodzicom(jak to ujęli na okładce)nie polecam. W ten sposób zmarnujecie tylko czas.

Niestety nie dałam rady doczytać do końca. Harry Potter to świetna książka, czego nie mogę powiedzieć o tym. Wpadłam na "Harry Potter i nasze dzieci" przypadkowo w bibliotece szkolnej. Chciałam zobaczyć co też można napisać, żeby zaznajomić kogoś z książką bez jej czytania. I wiecie co? Jeśli nie macie czasu na H.P, a bardzo chcecie wyrobić sobie na jego temat zdanie nie...

więcej Pokaż mimo to