-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać246
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2017-11-05
2016-12-06
Do książki podchodziłem trzy razy. Dopiero za tym ostatnim udało mi się przetrwać nużący początek i wczuć się w fabułę. Bardziej znaczących bohaterów jest sporo, ale tą główną jest didżejka Heidi, która jako jedna z wielu kobiet pada ofiarą klątwy rzuconej wieki temu przez wiedźmy zamieszkujące Salem. Klątwa zostaje rozesłana przez metalowy zespół "Panowie". Ich muzyka obrzydza mężczyzn, ale ma w sobie coś co w dziwny sposób jednoczy kobiety w ostatecznym rozrachunku... między sobą. Szczerze podoba mi się ten motyw. [Nie żebym był szowinistą]. Samodestrukcja jest tutaj dobrym stwierdzeniem. Dużo gore, pojawiają się momenty, w których dreszcze przechodzą po ciele, ale nie jest to horror najwyższej klasy. Z pewnością lepsza od filmu na podstawie, stworzonego zresztą przez samego autora, który jest także muzykiem metalowym. Cóż, film pokazuje, że nie da się być we wszystkim znakomitym, ale dzieło pisane jest przyzwoite.
***
+ Oczywiście za okładkę :)
Do książki podchodziłem trzy razy. Dopiero za tym ostatnim udało mi się przetrwać nużący początek i wczuć się w fabułę. Bardziej znaczących bohaterów jest sporo, ale tą główną jest didżejka Heidi, która jako jedna z wielu kobiet pada ofiarą klątwy rzuconej wieki temu przez wiedźmy zamieszkujące Salem. Klątwa zostaje rozesłana przez metalowy zespół "Panowie". Ich...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-28
2017-05-26
Zbiór opowiadań jak to zbiór opowiadań, dzieli się na lepsze i gorsze. Niektóre były naprawdę przeciętne, żeby nie powiedzieć słabe. Inne, w większości uznanych już autorów grozy, wypadły całkiem dobrze. Dwa opowiadania Radeckiego, tj. "Kat" i "Satellite 15", dały radę w 100%. MordumX, mimo ostatniego, niby lichego "Possesion", wyszedł całkowicie obronną ręką, ale do tego mnie przyzwyczaił; Tomasz Czarny również z niezłym opowiadaniem pt. "Brzytwa". Do najlepszych historii autorów mniej znanych zaliczam "Ultimatum" Pauliny Król, "Historię Edwina" Bartosza Słowińskiego oraz "Nie Moją Bajkę" Krzysztofa Pakuły. Całość książki to 12 opowiadań, więc mała szansa, że ktoś nie znajdzie swojej ulubionej pracy. Nie ma co się tutaj rozpisywać, bo to tylko recenzja otoczki tego zbioru. Jeśli ktoś znajdzie, tradycyjnie polecam przeczytać.
Zbiór opowiadań jak to zbiór opowiadań, dzieli się na lepsze i gorsze. Niektóre były naprawdę przeciętne, żeby nie powiedzieć słabe. Inne, w większości uznanych już autorów grozy, wypadły całkiem dobrze. Dwa opowiadania Radeckiego, tj. "Kat" i "Satellite 15", dały radę w 100%. MordumX, mimo ostatniego, niby lichego "Possesion", wyszedł całkowicie obronną ręką, ale do tego...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-05-01
Słuchając mistrza Burtona wraz z kolegami z zespołu, przyswajając ciągle nutki z ulubionej piosenki z ich drugiego longplaya, naszła mnie ochota na coś z dzwonem w tle. Jako, że znalazłem sobie w stercie z phantomowymi horrorami "Dzwon śmierci", wziąłem z przekonaniem i nadzieją na dobrą historię. I nie zawiodłem się. Poniekąd nawet żałowałem, iż jest ona taka krótka, ale z drugiej strony, jest to cały urok tych wydań z lat 90. Od początku nie problem wczuć się w klimat. Nie ma momentów, w których akcja zostaje na dłużej przerwana. W zasadzie, to wszędzie panuje śmierć. Im głębiej wchodzimy w tekst tym bardziej chcemy się dowiedzieć, co tak dokładnie za tym stoi. Bo to, że dzwon to wiadome już z tytułu. Żeby nie przyćmić tego dobrego horroru kryminalną mgiełką dopowiem, że dostarcza on nam także sporej dawki gore, czyli nie ma cackania. Apodyktyczny właściciel Caelogy Hall, jego żona, służąca, pastor, dzieciaki w szkole czy seksowna pani dyrektor- każdy chce przeżyć... pytanie tylko, For Whom the Bell Tolls?
Słuchając mistrza Burtona wraz z kolegami z zespołu, przyswajając ciągle nutki z ulubionej piosenki z ich drugiego longplaya, naszła mnie ochota na coś z dzwonem w tle. Jako, że znalazłem sobie w stercie z phantomowymi horrorami "Dzwon śmierci", wziąłem z przekonaniem i nadzieją na dobrą historię. I nie zawiodłem się. Poniekąd nawet żałowałem, iż jest ona taka krótka, ale z...
więcej mniej Pokaż mimo to2016
Pierwsza część OLS jest odważnym wejściem na głębokie wody literackich mórz. Gazeta podzielona jest na opowiadania i sporo naukowego podejścia do różnych rodzajów grozy. Ponadto występują felietony o tematyce czysto związanej z grozą w naszym życiu codziennym, takie jak praca w kostnicy. Jeśli chodzi o opowiadania, to większość jest naprawdę z górnej półki. Np. opowiadanie o wampirze czy wyprawie do dziwnego portowego miasta napisane w formie e-maili. Mają one swoisty humor, poczucie zagrożenia, wykazują niekiedy ekspresję autorów oraz walczą z naszymi myślami. Ogólnie jest to połączenie groteski z formalnie nieszkodliwą alternatywną rzeczywistością. I to w opowiadaniach cenimy najbardziej. Przynajmniej miłośnicy dobrej grozy. Wisienką na torcie działu beletrystyczno-publicystycznego jest tekst Wojciecha Gunii pt. Droga bez nazwy, który zaczyna się trudno dla czytelnika, ciężko przeprawia się przez kolejne wersy, aż do momentu kiedy nie chcesz oderwać się od czytadła. It's a cheap magic, parafrazując Stephena Kinga. Dosłownie, bo pismo nie jest bardzo drogie jak na taką masę ciekawych tekstów, a opowiadanie Pana Wojtka jest naprawdę magiczne. Znajdziemy tam także, jak już pisałem felietony naukowe na temat rozwoju pewnych gatunków sztuki pisanej oraz tego, co sprawia, że tak w zasadzie się boimy. Ukłon ode mnie w stronę Sebastiana Sokołowskiego i całej redakcji OkoLicy Strachu.
Pierwsza część OLS jest odważnym wejściem na głębokie wody literackich mórz. Gazeta podzielona jest na opowiadania i sporo naukowego podejścia do różnych rodzajów grozy. Ponadto występują felietony o tematyce czysto związanej z grozą w naszym życiu codziennym, takie jak praca w kostnicy. Jeśli chodzi o opowiadania, to większość jest naprawdę z górnej półki. Np. opowiadanie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Do bezdennej studni jaką jest tematyka gore, tutaj autorzy nie zagłębili wiader bardzo głęboko. Oczywiście, jak to w przypadku MordumaX, są tortury, brutalne morderstwa dzieci i ogólnie całość przedstawia się w czarnych kolorach (jak sutanny), ale porównując z innymi jego pozycjami, ta usadawia się gdzieś przy środku skali ocen. Przyznam szczerze, że przy podobnym stopniu brutalności, pozycja proponowana przez Dekstera Cuoco wypada nawet lepiej. Popełnia on o losach dziewczyny i jej patologicznej do szpiku kości rodziny, u której schematy zachowań zupełnie odchodzą od zwyczaju, a im dalej razem przy wózku, tym większe odchylenia psychiczne można z łatwością zaobserwować. Ten pierwszy opisuje zaś losy sierot przyjętych do domu miłosierdzia ks. Adama i siostry Beaty, którzy w swoich omamach gwałcą, upokarzają i mordują biedne dzieciaczki, przydzielone tutaj po utracie bliskich im osób. W obu historiach czuć słodki zapach perwersji, bez której trudno sobie wyobrazić ten gatunek. Przyznam, że mam nadzieję, iż druga część (która została zapowiedziana na końcu książki) okaże się nieco bardziej pomysłowa i przy okazji dopracowana. Nie ma co wieszać tu psów, bo koniec końców może to być i horror klasy Z, a i tak chodzi tutaj o bezczeszczenie godności, w którą zaopatrzona jest ludzka natura.
Do bezdennej studni jaką jest tematyka gore, tutaj autorzy nie zagłębili wiader bardzo głęboko. Oczywiście, jak to w przypadku MordumaX, są tortury, brutalne morderstwa dzieci i ogólnie całość przedstawia się w czarnych kolorach (jak sutanny), ale porównując z innymi jego pozycjami, ta usadawia się gdzieś przy środku skali ocen. Przyznam szczerze, że przy podobnym stopniu...
więcej Pokaż mimo to