-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać325
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2021-04-18
Powiem tak: decyzja, aby odłożyć czytanie na weekend, jakkolwiek trudna, okazała się wyjątkowo trafiona. Bo, dokładnie tak, jak się spodziewałam, zarwana noc stała się faktem.
Jakub Kania powraca - i to w jakim stylu!
Autor, tak jak we wcześniejszych powieściach, z wirtuozerią prowadzi opowieść w różnych planach czasowych, misternie splatając wątki prowadzące do finału i kolejny raz udowadniając, że prawdziwe wydarzenia są wspaniałym
źródłem inspiracji dla tego, kto potrafi z niego czerpać.
Po raz kolejny dziękuję Autorowi za ten wspaniały dreszczyk emocji.
I tylko pozostaje żal, że przygoda dobiegła końca, a na kolejną zapewne znów trzeba poczekać rok.
Bo kolejna będzie, prawda?
Powiem tak: decyzja, aby odłożyć czytanie na weekend, jakkolwiek trudna, okazała się wyjątkowo trafiona. Bo, dokładnie tak, jak się spodziewałam, zarwana noc stała się faktem.
Jakub Kania powraca - i to w jakim stylu!
Autor, tak jak we wcześniejszych powieściach, z wirtuozerią prowadzi opowieść w różnych planach czasowych, misternie splatając wątki prowadzące do finału i...
Po mocno rozczarowującym "Grzeszniku" dość długo zwlekałam z sięgnięciem po "Inkuba". Jak się okazało - niepotrzebnie.
Artur Urbanowicz całkowicie się w moich oczach zrehabilitował.
Autor sprawnie balansuje pomiędzy dwoma planami czasowymi, zgrabnie je prowadząc do wspólnego finału. Pomimo imponującej objętości, książka nie jest nużąca; opowieść ma swój rytm, toczy się wartko bez zbędnych dłużyzn które tak irytowały we wcześniejszej powieści.
Z dużym uznaniem i przyjemnością stwierdziłam także, że Autor poprawił warsztat. Nie znajdziemy tu już infantylnych żartów czy topornych porównań (a przynajmniej nie w takim natężeniu, jak w "Grzeszniku"). Z pewnością wymagało to dużego nakładu pracy, choć bardzo dużo jest jeszcze na tym polu do zrobienia .
Książka może mnie nie przestraszyła, ale przeczytałam ją z przyjemnością. I zapewne sięgnę po kolejne pozycje.
Ps. Nieco to dobre wrażenie zatarło posłowie. Trochę więcej pokory, Panie Autorze :)
Po mocno rozczarowującym "Grzeszniku" dość długo zwlekałam z sięgnięciem po "Inkuba". Jak się okazało - niepotrzebnie.
Artur Urbanowicz całkowicie się w moich oczach zrehabilitował.
Autor sprawnie balansuje pomiędzy dwoma planami czasowymi, zgrabnie je prowadząc do wspólnego finału. Pomimo imponującej objętości, książka nie jest nużąca; opowieść ma swój rytm, toczy się...
Taką mam przypadłość, że lubię się bać. Siedząc, rzecz jasna, bezpiecznie w fotelu, owinięta pledem, z kubkiem dobrej herbaty lub kieliszkiem wina.
Ale jestem też wybredna; nie jest łatwo mnie przestraszyć. Nie przerażają mnie sceny masakry piłą ani czający się w cieniu szaleniec z nożem. Nie, od dobrego horroru wymagam znacznie więcej.
Jozefowi Karice udało się mnie przestraszyć.
Opowieść zaczyna się niewinnie, banalnie nawet; stary sejf, dokumentacja leczenia psychiatrycznego - znamy to już, prawda? Ale tego, co nastąpiło później, już się nie spodziewałam.
"Szczelina" to studium obłędu. Szaleństwa, w które wciągany jest stopniowo również czytelnik - i to tak umiejętnie, że kiedy się połapie, jest już za późno...
Taką mam przypadłość, że lubię się bać. Siedząc, rzecz jasna, bezpiecznie w fotelu, owinięta pledem, z kubkiem dobrej herbaty lub kieliszkiem wina.
Ale jestem też wybredna; nie jest łatwo mnie przestraszyć. Nie przerażają mnie sceny masakry piłą ani czający się w cieniu szaleniec z nożem. Nie, od dobrego horroru wymagam znacznie więcej.
Jozefowi Karice udało się mnie...
Po świetnej "Szczelinie" moje oczekiwania co do nowej książki Kariki były mocno wygórowane.
I może to był błąd - bo książka mnie srodze rozczarowała. Gdzie podziała się ta ciężka atmosfera? Gdzie narastająca, budowana umiejętnie groza? Książka zamiast przestraszać, nuży; główny bohater jest zaś tak irytujący, że zamiast się z nim utożsamiać czytelnik ma wręcz ochotę pomóc jego prześladowcy.
Szkoda.
Po świetnej "Szczelinie" moje oczekiwania co do nowej książki Kariki były mocno wygórowane.
I może to był błąd - bo książka mnie srodze rozczarowała. Gdzie podziała się ta ciężka atmosfera? Gdzie narastająca, budowana umiejętnie groza? Książka zamiast przestraszać, nuży; główny bohater jest zaś tak irytujący, że zamiast się z nim utożsamiać czytelnik ma wręcz ochotę pomóc...
Po niezłym "Gałęzistym" z dużą ciekawością i sporymi oczekiwaniami sięgnęłam po "Grzesznika".
I srodze się rozczarowałam.
Książka jest zwyczajnie słaba. Nieznośne dłużyzny, wchodzenie w szczegóły nie mające znaczenia dla fabuły - wszystko to sprawia, że zamiast czytelnika przerażać, opowieść go nuży.
Do tego styl i warsztat językowy pozostawiają wiele do życzenia. I jeszcze jedno, moim zdaniem niewybaczalne: zapowiedź fabularnego twistu. To trochę tak, jakby Autor nie wierzył w inteligencję czytelnika i w odpowiednim momencie walił go w głowę mówiąc: "ej, a teraz się skup!". Chociaż, biorąc pod uwagę zmęczenie czytelnika, który przebrnął już przez kilometrowe dłużyzny, może nie jest to tak całkiem pozbawione sensu...
Po niezłym "Gałęzistym" z dużą ciekawością i sporymi oczekiwaniami sięgnęłam po "Grzesznika".
I srodze się rozczarowałam.
Książka jest zwyczajnie słaba. Nieznośne dłużyzny, wchodzenie w szczegóły nie mające znaczenia dla fabuły - wszystko to sprawia, że zamiast czytelnika przerażać, opowieść go nuży.
Do tego styl i warsztat językowy pozostawiają wiele do życzenia. I...
Jakub Kania wraca w wielkim stylu!
Tą książką Maciej Siembieda na dobre ugruntował sobie wysoką pozycję na mojej krótkiej liście ulubionych autorów. Tak jak w przypadku wcześniejszych pozycji, przede wszystkim trzeba podkreślić niezwykle staranny research - Autor czerpie pełnymi garściami z zagadek historycznych, darowując im nowe życie i sprawiając, że czytelnik natychmiast po skończeniu książki sięga po źródła, pragnąc dowiedzieć się więcej.
To jedna z tych książek, o których można śmiało powiedzieć, ze budzi skrajne emocje: chcesz skończyć i nie chcesz skończyć. Pełnokrwiste postaci, perfekcyjnie poprowadzona intryga, no i główny bohater - wreszcie ktoś, kto nie jest straumatyzowanym rozbitkiem życiowym tylko zwykłym, sympatycznym facetem żyjącym w dodatku w szczęśliwym związku. Cóż za miła odmiana!
I jeszcze jedno: książka napisana jest pięknym językiem. Styl jest dopracowany, czego zasługą jest z pewnością doskonały warsztat dziennikarski Autora. Pozostaje tylko czekać na kolejną książkę!
Jakub Kania wraca w wielkim stylu!
Tą książką Maciej Siembieda na dobre ugruntował sobie wysoką pozycję na mojej krótkiej liście ulubionych autorów. Tak jak w przypadku wcześniejszych pozycji, przede wszystkim trzeba podkreślić niezwykle staranny research - Autor czerpie pełnymi garściami z zagadek historycznych, darowując im nowe życie i sprawiając, że czytelnik...
Dawno nie czytałam tak złej książki. Autorka nie może się zdecydować: czy pisze powieść z elementami nadprzyrodzonymi, czy reportaż, czy może sensację. Całość napisana okropnym, topornym, irytującym stylem. Faktem jest, że Autorka wykonała ogromną pracę zbierając materiały - i gdyby ograniczyła się do obszernego reportażu, nie siląc się na fabularną otoczkę, efekt byłby znacznie lepszy. A tak wyszło słabo, żałośnie i śmiertelnie nudno.
Dawno nie czytałam tak złej książki. Autorka nie może się zdecydować: czy pisze powieść z elementami nadprzyrodzonymi, czy reportaż, czy może sensację. Całość napisana okropnym, topornym, irytującym stylem. Faktem jest, że Autorka wykonała ogromną pracę zbierając materiały - i gdyby ograniczyła się do obszernego reportażu, nie siląc się na fabularną otoczkę, efekt byłby...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Książkę dokończyłam wyłącznie dlatego, że wzięłam ją do czytania w pociągu, podczas kilkugodzinnej podróży. W rezultacie dokończyłam to "dzieło" gotując się ze złości na samą siebie.
Główna bohaterka jest infantylną, irytującą idiotką sypiącą odgrzewanymi dowcipami, od lat krążącymi w Internecie. Seria niefortunnych zdarzeń jest wtórna - stanowi zlepek przeróżnych wątków zapożyczonych z komedii filmowych i literackich. Autorka wyraźnie inspirowała się serią o Bridget Jones, jednak efekt końcowy jest doprawdy żałosny.
Książka napisana jest fatalnym stylem, z licznymi błędami (gdzie był korektor, ja się pytam?); warsztatowo na poziomie gimnazjum.
Szkoda tylko zmarnowanego czasu.
Książkę dokończyłam wyłącznie dlatego, że wzięłam ją do czytania w pociągu, podczas kilkugodzinnej podróży. W rezultacie dokończyłam to "dzieło" gotując się ze złości na samą siebie.
Główna bohaterka jest infantylną, irytującą idiotką sypiącą odgrzewanymi dowcipami, od lat krążącymi w Internecie. Seria niefortunnych zdarzeń jest wtórna - stanowi zlepek przeróżnych wątków...
Przyznam, że bardzo, BARDZO się starałam. Przebrnęłam przez około 50 stron - więcej nie dałam rady.
Na ducha nieodżałowanej Joanny Chmielewskiej - ależ to jest złe!
Doprawdy, nie pojmuję fenomenu tego autora. Bardzo mi brakuje dobrej komedii kryminalnej, więc nie ukrywam, że wiele sobie obiecywałam po tym autorze. Niestety, zawiodłam się srodze.
Przede wszystkim nie do zaakceptowania jest ten przeraźliwie wymęczony "humor"; rozbudowane porównania, w których lubuje się autor, a które mają być w zamierzeniu zabawne, są męczące, żenująco słabe i kompletnie nieśmieszne. Postaci - sztampowe, schematyczne, głupie i irytujące.
Miałam nadzieję, że to może tylko tym razem coś nie wyszło, więc sięgnęłam po inne tytuły. Niestety, z takim samym rezultatem.
Przykro mi to pisać, ale kupowanie tych książek to wyrzucone pieniądze, a ich czytanie jest stratą czasu. Lepiej po raz dziesiąty przeczytać "Wszystko czerwone".
Przyznam, że bardzo, BARDZO się starałam. Przebrnęłam przez około 50 stron - więcej nie dałam rady.
więcej Pokaż mimo toNa ducha nieodżałowanej Joanny Chmielewskiej - ależ to jest złe!
Doprawdy, nie pojmuję fenomenu tego autora. Bardzo mi brakuje dobrej komedii kryminalnej, więc nie ukrywam, że wiele sobie obiecywałam po tym autorze. Niestety, zawiodłam się srodze.
Przede wszystkim nie do...