Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

"Gobelin. Demon i kuźnia" jest trzecią częścią serii opisującą nie tylko przygody, ale również przemiany Maxa McDanielsa.
Czytając trochę na temat tej serii trafiałam na opinię wiążącą/porównującą ją z Harrym Potterem. Zastanawia mnie skąd się to w ogóle bierze? Moim zdaniem książki/serie te nie mają ze sobą nic wspólnego. Chyba że ktoś na siłę chce tych podobieństw szukać, ale tak to chyba naprawdę trudno byłoby znaleźć książkę, która nie powielałaby czegoś z innej.
Mi osobiście seria ta bardzo się podoba. Jest ciekawa. Czyta się ją szybko i przyjemnie, a "miejscowy" humor zdecydowanie mi przypada do gustu. Lubię bohaterów całej serii, choć przyznam że miejscami, niektórzy z nich potrafią być trochę denerwujący, choć nie uważam tego za wadę. Jedyne co zdecydowanie mi się nie podobało w książce jest... Nick czy raczej jego śmierć, wiążąca się z poświęceniem dla przyjaciela. Zdecydowanie można nazwać mnie sentymentalną, ale przyznam że często bardziej szkoda mi zwierząt niż ludzi, dlatego cieszyłam się że czytałam to w domu, a nie gdzieś na mieście, bo często nie noszę z sobą chusteczek.
Książka/seria ta podoba mi się właśnie z tego jeszcze jednego powodu, że tak naprawdę nie wiem do końca czego można się tam spodziewać. Temat magii wprawdzie daje dość szerokie pole popisu, ale trzeba zachować w nim umiar tzn. nie przesadzić w żadną ze stron, a przy tym zachować jakiś sens i ciągłość. I moim zdaniem ta pozycja spełnia wspomniane kryteria.

"Gobelin. Demon i kuźnia" jest trzecią częścią serii opisującą nie tylko przygody, ale również przemiany Maxa McDanielsa.
Czytając trochę na temat tej serii trafiałam na opinię wiążącą/porównującą ją z Harrym Potterem. Zastanawia mnie skąd się to w ogóle bierze? Moim zdaniem książki/serie te nie mają ze sobą nic wspólnego. Chyba że ktoś na siłę chce tych podobieństw szukać,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Wyznawcy płomienia" to jedna z książek Mastertona, która mi się całkiem podobała. Dużym plusem było to, że szybko się ją czytało i nie było w jej przypadku czegoś takiego jak "natychmiastowe" zakończenie. Tutaj rozwiązanie całej zagadki było przybliżane tak naprawdę od samego początku, przygotowując czytelnika (mnie) stopniowo do kolejnych etapów rozwiązania zagadki, co zdecydowanie mi się podobało, bo sprawiało że sama mogłam chociaż próbować "wymyślać" przyczyny, powody i ewentualny przebieg wydarzeń.
Jednym z tekstów, jakie po lekturze utkwiły mi w pamięci było określenie, jakiego Denman użył do "opisania" Helwige: Przeceniona Skórzana Kanapa. I nie umiem tego wytłumaczyć, ale zaintrygował mnie Otto... Czy raczej to coś co go "przejęło"...

"Wyznawcy płomienia" to jedna z książek Mastertona, która mi się całkiem podobała. Dużym plusem było to, że szybko się ją czytało i nie było w jej przypadku czegoś takiego jak "natychmiastowe" zakończenie. Tutaj rozwiązanie całej zagadki było przybliżane tak naprawdę od samego początku, przygotowując czytelnika (mnie) stopniowo do kolejnych etapów rozwiązania zagadki, co...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Druga część siedmiotomowej powieści o Harrym Potterze, w której ponownie autorka zaskakuje nas (a przynajmniej mnie, jak za pierwszym razem ją czytałam) pomysłem i ogólnym przebiegiem wydarzeń. Mając jako taką wyobraźnię zawsze przypuszczałam, że książki fantastyczne czy to o wampirach czy czarownikach czy tym podobnych łatwiej się pisze niż inne... Czy raczej wynajduje się na nie pomysły bądź wymyśla do nich ciekawe, zaskakujące choć o dziwo w jakiś sposób logiczne wytłumaczenia. Ale teraz nie do końca się z tym zgadzam... Bo żeby w świecie fantastyki znaleźć jakiekolwiek logiczne wytłumaczenie czy sensowne "zbiegi okoliczności" czasem trzeba się bardziej nagimnastykować niż przy normalnych, bardziej realistycznych powieściach.
Muszę szczerze przyznać, że lubię tą część (choć nie najbardziej), bo w jakiś sposób jest ona dla mnie sentymentalna. A w jaki? Otóż pamiętam że sama kiedyś bardzo krytykowałam niektóre osoby, że czytają tą książkę (otwarcie się przyznaję), ale po obejrzeniu (tak! obejrzeniu ;)) filmu sama postanowiłam po nią sięgnąć... Jak się można domyśleć książka mi się spodobała i to tak bardzo, że kupiłam wszystkie części, jakie do tamtej pory się pojawiły, a później nie mogłam się doczekać na kolejne i śledziłam terminy, kiedy mają się ukazać ^^
Nie będę streszczać książki, bo w jej przypadku napisałabym chyba prawie kolejną, ale szczerze mogę ją polecić osobom, które lubią taką tematykę i chociaż na chwilę chcą się oderwać od szarej rzeczywistości. A patrząc na obecną pogodę za oknem nie piszę tego wyłącznie w przenośni.
Na koniec chciałabym jeszcze coś dodać... Nie wiem czemu, ale z filmu najbardziej zapamiętałam moment, w którym Harry z Ronem wchodzą do zakazanego lasu za pająkami, a Ron mówi "Dlaczego to pająki? Dlaczego to nigdy nie mogą być motyle?" (czy coś takiego) i jak czytam książkę zawsze mi tego brakuje ^^

Druga część siedmiotomowej powieści o Harrym Potterze, w której ponownie autorka zaskakuje nas (a przynajmniej mnie, jak za pierwszym razem ją czytałam) pomysłem i ogólnym przebiegiem wydarzeń. Mając jako taką wyobraźnię zawsze przypuszczałam, że książki fantastyczne czy to o wampirach czy czarownikach czy tym podobnych łatwiej się pisze niż inne... Czy raczej wynajduje się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książkę skończyłam już jakiś czas temu, ale jakoś nie miałam okazji i czasu nic na jej temat napisać.
"Miasteczko Salem" uważam, za jedną z lepszych książek Kinga, którą jak do tej pory miałam okazję przeczytać. Lekturę tą jak dla mnie czytało się szybko i dość przyjemnie. Czasem (jak to ja) miałam problemy ze skojarzeniem, o którego "pobocznego" bohatera chodzi, ale jakoś dałam radę się nie pogubić. Nie było nie wiadomo jak przesadnie długich opisów. A dodatkowym plusem jak dla mnie z pewnością było posiadanie podrozdziałów, które zdecydowanie ułatwiły mi czytanie i nie odstraszały.
Całkiem podobały mi się stworzone przez autora postacie, z których chyba najbardziej polubiłam wbrew wszystkiemu Marka.

Książkę skończyłam już jakiś czas temu, ale jakoś nie miałam okazji i czasu nic na jej temat napisać.
"Miasteczko Salem" uważam, za jedną z lepszych książek Kinga, którą jak do tej pory miałam okazję przeczytać. Lekturę tą jak dla mnie czytało się szybko i dość przyjemnie. Czasem (jak to ja) miałam problemy ze skojarzeniem, o którego "pobocznego" bohatera chodzi, ale jakoś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książkę tą czytałam jakiś czas temu, ale muszę przyznać że nie tylko chciałabym do niej wrócić, ale nawet ją kupić, czego muszę przyznać z reguły nie odczuwam i nie robię, ale może w przyszłości powoli to zmienię.
Tytuł ten wpadł mi w ręce przypadkiem... Po moim wielkim kryzysie w czytaniu, spowodowanym przeczytaniem jednej z książek autora, którego naprawdę lubiłam/powoli znów się do niego przekonuje... A który sprawił że na dłuuugi czas nie mogłam jakoś sięgnąć do żadnej książki. Skupić się na niej czy zainteresować. Postanowiłam się jednak nie poddawać i poszukiwałam na nowo autorów, gatunków, czegokolwiek co by mnie zainteresowało i wciągnęło. Wtedy trafiłam na "Invocato", które stało sobie spokojnie na półce w bibliotece, jakby czekając na moją dłoń. Ah! Ta ciemna okładka, która przykuła mój sokoli wzrok… Tak naprawdę z reguły staram się nie patrzeć (przynajmniej tylko) na okładki, bo to streszczenia z tyłu to dla mnie raczej podstawa, choć jak wiadomo nie zawsze się sprawdzają… Mimo tego to streszczenie mnie zainteresowało. Może ze względu na melancholijny charakter, może te kły i pazury mnie zaintrygowały, a może sama "tematyka"... nie wiem. Jednak długo nie zastanawiałam się czy ją brać.
Książkę przeczytałam szybko. Nawet bardzo.
Byłam zaintrygowana i wciągnięta. Okazała się ona jedną z tych książek, które mnie osobiście poruszają. Co sprawia, że zaczynam lubić bohaterów i wczuwać się w ich sytuację, a to oznacza że potrafię bardzo przeżywać ich radości i smutki. Smutki natomiast jak wiadomo często łączą się z zamoczonymi poduszkami, dlatego nie raz obawiałam się sięgać do niej w miejscach publicznych... Po tym co napisałam z pewnością wiadomo dlaczego… brak nieprzemakalnego materiału/chusteczek pod ręką ;) Kto ma podobnie do mnie zrozumie... Zresztą radości nie były lepsze, jak zaczynałam chichotać na cały środek komunikacji miejskiej samą siebie poniekąd kompromitowałam.
Nie chciałabym streszczać książki, bo dobrze jej nie pamiętam, a zakłamany obraz czegokolwiek nie jest dobrą „reklamą”. Pamiętam za to, że mimo jakiejś schematyczności miała w sobie coś nowego oraz ciekawego i wyjątkowo Bura nie denerwowała mnie tak bardzo, jak większość dziewczyn w podobnej jak ona sytuacji otoczona prawie samymi przystojniakami. Pamiętam humor, który mi bardzo podpasował, żarty zarówno słowne, jak i sytuacyjne oraz jak dla mnie lekki język.

Osobiście bardzo ją polecam, choć jestem pewna, że nie wszystkim się spodoba. Niecierpliwie czekam na część drugą.

Jak uda mi się przeczytać ją drugi raz wówczas może poprawię tą chaotyczną opinie.

Książkę tą czytałam jakiś czas temu, ale muszę przyznać że nie tylko chciałabym do niej wrócić, ale nawet ją kupić, czego muszę przyznać z reguły nie odczuwam i nie robię, ale może w przyszłości powoli to zmienię.
Tytuł ten wpadł mi w ręce przypadkiem... Po moim wielkim kryzysie w czytaniu, spowodowanym przeczytaniem jednej z książek autora, którego naprawdę lubiłam/powoli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Można powiedzieć, że jestem świeżo po lekturze, więc napiszę może co nieco... "Czarnego Anioła" czytałam już kiedyś, ale żeby dać szczerą ocenę chciałam ją sobie odświeżyć... Muszę jednak przyznać, że książka ta (może tylko fragmentami), ale zapadła mi w pamięć. Zwłaszcza opis tortur nad rodziną Berrych, a potem już była głównie mgła (jak w San Francisco ;)) i przebłyski pamięci. Ale w moim przypadku to już naprawdę coś.
Napiszę tylko ogólnie... chyba we wszystkich książkach (przynajmniej tych, które czytałam) Mastertona, także tu dostrzegam dwie hm... chyba charakterystyczne cechy. I żeby było ciekawiej jedna jest pozytywna, a druga negatywna. A mianowicie podoba mi się to, że autor nawiązuje do jakichś legend/mitów/starożytnych stworzeń czy istot. Przyznaję że nie sprawdzam ich "autentyczności" (w sensie czy takie przekazy naprawdę są), ale nawet jeżeli okazałyby się wymyślone to stawiam duży plus za pomysłowość. Nie pamiętam czy wszystkie książki Mastertona mają minus o którym chciałabym wspomnieć (co najmniej jeszcze dwie na pewno), ale nie podoba mi się jak autor kończy swoje powieści. Mam bowiem wrażenie, że akcja się rozwija, czytam, czytam, czytam... dochodzę do końcówki. Dosłownie kilka stron przed końcem sprawdzałam, czy z książki jakieś str nie wypadły... i co się okazuje? Że wcale nie wypadły, a sama końcówka w moim odczuciu była taka rach-ciach i koniec. No jak dla mnie to trochę wyglądało jakby już chciało się skończyć tą książkę i ją wydać.
Nie wiem czemu, ale Larry wydał mi jakiś taki strasznie naiwny i pomimo wielkiej miłości do rodziny, jakoś wyczuwałam u niego nutki egoizmu.
Tak mnie zastanawia... Belial był aniołem, który nigdy nie mówił prawdy... To dlaczego Bóg go takim stworzył? Anioła?
Trochę też mi się gryzie skurczenie Edny... W końcu gdzieś to jej ciało musiało pójść, a Larry chyba wtedy wyjątkowo nie "przytył"?
Nie będę streszczała książki. Napisałam tylko co najbardziej mi się rzuciło w oczy i co zapamiętałam obok skurczenia Edny, ożycia płaszcza, zdeformowania papugi, śmierci Wilberta i zobaczenia dziewczynki przez Larrego po śmierci medium, a także całej akcji w szpitalu.

Można powiedzieć, że jestem świeżo po lekturze, więc napiszę może co nieco... "Czarnego Anioła" czytałam już kiedyś, ale żeby dać szczerą ocenę chciałam ją sobie odświeżyć... Muszę jednak przyznać, że książka ta (może tylko fragmentami), ale zapadła mi w pamięć. Zwłaszcza opis tortur nad rodziną Berrych, a potem już była głównie mgła (jak w San Francisco ;)) i przebłyski...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to