-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
-
ArtykułyMoa Herngren, „Rozwód”: „Czy ten, który odchodzi i jest niewierny, zawsze jest tym złym?”BarbaraDorosz1
-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-05-02
2024-04-28
2024-04-23
„Można zginąć na tyle ciekawych sposobów: zostać nadzianym na szklany miecz, zaciągniętym pod wodę i zjedzonym przez kelpie, zamienionym w pająka albo krzak róży na wieki wieków…”.
Przez wiele lat (no możliwe, że więcej niż 10…) motyw elfów, czy fae wydawał mi się zbyt baśniowy i wyidealizowany jak na mój własny gust. Książki z takim motywem zawsze budziły we mnie niepewność i nie były moim pierwszym wyborem. Dopiero podczas mojego renesansu czytelniczego zaczęłam sięgać po książki inne niż to, co mieści się w strefie mojego komfortu. Dlatego seria „Żelazny Dwór” wcześniej umknęła mojej uwadze, ale dzięki wznowieniu tej serii przez wydawnictwo Vesper, teraz miałam okazję ją na nowo odkryć. Postanowiłam dać mu szansę, bo moje podejście do czytania polega na próbowaniu, odkrywaniu i czytaniu różnych motywów w fantasy. Muszę przyznać, że bardzo się cieszę, iż podjęłam taką decyzję. Mogę tylko podziękować samej sobie, a was zapraszam do przeczytania recenzji „Żelaznego Króla”, który przywrócił mi wiarę w literaturę młodzieżową.
Meghan Chase to szesnastoletnia dziewczyna, której życie nie rozpieszcza. Już jako sześciolatka straciła jedyną osobę, na której mogła polegać – swojego ojca. Od tamtej chwili jej życie zupełnie się zmieniło. W szkole jest nieustannie dręczona, w domu brakuje jej wsparcia i czuje się zaniedbywana przez matkę i ojczyma, a na domiar złego obiekt jej zauroczenia to złośliwy i zadufany mięśniak. Niespodziewanie, w dniu swoich urodzin Meghan, jej najlepszy przyjaciel, Robbin, zabiera ją do świata, który, choć niezwykle blisko, był dla niej całkowitym zaskoczeniem. Meghan nie mogła przewidzieć, jak szokująca okaże się prawda i przeznaczenie. Dowiaduje się, że jest córką mitycznego króla elfów i że to właśnie ona może zapobiec nadchodzącej katastrofie. Jak daleko będzie gotowa się posunąć, aby uratować osobę, na której tak mocno jej zależy? Czy znajdzie w sobie odwagę, by pokonać zło, które kryje się w krainie Nigdynigdy?
Seria „Żelazny Dwór” czerpie inspirację z dramatów Williama Szekspira, szczególnie z „Snu nocy letniej”, jednak zdecydowanie czuć wpływy całej twórczości tego angielskiego poety. Ponadto seria obfituje w elementy z baśni i bajek, szczególnie z „Alicji w Krainie Czarów” czy „Piotrusia Pana”, co widać po tych wszystkich niesamowitych stworzeniach, które Meghan spotyka na swojej drodze (darzę głęboką sympatią kota Grimalkina!). Autorka serwuje nam elfy z prawdziwego zdarzenia, przepiękne dwory, w których mieszkają, pradawną i mroczną magię, a także mistyczny świat Nigdynigdy. Trzeba przyznać, że autorka doskonale wykreowała magiczny świat i ten realny, ponadto zwracając uwagę na problemy i wzajemne powiązania, co otwiera drzwi do wielu przygód i nie ogranicza akcji do jednego miejsca. Chociaż fabuła jest dość prosta i przewidywalna, jednak skutecznie mnie wciągnęła, sprawiając, że przez książkę niemal się płynie. Czyta się ją szybko i przyjemnie, co czyni z niej świetną rozrywkę, idealną do oderwania się od bardziej złożonych pozycji. Kagawa doskonale utrzymuje napięcie, dodając mnóstwo akcji, dynamicznych zwrotów fabularnych i plot twistów. Dzięki temu akcja rozwija się błyskawicznie, nie pozostawiając miejsca na nudę.
Na wzmiankę zasługują również bohaterowie „Żelaznego Dworu”. Chociaż problemy nastoletniej bohaterki są dość typowe dla jej wieku, obejmujące pierwszą miłość, uczuciowe rozterki, przyjaźń czy bunt, to historia wciągnęła mnie bez reszty, pozwalając przymknąć oko na kilka niedociągnięć. Kagawa doskonale przedstawiła elfy jako niebezpieczne i nieprzewidywalne istoty, równie okrutne jak tytułowy Żelazny Dwór. Bardzo mi się podoba, że nie są one uosobieniem czystej dobroci, co dodaje im wyrazistości i charakteru.
Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że ta książka aż tak mnie zachwyci! Jeśli lubicie literaturę young adult, kochacie elfy oraz klimaty mroczne i baśniowe, gorąco polecam wam rozpoczęcie przygody z cyklem „Żelazny Dwór”. Gwarantuję, że nie pożałujecie tej podróży. Jestem bardzo szczęśliwa, że mogę również recenzować drugi tom tej serii. Nie mogę się doczekać, aby znów wrócić do Krainy Nigdynigdy i przeżyć kolejne przygody z niesfornym Pukiem, kotem Grimalkinem, mrocznym księciem Fae oraz waleczną Meghan Chase!
Egzemplarz recenzencki dzięki uprzejmości Wydawnictwo Vesper.
„Można zginąć na tyle ciekawych sposobów: zostać nadzianym na szklany miecz, zaciągniętym pod wodę i zjedzonym przez kelpie, zamienionym w pająka albo krzak róży na wieki wieków…”.
Przez wiele lat (no możliwe, że więcej niż 10…) motyw elfów, czy fae wydawał mi się zbyt baśniowy i wyidealizowany jak na mój własny gust. Książki z takim motywem zawsze budziły we mnie...
2024-04-22
2024-04-18
2024-03-17
„Gdy każde zlecenie wiąże się z narażeniem skóry, wskazane jest umieć ją załatać.”.
Książkę przeczytałam dzięki inicjatywie Booktour, zorganizowanej przez Klub Książki „Bookieciarnia”, za co serdecznie dziękuję!
„Patrycjuszka. Choćby na koniec świata” to debiutancka powieść Karoliny Żuk-Wieczorkiewicz z gatunku fantasy.
Fabuła książki ukazuje nam losy Eurein Tessaro, dziedziczki bogatego kupca, wraz z niezwykłym kompanem – najemnikiem i wojownikiem Avero an Daara oraz garstką wiernej służby. Młoda kobieta dobrowolnie porzuca komfortowe życie oraz wszelkie wygody, jakie dotąd miała i wyrusza na poszukiwania. Pragnie odnaleźć swojego ukochanego rycerza, który zaginął kilka tygodni przed niezaplanowaną podróżą. Eurein, przepełniona determinacją, nie zawaha się ruszyć w ślad za nim, nawet gdyby miało to oznaczać podróż na sam koniec świata. A wszystko w imię miłości…
Jestem na świeżo po zakończeniu powieści. „Patrycjuszka” to mocno klasyczne i proste low fantasy z wyraźnym motywem drogi, wędrówki, ale również zemsty i poszukiwania. Po ukończeniu lektury pierwszego tomu, zauważyłam szczere zaangażowanie autorki w kreację świata i lore Avaroth. Szczególnie godne uwagi są unikatowe ilustracje i grafiki stworzone samodzielnie, jak również oprawa książki, które wspaniale i wręcz magicznie wpływają na odbiór całości dzieła.
Po licznych zachwytach i pozytywnych recenzjach, spodziewałam się, że trafię na niezwykle przyjemną lekturę, która nie tylko dostarczy mi wciągającej przygody, ale także zapewni rozrywkę na dłuższą chwilę. Opowieść prezentuje się jako bardzo spójna, logiczna pod względem treści. Znajdziemy w niej klarowny wstęp, rozwinięcie akcji oraz zakończenie nieco przewidywalne, lecz nie jest to w żadnym wypadku bardzo widoczny minus tej książki. Bohaterowie są realistyczni i starannie wykreowani, chociaż Eurein nie do końca spełnia moje oczekiwania co do ulubionej postaci, natomiast Kasaar… Mam nadzieję na więcej przygód tego tajemniczego gościa! I oczywiście, Żmijuna. Ponadto książka oferuje interesującą intrygę, której schemat jest obecny w wielu innych utworach, tutaj nie prezentuje się aż tak źle i kiczowato. Co do wątku romantycznego, zupełnie mnie on nie przekonuje. Moim zdaniem, ta kwestia wydaje się zbyt sztuczna, nagła i gwałtowna, zwłaszcza w kontekście wydarzeń, które miały miejsce tuż przed jego rozwinięciem. Niemniej jednak szanuję decyzję autorki, tym bardziej że nie jestem wielką miłośniczką takich romansów. Ostatecznie brakowało mi „tego czegoś”, co sprawiłoby, że opowieść byłaby jeszcze bardziej porywająca i wciągająca, dla mnie jako czytelnika śledzącego rozwój wydarzeń. Mam wrażenie, że przedstawiony świat był nieco zbyt ograniczony, szczególnie w porównaniu z moimi oczekiwaniami wobec pierwszego tomu, który ma wprowadzić w historię. Liczyłem na więcej opisu krajobrazów, fauny i flory. W pewnym momencie tempo akcji stało się nierówne i zbyt szybkie, co miało negatywny wpływ na głębię emocji w książce.
Podsumowując, to kolejny całkiem udany debiut. Oczywiście, nie brakuje w nim kilku niedoskonałości, ale nie są one na tyle rażące, żeby skreślić całkowicie książkę. Po prostu, w mojej opinii zabrakło tej ostatniej kropki, która dodałaby jeszcze większy potencjał na charakterny debiut. Niemniej jednak dla miłośników low fantasy, lekkiego humoru i romansu, to idealna lektura.
„Gdy każde zlecenie wiąże się z narażeniem skóry, wskazane jest umieć ją załatać.”.
Książkę przeczytałam dzięki inicjatywie Booktour, zorganizowanej przez Klub Książki „Bookieciarnia”, za co serdecznie dziękuję!
„Patrycjuszka. Choćby na koniec świata” to debiutancka powieść Karoliny Żuk-Wieczorkiewicz z gatunku fantasy.
Fabuła książki ukazuje nam losy Eurein Tessaro,...
2024-03-16
2024-02-17
"Gnijące miasteczko" jest jednym z tych tytułów, które z łatwością można umieścić na półce literatury intrygującej, choć dziwnej. Z jednej strony otrzymujemy niezwykle ciekawy i oryginalny pomysł na fabułę, jednak z drugiej, po zakończeniu lektury, poczułem się lekko rozczarowana, zwłaszcza po samej końcówce i konstrukcji książki. Oczekiwałam więcej po pozycji nominowanej do nagrody Goodreads. Akcja rozwija się błyskawicznie, nie zwalnia i nie daje możliwości na chwilę oddechu. Spodziewałem się czegoś spektakularnego, czegoś, co wciągnie mnie na tyle, że nie będę mógł oderwać się od lektury. Niestety, okazało się, że połowa książki była po prostu nudna.
Na plus, warto jednak zauważyć atmosferę delikatnego horroru, semi-gore oraz otoczkę okultyzmu, co zdecydowanie wpływa na korzyść tej książki. Niemniej jednak, to niewystarczające, aby historia zapadła mi w pamięć na dłużej niż kilka dni.
"Gnijące miasteczko" jest jednym z tych tytułów, które z łatwością można umieścić na półce literatury intrygującej, choć dziwnej. Z jednej strony otrzymujemy niezwykle ciekawy i oryginalny pomysł na fabułę, jednak z drugiej, po zakończeniu lektury, poczułem się lekko rozczarowana, zwłaszcza po samej końcówce i konstrukcji książki. Oczekiwałam więcej po pozycji nominowanej...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-04
„Porucznik zapalił papierosa. Nie jakiegoś tam prostackiego sporta, tylko rasowego junaka. Prawdziwi faceci palą mocny tytoń, a pod tym względem junaki nie miały sobie równych”.
„Chaos” stanowi pierwszy tom bestsellerowego cyklu „Szczury Wrocławia”, który łączy w sobie takie motywy jak apokalipsa zombie, walka o przetrwanie czy jeden z moich ulubionych – realia Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Akcja rozgrywa się w latach 60., więc na myśl przychodzi nam dość szara codzienność w realiach PRL-u. Przenieśmy się zatem do samego centrum Wrocławia, który walczy właśnie z epidemią śmiercionośnej czarnej ospy. Autor „Szczurów Wrocławia”, Robert J. Szmidt zdecydował się ukazać nam alternatywną historię tego polskiego miasta. Od samego początku w swojej książce kreśli napiętą atmosferę walki mieszkańców, władzy oraz ZOMO, stających w obliczu nieustannie narastającej epidemii, przynoszącej ze sobą śmiertelne konsekwencje. A co by było, gdyby dołączyć do tego apokalipsę zombie, której nikt nie potrafiłby powstrzymać?
Po zakończeniu lektury „Chaosu” na usta ciśnie mi się jedno zdanie - krew, flaki i nieustanna akcja. Fabuła nie ogranicza się do jednego czy dwóch wątków, ale skupia głównie na walce z zombie, pomijając głębszą charakterystykę bohaterów. Apokalipsę obserwujemy dzięki perspektywie kilkunastu postaci, reprezentujących różne grupy społeczne, takie jak władza, służby porządkowe czy zwykli prości mieszkańcy. Akcja dzieje się w internacie dla pielęgniarek, miejskim ZOO, izolatorium czy biurach partyjnych. W książce pojawia się tak wiele postaci, że z każdym rozdziałem staje się trudniej wszystkie zapamiętać, aczkolwiek nie jest to główny cel autora. Trupów jest tu jeszcze więcej niż statystyczna liczba przewiduje. Ciekawostką i dużym atutem jest realne odwzorowanie postaci oraz miejsc, w których rozgrywa się akcja, co z pewnością zainteresuje wielu czytelników chcących sięgnąć po ten cykl.
Nie można odmówić okrucieństwa tej książce. Autor celuje w realistyczne, szczegółowe opisy krwawej jatki, wywołując dreszcze i gęsią skórkę na plecach. Nie oszczędza praktycznie nikogo, co sprawia, że nie czułam potrzeby przywiązywania się do bohaterów na dłużej niż kilka chwil. Po kilkudziesięciu stronach zauważyłam pewien schemat, według którego działał autor. Zapoznajemy się z bohaterem i jego krótką charakterystyką, następnie śledzimy jego walkę z zombie, a ostatecznie ginie, przekształcając się w kolejnego żywego trupa. Dodatkowo, w książce nie brakuje humoru czy sarkazmu, co stanowi dla czytelnika chwilowe momenty odpoczynku od trupów, które dosłownie zalegają na drogach Wrocławia. Autor doskonale kreuje atmosferę PRL-u, więc mam nadzieję, że poziom zostanie utrzymany przez kolejne tomy.
Nie jest to książka wybitna, lecz ujęła mnie niekonwencjonalnym podejściem do przedstawienia tematu zombie, ZOMO, a także atmosfery PRL-u. Jeżeli jesteście fanami serialu The Walking Dead, uwielbiacie horrory, a motyw zombie nie jest wam obcy, ta książka to idealna mieszanka dla was!
Egzemplarz recenzencki dzięki uprzejmości Wydawnictwa Skarpa Warszawska oraz Fantastycznej Karczmy.
„Porucznik zapalił papierosa. Nie jakiegoś tam prostackiego sporta, tylko rasowego junaka. Prawdziwi faceci palą mocny tytoń, a pod tym względem junaki nie miały sobie równych”.
„Chaos” stanowi pierwszy tom bestsellerowego cyklu „Szczury Wrocławia”, który łączy w sobie takie motywy jak apokalipsa zombie, walka o przetrwanie czy jeden z moich ulubionych – realia Polskiej...
2024-01-31
2024-01-28
„Jestem tarczą księcia. Jestem jego niezniszczalną zbroją. Krwawię, żeby on nie krwawił. Cierpię, żeby on nie musiał cierpieć. Umrę, żeby on mógł żyć wiecznie”.
„Strażnik miecza” jest pierwszym tomem pochodzącym z cyklu „The Chronicles of Castellane”. Jednocześnie to moje pierwsze podejście do twórczości Cassandry Clare. Anioły nie są moim ulubionym motywem/tropem, ale królestwa, książęta i ich rycerze zdecydowanie tak. Dlatego postanowiłam, że muszę to przeczytać i dowiedzieć się dlaczego na zagranicznych mediach książkowych panują tak skrajne opinie o tej historii. Nie przeciągając, zapraszam was do mojej recenzji!
Fabuła rozgrywa się w Castellane – to państwo-miasto, gdzie nie brakuje szlachetnych i wysoko urodzonych bohaterów, lecz także tych wyjętych spod prawa. Co ich łączy? Chęć zdobycia jak największego bogactwa, nieustających rozrywek i władzy – która kusi każdego z nich. Już od samego początku poznajemy Kelliana Sarena, sierotę, dla którego cały świat to sierociniec. Pewnego dnia chłopiec zostaje zabrany z bidula, aby przyjąć rolę Strażnika Miecza, sobowtóra księcia i przyszłego dziedzica tronu, Conora Aureliana. Dzięki temu przywilejowi ma niepowtarzalną szansę rozwijać się u boku księcia, zdobyć umiejętności sztuki walki, oraz poznać prawa i zasady rządzące państwem. Jednak Kel, mimo tak ogromnej szansy od losu, doskonale zdaje sobie sprawę, że jego głównym zadaniem i przeznaczeniem jest chronić księcia, nawet za cenę własnego życia.
Lin Caster to druga postać jaką mamy okazję poznać na kartach tej powieści. Pochodzi z niewielkiej społeczności Ashkarów, w której mieszkańcy posiadają magiczne zdolności. Wkrótce bohaterowie, zbliżając się do siebie, zostają wciągnięci w wielowątkową intrygę utkaną przez tajemniczego Króla Szmaciarza. Kel i Lin, stając się sobie bliżsi, odkrywają coraz to nowsze tajemnice i potężny spisek, który zagraża upadkiem całego królestwa.
Samo królestwo Castellane jest przedstawione dość skromnie. Jako wieloletnia fanka literatury fantasy, czuję, że to zdecydowanie zbyt mało opisów jak na epickie fantasy więc jestem odrobinę zawiedziona. Clare skoncentrowała się zbyt intensywnie na przedstawianiu innych nacji czy państw, zapominając o tym, w którym toczy się główna fabuła. Zabrakło jakiejkolwiek mapy całego kontynentu i przylegających państw, które są opisywane przez bohaterów, co jest karygodne przy takiej różnorodności miejsc. Osobiście zaczęłam się gubić w tym, kto jest ważnym sojusznikiem, a kto nie, skąd dana postać pochodzi i jakie ma koneksje. Niemniej ogromny plus za to że pomysł został zaczerpnięty z kultury Iraku, to ciekawe i intrygujące urozmaicenie.
Akcja zdecydowanie nie jest atutem tej książki, gdzieś przy 70% książki, zaczęło się dłużyć i rozwlekać. Clare to rozciągnęła do granic możliwości (po co właściwie?), przez co pojawiło się sporo zbędnych scen. Myślę, że na 500 stronach, autorka byłaby w stanie zamknąć fabułę i skupić się na akcji której zdecydowanie zabrakło. Pojawiło się za dużo opisów ciuchów, sukienek koronek i innych zbędnych informacji. Mimo wszystko, książka zaskoczyła mnie kilka razy twistami fabularnymi. Zdecydowanie nie tego się spodziewałam. Miło, że nie zrobiło się mdło i nijako jak na to wskazywało wcześniej. Bohaterowie w tej książce zdecydowanie na plus. Clare udało się wykreować dość fajne postacie zwłaszcza Merrena oraz Króla Szmaciarza. a także Kela i Connora.
Największym problemem tej książki jest ilość literówek, brakujących przecinków i słów, co zaczęło mi odbierać pewność z czytania. Zbytnio zaczęłam skupiać się na poszukiwaniu błędów, co odebrało mi przyjemność z lektury. No i nie mogę zrozumieć dlaczego The Ragpickner King w Polsce został przetłumaczony na Król Szmaciarz... Zamiast kojarzyć się z tajemniczym lordem, kryminalistą i kimś z kim nie chcemy zadrzeć, został sprowadzony do handlarza podrzędnych szmat. W tym wypadku jestem bardzo bardzo bardzo na NIE.
Podsumowując. Jak ktoś lubi królewskie klimaty, magię, young adult i nawet spoko romans który nie wyskakuje nachalnie po 20 stronach a rozwija w jakimś tam stopniu, przyczyną i skutkiem, to jak najbardziej, jest docelowym targetem. Zdecydowanie jest to takie przeciętne czytadełko do poduszki i nic więcej, chociaż z wielką chęcią przeczytam kontynuację książki.
Egzemplarz recenzencki dzięki uprzejmości Zysk i s-ka.
„Jestem tarczą księcia. Jestem jego niezniszczalną zbroją. Krwawię, żeby on nie krwawił. Cierpię, żeby on nie musiał cierpieć. Umrę, żeby on mógł żyć wiecznie”.
„Strażnik miecza” jest pierwszym tomem pochodzącym z cyklu „The Chronicles of Castellane”. Jednocześnie to moje pierwsze podejście do twórczości Cassandry Clare. Anioły nie są moim ulubionym...
2024-01-14
2024-01-05
„Dobry władca poświęca wszystko dla zwycięstwa. Zabija tych, których musi, jakkolwiek zdoła to zrobić. Wielkim wojownikiem jest ten, który wciąż oddycha, gdy wrony ucztują. Wielkim królem jest ten, który patrzy, jak płoną trupy jego wrogów. Gdy Ojciec Pokój lamentuje nad sposobami, Matka Wojny z uśmiechem podziwia rezultaty.”
Rozpoczynając swoją przygodę z twórczością Joe Abercrombiego, postawiłam na „Pół Króla”, czyli pierwszy tom cyklu „Morze Drzazg”. Bardzo chciałam uniknąć sięgnięcia po „Pierwsze Prawo”, woląc postawić na coś prostszego i skierowanego do młodszego czytelnika, co okazało się strzałem w dziesiątkę. „Pół Króla” nie tylko stanowiło idealny początek, ale również przyniosło ekscytującą opowieść o losach młodego księcia Yarviego. Joe Abercrombie zapoczątkował historię, którą trudno jest mi zapomnieć. To pełna mrocznych intryg i nieprzewidywalnych zwrotów akcji powieść, wyróżniająca się wśród twórczości innych pisarzy tworzących fantasy dla młodzieży. Wciągnęła mnie od samego początku i nie chciała odpuścić aż do ostatniej strony. Co dokładnie mnie urzekło w tej książce? Odpowiedzi na to pytanie znajdziecie w poniższej recenzji!
Historia kalekiego księcia Yarviego nie jest taka jak każda. Nie dąży on do tronu, nie przejawia zbytniego zamiłowania do walki, a znacznie chętniej poświęca czas na naukę u Matki Gundring, swojej mentorki. Młody książę pragnie zrezygnować z dziedziczenia tronu, oddając władzę silniejszym. Jednak los, nieprzewidywalny jak zawsze, rzuca mu wyzwanie, kiedy jego ojciec i starszy brat padają ofiarą brutalnego mordu. Yarvi, choć niechętnie, zostaje zmuszony do objęcia władzy, lecz nie trwa to zbyt długo. Spisek wymierzony przeciwko niemu doprowadza do zdrady, a on sam, uwięziony i później zesłany jako galernik na statek o nazwie Wiatr Południa, musi zmierzyć się z kolejnymi niebezpieczeństwami, jakie przyniesie życie w niewoli.
Co tu się wydarzyło! Niesamowita powieść, nasycona przygodą, pełna zwrotów akcji i intryg, a przede wszystkim przesycona krwią i przemocą – wszystko to, co uwielbiam najbardziej. Joe Abercrombie nie okazuje żadnej litości żadnemu z bohaterów. Podczas lektury wprost przeniosłam się na pokład statku obok Yarviego, przemierzając niebezpieczne wody Morza Drzazg i przybrzeżne krainy, które do niego przynależą. Akcja powieści jest perfekcyjnie skonstruowana, intensywna i świetnie wykreowana, reprezentująca najwyższy poziom pisarski. Tekst porywa swoim tempem, co sprawia, że czyta się go niezwykle szybko. Książka jest przepełniona motywami takimi jak wędrówka grupy, losy królestwa, zdrada oraz idea znalezionej rodziny (Found Family). Masy tropów zostały sprytnie splecione w jedną, doskonałą całość, tworząc fascynującą narrację. Nic dodać, nic ująć.
Abercrombie doskonale radzi sobie z kreacją bohaterów. Odgrywają oni istotną rolę, nie sprowadzając się jedynie do funkcji tła dla głównego bohatera, ale doskonale go uzupełniając. Starają się osiągnąć konkretne cele i wielokrotnie zaskakują swoimi wyborami, które nie zawsze są pozytywne. Posiadają zarówno dobre, jak i złe cechy charakteru, bogate historie życiowe, co sprawia, że są pełnowymiarowymi postaciami z krwi i kości, dalekimi od płaskiego opisu w jednym czy dwóch zdaniach. Autor świetnie kreuje relacje między postaciami. Grupa, która się formuje podczas wyprawy, staje się doskonałymi sojusznikami i towarzyszami w licznych przygodach, które przeżywamy na kartach tej powieści.
Podsumowując, to genialna, absolutnie cudowna historia. Stanowi doskonałe otwarcie cyklu, które wciągnie każdego czytelnika poszukującego w książce young adult czegoś więcej. Abercrombie nie tylko dostarcza nam akcji w „Pół króla”, ale również prezentuje piękny obraz relacji, przyjaźni, poświęcenia i więzi rodzinnych, które niekoniecznie tworzą się z więzów krwi. Plot twisty, jakie ukazują się w tej książce, sprawiły, że nie mogłam odłożyć jej na bok. Warto było zarwać noc na lekturę i spędzić każdą chwilę z Yarvim i jego przyjaciółmi! Polecam serdecznie!
Egzemplarz recenzencki dzięki uprzejmości Wydawnictwa Dom Wydawniczy REBIS.
„Dobry władca poświęca wszystko dla zwycięstwa. Zabija tych, których musi, jakkolwiek zdoła to zrobić. Wielkim wojownikiem jest ten, który wciąż oddycha, gdy wrony ucztują. Wielkim królem jest ten, który patrzy, jak płoną trupy jego wrogów. Gdy Ojciec Pokój lamentuje nad sposobami, Matka Wojny z uśmiechem podziwia rezultaty.”
Rozpoczynając swoją...
2023-12-31
2023-12-30
2023-12-29
2023-12-29
2023-12-28
2023-12-27
2023-12-26
POPR-ańcy. Chata pod Wierchami to ciepła i pełna humoru opowieść, która wspaniale sprawdzi się jako lektura dla najmłodszych. Przedstawiła w świetny sposób wady i zalety różnych postaci, jednocześnie ucząc dzieci tolerancji i szacunku dla różnorodności. To historia, podkreślająca, jak ważne jest wspieranie innych i niesienie pomocy, niezależnie od tego, czy dotyczy to ludzi, czy zwierząt. Z niebanalnym humorem, zabierze każdego młodego (i starszego) czytelnika do świata pełnego wartościowych lekcji w towarzystwie całkiem sympatycznych postaci.
POPR-ańcy. Chata pod Wierchami to ciepła i pełna humoru opowieść, która wspaniale sprawdzi się jako lektura dla najmłodszych. Przedstawiła w świetny sposób wady i zalety różnych postaci, jednocześnie ucząc dzieci tolerancji i szacunku dla różnorodności. To historia, podkreślająca, jak ważne jest wspieranie innych i niesienie pomocy, niezależnie od tego, czy dotyczy to...
więcej Pokaż mimo to