-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać385
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2024-05-05
2024-05-04
Norwid i kobiety...
Niemal zawsze rozumiałem i "czułem" Norwida. Ostatnio jednak skupiłem się na jego relacjach z kobietami i tak jak do tej pory widziałem je jako realizację wyjętego niczym z Nałkowskiej postulatu dojrzenia w kobiecie człowieka i partnera, a nie zabawki mężczyzny, to w przypadku Marii Sadowskiej nieco zdębiałem. Po lekturze listów Sadowskiej zebranych przez Gomulickiego oraz książeczki przyjaźnie i miłości Norwida jestem w lekkim szoku. Jako że Norwid był miłośnikiem poezji, dobroci i prawdy to spójrzmy na fakty, to jest jaka jest prawda z perspektywy Norwida...
1) brakuje mu piątki do sześćdziesiątki, a zakochuje się w nim kobieta młodsza o około 10 lat. "Gdybym był młodszy dziewczyno, gdybym był młodszy"...
2) Nie chcę wpadać w seksizm, ale o ile nie znamy (?) podobizn pp. Dybowskiej i Lemańskiej, to zachowane rysunki, zdjęcia i drzeworyty zdają się mówić: była to kobieta najurodziwsza spośród znanych nam jego sympatii (przy czym dopuszczam możliwość że rysunki Cypriana, które moim zdaniem nie były jego mocną stroną, jak i znane podobizny pani MK nie oddawały pełni jej urody),
3) Szalona? No i cóż? Może trochę szaleństwa i dzikiej miłości było mu potrzeba. A tak? Ucieczka przed kobietą jak nie do Włoch to do przytułku? Przecież ten śmieszny i histeryczny projekt z wysłaniem dobytku do Włoch bez uprzedniego zabezpieczenia finansów na podróż to była dziecinada. Jak (?) Cyprian chciał zainteresować jakąkolwiek kobietę (np. Marię Kalergis???) nie mając środków do życia?
4) o ile relacja Norwid- Kalergis to raczej złudne nadzieje i nieodwzajemnione "kochanie się" Norwida a później długo długo nic, to na miłosnym "placu boju" mamy tylko dwie panie: Węgierska i Sadowską. Tu z całym szacunkiem ale na podstawie listów widać, że p. Zofia przystępowała do Norwida " na klęczkach", z przesadną czcią i czołobitnością - to nie było prawdziwe partnerstwo - odnosiłem wręcz wrażenie że służyła mu bardziej jako narzędzie - np. w sprawach dotyczących druku jego utworów.
4) Co do p. M.S. Rozumiem, że postawiła Norwida w krępującej sytuacji doprowadzając do jego spotkania ze swoim mężem. Norwid - wielki katolik w trójkącie - komiczne, nieprawdaż? Rozumiem, że była kobietą niezrównoważoną i w szponach nałogu. Rozumiem, że sam Norwid był w złej kondycji psychofizycznej. Ale na miły Bóg - nagle moralność, dekalog, słabe zdrowie? Dlaczego więc w ogóle wcześniej zaczynał tą relację??? Taki arystokrata ducha, wrażliwiec, a nie zauważył, że ratując tylko siebie i swoją molierowską wręcz świętoszkowatość spycha swoją sympatię na drogę wiodącą do samozniszczenia, nałogu i śmierci w szpitalu psychiatrycznym? Summa. Summarum mąż i tak wkrótce porzucił Sadowską. Swoją drogą to didaskalia, ale czy naprawdę był taki święty nasz Norwid i przeżył całe życie w celibacie? Ale, że tak rzeknę po norwidowsku, mniejsza o to. Są wniebogłosy i są przemilczenia. Czytając listy Sadowskiej w końcu widzę partnerkę (!) dla Norwida, nie wyznawczynię czy osobę nie rozumiejącą go. W liście, w którym urządza mu scenę zazdrości o p. Czartoryską, daje piękny popis talentu literackiego, swady, oczytania i pasji (uczucia!). Oczywiście, widać i przesadną egzaltację, ale czyż nie należała się Cyprianowi taka szkoła - zważ na uczucia innych? Po raz pierwszy czytając atak na C.N. wziąłem stronę jego adwersarza! Zmroziła mnie wręcz informacja, że - z tego co wiemy - możliwe że nie odpowiadał on na ostatnie listy i odsyłał je - może nawet bez czytania? Pachnie niestety lekkim narcyzmem. Gdybym ja otrzymywał takie listy (!) z fragmentami jak: "Aniele mój"... to na pewno bym ich nie odsyłał. Przy czym choć słaby i chory, Norwid nie omieszkał napisać prześmiewczej satyry na jedną z powieści M.S. ( skądinąd zgrabny "Przepis na powieść warszawską"). Jak pisał Gomulicki częściową rehabilitacją miała być rekomendacja jednej z powieści p. Marii - "Niecnoty" ("genialny utwór" miał napisać ) dla Anny Dybowskiej... Trochę to jednak mało. Jeszcze może należy dodać, że np. "Między niebem a ziemią" Sadowskiej było naszpikowane cytatami i motywami z Norwida ( zresztą przesłała mu ten utwór przez Olizarowskiego do Domu św. Kazimierza) , a ona sama starała się pomagać mu w publikowaniu jego utworów. On tymczasem nie pomógł jej wiedząc i jej problemie alkoholowym i postępującej chorobie nerwowej czy psychicznej. Brzmi to nieco brutalnie, nawet niesprawiedliwie, ale może ktoś inny da radę odpowiednie dać rzeczy słowo?
Norwid i kobiety...
Niemal zawsze rozumiałem i "czułem" Norwida. Ostatnio jednak skupiłem się na jego relacjach z kobietami i tak jak do tej pory widziałem je jako realizację wyjętego niczym z Nałkowskiej postulatu dojrzenia w kobiecie człowieka i partnera, a nie zabawki mężczyzny, to w przypadku Marii Sadowskiej nieco zdębiałem. Po lekturze listów Sadowskiej zebranych...
2024-05-01
Dość dobrze napisana, przetłumaczona i zredagowana. Mało literówek. Mało odkrywcza i zdecydowanie humanistyczno-antywojenna w warstwie "flozoficznej".
Dość dobrze napisana, przetłumaczona i zredagowana. Mało literówek. Mało odkrywcza i zdecydowanie humanistyczno-antywojenna w warstwie "flozoficznej".
Pokaż mimo to2024-04-29
Życie codzienne robotników i generalnie nizin społecznych Nairobi w latach 70tych, brud, nędza i prowizorka. Książka to, zwłaszcza na początkowych stronach, prawdziwa kopalnia absurdalnych tekstów w stylu Barei. Postaram się z biegiem czasu dodawać kolejne, myślę że w znacznym stopniu oddadzą jej klimat. Ta swojskość i ludyczność oraz portrety "dołów" sprawia, że kojarzy się ona nieco z niektórymi pracami Dołęgi-Mostowicza czy "Śliwą z cieniem jak nóż" Branko Leticia, oczywiście zachowując proporcje i wszelkie różnice kulturowe. Książka na plus, trafiłem na nią cudem w bookcrossingu, na pewno zachęca do zainteresowania się twórczością autora.
Życie codzienne robotników i generalnie nizin społecznych Nairobi w latach 70tych, brud, nędza i prowizorka. Książka to, zwłaszcza na początkowych stronach, prawdziwa kopalnia absurdalnych tekstów w stylu Barei. Postaram się z biegiem czasu dodawać kolejne, myślę że w znacznym stopniu oddadzą jej klimat. Ta swojskość i ludyczność oraz portrety "dołów" sprawia, że kojarzy...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-10
Chaotyczne zapiski, postacie, a w zasadzie nazwiska bo większość bohaterów jest dość "papierowa", pojawiają się bez żadnego wstępu i jeszcze szybciej znikają (tj. giną w walce). Wiele literówek, także w datach (to chyba cyfrówki). Jeśli ktoś szuka szczegółów o Polsce, Krakowie, Śląsku - to wiele ich nie znajdzie. Trochę o motocyklach, potem głównie działa pancerne. Aha - kilka razy wspominany jest feldmarszałek Schorner - tym razem wyjątkowo nie jako morderca-sadysta ale jako wymagający ale sprawiedliwy pan rozdający kartony papierosów. Bardzo długo bez większych refleksji, naturalnie ani słowa o zbrodniach wojennych, chyba że tych rosyjskich, ale pod koniec ciekawa próba usprawiedliwienia postawy żołnierzy prezentowanej pod koniec wojny. W sumie logiczna i zrozumiała - bali się poddać Rosjanom, walczyli o własne domy i rodziny, stąd walka niemal do samego końca.
Chaotyczne zapiski, postacie, a w zasadzie nazwiska bo większość bohaterów jest dość "papierowa", pojawiają się bez żadnego wstępu i jeszcze szybciej znikają (tj. giną w walce). Wiele literówek, także w datach (to chyba cyfrówki). Jeśli ktoś szuka szczegółów o Polsce, Krakowie, Śląsku - to wiele ich nie znajdzie. Trochę o motocyklach, potem głównie działa pancerne. Aha -...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-30
Przez jakiś czas zanosiło się na nawiązanie do dobrych, starych kryminałów Kłodzińskiej z lat 50 i 60tych ale... trzecie morderstwo popełnione kompletnie bez pomyślunku i następujące po nim serie błędów poszukiwanego oraz cały katalog sprzyjających milicji cudownych zbiegów okoliczności i fura szczęścia majora Szczęsnego (niezamierzona gra słów) to już było zbyt dużo. Trzy gwiazdki to max.
Przez jakiś czas zanosiło się na nawiązanie do dobrych, starych kryminałów Kłodzińskiej z lat 50 i 60tych ale... trzecie morderstwo popełnione kompletnie bez pomyślunku i następujące po nim serie błędów poszukiwanego oraz cały katalog sprzyjających milicji cudownych zbiegów okoliczności i fura szczęścia majora Szczęsnego (niezamierzona gra słów) to już było zbyt dużo. ...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-30
Da się przeczytać, ale tak naprawdę spora część to strata czasu. Dość siermiężny styl i nic co by tak naprawdę zapadało w pamięci. Jedynym plusem chyba przybliżenie tematu Blitzmädel. Przed lekturą nie miałem pojęcia o istnieniu takiej formacji!
Da się przeczytać, ale tak naprawdę spora część to strata czasu. Dość siermiężny styl i nic co by tak naprawdę zapadało w pamięci. Jedynym plusem chyba przybliżenie tematu Blitzmädel. Przed lekturą nie miałem pojęcia o istnieniu takiej formacji!
Pokaż mimo to2024-03-12
Świetna książka antywojenna, polecam wszytskim marzącym o wszekich marszach na Moskwę itp. Przypadkowa, bezsensowna śmierć jest tu motywem przewijającym się od początku do końca. Skondensowana akcja, która w zasadzie zamyka się w kilkudziesięciu godzinach i skupia wokół tytułowego nalotu... Wszystko tu nie idzie tak jak jest zaplanowane: bratobójczy ogień, błędna identyfikacja celu, wypadki, rozstrzeliwanie własnych najlepszych ludzi za "nieprawomyślność" - cały chaos i obłęd działań wojennych jest pokazany jak na dłoni. Może jeszcze długi kombinowany cytat, żeby oddać ducha książki:
"...ileż lat mógł mieć ten strażak? Może dwadzieścia kilka? A jednak szedł teraz po ciałach, stawiając kroki bez śladu wahania, podczas gdy członki zwłok pękały jak klocki węgla drzewnego (...) Już nie mogę Bodo. Podniosłem dziecko, a ono rozpadło mi się w rękach na kawałki. Czy mogę odejść i pomóc przy kopaniu? Przyślę tu jednego z chłopców. Rozpadło się na kawałki. (...) Fuchs Ueberall i jego pomocnik znaleźli lotnika RAF zaplątanego na drzewie, zaledwie sto pięćdziesiąt jardów od samolotu. Był tęgiej postury i uśmiechał się nerwowo, gdy go zatrzymano. Dwaj ludzie z TENO zabili go łopatami". Może jeszcze warto dodać, że mamy też kilka wciągających opisów pojedynków powietrznych (Ju-88 w wersji myśliwca nocnego kontra bombowce, głównie Lancastery).
Świetna książka antywojenna, polecam wszytskim marzącym o wszekich marszach na Moskwę itp. Przypadkowa, bezsensowna śmierć jest tu motywem przewijającym się od początku do końca. Skondensowana akcja, która w zasadzie zamyka się w kilkudziesięciu godzinach i skupia wokół tytułowego nalotu... Wszystko tu nie idzie tak jak jest zaplanowane: bratobójczy ogień, błędna...
więcej mniej Pokaż mimo toWszystko okej, tyle że pod koniec milicjantom idzie zdecydowanie zbyt łatwo i historia staje się coraz mniej wiarygodna. Za dużo "szczęśliwych trafów".
Wszystko okej, tyle że pod koniec milicjantom idzie zdecydowanie zbyt łatwo i historia staje się coraz mniej wiarygodna. Za dużo "szczęśliwych trafów".
Pokaż mimo toJeden ze słabszych kryminałów Kłodzińskiej. Milicjanci trzęsą portkami przed podejrzanym dyrektorem fabryki i stają na głowie żeby znaleźć innego winnego. Oczywiście skoki w bok pana dyrektora autorka niejako usprawiedliwia hasłami w stylu "bo z żoną coś nie bardzo".:) Szczególnie kompromitujący jest jednak opis zastosowania proszku, którym nasmarowano figuranta, a po naświetlaniu lampą UV pokazuje ślady na ciele sprawcy napadu. Drugie mini opowiadanie Nienawiść dużo ciekawsze, taka trochę hlaskoidalna miniatura, która od biedy mogłaby znaleźć się w jednym z jego wczesnych zbiorów opowiadań.
Jeden ze słabszych kryminałów Kłodzińskiej. Milicjanci trzęsą portkami przed podejrzanym dyrektorem fabryki i stają na głowie żeby znaleźć innego winnego. Oczywiście skoki w bok pana dyrektora autorka niejako usprawiedliwia hasłami w stylu "bo z żoną coś nie bardzo".:) Szczególnie kompromitujący jest jednak opis zastosowania proszku, którym nasmarowano figuranta, a po...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-13
Klasyczny Choromański. Mistrz budowania klimatu i nastroju. Płynnie i nieśpiesznie prowadzona akcja. Jak niemal zawsze u niego, oś akcji opiera się na zagadnieniu moralno- etycznym, które widzimy oczami całej galerii bohaterów, przy czym postacie teoretycznie drugoplanowe są tak samo ważne jak główni bohaterowie. Akcja toczy się głównie w prowincjonalnym szpitalu, i tylko pod koniec przenosi się do Warszawy; dla mnie to ważny szczegół, bo szczególnie lubię te powieści autora, które dotyczą wydarzeń umiejscowionych w Polsce; te emigracyjne nie przemawiają już do mnie tak bardzo. Jak zwykle w przypadku Michała nie potrafię przytoczyć jakiegoś konkretnego ulubionego cytatu, ale język całej książki jest po prostu narkotycznie urzekający. Polecam.
Klasyczny Choromański. Mistrz budowania klimatu i nastroju. Płynnie i nieśpiesznie prowadzona akcja. Jak niemal zawsze u niego, oś akcji opiera się na zagadnieniu moralno- etycznym, które widzimy oczami całej galerii bohaterów, przy czym postacie teoretycznie drugoplanowe są tak samo ważne jak główni bohaterowie. Akcja toczy się głównie w prowincjonalnym szpitalu, i tylko...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-05
2010
2009
2009
2016-02
2017-03
2016-11-03
Nurt wiejski, lekko humorystyczne krótkie opowiadania w stylu Mariana Pilota (to samo możnaby powiedzieć a rebours opisując opowiadania tego drugiego).
Nurt wiejski, lekko humorystyczne krótkie opowiadania w stylu Mariana Pilota (to samo możnaby powiedzieć a rebours opisując opowiadania tego drugiego).
Pokaż mimo to