-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik252
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
Podczas Warszawskich Targów Książki zaintrygowało mnie zamieszanie wokół autora, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam. Kolejka chętnych po podpis, telewizja, wianuszek gapiów. Marketing zrobił swoje. Kupiłam „444” Macieja Siembiedy. Mam z autografem autora, który napisał pewnie to samo co wszystkim: „życzę przyjemnej lektury”, ale… To życzenie się spełniło. Zaczęłam w sobotę, skończyłam we wtorek wieczorem i przyznaję, że lektura była nie tylko przyjemna, ale i ciekawa. Wydawnictwo chwali się, że to udany debiut i trudno się z tym sprzeczać. Wybaczam parę zgrzytów, na które zwróciłam uwagę, jak chociażby mało namiętny opis miłości. Nagradzam za super lekturę. Sceny z przyszłości - czad. Kapitalny zabieg z tajemnicą czerwonej farby. Nie zdradzę szczegółów, ale pomysł mnie rozwalił. Muszę się przyznać, że wzięłam go za wytwór wyobraźni autora, ale kiedy znalazłam potwierdzenie tego faktu w historii malarstwa, byłam pod wrażeniem.
Podczas Warszawskich Targów Książki zaintrygowało mnie zamieszanie wokół autora, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam. Kolejka chętnych po podpis, telewizja, wianuszek gapiów. Marketing zrobił swoje. Kupiłam „444” Macieja Siembiedy. Mam z autografem autora, który napisał pewnie to samo co wszystkim: „życzę przyjemnej lektury”, ale… To życzenie się spełniło. Zaczęłam w...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-04
Przeczytałam, wróć: pochłonęłam wszystkie książki Camilli L. - idolki milionów kobiet. Pierwsza połowa tłumu fanek uwielbia Camillę za super kryminały, a druga za to, że autorka jest jak american dream: Prowadzi dom, wychowuje dzieci, pierze skarpetki swoich kolejnych facetów, a przy okazji pisze książki sprzedawane na całym świecie w milionach egzemplarzy. Na czym polega ten fenomen? Moim zdaniem powieści z Fjallbacki idealnie łączą światy pozornie nie pogodzenia. Osoby, które prowadzą śledztwa w sprawie kolejnych mrocznych zbrodni są nie tylko przenikliwymi detektywami, ale też mają swoje życie prywatne. Gdyby z książek Lackberg usunąć wątki obyczajowe, pewnie nadal byłyby one znakomitymi kryminałami, ale ich sprzedaż by spadła. Kobiety nie mogłyby się w nich przeglądać, a kobieta bez lustra dużo traci. Dlatego ja osobiście chętnie rozwiązuję zagadki zbrodni wraz z Patrickiem, ale łapię się na tym, że z równymi emocjami kibicuję jego związkowi z Eriką. W „Ofierze losu” obydwa wątki uzupełniają się znakomicie. Pomysł z zagadkowymi wypadkami samochodowymi - rewelacyjny, ale opisy perypetii sympatycznej pary - również.
Przeczytałam, wróć: pochłonęłam wszystkie książki Camilli L. - idolki milionów kobiet. Pierwsza połowa tłumu fanek uwielbia Camillę za super kryminały, a druga za to, że autorka jest jak american dream: Prowadzi dom, wychowuje dzieci, pierze skarpetki swoich kolejnych facetów, a przy okazji pisze książki sprzedawane na całym świecie w milionach egzemplarzy. Na czym polega...
więcej mniej Pokaż mimo to
Świetne książki. Saga, którą czyta się jednym tchem.
Świetne książki. Saga, którą czyta się jednym tchem.
Pokaż mimo to