Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

Elliot Page zabiera nas w podróż przez własne życie - przez swoje wspomnienia, te dobre i bolesne, przez długo skrywane uczucia i emocje, przez to, co sam chował w sobie, bojąc się pokazać zarówno światu, jak i - a może przede wszystkim - samemu sobie. Książka jest szczera, prawdziwa, nie ma w niej słodzenia, wybielania siebie czy innych, są po prostu przeżycia Elliota, jego uczucia, jego historia. Czytając, ukazuje nam się postać tytułowego "Pageboya" - człowieka wrażliwego, otwartego, inteligentnego, przeżywającego swoją własną queerowość, pełnego przeszłego bólu, ale patrzącego z nadzieją i optymizmem w przyszłość. Człowieka, który musiał wiele doświadczyć i zrozumieć, aby móc znaleźć się w miejscu, w którym jest teraz. Elliot jest w tej książce prawdziwy - nie ma nawet powodu, żeby ukazywać się inaczej. Chował się na tyle długo za maską, że teraz ta szczerość ma w sobie coś wyzwalającego, pięknego, naturalnego.

Często wydaje nam się, że osoby publiczne są idealne, bez wad i problemów, zawsze uśmiechnięte, ukazywane w jakiejś określonej konwencji, przy określonej narracji. Elliot w "Pageboyu" burzy tę fasadę, pokazuje nam siebie w najbardziej ludzkiej postaci, pokazuje nam co go w życiu bolało, co cieszyło, jak inni go skrzywdzili, ale i co on sam robił źle. Wiem, że książkom, filmom czy wywiadom, mającym ukazywać sławne osoby też nigdy nie można w pełni ufać, w końcu jest to jedynie jakiś obraz, który chce się szerszej publice ukazać, jakaś kolejna wizja. Mimo to, czytając "Pageboya" czuję w tej książce ogromną szczerość. A historia Elliota jest moim zdaniem poruszająca. Mimo, że historia zamknięta jest w niecałych 300 stronach i oczywiście nie obrazuje nam dokładnie każdego aspektu i etapu życia autora (też nie jest chronologiczna - to zebranie różnych momentów, przemyśleń, fragmentów życia w książkę, momentami można poczuć pewne wybicie z rytmu, gdy Page skacze z jednego etapu życia na inny, ale jednak ogólna spójność jest zachowana) to nie raz pozwalała mi poczuć wzruszenie czy poruszenie. Niektóre strony sprawiały, że robiło mi się przykro, bolało mnie ile sam Elliot musiał wycierpieć, ile niezrozumienia, wstydu, nienawiści do samego siebie, obrzydzenia, lęku i bólu towarzyszyło mu przez całe życie, bolało mnie jak społeczeństwo i bariery sprawiały, że jego doświadczenie queerowości często nie było łatwe (co niestety jest powszechnym zjawiskiem). Były też jednak fragmenty, które powodowały, że robiło mi się ciepło na sercu, które dają nadzieję, pokazują ile radości i dobra można z życia czerpać, że bycie queer, bycie trans nie jest tylko bólem (i uważam to też za jeden z ważniejszych elementów książki - za dużo mamy narracji, że bycie queer, a wlasnie szczególnie bycie trans, to tylko ból i cierpienie, oczywiście niestety jest to częstym towarzyszem tego przeżycia, ale Elliot pokazuje nam też inne aspekty swoje życie: bo bycie osobą trans to nie tylko ból i też nie jest wszystkim); że jest też radością, odnajdywaniem siebie i pokoju z samym sobą, ze światem, afirmowaniem swojego ciała, uczeniem się siebie na nowo, dumą.

Jestem niesamowicie wdzięczny Elliotowi za to, że podzielił się swoją historią, za to, że jest, że może być sobą i jednocześnie może być inspiracją i nadzieją dla innych osób. Dla wielu młodych i starszych queerowych i transpłciowych osób. Za to, że pokazuje, że na wybranie siebie nigdy nie jest za późno i nawet po mroku i bólu można odnaleźć siebie. Życzę Elliotowi i wszystkim osobom queer I trans, aby mogły żyć w zgodzie z samymi sobą. Nigdy nie jesteście sami i ta książka to tylko jeden z przykładów.

Elliot Page zabiera nas w podróż przez własne życie - przez swoje wspomnienia, te dobre i bolesne, przez długo skrywane uczucia i emocje, przez to, co sam chował w sobie, bojąc się pokazać zarówno światu, jak i - a może przede wszystkim - samemu sobie. Książka jest szczera, prawdziwa, nie ma w niej słodzenia, wybielania siebie czy innych, są po prostu przeżycia Elliota,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Pierwszą część czytałam kilka lat temu, więc nie pamiętam jej dokładnie. Jedyne co mogę powiedzieć na pewno to to, że była niezła, ale nie żeby mnie porwała. Nie wiem, czy po czasie oceniłabym ją lepiej, może dostrzegłabym coś więcej, a może byłoby tak samo. Wystawiłam jej wtedy ocenę 7/10. Natomiast jeśli chodzi o drugą - chwyciła mnie za serducho.

Zawsze jest pewna obawa, gdy osoba autorska wydaje kolejną część, jeśli dana pozycja nie była planowana jako seria, a tym bardziej, gdy dzieje się to po latach. Często wychodzi takie coś z marnym skutkiem i czuć, że książka wychodzi "naciągana". Trudno jest utrzymać równie dobry poziom, a tym trudniej go "przebić". Niektórym osobom autorskim jednak się udaje i tak też - moim zdaniem - było w tym przypadku.

Trochę głupio się przyznać, ale nie pamiętam dokładnie pierwszej części, tym samym nie pamiętam za bardzo wątków, a tym bardziej szczegółów i to wspominki zawarte w drugiej, pozwoliły mi jako tako odświeżyć pamięć.

Pamiętam jednak, że w pierwszej części postać Ariego nie była szczególnie urzekająca. Nie mówię, że Ari był jakiś zły, nie mówię, że był źle zrobiony, ale po prostu nie przypominam sobie też, aby mnie jakoś szczególnie urzekł czy kupił sobie moją sympatię. Czytając drugą, lubiłam go coraz bardziej - i też momentami mogłam utożsamić się z niektórymi jego myślami, rozterkami czy rozwojem.

To, co piękne w tej książce to, to, że jest szczera, ujmująca, jednocześnie zachowując swoją prostotę. Opowiada o życiu, o jego szczęśliwych elementach, jak i przejmującym smutku. Prowadzi nas poprzez różne historie, poprzez uczucia i emocje bohaterów i bohaterek, przez ich radości, smutki, straty i lekcje, które daje im życie.

Niektórych może nużyć taka forma - nie ma tu pędzącej fabuły i zwrotów akcji. Ale też nie uważam, aby każda książka tego potrzebowała. Niektóre nie mają być rozrywkowymi historiami, które co rusz zaskakują nas nowym wątkiem. Niektóre po prostu mają nas wzruszyć, zasmucić, wprawić w zadumę, przypomnieć o tym, co ważne. Pokazać trochę radości, trochę dobra, przypomnieć, że nie zawsze musi być tak, jakbyśmy chcieli, żeby było oraz że świat i inni ludzie nie zawsze też są tacy, jakich ich widzimy. Ten aspekt szczególnie mnie urzekł; podróż Ariego w odkrywaniu siebie, ale również w odkrywaniu innych i poznawaniu świata; wyboista droga, czasami trudniejsza, czasami prostsza, jest pięknie ukazanym samorozwojem, czy po prostu - dorastaniem. Na naszych oczach bohater przestaje być zamkniętym w sobie dzieckiem i z pomocą innych osób, tych, które otaczają go miłością, ale także - i co najważniejsze - za własną sprawą, staje się coraz bardziej świadomym człowiekiem. Uczy się kochać - siebie i innych, uczy się świata i uczy się samego siebie. Coś, co trwa całe życie i potrafi na każdym etapie, a szczególnie dla młodej osoby, jaką jest Arystoteles, być dezorientujące i trudne.

W teorii jest to opowieść o miłości dwóch nastoletnich chłopców. Ale myślę, że jest tam więcej niż to. Oczywiście - historia Ariego i Dantego jest piękna. To naprawdę cudowna historia miłosna między dwoma dorastającymi chłopakami. Chłopcami, którzy uczą się siebie i uczą się miłości, a jednocześnie się boją. Narażeni są na strach, na który nie zasługują, tylko dlatego, że są homoseksualni. I to też kolejny ważny aspekt, który autor porusza w swojej historii. Jestem wdzięczna za to ukazanie queerowości, za ukazanie strachu, który towarzyszy osobom nieheteronormatywnym, nienawiści, której doświadczają, poczucia odrzucenia i odosobnienia, ale też piękna bycia tym, kim się jest, miłości, akceptacji i wsparcia. Oraz walki o bycie sobą. Bycie nieheteronormatywnym jest piękne. Pomimo tego, co niektórzy ludzie myślą, co twierdzą. I historia Arystotelesa i Dantego piękno to właśnie obrazuje.
Gdy ma się świadomość ilu młodym osobom AIDS odebrało życie, osobom, którym człowieczeństwa i godności odmawiano, wątek ten uderza jeszcze mocniej. Ważne jest, by o tym mówić.

Wracając - myślę, że "Arystoteles i Dante przepadają w toni życia" to również książka o dorastaniu, o odkrywaniu, o pięknie wszechświata, ale i o bólu. O radości i o smutku. O przyjaźni i rodzinie. O tym, co zaczynamy rozumieć, gdy z nastolatków przeradzamy się w dorosłych.

O rzeczach ważnych. Tych dużych i małych.

Piękna książka, którą mogę śmiało polecić.

Pierwszą część czytałam kilka lat temu, więc nie pamiętam jej dokładnie. Jedyne co mogę powiedzieć na pewno to to, że była niezła, ale nie żeby mnie porwała. Nie wiem, czy po czasie oceniłabym ją lepiej, może dostrzegłabym coś więcej, a może byłoby tak samo. Wystawiłam jej wtedy ocenę 7/10. Natomiast jeśli chodzi o drugą - chwyciła mnie za serducho.

Zawsze jest pewna...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tak, jak inne książki autora, które było mi dane czytać podobały mi się - tak tutaj uważam, że przekombinowane. Wydaje mi się takie zupełnie nierealne, za dużo zmieniających się wątków, które ostatecznie prowadzą do dziwnego rozwiązania. No nie wiem, nie podeszło mi. Takie 4-5/10. Fatalne nie było, przeczytane całe, ale nie porwało.

Tak, jak inne książki autora, które było mi dane czytać podobały mi się - tak tutaj uważam, że przekombinowane. Wydaje mi się takie zupełnie nierealne, za dużo zmieniających się wątków, które ostatecznie prowadzą do dziwnego rozwiązania. No nie wiem, nie podeszło mi. Takie 4-5/10. Fatalne nie było, przeczytane całe, ale nie porwało.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dość wciągająca, szybko się czyta, człowiek jest ciekaw jak to wszystko się stało i o co chodzi, ale ostatecznie na koniec - przekombinowana. Można przeczytać jako niewymagającą książkę na letnie popołudnie, ale jeśli mam ją gdzieś plasować to byłby to raczej średniak.

Dość wciągająca, szybko się czyta, człowiek jest ciekaw jak to wszystko się stało i o co chodzi, ale ostatecznie na koniec - przekombinowana. Można przeczytać jako niewymagającą książkę na letnie popołudnie, ale jeśli mam ją gdzieś plasować to byłby to raczej średniak.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jakbym miała opisać tę książkę najtrafniej trzema słowami byłyby to: nuda i wybujałe ego.

Nie dajcie się zwieść tytułowi i obiecankom autora na temat wnikania w psychikę psychopatów. Faktycznie, w książce znajdują się fragmenty rozmów przestępcami czy listów ich autorstwa. To by było jednak na tyle. Co do analizy psychiki - autor tylko chwali się, że to robi a niewiele z tego wynika. Większość książki to suche informacje na temat zbrodnii, życiorysu opisywanych morderców a także zachwyt autora nad samym sobą. Nie ma oporów, aby kilkukrotnie przywoływać inne swoje tytułu, ciągle chełpić się tym, jaki jest wspaniały, mądry, jak przechrztył wielkich manipulatorów, jak to on pomógł policji (przy okazji niekiedy nazywając innych funkcjonariuszy idiotami).

Ogólnie rzecz biorąc pozycja nudna i męcząca. Nie polecam. Jak ktoś ma ochotę poczytać o ego Christophera Berry-Dee to nic nie stoi nie przeszkodzie, ale jeśli chce dowiedzieć się czegoś o umysłach psychopatów - zdecydowanie odradzam, zmarnowany czas.

Jakbym miała opisać tę książkę najtrafniej trzema słowami byłyby to: nuda i wybujałe ego.

Nie dajcie się zwieść tytułowi i obiecankom autora na temat wnikania w psychikę psychopatów. Faktycznie, w książce znajdują się fragmenty rozmów przestępcami czy listów ich autorstwa. To by było jednak na tyle. Co do analizy psychiki - autor tylko chwali się, że to robi a niewiele z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po przeczytaniu serii o Hunterze Simona Becketta chętnie zaopatrzyłam się w inną jego pozycję. Co prawda trochę czekała na przeczytanie, jednak teraz mogę stwierdzić, że i tak nie ma co żałować zwlekania.
Jak na tego autora to jestem naprawdę zawiedziona. Początkowo nawet mi się podobało - fabuła sunęła powoli, ale nie było to złe, ciekawiła mnie farma i samo osadzenie akcji w takim miejscu było całkiem interesujące. Utrzymywało się to w miarę, aż do pod koniec. Im dalej się brnęło, tym miałam coraz bardziej wrażenie, że nie zbliża się to do żadnego wytłumaczenia wątków. Aż wreszcie nastąpił ten przełomowy moment, który... Wprawił mnie w zażenowanie. Samo wyjaśnienie wątku Louisa co do jeziorka nie było złe. Ale cała reszta? Dla mnie woła nieco o pomstę do Nieba. Naprawdę, cały motyw z Gretchen jako córką Mathilde i Arnauda urodzoną w tak młodym wieku spowodował, że nie poczułam się zszokowana nagłym zwrotem tego wątku. Zażenował mnie on i właściwie w dużej mierze wpłynął na negatywny wydźwięk całości. No po prostu nie. Może komuś się to spodobało, ale do mnie nie trafiło.
5 daję tylko z powodu sympatii do Becketa, ale po tej pozycji będę już bardziej sceptyczna do jego innych książek. Mam nadzieję, że seria o Hunterze, jeśli doczeka się kolejnego tomu, utrzyma swój poziom i nie wyjdzie podobnie do tego tworu.

PS Właściwie jak odbywało się to gdybanie co do ojca Michela obstawiłam w pewnym momencie Arnauda. Cóż, jak widać pomyliłam się tylko co do potomka.

Po przeczytaniu serii o Hunterze Simona Becketta chętnie zaopatrzyłam się w inną jego pozycję. Co prawda trochę czekała na przeczytanie, jednak teraz mogę stwierdzić, że i tak nie ma co żałować zwlekania.
Jak na tego autora to jestem naprawdę zawiedziona. Początkowo nawet mi się podobało - fabuła sunęła powoli, ale nie było to złe, ciekawiła mnie farma i samo osadzenie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Poprzednia książka pani Paris mnie zachwyciła. Ba, do tego stopnia, że pochłonęłam ją jednego dnia. Wciągnęła mnie szybko i ciekawiła do samego końca. Dlatego zaufałam autorce i sięgnęłam po inną jej powieść jaką jest "Na skraju załamania".
Podejścia do niej miałam dwa. Na początku przeczytałam może 30 stron i lektura na jakiś czas wylądowała z powrotem na półce, oczekując na swoją kolej. Za drugim została już dokończona. I muszę przyznać, że przez jakieś 200-250 stron było to dość... Nużące. Miałam momenty, gdzie zastanawiałam się czy jest sens ją kończyć, ale czułam, że autorka jednak zaciekawi mnie na sam koniec. Tutaj się akurat nie myliłam. Sześć gwiazdek wynika jedynie z tego, że ostatnie, mniej więcej 50 stron czytałam z zaciekawieniem i zdziwieniem. Pozostała część - czasami była w porządku, czasami nudna, a czasami główna bohaterka bywała wręcz irytująca. Nie mogę powiedzieć, że polecam tę pozycję, bo monotonność, która panuje właściwie przez większość powieści jest irytująca i wiem, że nie każdemu zechce się przez nią przebrnąć. Bohaterowie - nie są najgorsi, choć sama Cass zyskała moją jakąkolwiek drobną sympatię dopiero gdy zaczęła myśleć trzeźwo, czyli pod koniec. Poza tym nie ma żadnego zachwycającego bohatera - John, Jane czy jej mąż wydawali się okej, ale bez szału. Sumując całość: właściwie cała książka jest bez szału. Po przeczytaniu z zapartym tchem "Za zamkniętymi drzwiami" jestem zawiedziona. Liczę, że jeśli kolejna książka pani Paris zostanie przetłumaczona to będzie ona lepsza od "Na skraju załamania", bo tu naprawdę można się rozczarować albo chociażby znudzić nim dojdzie się do końcówki.

Poprzednia książka pani Paris mnie zachwyciła. Ba, do tego stopnia, że pochłonęłam ją jednego dnia. Wciągnęła mnie szybko i ciekawiła do samego końca. Dlatego zaufałam autorce i sięgnęłam po inną jej powieść jaką jest "Na skraju załamania".
Podejścia do niej miałam dwa. Na początku przeczytałam może 30 stron i lektura na jakiś czas wylądowała z powrotem na półce, oczekując...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to