-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać311
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
Niv Sokol jest biologiem. Udaje się na konferencję naukową celem ogłoszenia swojego odkrycia - eterniny, pozwalającej ludziom (nomen omen) żyć wiecznie. Plotki jednak wyprzedzają jego wystąpienie i już na "dzień dobry" naukowiec zostaje zarzucony przez firmy farmaceutyczne ofertami współpracy. Propozycje początkowo grzeczne i kulturalne zmieniają się w twarde negocjacje, aż w końcu granice zostają przekroczone. Postawiony pod ścianą Sokol decyduje się na ryzykowny krok - publikuje wyniki swoich badań na otwartej licencji. Nie spodziewa się jednak, że od tego momentu świat wywróci się do góry nogami, a jego odkrycie stanie się przyczyną wielu politycznych napięć i społecznych gierek.
Czytając "Pharmacon" nie mogłam wyjść z podziwu, jak to się stało, że wynalazek tak dobry i szlachetny uwydatni jeszcze bardziej podziały na bogatych i biednych, młodych i starych, zdrowych i chorych. Pokazuje to w sposób dobitny, że nie narzędzie samo w sobie jest dobre lub złe, lecz ręce, które z niego korzystają. Niektóre sytuacje, o których czytałam robiły na mnie takie wrażenie, że na mojej twarzy pojawiał się wręcz grymas obrzydzenia (wiem, bo Mąż mówił mi wtedy "Ooo... chyba jest mocno!"). Pojedyncze wydarzenia przenosiły się też do moich snów (wolałabym, żeby nie wbijały mi się tak mocno w podświadomość, ale cóż ja mogę?🙂). Miałam ochotę potrząsnąć tą książką licząc na to, że literki się poprzestawiają, a jak znów ją otworzę, ludzie będą korzystać z eterniny w sposób uczciwy i honorowy. Złudne nadzieje!
Powieść miała swoje lepsze i gorsze momenty. Raz akcja mknęła jak szalona, żeby za chwilę zwolnić na scenach, które w moim odczuciu były nieco przegadane. Dzięki temu zabiegowi jednak można było złapać w tej gonitwie trochę oddechu, więc sumarycznie uważam to za plus. Były chwile grozy i niepokoju, ale pojawiały się także wątki humorystyczne, rozluźniające nieco atmosferę. Mimo że "Pharmacon" ma grubo ponad 900 stron, czyta się go dobrze i przyjemnie. Jeśli lubicie obserwować zachowania społeczne doprawione fantastycznonaukowym smaczkiem, jestem przekonana, że ta powieść przypadnie Wam do gustu.
Niv Sokol jest biologiem. Udaje się na konferencję naukową celem ogłoszenia swojego odkrycia - eterniny, pozwalającej ludziom (nomen omen) żyć wiecznie. Plotki jednak wyprzedzają jego wystąpienie i już na "dzień dobry" naukowiec zostaje zarzucony przez firmy farmaceutyczne ofertami współpracy. Propozycje początkowo grzeczne i kulturalne zmieniają się w twarde negocjacje, aż...
więcej mniej Pokaż mimo to
http://soniaczyta.blogspot.com
Od kilku dni zbierałam się do napisania tej recenzji. Nie będzie to długi wpis. Nie chcę przegadywać tematu, który tak wnikliwie został opisany w reportażu. Kilka słów za dużo ze strony amatorskiego recenzenta, jakim jestem, mogłoby przynieść odwrotny skutek od zamierzonego, a chcę Was zachęcić do przeczytania tej książki, choć jej tematyka, a także wnioski z niej płynące uderzają prosto w serce.
„27 śmierci Toby’ego Obeda” to poruszający reportaż o krzywdzie dzieci rdzennych mieszkańców Kanady, oddzielanych od rodzin i zamykanych w szkołach z internatem, by pobierać nauki i adaptować się do życia wśród białych ludzi. Szkoły te były prowadzone przez osoby duchowne, a to, co działo się za drzwiami, przez długi czas pozostawało w ukryciu. Aż w końcu jedno z maltretowanych dzieci, już jako dorosłe, zabrało głos. Dołączyli do niego inni pokrzywdzeni, aż w końcu ich krzyk objął całą Kanadę. Dziś przedziera się nawet na inne kontynenty.
Jako osoba nader wrażliwa wypracowałam sobie system zabezpieczający mnie przed intensywnym odczuwaniem emocji podczas lektury. Często potrafię zamknąć serce na uczucia, które towarzyszyłyby mi, gdyby coś złego spotkało moich ulubionych bohaterów. Zamykam też oczy wyobraźni na przemoc w książkach. Jednakże w tym przypadku mój system zabezpieczeń zawiódł. Czytanie o takich doświadczeniach jak bicie, maltretowanie, wykorzystywanie seksualne czy znęcanie się psychiczne nad dziećmi powodowało we mnie straszliwe poczucie bezradności, niesprawiedliwości, złość i smutek. Często nawet bolał mnie brzuch i było mi niedobrze. Tym bardziej, że opisane wydarzenia działy się naprawdę.
Dlaczego więc polecam Wam tę książkę, choć jej lektura powodowała u mnie ból? Dlatego, że jest to książka potrzebna i uświadamiająca. Opowiada o krzywdzie i walce o sprawiedliwość. Poznajemy niektóre z prześladowanych dzieci, dziś nazywane „Survivors”. Tak, "Ocaleńcy" to dobre słowo. Oni to przeżyli, przetrwali... ocaleli. Dziś mają odwagę, żeby dochodzić sprawiedliwości i walczyć o siebie. Czasu już nie cofną, ale na walkę o honor nigdy nie jest za późno.
http://soniaczyta.blogspot.com
Od kilku dni zbierałam się do napisania tej recenzji. Nie będzie to długi wpis. Nie chcę przegadywać tematu, który tak wnikliwie został opisany w reportażu. Kilka słów za dużo ze strony amatorskiego recenzenta, jakim jestem, mogłoby przynieść odwrotny skutek od zamierzonego, a chcę Was zachęcić do przeczytania tej książki, choć jej tematyka,...
http://soniaczyta.blogspot.com
Pamiętam jak kilkanaście lat temu mój Przyjaciel kolekcjonował książki Ryszarda Kapuścińskiego wydawane wraz z Gazetą Wyborczą. W międzyczasie ów Przyjaciel stał się moim Mężem, a na skutek „łączenia półek” reportaże Kapuścińskiego weszły również w moje posiadanie :) swoją przygodę z Kapuścińskim rozpoczęłam od nieudanego spotkania z „Cesarzem”. To jeszcze nie był dobry moment na tę lekturę, ale gdy wróciłam do „Cesarza” kilka lat później, przeczytałam go jednym tchem. Teraz wybrałam się wraz z Ryszardem Kapuścińskim do Afryki. Zapraszam Was na kilka słów o „Hebanie”.
Moja czytelnicza podróż po Afryce trwała dobre dwa miesiące. Mogłam tę książkę przeczytać szybciej, a jakże! Mogłam, ale nie chciałam. I z tego miejsca najmocniej przepraszam Maję, która musiała trochę poczekać, aż dokończę książkę, o której porozmawiamy sobie w ramach „Buddy readingu” już wkrótce.
Podczas tych dwóch miesięcy poznawałam afrykańskie zwyczaje i mentalność, a także historię i kulturę tamtejszej ludności. Zauważyłam że Afryka jest pełna skrajności i nijak nie daje się ujednolicić w ocenie. Każdy kraj, każde miasto, wioska, a nawet każde plemię pełne jest cech, których nie znajdzie się nigdzie indziej. Na temat tej afrykańskiej różnorodności pięknie napisał Kapuściński:
„Afryka to tysiące sytuacji. Najróżniejszych, odmiennych, najbardziej sobie przeciwnych. Ktoś powie: - Tam jest wojna. I będzie miał rację. Ktoś inny: - Tam jest spokojnie. I też będzie miał rację. Bo wszystko zależy od tego - gdzie i kiedy.”
Co jednak urzekło mnie najbardziej w tej książce, to język, jakim posługuje się Kapuściński. Pisze on tak niesamowicie, że niejednokrotnie przecierałam oczy ze zdumienia. Każdy akapit to uczta dla czytelnika.
Oczywiście, historia Afryki nie jest usłana różami, często działy się tam sceny makabryczne, ale i o nich Kapuściński pisze bardzo umiejętnie, adekwatnie i z należytą uwagą. Przykładem jest tu opis przewrotu w Liberii w 1980 roku, kiedy to Samuel K. Doe wraz z kolegami zamordował prezydenta Williama Tolberta, a samego siebie mianował głową państwa. Po prawie dekadzie rządów został obalony i zakatowany na śmierć przez swojego przeciwnika, Charlesa Taylora, a taśmę z dwugodzinnym nagraniem tortur, w niektórych barach, można było oglądać bez przerwy. Wstrząsające, prawda? Odsyłam do rozdziału „Stygnące piekło”.
Zdarzają się również momenty pogodne oraz kontemplacyjne. I tutaj Kapuściński czaruje w sposób najpiękniejszy. Tak dobiera słowa i zwalnia tempo narracji, że czytelnik upaja się każdym zdaniem. Właśnie te fragmenty oczarowały mnie najbardziej. Mój egzemplarz „Hebanu” wzbogacił się o mnóstwo zakładek i samoprzylepnych karteczek. Chętnie będę wracać do ulubionych akapitów.
Po „Hebanie” moja głowa wypełniła się przemyśleniami, nie tylko tymi na temat Afryki, ale też o życiu, śmierci, wartościach, rozwoju i relacjach. Inaczej się patrzy na świat przez pryzmat komputera, a inaczej gdy kamieniem milowym w rozwoju społeczeństwa staje się plastikowy kanister na wodę. Gorąco polecam Wam tę książkę.
http://soniaczyta.blogspot.com
Pamiętam jak kilkanaście lat temu mój Przyjaciel kolekcjonował książki Ryszarda Kapuścińskiego wydawane wraz z Gazetą Wyborczą. W międzyczasie ów Przyjaciel stał się moim Mężem, a na skutek „łączenia półek” reportaże Kapuścińskiego weszły również w moje posiadanie :) swoją przygodę z Kapuścińskim rozpoczęłam od nieudanego spotkania z...
Niv Sokol jest biologiem. Udaje się na konferencję naukową celem ogłoszenia swojego odkrycia - eterniny, pozwalającej ludziom (nomen omen) żyć wiecznie. Plotki jednak wyprzedzają jego wystąpienie i już na "dzień dobry" naukowiec zostaje zarzucony przez firmy farmaceutyczne ofertami współpracy. Propozycje początkowo grzeczne i kulturalne zmieniają się w twarde negocjacje, aż w końcu granice zostają przekroczone. Postawiony pod ścianą Sokol decyduje się na ryzykowny krok - publikuje wyniki swoich badań na otwartej licencji. Nie spodziewa się jednak, że od tego momentu świat wywróci się do góry nogami, a jego odkrycie stanie się przyczyną wielu politycznych napięć i społecznych gierek.
Czytając "Pharmacon" nie mogłam wyjść z podziwu, jak to się stało, że wynalazek tak dobry i szlachetny uwydatni jeszcze bardziej podziały na bogatych i biednych, młodych i starych, zdrowych i chorych. Pokazuje to w sposób dobitny, że nie narzędzie samo w sobie jest dobre lub złe, lecz ręce, które z niego korzystają. Niektóre sytuacje, o których czytałam robiły na mnie takie wrażenie, że na mojej twarzy pojawiał się wręcz grymas obrzydzenia (wiem, bo Mąż mówił mi wtedy "Ooo... chyba jest mocno!"). Pojedyncze wydarzenia przenosiły się też do moich snów (wolałabym, żeby nie wbijały mi się tak mocno w podświadomość, ale cóż ja mogę?🙂). Miałam ochotę potrząsnąć tą książką licząc na to, że literki się poprzestawiają, a jak znów ją otworzę, ludzie będą korzystać z eterniny w sposób uczciwy i honorowy. Złudne nadzieje!
Powieść miała swoje lepsze i gorsze momenty. Raz akcja mknęła jak szalona, żeby za chwilę zwolnić na scenach, które w moim odczuciu były nieco przegadane. Dzięki temu zabiegowi jednak można było złapać w tej gonitwie trochę oddechu, więc sumarycznie uważam to za plus. Były chwile grozy i niepokoju, ale pojawiały się także wątki humorystyczne, rozluźniające nieco atmosferę. Mimo że "Pharmacon" ma grubo ponad 900 stron, czyta się go dobrze i przyjemnie. Jeśli lubicie obserwować zachowania społeczne doprawione fantastycznonaukowym smaczkiem, jestem przekonana, że ta powieść przypadnie Wam do gustu.
Niv Sokol jest biologiem. Udaje się na konferencję naukową celem ogłoszenia swojego odkrycia - eterniny, pozwalającej ludziom (nomen omen) żyć wiecznie. Plotki jednak wyprzedzają jego wystąpienie i już na "dzień dobry" naukowiec zostaje zarzucony przez firmy farmaceutyczne ofertami współpracy. Propozycje początkowo grzeczne i kulturalne zmieniają się w twarde negocjacje, aż...
więcej Pokaż mimo to