-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel22
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel3
Biblioteczka
„Odczuwałem potrzebę wstawienia się za nią. Bez względu na to, z kim miałbym się mierzyć, nie chciałem pozwolić, aby ktokolwiek robił jej krzywdę.”
Ona - Ivory, młoda kobieta, studentka chemii, której życie ciężko nazwać bajką.
On - Marcus, pochodzący z Włoch wykładowca chemii, mający na swoim koncie sukcesy i światową sławę.
Łączy ich coś pięknego.
Tylko czy „żyli długo i szczęśliwie” jest im pisane?
A może będą dla siebie chwilą zapomnienia od szarej rzeczywistości?
„Córka dziekana” to najnowsza książka A.P. Mist, która podbiła moje serce i dała kolejnego książkowego męża.
Autorka w książce poruszyła moje dwa ulubione wątki. Duża różnica wieku i zakazana miłość.
A.P. Mist po mistrzowsku namieszała w życiu swoich bohaterów. Nie wystarczało, że nasza bohaterka zmagała się z toksycznym ojcem, to jeszcze musiała sobie radzić z zakazaną miłością do swojego wykładowcy. Warto wspomnieć, że owy wykładowca w kwestii uczuć do dziewczyny wcale nie miał lekko.
Zapewne znajdzie się ktoś dla kogo ta historia wyda się banalna.
Ale ona wcale taka nie jest. To jak historia jak z życia wzięta.
Mimo, że uważamy się za tolerancyjnych, to często krytykujemy młode kobiety wiążące się z dużo starszym od siebie mężczyzną. Przyklejając jej łatkę „poleciała na kasę”. Tylko dlaczego?
Czy różnica wieku zabrania prawdziwej miłości.
Autorka w swojej najnowszej książce udowodniła, że prawdziwa miłość nie zna pojęcia „różnica wieku”.
Ale żeby nie było tak pięknie i słodko to związek studentki i wykładowcy już na starcie powinien być skazany na porażkę. Jednak i tu autorka po wielu perypetiach uchyliła nieba naszym bohaterom. Za co dziękuję.
„Córka dziekana” jest kolejną książką, w której czytelnik dostaje to, co najlepsze. Cała gama emocji wygrywa w sercu czytelnika symfonię. Z każdą przeczytaną stroną pojawia się kolejny instrument wchodzący w skład orkiestry pod batutą A.P. Mist.
Ciężko jest odłożyć książkę choćby na chwilę, ponieważ historia Ivy i Marcusa od początku do końca trzyma mocno czytelnika w swoich ramionach.
A gdy z ust pada „Ale jak to, to już koniec?” czytelnik zdaje sobie sprawę, że historia pięknej miłości dobiegła końca.
Ja tak miałam.
Jednak wiem, że Ivy i Marcus żyją dalej w książce, która stoi w mojej biblioteczce z ulubionymi książkami.
I wiem, że w każdej chwili mogę wypić z nimi kawę i zapytać „ co u was słychać”.
„Córka dziekana” jest lekturą obowiązkową dla każdej romansoholiczki. I zapewniam, że czas spędzony z książką będzie tym najlepszym do momenty przeczytania kolejnej książki autorki, na którą czekam z zapartym tchem.
„Odczuwałem potrzebę wstawienia się za nią. Bez względu na to, z kim miałbym się mierzyć, nie chciałem pozwolić, aby ktokolwiek robił jej krzywdę.”
Ona - Ivory, młoda kobieta, studentka chemii, której życie ciężko nazwać bajką.
On - Marcus, pochodzący z Włoch wykładowca chemii, mający na swoim koncie sukcesy i światową sławę.
Łączy ich coś pięknego.
Tylko czy „żyli długo...
Skyler to młoda kobieta, której życie rzuciło kłody pod nogi. Mąż zostawił ją w najgorszym okresie życia do tego z długami, które ona musi spłacać pracując dla niezbyt sympatycznej kobiety.
Mads to piekielnie przystojny blondyn z tatuażami. Typ serfera, za którym obejrzy się każda kobieta. Właściciel hotelu o tajemniczej nazwie „X” jest jak król Atlantic City, na skinienie którego płeć piękna będzie padać do stóp.
Pewnego pięknego wieczoru w jednym z klubów Mads proponuje kobiecie drinka, którego ona odmawia. Skyler spławia mężczyznę mówiąc, że ma męża. I może się wydawać, że skoro mężczyzna dostał kosza to da sobie spokój. Ale nic bardziej mylnego.
Sky wypełniając swoje zawodowe obowiązki dostarcza do jednego z hotelowych apartamentów towar.
O nie, nie zdradzę co to takiego.
Żeby pobudzić waszą ciekawość zdradzę jedynie, że Sky jest rekruterką. Brzmi tajemniczo? Mam nadzieję, że tak. Wracając do naszych bohaterów. Kobieta w apartamencie spotyka mężczyznę z klubu i teraz tak naprawdę wszystko zaczyna się nabierać rozpędu.
Czy Skyler będzie tylko chwilowym kaprysem dla Madsa?
Czy mężczyzna zabawi się kobietą, a później wyrzuci jak starą zurzytą rękawiczkę?
Tego dowiecie się z książki Marty Zbirowskiej o tajemniczym tytule „Rekruterka”. Jednak zanim zaczniecie przygodę z Madsem i Sky zróbcie zapas czegoś na uspokojenie. Będzie bardzo potrzebne ponieważ autorka jak wybitny wirtuoz gra na emocjach czytelnika. To co dzieje się w książce jest jak symfonia grana przez orkiestrę. Zaczyna się spokojnie dając czytelnikowi czas na oswojenie się z sytuacją. A gdy już to się stanie będzie wielkie BUM i wasze emocje zaczną się ze sobą mieszać. Wtedy jakaś uspokajająca herbatka bardzo się przyda. Takie wyciszenie przygotuje was na tajemnice skrywane przez bohaterów. A jeżeli myślicie, że jesteście w stanie przewidzieć, co się wydarzy to zapewniam, że nie jesteście.
Marta Zbirowska stworzyła bohaterów w pewnym stopniu skrytych, dzięki czemu książka pochłonęła mnie do tego stopnia, że się bałam zrobić przerwę w czytaniu. Żeby jednak nie było tak kolorowo to „Rekruterka” ma jeden minus. Zdecydowanie za szybko się kończy.
Proszę nie pytajcie ile razy czytałam REKRUTERKĘ, bo sama zgubiłam rachubę. Ale mogę wam zdradzić dlaczego czytałam ją więcej niż raz.
Ponieważ z dobrymi rzeczami ciężko się rozstać. A książka Marty Zbirowskiej jest więcej niż dobra.
Wam gorąco polecam książkę Marty Zbirowskiej „Rekruterka”, a ja idę ponownie zanurzyć się w historii Skyler i Madsa.
Skyler to młoda kobieta, której życie rzuciło kłody pod nogi. Mąż zostawił ją w najgorszym okresie życia do tego z długami, które ona musi spłacać pracując dla niezbyt sympatycznej kobiety.
Mads to piekielnie przystojny blondyn z tatuażami. Typ serfera, za którym obejrzy się każda kobieta. Właściciel hotelu o tajemniczej nazwie „X” jest jak król Atlantic City, na...
„Kolce róży” to druga część cyklu „Szkarłatne ogrody”.
Rosalie Wilson ponownie zabrała czytelnika do mrocznego zamku, w którym mieszka hrabia Wiktor Husarzewski jego młoda żona Maria.
Jeżeli pierwsza część przypadnie mi do serca to wiadomo, że przeczytanie drugiej będzie obowiązkowe.
Zaczynając czytać „Kolce róży” chociaż w małym stopniu liczyłam na to, że tajemnice z pierwszej części ujrzą światło dzienne. I co?
Owszem autorka uchyliła rąbka tajemnic, a żeby nie zrobiło się zbyt nudno dodała jeszcze kilka kolejnych. To jak jeden krok do przodu i dwa do tyłu. Czytelnik nie jest w stanie nawet w małym stopniu przewidzieć, co się wydarzy na następnej stronie.
W tej części pojawiło się kilku bohaterów drugoplanowych, którzy albo będą mącić, albo będą mało istotnym dodatkiem do historii Pięknej i Bestii. Jedno jest pewne ich pojawienie nieźle namieszalo.
Miałam małą nadzieję, że historia państwa Husarzewskich nie stanie się romansem, w którym zaczną skakać po tęczy zakochane jednorożce.
Autorka i tym razem mnie nie zawiodła. Było ciekawie, tajemniczo, chwilami nawet mrocznie. Nawet przez małą chwilę w oku zakręciła się łza. Krótko mówiąc emocji nie brakowało, dzięki temu książkę czytało się szybko. Ale, żeby nie było, że jestem usatysfakcjonowana jako czytelnik. O nie.
Książka jak dla mnie za szybko się skończyła. Tak wiem, wszystko co dobre szybko się kończy. Ale dlaczego aż tak. Jako czytelnik apeluję do autorki o kolejną część i to najszybciej jak to możliwe.
Jeżeli lubicie książki, w których tajemnica goni tajemnicę to „Kolce róży” są dla Was.
„Kolce róży” to druga część cyklu „Szkarłatne ogrody”.
Rosalie Wilson ponownie zabrała czytelnika do mrocznego zamku, w którym mieszka hrabia Wiktor Husarzewski jego młoda żona Maria.
Jeżeli pierwsza część przypadnie mi do serca to wiadomo, że przeczytanie drugiej będzie obowiązkowe.
Zaczynając czytać „Kolce róży” chociaż w małym stopniu liczyłam na to, że tajemnice z...
„Za górami, za lasami…”
O nie, nie.
To nie ta bajka.
„Czerwony Kapturek i Wilcze Serce” Pauliny Zaleckiej, to bajka dla dużych i niegrzecznych dziewczynek.
Po przeczytaniu jednej, czy dwóch książek autorki powinnam być przygotowana na wszystko. Albo chociaż na prawie wszystko. Ale nic z tego. Czytałam najnowszą książkę autorki i zbierałam szczękę z podłogi. A to, że Paulina Zalecka nie jest stworzona do pisania słodkich romansideł jest jak najbardziej trafione.
Ale zacznijmy od początku.
„Czerwony Kapturek i Wilcze Serce” to retelling znanej wszystkim bajki o dziewczynce w czerwonej pelerynce z koszyczkiem w ręku. A żeby było jeszcze ciekawiej to jest to dark erotyk.
Historia, w której mrok jest jak powietrze, a główni bohaterowie są tym mrokiem przesiąknięci w całości. Gdzie zwierzęce pożądanie jest dla bohaterów książki czymś normalnym, mimo towarzyszącej temu brutalności.
W całej powieści nie znajdziecie słodkich fragmentów, kiedy to Delilah i Brayden, biegają po lesie trzymając się za ręce i szepcząc czułe słówka. O nie.
Autorka dała im brutalną szkołę życia od najmłodszych lat. W całej tej dość mrocznej historii Czerwonemu Kapturkowi i Wilczemu Sercu autorka podarowała jednak odrobinę miłość, która jak nasionko kiełkowała przez długi czas, aż rozkwitła niczym róża o krwistoczerwonych płatkach.
„Czerwony Kapturek i Wilcze Serce” nie jest książką dla każdego. Bardzo delikatny i wrażliwy czytelnik będzie miał bardzo ciężką przeprawę przez tę historię, a nawet może sobie z nią nie poradzić. Dlatego należy poważnie podejść do informacji jaką Paulina Zalecka umieściła na początku książki.
Czytelnik, który sięgnie po historię Delilah i Braydena znajdzie w książce całą gamę emocji, które z dobrze napisaną historią tworzą apetyczny kąsek.
Wspominałam, że autorka nie jest stworzona do pisania ckliwych romansideł. Paulina Zalecka ma dar do pisania darków i oby napisała ich jeszcze dużo.
Ja jestem książką zachwycona i z pełną świadomością mogę napisać, że półka z napisem „Ulubione książki” powiększyła się o kolejną dobrą powieść.
„Za górami, za lasami…”
O nie, nie.
To nie ta bajka.
„Czerwony Kapturek i Wilcze Serce” Pauliny Zaleckiej, to bajka dla dużych i niegrzecznych dziewczynek.
Po przeczytaniu jednej, czy dwóch książek autorki powinnam być przygotowana na wszystko. Albo chociaż na prawie wszystko. Ale nic z tego. Czytałam najnowszą książkę autorki i zbierałam szczękę z podłogi. A to, że...
„O tym, jakimi jesteśmy ludźmi, świadczą nasze czyny oraz słowa. Sami wybieramy drogę, którą chcemy podążać. Ja wybrałam życie u boku mężczyzny, którego pokochałam i którego będę kochać do końca życia.”
„Until Love” do druga część dylogii YOUR CHOICE. Jest to ciąg dalszy historii Ellie Thomas i Alessandro Cavallo.
K.M Karobella kolejny raz to zrobiła. Zabrała mnie na przejażdżkę emocjonalnym rollercoasterem nie uprzedzając, że na zakrętach będzie niebezpiecznie. Swoich bohaterów również nie oczędziła.
„Until Love” do nie tylko powieść utrzymana w klimatach mafijnych. To przede wszystkim historia prawdziwej miłości, tej jedynej, dla której jest się w stanie przenosić góry. Miłości w imię, której jest się gotowym na największe poświęcenie.
Znając pióro autorki wiedziałam, że lekko nie będzie. Ale na to, co dostałam nie byłam gotowa. To, że jestem beksą wiadomo już od dawna. Jednak kilka wylanych łez, a płacz odbierający oddech to dwie różne rzeczy. To co autorka zafundowała swoim bohaterom doprowadziło mnie do takiego właśnie płaczu. Kilkukrotnie robiłam przerwę w czytaniu, żeby uspokoić huragan w mojej głowie i unormować oddech.
A stwierdzenie, że to tylko książka w przypadku historii Ellie i Alessandro wcale nie działało. Autorka kolejny raz tak mnie zaczarowała, że czułam się częścią historii. Miałam wrażenie, że razem z bohaterami przeżywam dobre i złe chwile. I tylko co jakiś czas sprawdzałam czy nie przybyło mi siwych włosów.
Po przeczytaniu „Until Love” czuję się usatysfakcjonowana jako czytelnik.
Nasuwa się jednak pytanie - Czy byłabym gotowa na walkę jaką stoczyła bohaterka książki?
I jedno co wiem, to to, że każda kobieta staje się drapieżną lwicą broniąc swoich najbliższych.
K.M Karobella stworzyła bohaterów o silnych charakterach. Walecznych z nutką romantyzmu, który w odpowiedniej dawce nie powoduje mdłości od nadmiaru słodyczy, tylko w subtelny sposób pieści podniebienie.
„Until Love” powinna przeczytać każda wielbicielka dobrego romansu. I gwarantuję, że znajdzie w książce i śmiech, i łzy. A kończąc czytać powie „ ja chcę jeszcze raz”.
Książka, tak jak pierwsza część trafiła w mojej biblioteczce na półkę z napisem „ulubione”.
A kiedy zatęsknię za Ellie i Alessandro, w każdej chwili będę mogła sięgnąć po dylogię „Your Choice” i zacząć ich historię od początku. Bo do tego co dobre warto wracać.
„O tym, jakimi jesteśmy ludźmi, świadczą nasze czyny oraz słowa. Sami wybieramy drogę, którą chcemy podążać. Ja wybrałam życie u boku mężczyzny, którego pokochałam i którego będę kochać do końca życia.”
„Until Love” do druga część dylogii YOUR CHOICE. Jest to ciąg dalszy historii Ellie Thomas i Alessandro Cavallo.
K.M Karobella kolejny raz to zrobiła....
„Życie ma wobec nas różne plany i w różny sposób próbuje dać nam lekcję”.
„Soften me again” Weroniki Schmidt to drugi tom dylogii SOFTEN. Kto czytał pierwszy tom ten już poznał Willow i Victora. Akcja drugiego tomu to zaledwie dwa lata później. Można powiedzieć, że to wcale nie tak dużo. Jednak w życiu naszych bohaterów przez ten czas sporo się zmieniło.
Czy ponowne spotkanie będzie dobre dla Willow i Victora?
Czy powinno się wchodzić dwa razy do tej samej rzeki?
Tego dowiecie się czytając „Soften me again”.
Pierwszy raz zalałam się łzami czytając prolog. Zawsze czekam na emocje podczas czytania, ale na takie uderzenie nie byłam przygotowana. Jedyna myśl jaka mi się w tym momencie nasunęła to, że nie robi się takich rzeczy czytelnikowi. Jednak po przeczytaniu książki wiem, że to było potrzebne. To pozwoliło mi zrozumieć postępowanie głównego bohatera, a jednocześnie spojrzałam na niego w innym świetle. Moim zdaniem to właśnie w nim zaszły największe zmiany
Autorka pokazała czytelnikowi, że nawet te złe, traumatyczne przeżycia mogą być początkiem nowej drogi, niekoniecznie usłanej różami. Idąc tą drogą nie raz potkniemy się o kamień, ale to nas nie zniechęci w podążaniu do obranego celu.
Książka Weroniki Schmidt to nie tylko historia pełna przemian zachodzących w głównych bohaterach. To przede wszystkim historia o pasji do tańca i o miłości, która zawsze zwycięża. Historia Willow i Victora jest dowodem na to, że warto zaryzykować i wejść drugi raz do tej samej rzeki.
Mam w swojej biblioteczce ksiàżki, do których lubię wracać teraz dołączy do nich dylogia SOFTEN. Jeśli kiedyś zwątpię czy warto robić to, co robię, wtedy sięgnę po dylogię Weroniki Schmidt. Bo pasja nadaje życiu sens, a jeżeli dzielimy to życie z ukochaną osobą wtedy cały świat leży u naszych stóp.
Gorąco polecam obie części dylogii i gwarantuję, że spędzicie miło czas.
„Życie ma wobec nas różne plany i w różny sposób próbuje dać nam lekcję”.
„Soften me again” Weroniki Schmidt to drugi tom dylogii SOFTEN. Kto czytał pierwszy tom ten już poznał Willow i Victora. Akcja drugiego tomu to zaledwie dwa lata później. Można powiedzieć, że to wcale nie tak dużo. Jednak w życiu naszych bohaterów przez ten czas sporo się zmieniło.
Czy ponowne...
Wszyscy, albo prawie wszyscy znamy historię kochanków z Werony. Roksana Zalewska napisała książkę, której bohaterów można porównać do Romea i Julii.
Dwie walczące ze sobą rodziny mafijne i oni, Lara Collins i Gabriel Callaghan.
Czy ich historia będzie miała równie dramatyczny koniec co kochanków z Werony?
A może dla nich życie napisało zupełnie inne zakończenie?
Tego dowiecie się czytając książkę „Mafijna księżniczka”.
Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki. A w takich przypadkach rodzą się wątpliwości - czy styl pisarski autorki przypadnie mi do gustu.
Przy pierwszych stronach naszła mnie myśl, że jest to książka jakich wiele. Jednak im dalej tym było coraz lepiej.
Autorka stworzyła dwie silne osobowości, które w ostatecznym starciu albo zniszczą się nawzajem, albo wspólnie będą szli przez życie piszą swoją bajkę. W Mafijnej księżniczce także bohaterowie drugoplanowi są wyraziści, co dało piorunujący efekt końcowy. Przez moment miałam żal do autorki, że uśmierciła kogoś, kogo polubiłam. Ale tak już jest, że ktoś musi zginąć, żeby żyć mógł ktoś.
Dla mnie historia Lary i Gabriela jest jak spacer po łące w deszczowy dzień, w który niespodziewany podmuch wiatru rozgania chmury ukazując czyste niebo, a promienie słońca swoim ciepłem otulają wszystko do około.
Książka Roksany Zalewskiej to historia o zakazanej miłości, która przezwycięża wszystkie przeciwności losu.
Jest to książka dla wielbicielek dobrego romansu, którą gorąco polecam.
Wy czytajcie a ja czekam na kolejną część.
Wszyscy, albo prawie wszyscy znamy historię kochanków z Werony. Roksana Zalewska napisała książkę, której bohaterów można porównać do Romea i Julii.
Dwie walczące ze sobą rodziny mafijne i oni, Lara Collins i Gabriel Callaghan.
Czy ich historia będzie miała równie dramatyczny koniec co kochanków z Werony?
A może dla nich życie napisało zupełnie inne zakończenie?
Tego...
„Ja nie chcę być złym człowiekiem. Nie chcę, żebyś uważała mnie za truciznę, która wżera się w ciebie i sprawia ci ból. Po prostu naucz mnie, jak trzeba kochać, nie robiąc tą miłością krzywdy.”
„Nie poddawaj się” A.P. Mist to trzecia, a zarazem finałowy tom serii PĘTLA TAJEMNIC.
Zaczynając czytać pomyślałam, że będzie wielki powrót Wiktora do Emilii i wszechobecna miłość. Krótko mówiąc, jednorożce latające na puchatych cukierkowych chmurkach.
Ale gdyby tak miało być zakończyłabym czytanie już po pierwszym rozdziale.
Autorka zafundowała mi, jak i bohaterom książki spacer po kamienistej drodze i to z przeszkodami.
Dzięki temu skala emocji jakie towarzyszyły mi podczas czytania podnosiła się delikatnie. Nie myślcie jednak, że przez to było nudno i monotonnie.
Było wręcz przeciwnie, ciekawie i intensywnie.
Każdy zna powiedzenie „Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki”.
A.P. Mist postawiła bohaterów na przeciwnych brzegach rwącej rzeki, przez co On musiał się starać, żeby nie porwał go silny prąd. A Ona pozwalała pokazać sobie, że Jego miłość, mimo przeszkód stawianych przez życie jest najsilniejsza na świecie.
Zapytacie - A gdzie te przysłowiowe kamienie na drodze?
Każda przeszkoda na drodze do szczęścia to taki ostry kamień.
Upadasz, ranisz się, a mimo to wstajesz i idziesz dalej bo wiesz, że na końcu drogi czeka na ciebie szczęście.
Taką drogę przeszli bohaterowie „Nie poddawaj się” i dzięki temu ich miłość jest silna, a więź między nimi nierozerwalna.
Zdarza się, że w serii to pierwsza część jest najlepsza. A.P. Mist wysoki poziom utrzymała do kropki kończącej trzecią część. A to świadczy o warsztacie pisarskim autorki, która nie spoczywa na laurach tylko podnosząc siebie wysoko poprzeczkę, przeskakuję ją z uśmiechem na ustach dając czytelnikowi fantastyczną książkę.
Historia Emilii i Wiktora przypadnie do gustu każdej czytelniczce romansów.
A ja mając całą serię na półce wiem, że moja przygoda z Pętlą Tajemnic jeszcze się nie skończyła. Pewnego dnia ponownie spotkam się z Emilią i Wiktorem.
„Ja nie chcę być złym człowiekiem. Nie chcę, żebyś uważała mnie za truciznę, która wżera się w ciebie i sprawia ci ból. Po prostu naucz mnie, jak trzeba kochać, nie robiąc tą miłością krzywdy.”
„Nie poddawaj się” A.P. Mist to trzecia, a zarazem finałowy tom serii PĘTLA TAJEMNIC.
Zaczynając czytać pomyślałam, że będzie wielki powrót Wiktora do Emilii i wszechobecna...
„Nie oddalaj się” to drugi tom serii PĘTLA TAJEMNIC.
Po przeczytaniu pierwszej części było oczywiste, że co by się nie działo muszę przeczytać drugą.
A.P. Mist, a raczej jej książka miała poskładać moje roztrzaskane pierwszą częścią serce w całość. I z takim nastawieniem wzięłam do ręki „Nie oddalaj się”. Jak wielka była moja złość na to, co znalazłam już na pierwszych stronach, to wie tylko ten kto śledził zdanie po zdaniu, strona po stronie historię Emilii. Miałam wrażenie, że autorka bawi się uczuciami głównej bohaterki jak i moimi. Bo jak można zadawać ból nam obu już na samym początku. Mówi się, że nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej.
W pewnym momencie miałam tylko jedną myśl - zapukać do drzwi autorki i powiedzieć co mi leży na sercu.
Tak, tak, można to nazwać krzykiem zdesperowanej czytelniczki.
Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Przyszedł moment i zza ciężkich gradowych chmur zaczęło przebijać słońce. Najpierw nieśmiało, promień za promieniem ogrzewało twarz głównej bohaterki, aż z potężną siłą rozbłysło nad jej głową. A skoro nad jej, to i nad moją. Od dawna wiadomo, że podczas czytania książki główna bohaterka i ja to jedność.
Emilia dostała szansę na szczęśliwe życie u boku tego jedynego.
A czy ją wykorzystała?
Tego wam nie zdradzę.
Moja przygoda z książkami A.P. Mist jest jak róża, która rozwija płatek po płatku ukazując swoje piękno.
Od pierwszej przeczytanej książki jestem zakochana. Tak, tak, zakochana w piórze autorki.
A.P. Mist opanowała do perfekcji dawkowanie czytelnikowi emocji, dzięki temu nawet jak ze złości idzie mi para uszami, to za chwilę będę szczęśliwa. Podobno budować napięcie trzeba umieć i autorka „Nie oddalaj się” to robi po mistrzowsku.
Tylko nie myślcie, że w pewnej chwili rozdziały będą ociekać miodem. Nic z tego. Autorka nie dała czytelnikom przesłodzonego romansidła, które może doprowadzić do mdłości.
A.P. Mist podarowała nam historię, w której oprócz miłości i bólu jest wiele tajemnic, a niektóre z nich lepiej, żeby nigdy nie ujrzały światła dziennego.
Gorąco wam polecam książkę A.P. Mist „Nie oddalaj się”. Zachęcam również do przeczytania „Nie zbliżaj się”, bo to od tej książki zaczęła się historia Emilii.
A ja idę postawić książkę na półce z ulubionymi.
Ps. Kochana autorko zdanie „chwilowo Cię nie lubię” odeszło w niepamięć.
„Nie oddalaj się” to drugi tom serii PĘTLA TAJEMNIC.
Po przeczytaniu pierwszej części było oczywiste, że co by się nie działo muszę przeczytać drugą.
A.P. Mist, a raczej jej książka miała poskładać moje roztrzaskane pierwszą częścią serce w całość. I z takim nastawieniem wzięłam do ręki „Nie oddalaj się”. Jak wielka była moja złość na to, co znalazłam już na pierwszych...
„Jest pewna moc, która sprawia, że nie tylko jesteśmy silni, ale też stajemy się bronią. Potrafimy dokonać niemożliwego i przekraczać wszelkie granice w imię najważniejszego.
Miłości do dziecka.”
„Prawo matki” P.K. Farion to drugi tom serii KRWIĄ NAZNACZONE.
Książka jest przeznaczona dla pełnoletniego czytelnika i nie jest to chwyt reklamowy.
Zadaliście sobie kiedyś pytanie- ILE MATKA JEST W STANIE ZNIEŚĆ DLA DOBRA DZIECKA?
Dużo?
Jeżeli taka była Wasza odpowiedź, to zapraszam do przeczytania książki „Prawo matki”.
P.K. Farion nie oszczędza czytelnika, dając mu naprawdę mocną historię.
Po przeczytaniu pierwszego tomu („Prawo ojca”) wiedziałam, że druga część nie będzie jak spacer po zielonej łące pełnej tęczowych jednorożców.
Najnowsza książka autorki zdecydowanie jest jak las ciemną nocą, przez który musisz przejść kalecząc się o ciernie.
Zaczynasz czytać, a w głowie otwiera się szufladka „spokojnie, to tylko książka”. Niestety ta szufladka szybko się zamyka dopuszczając do głosu emocje, które w pewnym momencie wybijają się na tak wysoki szczyt, że upadek będzie bolesny i długo go zapamiętasz. Zacisną się na gardle i sercu pozostawiając krwawiące rany.
P.K. Farion kolejny raz udowodniła, że poradzi sobie z każdym tematem, nawet tym najcięższym dla kobiety.
„Prawo matki” nie jest książką dla każdego. Jednak każdy świadomy czytelnik powinien tę książkę przeczytać.
Polecam sięgnąć również po „Prawo ojca” ponieważ nie można przeczytać drugiego tomu nie znając pierwszego.
W mojej biblioteczce książka stoi dumnie na półce „ulubione”.
„Jest pewna moc, która sprawia, że nie tylko jesteśmy silni, ale też stajemy się bronią. Potrafimy dokonać niemożliwego i przekraczać wszelkie granice w imię najważniejszego.
Miłości do dziecka.”
„Prawo matki” P.K. Farion to drugi tom serii KRWIĄ NAZNACZONE.
Książka jest przeznaczona dla pełnoletniego czytelnika i nie jest to chwyt reklamowy.
Zadaliście sobie kiedyś...
Pasja jest czymś, co nadaje życiu sens. Dla czego jesteśmy w stanie poświęcić każdą wolną chwilę. To coś, w co wkładamy serce. Mając pasję dążymy do wytyczonego celu i chcemy aby nasi bliscy akceptowali to, co jest dla nas ważne.
Willow Andrews ma wielką pasję, jaką jest taniec. Tylko czy ma wsparcie ze strony najbliższych?
„You soften me” to książka Weroniki Schmidt. Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki i wiem, że nie ostatnie.
Po przeczytaniu opisu miałam małe wątpliwości, czy Willow i ja przypadniemy sobie do gustu? Te wątpliwi rozmyły się w trakcie czytania. A ja polubiłam się z główną bohaterka.
Gdybym mogła usiąść z Willow przy dużym kubku kakao i porozmawiać o swoich pasjach, to przegadałybyśmy całą noc a może i dwie.
Autorka napisała ciekawą historię, a główna bohaterka jest wyrazista, ma charakter i wie czego chce. To nie dziewczyna, dla której ważny jest kolor pomadki do ust i wyrwanie przystojniaka na imprezie.
„You soften me” to książka, która wciągnęła mnie od początku do końca. Znalazłam w niej to, co lubię, ciekawa historia, świetni bohaterowie i coś, co uwielbiam - motyw hate - love. Aż było można poczuć iskry w relacji Willow i Victora. Powiedzenie „kto się czubi, ten się lubi” w książce Weroniki Schmidt sprawdziło się idealnie.
Spędziłam z książką miło czas, niestety to, co dobre szybko się kończy, a mi pozostaje czekać na drugą część dylogii SOFTEN.
Gorąco polecam książkę „You soften me” i zapewniam, że przypadnie Wam go gustu tak jak przypadła mi.
Pasja jest czymś, co nadaje życiu sens. Dla czego jesteśmy w stanie poświęcić każdą wolną chwilę. To coś, w co wkładamy serce. Mając pasję dążymy do wytyczonego celu i chcemy aby nasi bliscy akceptowali to, co jest dla nas ważne.
Willow Andrews ma wielką pasję, jaką jest taniec. Tylko czy ma wsparcie ze strony najbliższych?
„You soften me” to książka Weroniki Schmidt. Jest...
„Jedna noc pozbawiła mnie wszystkiego – marzeń, miłości i samej siebie.”
Ellie Thomas i Alessandro Cavallo, młoda Amerykanka i nieziemsko przystojny Włoch. Obojgu przyszło żyć w mafijnym świecie.
Co połączy tych dwoje obcych sobie ludzi?
Czy jest im pisana bajka, czy koszmar, którego nikt nie chciałby przeżyć?
„Until Death” to najnowsza książka polskiej autorki K.M. Karobelli.
Romans mafijny, który nie jest słodką historią pełną motylków, serduszek i wszechobecnej brokatowej tęczy.
Jest to książka pełna emocji, które potrafią wywołać u czytelnika nawet morze łez.
Zastanawialiście się kiedyś, co by było gdyby jedno zdarzenie przewróciło wasz świat do góry nogami?
Ellie zapewne myślała o tym w jasnych barwach. Niestety jedna noc i to, co się wydarzyło zniszczyło wszystko, co można zniszczyć w kobiecie.
Autorka nie oszczędziła naszej bohaterki. Zafundowała jej koszmar, który jakąś częścią siebie odczułam i ja.
Ból, płacz, a później trauma to jest to, z czym zmagała się nasza bohaterka.
Zapewne znajdzie się ktoś, kto powie - ale to tylko książka i nie ma co przeżywać.
Oczywiście to tylko książka, ale to, co spotkało Ellie może spotkać każdą z nas.
Autorka pisząc książkę postanowiła przeskoczyć poprzeczkę, którą podniosła sobie bardzo wysoko.
I udało się.
Fabuła została perfekcyjnie dopracowana. Ellie to nie rozpieszczona pannica, płacząca nad złamanym paznokciem, a Alessandro nie jest księciem sypiącym płatki róż pod nogi niewiast. Oboje są bohaterami z charakterem. Cała gama emocji, którą autorka zawarła w książce jest jak symfonia, którą czytelnik czuje każdą cząstką ciała. Z każdą przeczytaną stroną chce się więcej wszystkiego - bólu, łez, uśmiechu i miłości.
Historia, którą napisała K.M. Karobella działa jak magnes, który nie pozwala czytelnikowi odłożyć książkę choćby na chwilę. Po przeczytaniu „Until Death” będziecie chcieli zacząć jeszcze raz czytać od początku.
„Until Death” jest romansem mafijnym, jednak powinna tę powieść przeczytać każda książkomaniaczka, która lubi dobrą książkę.
Jeżeli miałabym ocenić książkę ilością gwiazdek, musiałabym ich dać dużo więcej niż dziesięć.
Gorąco polecam tę książkę i gwarantuję, że podbija ona Wasze serca tak jak podbiła moje.
„Jedna noc pozbawiła mnie wszystkiego – marzeń, miłości i samej siebie.”
Ellie Thomas i Alessandro Cavallo, młoda Amerykanka i nieziemsko przystojny Włoch. Obojgu przyszło żyć w mafijnym świecie.
Co połączy tych dwoje obcych sobie ludzi?
Czy jest im pisana bajka, czy koszmar, którego nikt nie chciałby przeżyć?
„Until Death” to najnowsza książka polskiej autorki K.M....
Alicja - mama Amelki, kobieta tkwiąca w toksycznym związku. Tak w wielkim skrócie można by opisać główną bohaterkę książki A.P. Mist „Jej wszyscy mężczyźni”.
Powieść, która stała się bestsellerem, powinna mieć w sobie to coś, co wywoła u czytelnika wielkie WOW.
Czy „Jej wszyscy mężczyźni ma to w sobie? Oczywiście, że ma.
Ale zacznijmy od początku.
Od pierwszych stron wiedziałam, że historia Alicji to nie słodki romans, w którym bohaterom latają w brzuchu motyle. Jest to historia kobiety, której życie dało w kość i to dosłownie. Mąż, który zasługuje na miano bestii, roszczeniowy przyjaciel, szef zboczeniec i do tego zakochany młodzieniaszek. Autorka nie oszczędzała bohaterki. To co spotkało kobietę nie do końca musi być, a może nawet nie jest fikcją literacką. Alicja może być sąsiadką każdego z nas. Słyszymy kłótnie, ale mamy znieczulicę i nie reagujemy. Kiedy jednak dojdzie do tragedii, to mamy dużo do powiedzenia.
A.P. Mist dała czytelnikowi historię, której każdy z nas może być świadkiem.
W trakcie czytania po moich policzkach popłynęły łzy. Jedne były spowodowane smutkiem i złością ponieważ czułam się bezradna nie mogąc pomóc katowanej kobiecie. Miałam taki natłok myśli, że książka na dwa dni wylądowała na półce. Ilekroć przypomniałam sobie to, co przeczytałam łzy same leciały ciurkiem. Wszystkie emocje, które się we mnie kotłowały przez te dwa dni całkowicie się wyciszyły. Nie trwało to jednak długo. Byłam zła na autorkę, za to jakie życie dała Alicji. Ale wiem jedno, gdyby nie to, historia młodej Poznanianki byłaby nijaka. Ten emocjonalny rollercoastera spowodował, że czułam się jak przeciągnięta po drodze usłanej cierniami. Moje serce z każdą stroną traciło mały kawałek. Mimo to miałam nadzieję, że nie może być tak do końca. I zdradzę wam, że nie było.
Dla Alicji zaświeciło słońce, a ja znowu zalewałam się łzami. Tym razem były one wywołane radością, jakby szczęście, miłość i spokój, które nastały w życiu głównej bohaterki dotyczyły kogoś mi bliskiego.
Mam wrażenie… Nie. Jestem przekonana, że autorka poprzez historię Alicji chciała nam kobietom pokazać, że wszystkie zasługujemy na szczęśliwe życie. A jeżeli życie postawi nas na drodze pełnej ostrych kamieni i cierni kaleczących stopy, to nie możemy się poddawać. Musimy walczyć i pokonać tę drogę, bo ona doprowadzi nas na łąkę pełną kwiatów i kolorowych motyli. To na tej łące czeka na nas szczęście i miłość.
„Jej wszyscy mężczyźni” to książka, którą powinien przeczytać każdy. Jestem przekonana, że po lekturze tej powieści ludzka znieczulica, może nie zniknie całkowicie, ale w dużym stopniu zmaleje. Zanim powiemy „widziała co brała”, albo „widocznie sobie zasłużyła” najpierw pomyślimy. Bo żadna kobieta nie powinna być workiem treningowym.
Ciężko jest ocenić książkę, dla której przyjęta skala (dziesięć gwiazdek) jest zdecydowanie za niska. „Jej wszyscy mężczyźni jest właśnie taką książką. Dlatego „powiem” tak - gorąco polecam tę książkę i gwarantuję całą gamę emocji, które zostaną z wami ma bardzo długo.
Alicja - mama Amelki, kobieta tkwiąca w toksycznym związku. Tak w wielkim skrócie można by opisać główną bohaterkę książki A.P. Mist „Jej wszyscy mężczyźni”.
Powieść, która stała się bestsellerem, powinna mieć w sobie to coś, co wywoła u czytelnika wielkie WOW.
Czy „Jej wszyscy mężczyźni ma to w sobie? Oczywiście, że ma.
Ale zacznijmy od początku.
Od pierwszych stron...
Ona - Apolonia/Pola, młoda Polka spędzająca z siostrą wakacje u ojca w Meksyku.
On - Diego, przystojny Meksykanin, który po latach wraca do rodzinnego domu.
Przewrotny los płata figla i stawia na drodze Meksykanina piękną Polkę.
Co z tego wyniknie?
Czy ta znajomość będzie totalnym wariactwem, czy czymś, co przerodzi się w prawdziwą i piękną miłość.
„Ale Meksyk! Totalne wariactwo” to książka, dzięki której poznałam inną stronę twórczości P.K. Farion.
Autorka zabrała mnie w piękną podróż do słonecznego Meksyku. W towarzystwie sióstr Poli i Oli oraz rodzeństwa Danieli i Diego spędziłam miło czas. „Ale Meksyk!” mogłabym zakwalifikować jako lekki romans z dużą dawką dobrego humoru. Jest jednak coś, co w całej tej historii nie jest ani lekkie, a tym bardziej śmieszne. Główni bohaterowie skrywają tajemnice, które mogą być czymś w rodzaju stresu pourazowego.
P.K. Farion napisała rewelacyjną książkę, która swoją fabułą wciąga czytelnika od pierwszych stron i tak jest aż do końca. Bohaterowie zarówno główni jak i drugoplanowi mają charakter dzięki czemu cała historia jest jak kolorowy rajski ptak.
Jeżeli szukacie książki na jesienne wieczory to „Ale Meksyk!” jest idealną lekturą, która w mgnieniu oka przeniesie Was pod meksykańskie niebo.
Książkę oczywiście z całego serca polecam i czekam na ciąg dalszy.
Ona - Apolonia/Pola, młoda Polka spędzająca z siostrą wakacje u ojca w Meksyku.
On - Diego, przystojny Meksykanin, który po latach wraca do rodzinnego domu.
Przewrotny los płata figla i stawia na drodze Meksykanina piękną Polkę.
Co z tego wyniknie?
Czy ta znajomość będzie totalnym wariactwem, czy czymś, co przerodzi się w prawdziwą i piękną miłość.
„Ale Meksyk! Totalne...
Są takie książki, po przeczytaniu których masz tyle kłębiących się po głowie myśli, że nie wiesz jak je ogarnąć.
Książka Moniki Kacprzyk „Bo jutra nie będzie” jest właśnie taką książką.
Pisząc historię Klaudii, autorka swoim piórem dotknęła trudnego tematu jakim jest depresja.
Ale nie myślcie, że jest to ciężka i bolesna w odbiorze historia.
Wręcz przeciwnie.
Na drodze głównej bohaterki autorka postawiła Sebastiana.
Kobieta zmaga się z depresją, żyjąc z potworem w związku, z którego uwolnić może ją tylko śmierć.
Mężczyzna ma za sobą dramatyczne przejścia. Monika Kacprzyk dała tej parze kilka cudownych chwil i miłość, która była dla obojga czymś, co mogło trwać długo, uleczając zbolałe serca.
„Bo jutra nie będzie” to piękna książka, która w moim sercu znalazła swoje miejsce na bardzo długo. Świetna fabuła i cała gama emocji. Autorka zabrała mnie na taki emocjonalny rollercoastera, że jeszcze dzisiaj myśl o tym co przeczytałam wyłącza mnie na chwilę. A zakończeni… Tutaj powinnam napisać, to co chciałam wykrzyczeć autorce. Wam tego jednak nie zdradzę.
Przeczytajcie historię Klaudii i będziecie wiedzieć o co mi chodzi.
Polecam Wam książkę Moniki Kacprzyk „Bo jutra nie będzie” i gwarantuję, że i w Waszych sercach zostanie na długo.
O ocenę nie pytajcie, bo jest to taka książka, którą jakbym oceniła to i tak ilość gwiazdek będzie niesatysfakcjonująca, a 10/10 to ciągle za mało.
Są takie książki, po przeczytaniu których masz tyle kłębiących się po głowie myśli, że nie wiesz jak je ogarnąć.
Książka Moniki Kacprzyk „Bo jutra nie będzie” jest właśnie taką książką.
Pisząc historię Klaudii, autorka swoim piórem dotknęła trudnego tematu jakim jest depresja.
Ale nie myślcie, że jest to ciężka i bolesna w odbiorze historia.
Wręcz przeciwnie.
Na drodze...
Duet Farion - Gostyński powrócił z kontynuacją RTĘCI.
„Żelazo” bo o tej książce mowa przedstawia brudny świat tam gdzie powinien on być krystalicznie czysty.
Maja/Pszczółka i Artur/Śnieg za wszelką cenę chcą rozwikłać tajemnicę, której lepiej żeby dla własnego bezpieczeństwa nigdy nie rozwiązali.
Czy policjantka i gangster mogą stworzyć idealny duet?
A może to tylko układ, który może być katastrofalny w skutkach?
Już pierwszy tom PARADOKSU CNÓT podbił moje serce. I tym razem jest dokładnie tak samo. Autorzy napisali historię, która z moją wyobraźnią wyczyniała cuda. I tak powinno być.
Czułam się tak jakbym była częścią historii i brała czynny udział w działaniach Pszczółki i Śniega.
Jak przystało na dobry kryminał akcja trzyma w napięciu. W książce znalazło się również miejsce na nutkę pikanterii i to coś, co może zrodzić się między kobietą i mężczyzną. Czy jest to miłość?
Pociąg fizyczny - zdecydowanie tak.
Każdy czytelnik może to nazwać jak chce.
Ja zdecydowanie kibicowałam swoim ulubieńcom i nadal będę.
Bo to jeszcze nie koniec.
Ale to, co zrobiło ze mną zakończenie książki było jak uderzenie w żebra. Zabolało i odebrało mi oddech.
Gwarantuję, że po lekturze ŻELAZA będziecie chcieli napisać autorom wiadomość. - Rewelacyjna książka, ale dlaczego skończyła się w takim momencie?
I tak, polecam książkę P.K. Farion i Mateusza Gostyńskiego „Żelazo” wszystkim wielbicielom dobrej książki.
Nawet fanki romansów pokochają tę książkę.
„Żelazo” trafiło na półkę z napisem ULUBIONE, a ja czekam na kolejną część.
Duet Farion - Gostyński powrócił z kontynuacją RTĘCI.
„Żelazo” bo o tej książce mowa przedstawia brudny świat tam gdzie powinien on być krystalicznie czysty.
Maja/Pszczółka i Artur/Śnieg za wszelką cenę chcą rozwikłać tajemnicę, której lepiej żeby dla własnego bezpieczeństwa nigdy nie rozwiązali.
Czy policjantka i gangster mogą stworzyć idealny duet?
A może to tylko...
„Nie dla nich miłość i szczęście, lecz ból i cierpienie.”
Są książki, w których podczas czytania wyczuwa się magię i to coś, co pobudza wyobraźnię. Książka Leny M. Bielskiej „Devin” taka właśnie jest. Na mnie zadziałała z wielką mocą.
Kiedy po deszczowym dniu późnym wieczorem sprawdzałam to, co za chwilę przeczytacie zza chmur wyłonił się księżyc w pełni, a między otaczającymi mnie drzewami unosiła się mgła, moja wyobraźnia szalała. Widziałam srebrną wilczycę o niebieskich oczach i postać o tęczówkach w kolorze ciemnej czerwieni, które w blasku księżyca mieniły się jak rubiny.
Ale od początku.
„Devin” to drugi tom serii NIEZWYKLI.
Jest to historia Coriny i Devina, wilkołaczycy i wampira. Historia o Magii Przeznaczenia. Autorka tym razem zabrała czytelnika do Nowego Orleanu. Do miasta, w którym takie istoty jak wampiry nie zrobiłyby na nikim większego wrażenia.
Jeżeli myślicie, że „Devin” to książka dla grzecznych dziewczynek, to nic bardziej mylnego.
Znajdziecie tu tyle emocji, że zacznie Wam się kręcić w głowie, a mimo to będziecie chciały ich więcej i więcej. Powieść Leny M. Bielskiej jest jak bajka, w której można spotkać elfy, wiedźmy, wilkołaki i wampiry (chociaż kto wie, co skrywa nasz świat).
I owszem jest to bajka dla dużych dziewczynek, które znajdą w niej miłość i to, co dodaje pikanterii, od czego policzki zapłoną, a serce zabije szybciej.
Zaczynając czytać książkę pomyślałam, że ciężko będzie przebić pierwszą część serii, bo przecież Valentin był taki, że chciało się go schrupać. Jednak Devin zdecydowanie wygrał w biegu do mojego serduch. Wampir o pięknych czerwonych tęczówkach jest jak lody waniliowe polane czekoladą i posypane malinami.
Każda miłośniczka romansów powinna sięgnąć po DEVINA. Dzięki tej książce miło spędzicie czas.
Gdybym mogła zapomnieć to co przeczytałam i zacząć od początku, zrobiłaby to bez zastanowienia i zapewniam, że z Wami będzie tak samo.
Powieść „Devin” Leny M. Bielskiej dumnie stanęła na półce z ulubionymi książkami.
„Nie dla nich miłość i szczęście, lecz ból i cierpienie.”
Są książki, w których podczas czytania wyczuwa się magię i to coś, co pobudza wyobraźnię. Książka Leny M. Bielskiej „Devin” taka właśnie jest. Na mnie zadziałała z wielką mocą.
Kiedy po deszczowym dniu późnym wieczorem sprawdzałam to, co za chwilę przeczytacie zza chmur wyłonił się księżyc w pełni, a między...
„Nasz czas się skończył. Nawet nie jestem pewien, czy to był nasz czas, czy tylko sobie coś ubzdurałem jak gówniarz.”
Jennifer Parker - studentka, nieślubna córka prokuratora, którą kochający tatuś ukrywa przed światem.
Gino Esposito - po śmierci ojca zostaje capo. Boston to jego miejsce na ziemi. Mężczyzna jest gotowy zrobić dużo i poświęcić jeszcze więcej, aby osiągnąć obrany cel. Obecnie ma jeden, którym jest panna Parker. To właśnie dziewczyna jest kluczem do sukcesu.
Czy to, co spotyka Jennifer jest przypadkiem, czy perfekcyjnie uknutą intrygą?
Czy dla mężczyzny znajomość z dziewczyną jest tylko środkiem do celu?
A może lód okalający serce najmroczniejszego z mrocznych mężczyzn zacznie się kruszyć dzięki Jen?
„Gino” to kolejny mroczny mężczyzna z mafijnej serii autorstwa Marty Zbirowskiej.
Mogłabym pokusić się o stwierdzenie, że jest to kolejny romans z mafią w tle, ale tego nie zrobię.
A dlaczego?
Ponieważ ta książka to gangsterska na najwyższym poziomie, a romans jest dopełnieniem całości.
Ale od początku.
Po przeczytaniu książki w mojej głowie był taki natłok myśli, że miałam wrażenie, iż jeszcze chwila, a para pójdzie mi uszami.
Znając poprzednie części byłam w jakimś stopniu przygotowana na to, co znajdę w „Gino”. Ale to co przeczytałam wybiło ponad skalę, a z moich ust wyrwało się głośne WOW.
Co tam się działo.
Intrygi, kłamstwa, dążenie do celu po trupach i ona, miłość, która nie powinna się zdarzyć. Bo miłość to słabość i może okazać się gwoździem do trumny.
Główny bohater mimo mroku, który od niego bije jest również piekielnie gorący. Jest jak połączenie gorącej szarlotki z zimnymi lodami śmietankowymi. Po prostu rozkosz.
Co do dziewczyny to nasuwa się jedno określenie - wisienka na torcie.
Zrobiło się za słodko?
Nie dla mnie.
Autorka dała nam wyrazistych bohaterów o twardych charakterach, ludzi nie znających czegoś tak przyziemnego jak miłość okazywana drugiemu człowiekowi.
A wiadomo co może wyjść z takiego połączenia. Albo czarna dziura pochłaniająca i niszcząca wszystko, co spotka na swojej drodze, albo powstanie supernowa i oślepi nas milionem gwiazd.
Gino zdecydowanie wybił się na prowadzenie, bijąc o głowę swoich poprzedników. A to świadczy o tym, że autorka nie spoczęła na laurach, tylko udowodniła, że jej warsztat jest na wysokim poziomie. Wiem z mojego czytelniczego doświadczenia, że nie zawsze autor pisząc kolejną część podnosi sobie poprzeczkę. Marcie Zbirowskiej w pełni się to udało. Napisała książkę pełną emocji, która pochłania czytelnika w całości. A na koniec z jego ust wyrwie się głośne - Ja chcę jeszcze raz.
Zdradzę Wam w sekrecie, że tak pokochałam pana Esposito, że z wielką przyjemnością jeszcze jedną noc spędzę w jego towarzystwie.
Zapewne chcecie wiedzieć, czy polecam książkę „Gino” Marty Zbirowskiej?
Oczywiście, że polecam i czekam na kolejnego mrocznego mężczyznę.
„Nasz czas się skończył. Nawet nie jestem pewien, czy to był nasz czas, czy tylko sobie coś ubzdurałem jak gówniarz.”
Jennifer Parker - studentka, nieślubna córka prokuratora, którą kochający tatuś ukrywa przed światem.
Gino Esposito - po śmierci ojca zostaje capo. Boston to jego miejsce na ziemi. Mężczyzna jest gotowy zrobić dużo i poświęcić jeszcze więcej, aby osiągnąć...
„Czarne żagle. Kłamstwo” Pauliny Jurgi to pierwszy tom nowej serii CZARNE ŻAGLE.
Tym razem autorka napisała romans historyczny. Niebezpieczni piraci i piękne kobiety to przepis na rewelacyjną powieść. A jeżeli dodać do tego nienawiść, chęć zemsty i miłość, to sukces jest gwarantowany.
Autorka pisząc historię Franciski i Marcosa pokazuje czytelnikowi piracki świat, zupełnie inny od tego, który znamy z filmów.
Fani Pauliny Jurgi wiedzą, że autorka przygotowuje się do pisania jak maturzysta do egzaminu dojrzałości.
Dzięki temu jej najnowsza książka pochłania czytelnika w całości. Ze mną właśnie tak było.
Stałam się Franciską, która w przebraniu chłopca dostała się na pokład okrętu, którego kapitanem był Marcus.
Czytając książkę przeżyłam przygodę, której długo nie zapomnę. Towarzyszyły mi emocje tak silne, że miałam wrażenie iż sztorm, który niszczy okręty smaga moją skórę. Czułam pod stopami gorący piasek z plaży ukrytej przed światem zatoki. Słyszałam przyśpiewki Cruza, które wywoływały uśmiech. Jeżeli takie emocje we mnie jako czytelniku chciała wzbudzić autorka, to w stu procentach jej się to udało.
Piraci to tacy dawni gangsterzy, a to znaczy, że fanki niegrzecznych chłopców w książce Pauliny Jurgi znajdą to co lubią.
Muszę wspomnieć również o tym, że romans historyczny nie musi być ciężki w odbiorze. Że nie należy skreślać go tylko dlatego, że można w nim znaleźć język z epoki.
Paulina Jurga tak umiejętnie użyła języka z epoki, dzięki temu czułam się jakbym znała ten język od dawna.
Polska autorka z warsztatem pisarskim godnym najlepszych zagranicznych autorek nie zdarza się często. Jednak Paulina Jurga jest taką autorką.
„Czarne żagle. Kłamstwo” to książka, dla której każda ocena, nawet ta najwyższa będzie ciągle za niska.
Teraz czekam na drugi tom, który mam nadzieję chociaż trochę ukoi moje nerwy.
Polecam książkę Pauliny Jurgi każdej fance romansów i pamiętajcie romans historyczny jest równie dobry, co romans mafijny, czy biurowy. I nie należy go skreślać na samym początku, bo można przegapić genialną książkę.
„Czarne żagle. Kłamstwo” Pauliny Jurgi to pierwszy tom nowej serii CZARNE ŻAGLE.
Tym razem autorka napisała romans historyczny. Niebezpieczni piraci i piękne kobiety to przepis na rewelacyjną powieść. A jeżeli dodać do tego nienawiść, chęć zemsty i miłość, to sukces jest gwarantowany.
Autorka pisząc historię Franciski i Marcosa pokazuje czytelnikowi piracki świat, zupełnie...
Stella - młoda kobieta, która przyjechała do Prescott po śmierci ciotki i przejęła bar, który należał do zmarłej.
Jax - przystojny informatyk, będący członkiem klubu motocyklowego.
To właśnie oni są bohaterami piątego tomu gorącej serii SINNERS & REAPERS noszącego tytuł „Sekret Jaxa”.
Agnieszka Siepielska kolejny raz dała nam, czytelnikom zawiłą historię. Od zawsze wiadomo, że seksety potrafią mocno namieszać w życiu człowieka.
Jax, informatyk Sinners & Reapers ma sekret, który może być gwoździem do trumny, albo przepustką do „spokojnego” życia z klubowymi braćmi.
Może się wydawać, że książka dla kobiet powinna być łatwa, lekka i przyjemna.
Nic bardziej mylnego.
Gdyby autorka napisała właśnie taką nijaką książkę nawet bym po nią nie sięgnęła. Historia Jaxa jest nafaszerowana emocjami jak dobry sernik rodzynkami (uwielbiam).
Z każdą przeczytaną stroną napięcie wzrasta, aż osiągając apogeum wybucha z taką siłą, że czytelnik nie wie, co go trafiło.
Przez całą historię przewijają się dobrze nam znani z poprzednich części
bikerzy ze swoimi szalonymi kobietami.
A to znaczy, że odpowiednia dawka dobrego humoru, z którego jest znana Agnieszka Siepielska znalazła się i w tej części.
Wszystkie emocje, te dobre i te złe zostały idealnie wyważone dzięki czemu książki się nie czyta. Ją się pochłania.
Jeżeli jeszcze nie czytaliście książki „Sekret Jaxa” to proponuję jak najszybciej nadrobić lekturę.
Oczywiście gorąco polecam tę książkę wszystkim wielbicielkom klubów motocyklowych.
Stella - młoda kobieta, która przyjechała do Prescott po śmierci ciotki i przejęła bar, który należał do zmarłej.
więcej Pokaż mimo toJax - przystojny informatyk, będący członkiem klubu motocyklowego.
To właśnie oni są bohaterami piątego tomu gorącej serii SINNERS & REAPERS noszącego tytuł „Sekret Jaxa”.
Agnieszka Siepielska kolejny raz dała nam, czytelnikom zawiłą historię. Od zawsze...