Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Nie grałem w żadne gry z serii Star Wars, jednak mimo to, dzięki książkom, polubiłem okres Starej Republiki z tzw. rozszerzonego uniwersum.

Ogólnie rzecz biorąc, książka "Revan" jest ciekawa i wciągająca, dobrze się ją czyta. Ma dobrze nakreślonych, interesujących bohaterów - z jednej strony Revana, z drugiej Lorda Scourge'a. Więc spodoba się zarówno fanom Jedi, jak i Sithów. Choć z drugiej strony, zgodzę się, że trochę szkoda, że nie powstała dotąd książka opowiadająca o wcześniejszych dziejach Revana, w tym o historii z Malakiem.
Zastrzeżenia może budzić konfrontacja tytułu z treścią, bo można odnieść wrażenie, że jak na dzieło zatytułowane "Revan", jest tu trochę mało Revana, a dużo Scourge'a. W wielu miejscach fabuła skupia się bardziej na Scourge'u niż na Revanie. Dużo jest tu o przemyśleniach i poglądach Scourge'a, chyba nawet więcej niż Revana. Gdyby tytuł nie wskazywał, że to książka przede wszystkim o Revanie, bardziej by to pasowało. Ale to w sumie szczegół.

Najwięcej moich zastrzeżeń budzi ostatnie 50 stron książki, a także wątek samotnej wyprawy Meetry po uwięzionego Revana. Bastila Shan na pewno chciała jak najszybciej się dowiedzieć, co się dzieje z jej ukochanym mężem - dlaczego więc Meetra, podczas swojej wyprawy na Nathemę i później na Dromund Kaas, nie miała żadnej możliwości skontaktowania się z Bastilą i przekazania jej tego, czego się dowiedziała? Dlaczego nie wzięła na swój statek komunikatora, żeby móc kontaktować się z Bastilą? Wtedy, po opuszczeniu Nathemy, mogłaby przynajmniej powiedzieć Bastili, dokąd się teraz wybiera i czego się dowiedziała na temat Imperium Sithów i Lorda Vitiate. I, po dotarciu na Dromund Kaas i spotkaniu ze Scourge'm, mogłaby skontaktować się z Bastilą, żeby przekazać jej, że Revan jest więziony na planecie Dromund Kaas będącej stolicą Imperium Sithów. A tak, to ani Bastila, ani nikt inny, nie miał możliwości poznania rewelacyjnych i przełomowych dla Republiki i Zakonu Jedi informacji.

Również to, że bezpośrednio po rozniesieniu twierdzy Nyriss Revan i Meetra zdecydowali się wraz ze Scourge'm zaatakować Imperatora, było bardzo lekkomyślne - gdyby wszyscy oni zginęli w tej konfrontacji, to Republika i Zakon Jedi nigdy by się nie dowiedzieli o istnieniu Imperium Sithów i o zamiarach i naturze Imperatora. A Jedi i Republika zdecydowanie powinni się o tym dowiedzieć. Revan wiedział, jak bardzo potężny jest Imperator i jak wielkie jest ryzyko, że ich wszystkich pozabija i że wtedy Republika i Zakon Jedi nigdy się nie dowiedzą, co im tak naprawdę zagraża. Revan i Meetra mogli poczekać, aż stan wojenny na Dromund Kaas zostanie zniesiony, później opuścić tę planetę i Imperium Sithów, wrócić do Republiki, a później zebrać najlepszych Mistrzów Jedi i wraz z nimi zaatakować Imperatora.

Można jeszcze dodać, że inną wadą "Revana" jest postać Nyriss - jest zbyt szablonowa, jakby wycięta z kartonu. A także to, że czytelnicy bardzo mało dowiadują się o Darthu Xedriksie, który też mógłby być naprawdę ciekawą postacią, gdyby jego wątek został bardziej rozwinięty.

Ogólnie więc, książkę uważam za dobrą, jednak do książki bardzo dobrej jej trochę brakuje.

Nie grałem w żadne gry z serii Star Wars, jednak mimo to, dzięki książkom, polubiłem okres Starej Republiki z tzw. rozszerzonego uniwersum.

Ogólnie rzecz biorąc, książka "Revan" jest ciekawa i wciągająca, dobrze się ją czyta. Ma dobrze nakreślonych, interesujących bohaterów - z jednej strony Revana, z drugiej Lorda Scourge'a. Więc spodoba się zarówno fanom Jedi, jak i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka napisana 14 lat temu, jednak uwagi dotyczące mentalności polskiego społeczeństwa i jego przywar pozostają nadal aktualne. Ogólnie rzecz biorąc, jest to obraz tyleż ponury i pesymistyczny, co prawdziwy.

Autor analizuje polskie społeczeństwo, przedstawia kulturę polityczną (czy raczej jej brak) ogromnej jego części, pisze o poziomie debaty publicznej w Polsce, o polskim chamstwie, niedbaniu przez Polaków o dobro wspólne i o swój kraj, pisze o rozbudowanej do absurdu polskiej biurokracji i przy okazji rozprawia się z wieloma mitami na temat narodowej historii - tak z mitem Konfederacji Barskiej, jak i z mitem Gierka i Jaruzelskiego. Pokazuje, w jak małym stopniu Polacy utożsamiają się ze swoim krajem i jego problemami i wyzwaniami. W wielu miejscach spogląda na Polskę okiem zewnętrznego obserwatora z Zachodu, zastanawiając się, co mógłby sobie pomyśleć o Polsce i Polakach, gdyby poznał ich tak samo dobrze, jak on sam. Omawia polskie wady narodowe i chore aspekty polskiej mentalności i postrzegania swojego otoczenia oraz myślenia Polaków o polityce i własnym kraju. Porównuje sposób myślenia Polaków i ich mentalność ze sposobem myślenia i mentalnością ludzi Zachodu, dając jasno do zrozumienia, że Polska to nie Zachód i że Polsce do Zachodu jeszcze bardzo wiele brakuje. Jest tu nawet porównanie liczby radnych Warszawy i Los Angeles, co od razu nasuwa skojarzenie z tekstem piosenki "4 pokoje" Kazika. Znalazło się też miejsce dla przedstawienia absurdów sektora państwowego w gospodarce, państwowego skupu towarów, dotowania przez państwo nadprodukcji rolnej i nieopłacalnych gałęzi gospodarczych i sztucznego podtrzymywania nadmiernie rozrośniętego m.in. górnictwa i hodowli świń.

Język miejscami jest ostry, a pewne tezy przejaskrawione (i nie ze wszystkimi stwierdzeniami autora się zgadzam), jednak nie jest to aż tak rażące. Bardziej rażące są tu jak dla mnie proporcje treści - choćby ilość miejsca, jaką autor poświęcił Michnikowi i jego domniemanemu wpływowi na polskie życie społeczne i polityczne. Sam autor przyznaje zresztą, że nie ma tu symetrii i że o wielu sprawach nie napisał. Szkoda, że nie napisał. I właśnie to, co zostało w książce "Polactwo" pominięte, jest jej największą wadą.
Jest tutaj mowa o mentalności chłopów pańszczyźnianych i o spustoszeniach spowodowanych przez straty wojenne i przez późniejsze 45 lat rządów komunistycznych, gdy niszczono ludzi uczciwych, a promowano nieuczciwych cwaniaków wkręcających się zręcznie w układy - jednak nie ma w ogóle mowy o tym, że ową mentalność pańszczyźnianą w sposób systematyczny podtrzymywał w Polsce Kościół Katolicki. Ogólnie biorąc pod uwagę to, jak wielki odsetek Polaków to katolicy, pominięcie tego tematu jest największą wadą tej książki i moim największym zarzutem wobec autora. Nie ma tu nic o tym, że ksiądz proboszcz bardzo często traktuje parafian tak jak pan na folwarku swoich parobków, a ci parafianie zgadzają się na takie traktowanie i w dodatku zwykle sami o to proszą.

Nie ma tu nic o rozmiarach i przy tym o powierzchowności kultu Jana Pawła II w Polsce. Nie ma tu choćby wzmianki o tym, że większość Polaków uważa papieża-Polaka za swój największy autorytet, mimo że jednocześnie nie zna jego poglądów ani nauczania. Kult papieża-Polaka stał się tak trwałym i wdrukowanym elementem polskiego krajobrazu, że pominięcie go jest naprawdę rażącym błędem. Wystarczy wspomnień choćby o ilości pomników stawianych Karolowi Wojtyle (i o wyglądzie tych pomników), o lansowaniu się przeróżnych "artystów" na kulcie Jana Pawła II, o papieskich kremówkach, o ilości poświęcanych polskiemu papieżowi materiałów, filmów, książek, wspomnień, reportaży, o bardzo rozpowszechnionym w Polsce micie dotyczącym roli Jana Pawła II w obaleniu komunizmu. To zjawisko bardzo wymownie świadczy o sile polskiej emocjonalności, o tym, jak mity i złudzenia potrafią Polakom przesłonić rzeczywistość. Już o samym kulcie Jana Pawła II w Polsce można by napisać książkę, i jej treść mówiłaby bardzo dużo o polskiej mentalności.

Nie ma w "Polactwie" nic o tym, że Kościół Katolicki w Polsce opiera się w dużej mierze na podtrzymywaniu smutku, nastroju żałoby, pamięci o męce i martyrologii, a także na zaszczepianiu w wiernych poczucia winy, co też różni polski Kościół od Kościołów w krajach zachodnich.

Autor wspomina o niedorzecznym, mistycznym nurcie patriotyzmu, jednak moim zdaniem nie poświęca temu zagadnieniu należytej uwagi. Podobnie z innymi aspektami polskiego myślenia magicznego i mesjanistycznego.

To, co się zmieniło od czasu napisania tej książki do dziś, a czego autor nie mógł przewidzieć, to m.in. fakt, że od pewnego czasu w poziomie jadu, agresji i nienawiści w polskiej publicystyce wymienione przez niego pisma "NIE" i "Fakty i Mity", które to od pewnego czasu pozostają na całkowitym marginesie, zostały już jakiś czas temu wyprzedzone przez narodowo-radykalne i narodowo-katolickie pisma typu "Polska Niepodległa" i "Warszawska Gazeta", które można zaliczyć do tzw. mediów tożsamościowych, podobnie jak pisma i portale sprzyjające PiS-owi, tylko że bardziej sekciarskie.

Podsumowując: książka warta polecenia, jednak pozostawiająca spory niedosyt.

Książka napisana 14 lat temu, jednak uwagi dotyczące mentalności polskiego społeczeństwa i jego przywar pozostają nadal aktualne. Ogólnie rzecz biorąc, jest to obraz tyleż ponury i pesymistyczny, co prawdziwy.

Autor analizuje polskie społeczeństwo, przedstawia kulturę polityczną (czy raczej jej brak) ogromnej jego części, pisze o poziomie debaty publicznej w Polsce, o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytałem "Krótką historię czasu" wiele lat temu, dziś sobie o niej przypomniałem. Świetna książka, napisana przystępnym, prostym i zrozumiałym językiem, dzięki czemu nawet człowiek niezorientowany w temacie astrofizyki bez problemu zrozumie, o czym mowa. Znakomite przybliżenie tematu czarnych dziur, ewolucji gwiazd, teorii względności i wszelkich najważniejszych zagadnień astrofizycznych. Bez wątpienia jest to jedna z najważniejszych publikacji popularnonaukowych, autorstwa najwybitniejszego fizyka na świecie po Albercie Einsteinie. Dzieło geniusza, które zrozumie statystyczny zjadacz chleba. Polecam wszystkim, którzy interesują się kosmosem, jego naturą i dziejami.

Czytałem "Krótką historię czasu" wiele lat temu, dziś sobie o niej przypomniałem. Świetna książka, napisana przystępnym, prostym i zrozumiałym językiem, dzięki czemu nawet człowiek niezorientowany w temacie astrofizyki bez problemu zrozumie, o czym mowa. Znakomite przybliżenie tematu czarnych dziur, ewolucji gwiazd, teorii względności i wszelkich najważniejszych zagadnień...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciekawie nakreślona biografia ikony rewolucji psychodelicznej Zachodu lat 60. i ładnie wkomponowana w szerszy kontekst tego, co wtedy się działo. Bo nie sposób mówić o Leary'm i jego działaniach bez wspominania o Kenie Kesey'u, Allenie Ginsbergu, Williamie S. Burroughs'ie i innych ówczesnych aktywistach. A także bez odniesienia się, choćby pokrótce, do atmosfery społeczno-politycznej tamtych lat. Pewne fragmenty czyta się jak powieść kryminalną. Dobrze, że Leary jest tu pokazany jako człowiek z krwi i kości, mający zarówno zalety, jak i wady.
Szkoda, że Leary jest w Polsce postacią praktycznie nieznaną (to pozostałość po 45 latach izolacji za żelazną kurtyną, i zaległości tej izolacji). Na szczęście dzięki internetowi i powstawaniu coraz to nowych filmów dokumentalnych, to się zmienia (choć na razie powoli).

Ciekawie nakreślona biografia ikony rewolucji psychodelicznej Zachodu lat 60. i ładnie wkomponowana w szerszy kontekst tego, co wtedy się działo. Bo nie sposób mówić o Leary'm i jego działaniach bez wspominania o Kenie Kesey'u, Allenie Ginsbergu, Williamie S. Burroughs'ie i innych ówczesnych aktywistach. A także bez odniesienia się, choćby pokrótce, do atmosfery...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam mieszane uczucia. Z jednej strony, są tu ciekawe i imponujące rzeczy, z drugiej, zbyt wiele wydarzeń jest tu naciąganych. Zbyt często trójce głównych bohaterów pomaga szczęśliwy przypadek i szczęśliwy zbieg okoliczności, zbyt wiele bardzo ważnych rzeczy dzieje się przypadkiem. I trójka głównych bohaterów dowiaduje się zbyt wielu kluczowych rzeczy dzięki szczęśliwym zbiegom okoliczności (jak np. przypadkowo podsłuchane rozmowy). Rozdział "Dworzec King's Cross" też jest mocno naciągany i moim zdaniem w dużej mierze niepotrzebny, choć z drugiej strony, jego tajemnicza otoczka jest dosyć fascynująca. Poza tym, postać Snape'a w zbyt dużym stopniu odbiega tu od tego, co wiedzieliśmy o nim wcześniej. To jakby dwie różne osoby. Jakby kluczowy wątek został dodany dopiero w tej części, albo w poprzedniej. Ja wiem, że ludzie są złożeni, skomplikowani - jednak mimo to, ten Snape nie pasuje do wcześniejszego Snape'a. Zbyt się tu różni od jadowitego, złośliwego i wrednego nauczyciela eliksirów.

Mam mieszane uczucia. Z jednej strony, są tu ciekawe i imponujące rzeczy, z drugiej, zbyt wiele wydarzeń jest tu naciąganych. Zbyt często trójce głównych bohaterów pomaga szczęśliwy przypadek i szczęśliwy zbieg okoliczności, zbyt wiele bardzo ważnych rzeczy dzieje się przypadkiem. I trójka głównych bohaterów dowiaduje się zbyt wielu kluczowych rzeczy dzięki szczęśliwym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wciągająca lektura, którą czyta się praktycznie jednym tchem. Jednymi z moich ulubionych momentów są te, w których jest profesor Slughorn - mój drugi po Lupinie ulubiony nauczyciel Hogwartu. Co prawda ma swoje przywary i słabości, jednak jest to częścią jego uroku. Wątek badania przeszłości Voldemorta też ciekawy. A opis wydarzeń w jaskini jest naprawdę świetny i robi wrażenie, zapada w pamięć. I choć ta część sama w sobie jest naprawdę fajna, to jednak na tle poprzednich, stawia w innym świetle sposób myślenia Dumbledore'a, który tutaj okazuje się być mniej perspektywiczny, niż mogło się wcześniej wydawać. Bo nie ma dobrego uzasadnienia, dlaczego dopiero w tej części, gdy Voldemort już powrócił i odbudował dużą część swojej armii i potęgi, Dumbledore zaczął badać jego przeszłość i spotykać się z ludźmi, którzy w przeszłości stykali się z Voldemortem i z rodem Gauntów. Dumbledore zaczął robić to zdecydowanie zbyt późno. O wiele rozsądniej by zrobił, gdyby zrobił to jeszcze albo przed upadkiem zabójstwem Lily i Jamesa Potterów i upadkiem Voldemorta, albo bezpośrednio po tym. W każdym razie przed jedenastymi urodzinami Harry'ego. Przede wszystkim dlatego, że z powodu upływu lat, ludzie, którzy zetknęli się z Gauntami lub Tomem Riddlem jako chłopcem, byli już starzy, czyli mogli umrzeć praktycznie w każdej chwili, i Dumbledore mógł w związku z tym nie zdążyć się z nimi spotkać. I tylko wyjątkowo szczęśliwym zrządzeniem losu, wszyscy ci ludzie dożyli bardzo sędziwego wieku, nawet Morfin Gaunt, będący więźniem przez dziesiątki lat.
A skoro 12-letni Harry w "Komnacie tajemnic" sam wręczył Dumbledore'owi zniszczony dziennik Riddle'a, i już wtedy Dumbledore nabrał przekonania, że ten dziennik to horkruks, to mógł już wtedy badać przeszłość Voldemorta pod tym właśnie kątem. Czekanie z początkiem tych badań do aż szóstego tomu, do "Księcia Półkrwi", było ciężkim błędem i niefrasobliwością ze strony Dumbledore'a. O ile przed "Księciem Półkrwi" uważałem Dumbledore'a za zdecydowanie mądrego i zawsze myślącego perspektywicznie, tak ta część rzuca cień na wizerunek Dumbledore'a jako mędrca.
I nie ma dobrego uzasadnienia, dlaczego w rozdziale "Horkruksy" Dumbledore nie powiedział Harry'emu, w jaki sposób zniszczył pierścień Marvola. Dlaczego wtedy nie powiedział Harry'emu, że miecz Gryffindora może niszczyć horkruksy. Dlaczego dopiero w kolejnej części Hermiona sama musiała to wydedukować ze szczątkowych informacji.

Wciągająca lektura, którą czyta się praktycznie jednym tchem. Jednymi z moich ulubionych momentów są te, w których jest profesor Slughorn - mój drugi po Lupinie ulubiony nauczyciel Hogwartu. Co prawda ma swoje przywary i słabości, jednak jest to częścią jego uroku. Wątek badania przeszłości Voldemorta też ciekawy. A opis wydarzeń w jaskini jest naprawdę świetny i robi...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzięki wątkowi tytułowego więźnia Azkabanu, a także dzięki postaci Lupina, jest to moja ulubiona część serii. Jest tutaj sporo elementów układanki, które na koniec łączą się w spójną całość, dając przy tym naprawdę fajny zwrot, twist fabularny. I jest to jak dla mnie jedyna (obok późniejszego "Księcia Półkrwi") część, w której jedne z najciekawszych i najbardziej zapadających w pamięć rzeczy dzieją się podczas szkolnych, klasowych lekcji, które ma Harry. A Lupin to zdecydowanie najciekawszy z nauczycieli Hogwartu, którzy uczyli Harry'ego.
Choć ciekaw też jestem (ta ciekawość nigdy nie została zaspokojona), co by było, gdyby na dementora rzucić zaklęcie Avada Kedavra. Czy to zaklęcie by zabiło dementora. I gdyby rzucić na dementora zaklęcie Cruciatus, to czy dementor by wtedy cierpiał tak jak człowiek. I czy gdyby dementora przebić mieczem lub szablą, to czy wtedy by się go zabiło. Brak pełnego wyjaśnienia prawdziwej natury dementorów spowodował u mnie pewien niedosyt.
Ciekaw jestem też, czy ten zmieniacz czasu używany przez Hermionę ma jakiś limit liczby użyć. I dlaczego Dumbledore wcześniej nie użył go, żeby powstrzymać Voldemorta.

Dzięki wątkowi tytułowego więźnia Azkabanu, a także dzięki postaci Lupina, jest to moja ulubiona część serii. Jest tutaj sporo elementów układanki, które na koniec łączą się w spójną całość, dając przy tym naprawdę fajny zwrot, twist fabularny. I jest to jak dla mnie jedyna (obok późniejszego "Księcia Półkrwi") część, w której jedne z najciekawszych i najbardziej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wciągająca historia z naprawdę dobrze stworzoną atmosferą. Ta część jest mroczniejsza od poprzednich. Wydarzenia dziejące się podczas wykonywania zadań turnieju i (zwłaszcza) dziejące się na cmentarzu śledzi się z zapartym tchem, i na długo pozostają w pamięci. Czwarta część to ta, w której atmosfera staje się coraz gęstsza i pętla coraz bardziej się zaciska, wszystko coraz bardziej zmierza do otwartej konfrontacji.
Jednocześnie, moim zastrzeżeniem jest to, że tutaj Harry nie ma w sobie za grosz psychiki nastoletniego chłopaka. Podobnie zresztą Ron, który w pewnym momencie przestał odzywać się do Harry'ego, czyli zachował się zupełnie jak dziewczyna. Chłopaki tak się nie zachowują.

Wciągająca historia z naprawdę dobrze stworzoną atmosferą. Ta część jest mroczniejsza od poprzednich. Wydarzenia dziejące się podczas wykonywania zadań turnieju i (zwłaszcza) dziejące się na cmentarzu śledzi się z zapartym tchem, i na długo pozostają w pamięci. Czwarta część to ta, w której atmosfera staje się coraz gęstsza i pętla coraz bardziej się zaciska, wszystko coraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ogólnie rzecz biorąc, całkiem przyjemne czytadło. Autorce udało się stworzyć naprawdę ciekawe środowisko i wciągającą historię o walce dobra ze złem z prostym i fajnym przesłaniem o wartości przyjaźni i miłości. Ciekawe połączenie naszego znanego świata z baśniowym. Dobrze, że w kolejnych częściach ten świat został jeszcze rozbudowany. O wydarzeniach mających miejsce w Hogwarcie i okolicach czyta się z dużym zainteresowaniem. Otoczka, atmosfera nakreślona wokół Voldemorta też została dobrze nakreślona.
Jednocześnie jednak, dużym minusem jest tu psychika i osobowość głównego bohatera i jego bagaż emocjonalny, a raczej zupełny brak tego bagażu. Harry mając od roku do jedenastu lat żył i dorastał bez miłości i bez rodzinnego ciepła, jako sierota, był zaniedbywany i źle traktowany przez wujostwo, które się nad nim znęcało i zamykało w komórce pod schodami, a mimo to rozwinął się normalnie, wyrósł na człowieka o mocnym kręgosłupie moralnym i nie stał się agresywny ani zdziczały, nie został ani seryjnym mordercą, ani dręczycielem. Jakby dorastał w normalnym domu rodzinnym i jakby był otaczany miłością i opieką. A przecież dzieci wychowywane bez miłości i odtrącane wolniej się rozwijają, a potem stają się agresywne (z powodu frustracji) i stają się właśnie dręczycielami lub mordercami. Tymczasem w tej opowieści dręczycielem jest Dudley, który jest rozpieszczany przez rodziców, którzy podsuwali mu wszystko pod nos, więc nie powinien być dręczycielem, tylko zadowolonym z życia i spokojnym chłopakiem.
Wiem, że to tylko książka dla dzieci i w dodatku fantastyczna, i że nie należy traktować jej treści za bardzo serio, tylko że już dużo łatwiej jest uwierzyć w istnienie magii i fantastycznych zwierząt niż w to, że rozwój psychoemocjonalny człowieka mógłby w tak fatalnych warunkach przebiegać normalnie, bez zaburzeń. I to, że Harry jest czarodziejem, nie jest tu wytłumaczeniem. Więc kwestia jego osobowości jest po prostu wielką dziurą w fabule.

Ogólnie rzecz biorąc, całkiem przyjemne czytadło. Autorce udało się stworzyć naprawdę ciekawe środowisko i wciągającą historię o walce dobra ze złem z prostym i fajnym przesłaniem o wartości przyjaźni i miłości. Ciekawe połączenie naszego znanego świata z baśniowym. Dobrze, że w kolejnych częściach ten świat został jeszcze rozbudowany. O wydarzeniach mających miejsce w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka jest ciekawym zestawieniem znanych od stuleci pozycji, rodzajów pieszczot i technik seksualnych ze współczesną wiedzą seksuologiczną i psychologiczną. Autorka przytacza pozycje ze starożytnej indyjskiej Kamasutry, nowożytnej indyjskiej Anangarangi, średniowiecznego arabskiego Pachnącego Ogrodu i zbioru klasycznych chińskich podręczników seksu. Opisuje i odnosi się do każdej z przytoczonych pozycji. Przystosowała zawartość książki zarówno dla mężczyzn, jak i dla kobiet (co ma znaczenie, bo autorami tych klasycznych tekstów byli mężczyźni). Recenzując niektóre pozycje, zwraca uwagę m.in. na różnice wzrostu, ciężar partnerów, długość członka lub łatwość/trudność w osiąganiu erekcji jako mające znaczenie przy tych pozycjach. Każda pozycja jest zilustrowana piękną, wysmakowaną fotografią. Autorka przytacza wiele cytatów z tych traktatów i odnosi się do tych fragmentów ksiąg, których treść wynika z ówczesnych uwarunkowań społecznych i kulturowych i konfrontuje to ze współczesną wiedzą, warunkami i stylem życia Europejczyków przełomu XX i XX wieku. Z dowcipną lekkością zamieszcza także krytyczne recenzje przepisów kulinarnych mających według dawnych autorów zapewnić np. udany seks z niezliczonymi kobietami. Zamieszcza też instrukcje gry wstępnej, pielęgnacji ciała, masażu, całowania ciała i seksu oralnego. Smaku dodają także bardzo artystyczne nazwy wielu pozycji, zwłaszcza w ostatnim fragmencie książki, "Tao", gdzie nazwy często wzięto od zachowań zwierząt (np. "motyl w locie", "galopujący koń", zakochane jaskółki", "jedwabnik przędący kokon"). Dodatkowym atutem jest przyznanie każdej pozycji przez autorkę punktów za przyjemność - osobnych dla mężczyzny i dla kobiety. Autorka przyznała, że sama wypróbowała wszystkie te pozycje, więc na pewno wie, o czym pisze.

Podsumowując: książka zdecydowanie godna polecenia jako poradnik erotyczny dla wszystkich par chcących urozmaicić swoje życie seksualne. Jeden z najlepszych poradników o seksie.

Książka jest ciekawym zestawieniem znanych od stuleci pozycji, rodzajów pieszczot i technik seksualnych ze współczesną wiedzą seksuologiczną i psychologiczną. Autorka przytacza pozycje ze starożytnej indyjskiej Kamasutry, nowożytnej indyjskiej Anangarangi, średniowiecznego arabskiego Pachnącego Ogrodu i zbioru klasycznych chińskich podręczników seksu. Opisuje i odnosi się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ogólnie, bardzo przyjemnie się czyta. Tak jak w poprzednich częściach, autorce dobrze udało się uchwycić klimat, podejście do świata, mentalność i sposób bycia rockmanów - aż ma się wrażenie, że zespół Sinners istnieje naprawdę. Rebeka jest świetna, pozytywnie zakręcona, po prostu nie da się jej nie uwielbiać i nie kochać. Dzięki swojej osobowości jest czarująca. Eric to wieczny chłopiec, co raz czyni go przezabawnym i fajnym, a raz irytującym. Jednak ogólnie - dusza człowiek.

Ogólnie, bardzo przyjemnie się czyta. Tak jak w poprzednich częściach, autorce dobrze udało się uchwycić klimat, podejście do świata, mentalność i sposób bycia rockmanów - aż ma się wrażenie, że zespół Sinners istnieje naprawdę. Rebeka jest świetna, pozytywnie zakręcona, po prostu nie da się jej nie uwielbiać i nie kochać. Dzięki swojej osobowości jest czarująca. Eric to...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Wciągnęła mnie, nawet bardziej niż pierwsza część. Autorka, co widać, rozwinęła się literacko i rozbudowała świat przedstawiony. Momentami czyta się jak dreszczowiec, momentami jak urban fantasy, momentami jak gotyckie powieści wampiryczne. Obraz wampirów jest tu nieszablonowy, fabuła i bohaterowie są mniej przewidywalni niż w większości tego typu literatury. Jeśli ktoś lubi takie klimaty, to naprawdę przyjemne czytadło, godne polecenia. Mam nadzieję, że będzie jeszcze trzecia część, bo historia jest mniej zamknięta niż w "Pamięci krwi". Ciekaw jestem dalszych losów Dariusza, czy on w ogóle jeszcze odegra jakąś rolę. I co dalej z Dorianem i jej relacją z Mileną.

Wciągnęła mnie, nawet bardziej niż pierwsza część. Autorka, co widać, rozwinęła się literacko i rozbudowała świat przedstawiony. Momentami czyta się jak dreszczowiec, momentami jak urban fantasy, momentami jak gotyckie powieści wampiryczne. Obraz wampirów jest tu nieszablonowy, fabuła i bohaterowie są mniej przewidywalni niż w większości tego typu literatury. Jeśli ktoś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, która może na pierwszy rzut oka wydawać się ciekawa, fascynująca i niezwykła, jednak w istocie zawiera wyjątkowo duże nagromadzenie pseudonauki, manipulacji i zwykłych bredni, jak na swoją niewielką objętość. Pseudohistoria i pseudoarcheologia przemieszane z gnostyckim spojrzeniem na świat i garścią pseudomedycyny i pseudopsychologii. Sensacyjny tytuł mający przyciągnąć "przekornych" czytelników, teorie spiskowe o New World Order, rzekomym spisku z 11 września 2011, później stwierdzenia o rzekomym spisku Rotschildów i spisku FED, następnie przemieszane z ezoteryką i pseudonauką, "sensacyjnymi" odkryciami o zaginionych cywilizacjach, ludziach żyjących setki lat w hibernacji, spiskach iluminatów, masonów i kogo tam jeszcze, dodatkowo straszenie biochipami, wiara w reinkarnację i karmę i doszukiwanie się w biblijnych księgach opisów lądowania UFO (pokłosie stwierdzeń Heleny Bławatskiej i Ericha von Daenikena), a w każdym możliwym wydarzeniu powiązania z jakimś wcześniejszym proroctwem (np. autorstwa Nostradamusa) i teorią spiskową. Do tego re-interpretowanie wierzeń sumeryjskich i różnych legend, kłamstwo autora o FED jako rzekomo prywatnym banku z którego to niby rząd USA musi pożyczać dolary, opieranie się na ustnych świadectwach o wątpliwej wiarygodności (jak te o super dzieciach z Chin czy ludziach pamiętających swoje poprzednie żywoty), bajdy o Albercie Pike'u i rzekome cytaty z Pike'a, które w rzeczywistości były mistyfikacją Leo Taxila, traktowanie jako pewnik przechwałek Uri Gellera i wiele innych manipulacji połączonych z teoriami spiskowymi. A na koniec 75-stronicowy poradnik pełen porad dotyczących życia codziennego i relacji międzyludzkich, na które każdy normalnie myślący człowiek by wpadł przemyśleń równie głębokich jak w dziełach Paolo Coelho, będący właściwie w zupełnym oderwaniu od treści poprzednich fragmentów i kompletnie do nich niepasujący.

Dla uwiarygodnienia swoich tez, autor tu i ówdzie wstawia jakieś prawdziwe stwierdzenia i nawet truizmy, czasem napisze o jakimś prawdziwym wydarzeniu lub prawdziwej postaci, jednak ogólnie jest to bełkot jakich mało. Autor nadaje różnym wydarzeniom historycznym zupełnie inne znaczenie i rangę, niż miały w rzeczywistości, dorabia do nich teorie spiskowe. Do wypowiedzi polityków też dorabia teorie spiskowe i doszukuje się wszędzie ukrytych związków i ukrytych znaczeń. Rozdział o rozmowach autora z XVIII-wiecznym francuskim hrabią brzmi jak opis urojeń człowieka z psychozą lub schizofrenią. Ogólnie z treści tej książki zaledwie ok. 10% to fakty, a cała reszta to abstrakcyjne wymysły i urojenia autora niemające żadnego pokrycia w poważnych źródłach. Autor dopasowuje do swoich wymysłów różne legendy, religie, relacje różnych osób, wynurzenia autorów będących wyznawcami gnostyckich poglądów na świat, i robi z tego wszystkiego papkę, którą zamieszcza w swojej książce. A to, że z jednej strony autor przyjmuje bezkrytycznie jako prawdziwe oskarżenia radykalnych katolickich duchownych pod adresem masonów i innych tajnych stowarzyszeń, a z drugiej staje na gruncie buddyzmu i wschodniej mistyki, widać mu nie przeszkadza. Podobnie jak przyjmowanie gnostyckiej interpretacji Biblii (tak jak masoni) i jednoczesne potępianie tajnych stowarzyszeń, które też taką interpretację przyjmują. Najwidoczniej nie przeszkadza mu też jednoczesne powoływanie się na naukę i na ezoterykę, też będące w sprzeczności. Już nie wspominając o tym, że myli masonów z iluminatami.

Tak więc ogólnie książkę zdecydowanie odradzam, chyba że jako ciekawostkę typu "ile bzdur potrafi znaleźć się w jednej książce".

Książka, która może na pierwszy rzut oka wydawać się ciekawa, fascynująca i niezwykła, jednak w istocie zawiera wyjątkowo duże nagromadzenie pseudonauki, manipulacji i zwykłych bredni, jak na swoją niewielką objętość. Pseudohistoria i pseudoarcheologia przemieszane z gnostyckim spojrzeniem na świat i garścią pseudomedycyny i pseudopsychologii. Sensacyjny tytuł mający...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Arcydzieło. Powieść zarówno przestrzegająca przed niebezpieczeństwem totalitaryzmu w Europie Zachodniej i Ameryce, jak i traktująca o ludzkiej naturze - o tym, do jakiego stopnia można zmienić człowieka i pozbawić go człowieczeństwa.

Powieść bardziej przerażająca niż cała twórczość Stephena Kinga i Howarda P. Lovecrafta razem wzięte. Dla człowieka nie ma nic bardziej przerażającego niż pozbawić go ludzkich uczuć i człowieczeństwa, kazać wiecznie cierpieć, upadlać go do granic możliwości, nie pozostawiać mu żadnej nadziei na wydostanie się z piekła, i do tego wszystkiego zmuszać go, by kochał swoich oprawców i tych, którzy gotują mu najgorsze piekło, jakie można sobie wyobrazić.

Arcydzieło. Powieść zarówno przestrzegająca przed niebezpieczeństwem totalitaryzmu w Europie Zachodniej i Ameryce, jak i traktująca o ludzkiej naturze - o tym, do jakiego stopnia można zmienić człowieka i pozbawić go człowieczeństwa.

Powieść bardziej przerażająca niż cała twórczość Stephena Kinga i Howarda P. Lovecrafta razem wzięte. Dla człowieka nie ma nic bardziej...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Komiks Gigant 10/98: Siedem kaczych plag Walt Disney, Redakcja magazynu Kaczor Donald
Ocena 7,6
Komiks Gigant ... Walt Disney, Redakc...

Na półkach:

Jeden z najlepszych tomów z serii Gigant, jaki czytałem. Naprawdę ciekawe historie - wątki mitologiczne oparte częściowo na motywach biblijnych, historia z zagadką kryminalną, historia o dalekich podróżach... wszystko, co najlepsze. Tom zdecydowanie godny polecenia.

Jeden z najlepszych tomów z serii Gigant, jaki czytałem. Naprawdę ciekawe historie - wątki mitologiczne oparte częściowo na motywach biblijnych, historia z zagadką kryminalną, historia o dalekich podróżach... wszystko, co najlepsze. Tom zdecydowanie godny polecenia.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mam mieszane uczucia. Z jednej strony ciekawym rozwiązaniem jest pisanie naprzemiennie z punktu widzenia obojga bohaterów i konwencja wiążąca bohaterkę ze sztuką - muzyką, z drugiej książka jest chaotyczna i pełna niekonsekwencji. Bohaterka niby jest pewna siebie i nie jest zagubiona, a mimo to jakby sama nie wiedziała tak naprawdę, czego chce. Sam motyw sado-maso jest chyba skopiowany z "Historii O", dziś już raczej zapomnianego dzieła Anne Desclos vel Pauline Reage. Autorzy twierdzą, że nie czytali "50 twarzy Greya", co jest możliwe, ale raczej na pewno czytali "Historię O".

Mam mieszane uczucia. Z jednej strony ciekawym rozwiązaniem jest pisanie naprzemiennie z punktu widzenia obojga bohaterów i konwencja wiążąca bohaterkę ze sztuką - muzyką, z drugiej książka jest chaotyczna i pełna niekonsekwencji. Bohaterka niby jest pewna siebie i nie jest zagubiona, a mimo to jakby sama nie wiedziała tak naprawdę, czego chce. Sam motyw sado-maso jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo dobra kontynuacja opowieści o życiu i dziele Dartha Bane'a. Opisuje dokładnie jego knowania i polityczne machinacje, których trudno nie podziwiać. Jeśli pierwsza część świadczyła o geniuszu Bane'a, to druga tylko to potwierdza, a nawet wzmacnia nasz podziw dla twórcy Zasady Dwóch. Jednocześnie zawiera ciekawe opisy, sceny walk na miecze świetlne, retrospekcje i te same wydarzenia widziane z perspektyw różnych bohaterów. Przedstawia genezę Ciemnej i Jasnej Strony Mocy, traktuje o Tythonie - miejscu narodzin Zakonu Jedi. Minusem jest to, że stosunkowo mało miejsca poświęca Bane'owi, a więcej miejsca jego uczennicy, przez co tytuł może być trochę mylący. I to, że pod koniec Jedi wykazali się głupotą i płytkością myślenia zupełnie do nich niepasującą. Ale mimo to - książka bardzo dobra.

Bardzo dobra kontynuacja opowieści o życiu i dziele Dartha Bane'a. Opisuje dokładnie jego knowania i polityczne machinacje, których trudno nie podziwiać. Jeśli pierwsza część świadczyła o geniuszu Bane'a, to druga tylko to potwierdza, a nawet wzmacnia nasz podziw dla twórcy Zasady Dwóch. Jednocześnie zawiera ciekawe opisy, sceny walk na miecze świetlne, retrospekcje i te...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ciekawa książka. Prezentuje drogę życiową twórcy Zasady Dwóch i ukazuje jego ewolucję, wewnętrzne zmiany. Przybliża filozofię Ciemnej Strony. Mimo częstych skoków w różne wątki i miejsca akcji, nie jest chaotyczna, tylko przejrzysta. Po przeczytaniu tego, trudno nie uznać Dartha Bane'a za geniusza. Choć z drugiej strony, słabością książki jest to, że bane'owi tak łatwo udawało się wszystkich oszukiwać. Jest też potknięcie w postaci wymienienia stylu walki Vaapad, który, co wiadomo z "Zemsty Sithów", został stworzony dopiero ponad 900 lat później przez Mace'a Windu. Niezrozumiałe wydaje się też ciągłe nawiązywanie do postaci Revana (o którym później autor napisał osobną książkę). Ale generalnie książka wciąga i jest napisana bardzo dobrze. Przyznam, że przed sięgnięciem po lekturę, zupełnie inaczej wyobrażałem sobie Dartha Bane'a: myślałem, że był kimś przypominającym Paplatine'a - starszym, niepozornym, na pozór niczym się nie wyróżniającym, a nie wielkim, zwalistym, łysym atletą budzącym grozę swoim wyglądem. I możliwe, że byłby ciekawszą postacią, gdyby Karpyshyn właśnie takim go przedstawił. Ale to w sumie dość nieistotny szczegół.

Ciekawa książka. Prezentuje drogę życiową twórcy Zasady Dwóch i ukazuje jego ewolucję, wewnętrzne zmiany. Przybliża filozofię Ciemnej Strony. Mimo częstych skoków w różne wątki i miejsca akcji, nie jest chaotyczna, tylko przejrzysta. Po przeczytaniu tego, trudno nie uznać Dartha Bane'a za geniusza. Choć z drugiej strony, słabością książki jest to, że bane'owi tak łatwo...

więcej Pokaż mimo to