Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Moist jest tak znudzony życiem, że nie ma bata, żeby nie wpakował się w kolejne kłopoty. Vetinari uważa, że skoro tak dobrze poradził sobie z pocztą, to i bank postawi na nogi - a Moist, cóż, nie byłby sobą, gdyby chociaż nie spróbował. Zwłaszcza posiadając ciut odrobinę większe "kwalifikacje" do operowania pieniądzem, niż do przemieszczania listów.

Książka jest praktycznie powtórką z "Piekła pocztowego", ale jako taka i z użyciem geniuszu Pratchetta, bardzo daje radę. Moist nieodmiennie cudem wprost wydostaje się z licznych pułapek zastawianych przez pewnego pana, który zbyt dosłownie wziął sobie do serca podążanie jasną ścieżką, jaką wyznaczył Vetinari.

Żeby nie było tak pięknie, Moist musi też zaopiekować się Bardzo Ważnym Psem. Jako właściciel psa, który za Bardzo Ważnego się uważa, mogę tylko przyklasnąć von Lipwigowi.

Powieść bazuje na zbrodniarzach w białych kołnierzykach, czyli idealnych ofiarach dla inteligencji i sprytu Moista. Mamy też satyrę na bankowość i trochę smaczków z Niewidocznego Uniwersytetu i Powiernictwa Golemów.

Uważam tę powieść za trochę słabszą niż poprzedni tom cyklu. Nie było już tego dreszczyka emocji i prawie że brutalnej chemii między Moistem i Adorą. Ale jest to bardzo miła powieść, połyka sie ją szybko - i jak na Pratchetta przystało - z ogromnym usmiechem na ustach.

Moist jest tak znudzony życiem, że nie ma bata, żeby nie wpakował się w kolejne kłopoty. Vetinari uważa, że skoro tak dobrze poradził sobie z pocztą, to i bank postawi na nogi - a Moist, cóż, nie byłby sobą, gdyby chociaż nie spróbował. Zwłaszcza posiadając ciut odrobinę większe "kwalifikacje" do operowania pieniądzem, niż do przemieszczania listów.

Książka jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kiedy przeczytałem po raz pierwszy "Władcę Pierścieni" i odłożyłem ostatni tom na półkę, byłem jak zaczarowany. Jeszcze nigdy nie czytałem fantasy, ale magiczny pierścień zrobił swoje - zaklął mnie w elfa, sprawił, że pokochałem niziołki, wrzucił mnie w bezdenną głębię gatunku, który teraz jest moim ulubionym.

Bo jak nie kochać dzielnego Sama, który bez względu na niebezpieczeństwo ratuje swojego druha z każdej opresji? Jak nie podążać za Aragornem, prawowitym spadkobiercą tronu Gondoru? Jak nie cieszyć się z przyjaźni między Gimlim i Legolasem, którzy za nic mają waśń pomiędzy ludami elfów i krasnoludów? Jak nie kochać hobbitów, którzy lubią dobrze zjeść, ale ich odwaga przerasta czasem największych wojowników?

"Władca Pierścieni" to epickie, wielkie dzieło, które sprawia, że chce się znaleźć w Śródziemiu, śpiewać kranosludzkie pieśni w Morii, a pod koniec swojego życia przenieść się do Valinoru.

To baśń, która długo jeszcze będzie szła ze mną przez życie. To ważna książka, piękna opowieść - i czytać ją będę co kilka lat, żeby na nowo przeżyć te magiczne chwile.

Kiedy przeczytałem po raz pierwszy "Władcę Pierścieni" i odłożyłem ostatni tom na półkę, byłem jak zaczarowany. Jeszcze nigdy nie czytałem fantasy, ale magiczny pierścień zrobił swoje - zaklął mnie w elfa, sprawił, że pokochałem niziołki, wrzucił mnie w bezdenną głębię gatunku, który teraz jest moim ulubionym.

Bo jak nie kochać dzielnego Sama, który bez względu na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Charyzmatyczny bohater główny? - jest!
Niezwykle inteligentny Ten Zły? - jest!
Humor? - jest! - i to nie zwykły, ale podszyty filozofią życiową, której Pratchett nigdy nie szczędził swoim czytelnikom, co zawsze wychodzi dobrze w satyrze.
Obiekt westchnień? - jest i to jaki! Moist może albo się ożenić, albo dostać szpilką w stopę i dymem papierosowym po oczach.

Kiedy Moist von Lipwig już prawie tańczy konopne fandango, zjawia się anioł - o czarnych skrzydłach i niosący podanie o pracę, jednak wciąż anioł. Teraz Moist musi nie tylko stać się z fałszerza uczciwym obywatelem, ale także porzucić wszelkie maski. Co będzie trudniejsze? Jeśli zawiedzie, zawsze są tam, z tyłu, drzwi, przez które może przejść.

Pratchett to niesamowity autor, który nie raz uchronił mnie przed niepotrzebnym użalaniem się nad sobą, niosąc w swoich dłoniach książki niezwykłe, które pokazywały - przy pomocy ciętego i trafnego humoru - jak patrzeć na świat, by był choć trochę jaśniejszy. Uważam, że "Piekło pocztowe" to jedna z najbardziej motywujących książek, jakie powstały. Bo trzeba biegać, nawet kiedy wydaje się ci, że nie możesz się podnieść.

Biegnij, albo przyjdzie wiekowy golem i zdzieli cię glinianą ręką przez łepetynę.

Charyzmatyczny bohater główny? - jest!
Niezwykle inteligentny Ten Zły? - jest!
Humor? - jest! - i to nie zwykły, ale podszyty filozofią życiową, której Pratchett nigdy nie szczędził swoim czytelnikom, co zawsze wychodzi dobrze w satyrze.
Obiekt westchnień? - jest i to jaki! Moist może albo się ożenić, albo dostać szpilką w stopę i dymem papierosowym po oczach.

Kiedy Moist...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Gra o tron. Powieść graficzna, tom 1 Daniel Abraham, George R.R. Martin, Tommy Patterson
Ocena 7,0
Gra o tron. Po... Daniel Abraham, Geo...

Na półkach: ,

Pierwszym plusem tego komiksu stanowczo jest wierne odwzorowanie treści książki, niektóre cytaty są zaczerpnięte prosto z pierwszej części sagi. I to właśnie, między innymi, mnie tak urzekło, że to rzeczywiście graficzna wersja powieści. Robert jest typowym Robertem, Ned jest identyczny, jakim go sobie wyobraziłem i Jon...ten Jon...wyjęty prosto z mojej wyobraźni, patrzący z góry na Kita Harringtona.

A teraz plus, który stanowczo na mnie działa. KRESKA! Jest piękna, te bajeczne kolory! Może trochę za bajeczne, ale ja lubię, kiedy noc zmienia sie w dzień, a kolory tańczą. Westeros powinno byc brudne? Nie! To wielkie, rozwijające sie królestwo, Winterfell i Królewska Przystań są bogate, daleko im do podupadajacych księstewek z nadmiarem domów uciech. Wiele razy czytałem w książce fragmenty, gdzie opisywano piękno Przystani czy Lannisportu. To jeszcze nie czas wojny, nie zniszczyła jeszcze ani Winterfell ani innych krain.

I jeszcze JEDEN wielki plus. Dzięki bogom, Catelyn Stark wygląda rzeczywiscie na tyle lat, ile ma w powieści.

Wyobrażam sobie, że na podstawie tego komiksu kręcą bardziej baśniową wersję PLiO. Peter Jackson by dodał Gandalfa i parę hobbitów, ale i tak pięknie by sobie poradził. Tylko przemocy by było mniej...albo przynamniej byłaby bardziej kolorowa :D

Pierwszym plusem tego komiksu stanowczo jest wierne odwzorowanie treści książki, niektóre cytaty są zaczerpnięte prosto z pierwszej części sagi. I to właśnie, między innymi, mnie tak urzekło, że to rzeczywiście graficzna wersja powieści. Robert jest typowym Robertem, Ned jest identyczny, jakim go sobie wyobraziłem i Jon...ten Jon...wyjęty prosto z mojej wyobraźni, patrzący...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jednego nie wybaczę tej książce. Ukradłaś mi księgo diabelska tyle lat życia, że chyba całe moje dorastanie było Pieśnią Lodu i Ognia. Ogrzewałem się Ogniem i marzłem w Lodzie. I nie zapomnę wszystkich tych teorii, które wynajdywałem i sam wymyślałem i jak pisałem fanfction do szuflady, bo papcio Martin fanfiction nie lubi.

Książka jest niesamowita i przemyślana w każdym detalu, tyle postaci, tyle wątków i tak fajnie wszystko zgrane i dopasowane.

Daenerys? MATKA SMOKÓW!
Tyrion? Książki ćwiczą umysł (co dzięki niemu zrozumiałem).
Jon? Bohater zza Muru!
Arya? Dziewczynka z igłą!
Cersei? Zbrukana królowa!

I wszystkie te podgryzajki możnych i Littlefinger, którym chciałbym być, bo jest genialnym hochsztaplerem i spiskowcem.

Piękna powieść, a przecież to dopiero początek całej sagi i początek OGROMNEJ przygody. Brutalnej, pełnej okrucieństwa i kłamstw, gry o tron Westeros.

Czytajcie, nawet jeśli już znacie fabułę z serialu. Książka jest o niebo bogatsza i lepsza. I więcej ma do zaoferowania, więcej detali i pomysłów, bo to jednak wielka powieść, epicka.

Nie będę się odwracać, jeśli sie odwrócę umrę. I to jedno zdanie ma w sobie całą moc Westeros.

Więc co wybierasz? Mur czy Morze Dothraków? :) Obie drogi prowadzą do zatracenia.

Jednego nie wybaczę tej książce. Ukradłaś mi księgo diabelska tyle lat życia, że chyba całe moje dorastanie było Pieśnią Lodu i Ognia. Ogrzewałem się Ogniem i marzłem w Lodzie. I nie zapomnę wszystkich tych teorii, które wynajdywałem i sam wymyślałem i jak pisałem fanfction do szuflady, bo papcio Martin fanfiction nie lubi.

Książka jest niesamowita i przemyślana w każdym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Moją pierwszą serią Sarah J. Maas był "Dwór Cierni i Róż" i już to ustawiło poprzeczkę dość wysoko. Opowieść o tajemniczych fae stanowczo będzie trudno u mnie zdetronizować, ale seria o sławnej zabójczyni Adarlanu zapowiada się niezwykle ciekawie, a ponieważ zacząłem od prologu, czyli "Zabójczyni", wszystko przede mną. I niezwykle się z tego cieszę.

Celaena Sardothien. Nie ma osoby, która by nie słyszała mrożących krew w żyłach opowieści o najlepszej zabójczyni królestwa Adarlanu. Podopieczna króla zabójców znana jest ze swojej precyzji, ale także...cóż, z tego nie jest znana, przynajmiej nie na cały świat, ale jest wciąż zwyczajną nastolatką, zakochaną w urzekających zapachach perfum, strojnej garderobie i...muzyce, przy której jej ciało i dusza dostają skrzydeł. Z opowiadań zamieszczonych w zbiorze, możemy też sie dowiedzieć, że ma też kręgosłup moralny i potrafi postawić cudze życie nad swoim, jeśli jej poczucie sprawiedliwości na to pozwoli.

Przez to nasza zabójczyni wydaje się ludzka i sympatyczna, można ja polubić, nawet zakochać sie w niej, jak dzieje sie w przypadku pewnego szczególnego mężczyzny.

Maas pokochałem od pierwszego tomu "Dworu Cierni i Róż". Teraz zakochuję się na nowo, ale w Mhysie uciśnionych, Wyzwolicielce z Okowów. I nie jest to bynajmniej Daenerys Targaryen.

Polecam fanom Maas i dobrej książki. W tej książce romansu nie było zbyt wiele, co zaliczam na plus, bo mimo, że był pięknie poprowadzony w Dworze, to czasem męczył, zwłaszcza po środku. Podobno w dalszych częściach będą fae. Zacieram ręce.

A tymczasem składam pieniądze na "Szklany Tron", pierwszą część tej serii, która na pewno zabierze mnie w cudowną czytelnicza podróż.

Moją pierwszą serią Sarah J. Maas był "Dwór Cierni i Róż" i już to ustawiło poprzeczkę dość wysoko. Opowieść o tajemniczych fae stanowczo będzie trudno u mnie zdetronizować, ale seria o sławnej zabójczyni Adarlanu zapowiada się niezwykle ciekawie, a ponieważ zacząłem od prologu, czyli "Zabójczyni", wszystko przede mną. I niezwykle się z tego cieszę.

Celaena Sardothien. Nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Na Dysku nie ma Świętego Mikołaja, o nie, to by było zbyt proste. Choć jest jeden pochrząkujący demiurg, jeżdżący na saniach zaprzężonych w dziki.
Bo w sumie Dysk to jest podobny do naszego świata, jak skrzywione odbicie w gabinecie luster.

Postanowiłem odświeżyć książkę, mimo, że jesteśmy na półmetku ze świętami. Jednak "Wiedźmikołaj" działa na mnie i w lato. Bo to dobra powieść jest i nie da się podczas czytania nie śmiać lub chociaż uśmiechać.

Wszystkie postacie lśnią wewnętrznym blaskiem humoru, nawet najgorszy szumowina o ksywce Brzoskwinia ("dlaczego cię nazywają Brzoskwinią, Brzoskwinio?"). Ale jest taka postać, która sprawia, że książka zyskuje +70 do charyzmy. Oczywiście chodzi o Herbatkę, który jest totalnie najlepszym łotrem stworzonym przez Terry'ego - jego chłopięca twarz nie harmonizująca z wykalkulowanym okrucieństwem i uśmiechem szaleńca zmieniającym się w normalny i przyjazny, kiedy pyta "Mam na imię Herrbatka, a ty to kto?".

Najzabawniejszą czeredą są magowie NU. Leniwi, nieodpowiedzialni, jedzący sery na potęgę...a jednocześnie sympatyczni i zabawni. Jak można nie śmiać się z "wymieszamy wszystko razem i zobaczymy co będzie"? Mustrum Ridcully i Dziekan rządzą.

Polecam film nakręcony na podstawie książki, jest genialny, oglądam zawsze w święta.

Może po przeczytaniu, w wigilię odwiedzi cię Wiedźmikołaj? Na pewno go rozpoznasz, ma rysy dzika i nie pogardzi sherry i pasztecikiem.

Na Dysku nie ma Świętego Mikołaja, o nie, to by było zbyt proste. Choć jest jeden pochrząkujący demiurg, jeżdżący na saniach zaprzężonych w dziki.
Bo w sumie Dysk to jest podobny do naszego świata, jak skrzywione odbicie w gabinecie luster.

Postanowiłem odświeżyć książkę, mimo, że jesteśmy na półmetku ze świętami. Jednak "Wiedźmikołaj" działa na mnie i w lato. Bo to dobra...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka mnie zaczarowała. Nie dzięki wątkom romansowym, bo takie mnie nie pociągają, ale ze względu na bardzo zgrabne przedstawienie świata w którym wszystko się dzieje, bohaterów, którzy mimo, że czerpią z "Pięknej i Bestii" (czasem nawet dosłownie), są nietuzinkowi i po prostu ciekawi, doskonałą postać okrutnej władczyni fae i zakończenie, które dało mi niezłego mentalnego kopa w czoło.

Na początku myślałem, że powieść jest zwyczajnie nudna. Zwłaszcza, kiedy na dworze Wiosny praktycznie nic się nie działo, a Feyra przemykała korytarzami, a to, żeby się przebrać, a to by wpaść na Tamlina, a to by odetchnąć powietrzem ogrodów...nie było to zbyt porywające. Ale w połowie, coś zaczęło się dziać, a koniec wbił mnie w fotel.

Lubie elfy, fae i tajemnicze nieśmiertelne istoty, polubiłem je prawdopodobnie dzięki "Władcy Pierścieni". Co bardzo dobrze wyszło Maas, to ironia, poczucie wyższości i bycia lepszymi od innych. Fae wysokiego rodu wprost emanują arogancją, nawet te niezbyt okrutne. A co dopiero powiedzieć o Amarancie lub książętach.

Jak już wspomniałem o postaciach - świetne. Feyra miała swoje wzloty i upadki, ale fae dopisały. Zwłaszcza Dwór Nocy, ich ponure i wisielcze poczucie humoru, okrucieństwo Amaranthy, tajemnica Tamlina i niezawodny Rhysand - chodząca enigma. Dawno tak dobrze nie bawiłem się czytając fantasy.

"Dwór Cierni i Róż" jest trochę wtórny, ma swoje słabe strony, jak na przykład charakter Feyry, o której na początku trudno było mi czytać (całe szczęście potem było lepiej). Jednak to dobre fantasy, które na pewno urzeka i sprawia, że chciałoby się być takim fae (lub jego wybranką, co kto lubi) i żyć na dworze pełnym wybujałej przyrody i śpiewu ptaków.

Lub też napadać na wioski, zabijać śmiertelnych i władać swoimi ziemiami żelazną ręką, z okrutnym uśmiechem zawsze obecnym na ustach.

Książka mnie zaczarowała. Nie dzięki wątkom romansowym, bo takie mnie nie pociągają, ale ze względu na bardzo zgrabne przedstawienie świata w którym wszystko się dzieje, bohaterów, którzy mimo, że czerpią z "Pięknej i Bestii" (czasem nawet dosłownie), są nietuzinkowi i po prostu ciekawi, doskonałą postać okrutnej władczyni fae i zakończenie, które dało mi niezłego...

więcej Pokaż mimo to