rozwiń zwiń
Vanilla

Profil użytkownika: Vanilla

Gdynia Kobieta
Status Bibliotekarka
Aktywność 4 lata temu
150
Przeczytanych
książek
177
Książek
w biblioteczce
19
Opinii
235
Polubień
opinii
Gdynia Kobieta
Dodane| 8 książek
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: , ,

"To miała być historia drogi, rozpędzonej autostrady, wiatru, uśmiechów i potu. Ostatnia miłość w wieku niewinności, historia jak z perłowo-złotej płyty dvd, limitowana edycja życia [...]"
Różne są realia w których możemy osadzić powieść. Czasem autorzy bardziej zakotwiczają się w rzeczywistości, a czasem wręcz przeciwnie - starają się na siłę odejść od tego co nas otacza. Żulczyk zaskoczył mnie tym, że stworzył powieść zwykłą- niezwykłą. Bo choć realia są zdecydowanie nasze, choć taka historia mogłaby wydarzyć się gdzieś obok - pozostaje wciąż wyjątkowa i... inna.

Autorowi pogratulować można na pewno lekkiego pióra, nietuzinkowych porównań, użytych środków. Dzięki temu nawet szara rzeczywistość potrafi przemienić się w niesamowity, barwny, pełen różnorodności widok. W takiej scenerii poznajemy Dawida - studenta prawa bez pomysłu na życie, domorosłego filozofa, który nierzadko potrafi wykazać się wyjątkową infantylnością (sam fakt tego, że w razie napotkanych trudności dzwoni do swojej Byłej Kobiety, którą traktuje bardziej jak matkę o tym zdecydowanie poświadcza).

Bohater już na początku zostaje postawiony przed problemem, którego nawet nie potrafi pojąć: uczuciem
„Zakochałem się wczoraj o trzynastej dwadzieścia. Na zewnątrz było jakieś czterdzieści stopni, upał obierał nas ze skóry jak wrzątek pomidory, jak na Golgotę taszczyliśmy do wnętrza domu skrzynki piwa z promocyjnymi otwieraczami, torby prawie nieświeżego, ostrego mięsa, ciepłą wódę, butelki mętnej, barwionej i aromatyzowanej wody, kartony papierosów z promocyjnymi zapalniczkami. Ona była w środku.”
Wszystko byłoby piękne gdyby nie kilka czynników: obiekt zainteresowania jest nieletni, niedługo musi wracać do Paryża, a do tego najgorsze: jest młodszą siostrą najlepszego kumpla Dawida. Tu potwierdza się znowu infantylność mężczyzny: Kaśka była od niego dziesięć lat młodsza i miała zdecydowanie inne aspiracje i cele niż powinien mieć dwudziestopięciolatek. Dawidowi to jednak nie przeszkadzało- właśnie ta dziecinność tak przypadła mu do gustu.

Nie wiadomo, czy uczucie studenta można nazwać miłością- opisałabym to bardziej jako rodzaj ślepej adoracji, podziwu i uwielbienia. Traktował swoją wybrankę jak świętość, którą on pragnie obserwować, a także mieć na własność. Brzmi znajomo? Dawid był dla mnie odbiciem Humberta wielbiącego swoją Lolitę. Kaśka także wykazywała pewne podobieństwo do bohaterki powieści Nabokova- nie odrzucała uczuć zalotnika, lecz będąc niesforną nastolatką bawiła się nimi.

Na kartach swojej książki Żulczyk w bardzo zręczny sposób odnosi się do kultury masowej- gier video, postaci z filmów i komiksów. Przez to "Zrób mi jakąś krzywdę" może nie być w pełni zrozumiałe dla czytelników ze wszystkich grup wiekowych, lecz właśnie to nadaje powieści jej niepowtarzalny charakter.

Podsumowując, książka wywarła na mnie spore wrażenie. Choć cała pisana w zasadzie językiem potocznym i wulgaryzmami, stanowi dla mnie coś wyjątkowego i wartego ponownego przeczytania. Jest w niej coś, co nie pozwala o niej zapomnieć. Gorąco polecam!

"To miała być historia drogi, rozpędzonej autostrady, wiatru, uśmiechów i potu. Ostatnia miłość w wieku niewinności, historia jak z perłowo-złotej płyty dvd, limitowana edycja życia [...]"
Różne są realia w których możemy osadzić powieść. Czasem autorzy bardziej zakotwiczają się w rzeczywistości, a czasem wręcz przeciwnie - starają się na siłę odejść od tego co nas otacza....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zwykle ciężko jest recenzować książki o których już wiele osób pisało. A o tej zdecydowanie napisano już dużo. Nawet bardzo.

Kiedy przerzuciłam kilka pierwszych stron moim oczom zarysował się obraz : Ona i On. Hazel Grace i Augustus Waters (swoją drogą, kto nazywa bohatera Augustus !?). Ona ma raka, on nie. Ona pewnie niedługo umrze, a on jakoś trzyma się przy życiu. Dalszy scenariusz miałam już przed oczyma: zakochają się w sobie, będą wspierać się nawzajem podczas gdy stan Hazel zacznie się pogarszać, na koniec dziewczyna umrze, a wszyscy będą ją opłakiwać i opowiadać jaką cudowną osobą była. Nie wiedziałam, jak bardzo się pomyliłam.

"Gwiazd naszych wina" można zaklasyfikować jako powieść dla młodzieży. O czym są w dzisiejszych czasach książki z tego gatunku? Wystarczy wejść do pierwszej lepszej księgarni, by się przekonać. Wampiry, zombie, wszystkie typy umarłych istot. Wszystko oczywiście zabarwione cukierkową miłością. Ale czy te książki naprawdę traktują o śmierci? Jest ona tam chwilą, którą trzeba przejść by móc dalej żyć ze swoim ukochanym. Czyli są one o życiu. John Green wykazał się sporą odwagą, pisząc o śmierci takiej, jaką jest. Nie koloryzował, nie upiększał. Pomimo tego udało mu się utrzymać powieść w ramach tak zwanej "młodzieżowej".

Osobiście nie lubię czytać o osobach chorych na raka. Nuży mnie to, zawsze mam wrażenie że już gdzieś coś podobnego widziałam. Tu pojawia się kolejny plus na korzyść Johna Greena. "Gwiazd naszych wina" jest powieścią nieszablonową, interesującą, wychodzącą poza utarty schemat. Nigdy nie wiadomo, co można spotkać na następnej stronie. Mnie na przykład zaskoczył rysunek piramidy Maslowa, którą właśnie miałam na poprzedniej lekcji WoSu. Nie była to raczej rzecz, której bym się spodziewała po tomie wyciągniętym z półki bestsellerów dla nastolatków.

Jedyną rzeczą, która była dla mnie nierealistyczna był fakt, że Hazel i Augustus jako dwoje siedemnastolatków cały czas wymieniali się inteligentnymi, filozoficznymi frazami. Kto kiedykolwiek widział licealistów mówiących do siebie w taki sposób? Rozumiem, że autor chciał ich przedstawić jako ludzi oczytanych, ale według mnie przedobrzył. Chyba nawet fakt śmiertelnej choroby Hazel nie był w stanie sprawić, żeby te dialogi były bardzo wiarygodne.

Generalnie powieść była dobra, przeczytałam ją szybko. Zaangażowałam się w nią emocjonalnie, autor perfekcyjnie potrafił żonglować uczuciami czytelnika. Podobał mi się sposób,w jaki opisał tę "pierwszą" miłość. Na pewno nie pozostanę na tym w kwestii lektury twórczości Johna Greena. O takich książkach zawsze się pamięta!

Zwykle ciężko jest recenzować książki o których już wiele osób pisało. A o tej zdecydowanie napisano już dużo. Nawet bardzo.

Kiedy przerzuciłam kilka pierwszych stron moim oczom zarysował się obraz : Ona i On. Hazel Grace i Augustus Waters (swoją drogą, kto nazywa bohatera Augustus !?). Ona ma raka, on nie. Ona pewnie niedługo umrze, a on jakoś trzyma się przy życiu....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak wygląda czysta paranoja? Czy ktoś z nas kiedyś zastanawiał się, jakie to uczucie być schizofrenikiem ? Roland Topor, francuski surrealista, mistrz pure nonsens'u i czarnego humoru, starał się zamknąć szaleństwo w Dzienniku. Oczywiście taki dziennik musi odpowiednio się nazywać: "Paniczny" pasuje idealnie. Szaleństwo wbrew pozorom jest sprawą bardzo skomplikowaną. Już samo zostanie świrem wymaga niemałego wysiłku, a co dopiero opisanie tego stanu !

Topor ukazuje świat od strony całkiem innej - wywracając go do góry nogami. Każda kartka przesiąknięta jest groteską i charakterystycznym dla niego czarnym humorem. Książka składa się na cykl krótkich opowiadań luźno ze sobą powiązanych - jak to bywa w życiu paranoika. I choć bohater jest bezsprzecznie szaleńcem, często zdarza mu się jakaś genialna myśl - totalnie wyrwana z kontekstu. Jego odmienne postrzeganie świata czasem doprowadza go do całkiem logicznych i sensownych wniosków.

Autor wyśmiewa liczne przywary Francuzów, jak i wszystkich ludzi. Z poziomu szaleńca uwidacznia bezsensowne zwyczaje, gesty, zachowania. Nie zostawia suchej nitki na nikim. Rzeczy, do których zdążyliśmy się już przyzwyczaić (pomimo ich wątpliwej sensowności) stawia w świetle groteski. W niektórych momentach można by się zastanowić: kto właściwie jest tym szaleńcem? Czy bohater książki? A może on jest jedyną normalną osobą wśród nas, psycholi? Może cały nasz świat jest pokręcony, a to Roland Topor był tym "normalnym" ?

Przy książce nieraz można zapłakać ze śmiechu. Niektóre fragmenty wydają się niezrozumiałe i właściwie nie powinniśmy pytać "Co autor miał na myśli?", gdyż może wcale nic nie miał - przecież to "Dziennik Paranoika". Niektóre wątki się ze sobą składają, a inne pozostają całkowicie oderwane - tu też nie powinniśmy autorowi nic zarzucać - bo który paranoik myśli cały czas składnie i logicznie?

Rzeczą która także zdecydowanie przemawia na plus książki jest jej okładka. Kolorowa, przyciągająca oko, ukazująca czyste szaleństwo. Czyli jak cała treść zawarta w środku. Nie da się przejść obok niej obojętnie.

Podsumowując: lektura świetna, jedna z takich których chciałoby się w życiu przeczytać jak najwięcej.

Jak wygląda czysta paranoja? Czy ktoś z nas kiedyś zastanawiał się, jakie to uczucie być schizofrenikiem ? Roland Topor, francuski surrealista, mistrz pure nonsens'u i czarnego humoru, starał się zamknąć szaleństwo w Dzienniku. Oczywiście taki dziennik musi odpowiednio się nazywać: "Paniczny" pasuje idealnie. Szaleństwo wbrew pozorom jest sprawą bardzo skomplikowaną. Już...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Vanilla

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [4]

J.R.R. Tolkien
Ocena książek:
7,9 / 10
104 książki
7 cykli
8664 fanów
Jakub Żulczyk
Ocena książek:
6,5 / 10
20 książek
3 cykle
1599 fanów
Roland Topor
Ocena książek:
7,3 / 10
29 książek
1 cykl
333 fanów
Magdalena Kozak Nocarz Zobacz więcej
Roland Topor Dziennik Paniczny Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
150
książek
Średnio w roku
przeczytane
6
książek
Opinie były
pomocne
235
razy
W sumie
wystawione
127
ocen ze średnią 6,0

Spędzone
na czytaniu
727
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
5
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
8
książek [+ Dodaj]