Sto lat samotności to taka książka, która wielokrotnie przewijała się na moich zajęciach na studiach, ale przeczytanie jej nigdy nie było wymagane, a ja też nie miałam czasu na zapoznanie się z nią. Aż w końcu na początku jesieni zapragnęłam przeczytać jakieś opasłe tomiszcze z bogato zarysowaną historią rodzinną i przepadłam. Dzieje rodziny Buendiów fascynują i nie pozwalają oderwać się od pożerania kolejnych rozdziałów. Należy czytać uważnie, aby nie zgubić wątku wśród kolejnych pokoleń nazywanych imionami swoich ojców i powielających ich błędy, ale gdy już wpadnie się w rytm, to coraz lepiej rozumie się motywacje bohaterów. Autor nie obawia się przy tym pozbywania się postaci, gdy uważa, że ich czas w tej historii już przeminął, a pozbywa się bohaterów nieustannie fascynujących dla czytelników. Nie spotkałam się dotąd z pisarzem, któremu do tego stopnia nie byłoby szkoda wykreowanych postaci i który z równą łatwością zastępowałby je równie dobrymi, ale już zupełnie innymi. Powieść jest dopracowana w każdym detalu i naprawdę nie potrafię znaleźć niczego, co chciałabym w niej zmienić.
Sto lat samotności to taka książka, która wielokrotnie przewijała się na moich zajęciach na studiach, ale przeczytanie jej nigdy nie było wymagane, a ja też nie miałam czasu na zapoznanie się z nią. Aż w końcu na początku jesieni zapragnęłam przeczytać jakieś opasłe tomiszcze z bogato zarysowaną historią rodzinną i przepadłam. Dzieje rodziny Buendiów fascynują i nie...
Sto lat samotności to taka książka, która wielokrotnie przewijała się na moich zajęciach na studiach, ale przeczytanie jej nigdy nie było wymagane, a ja też nie miałam czasu na zapoznanie się z nią. Aż w końcu na początku jesieni zapragnęłam przeczytać jakieś opasłe tomiszcze z bogato zarysowaną historią rodzinną i przepadłam. Dzieje rodziny Buendiów fascynują i nie pozwalają oderwać się od pożerania kolejnych rozdziałów. Należy czytać uważnie, aby nie zgubić wątku wśród kolejnych pokoleń nazywanych imionami swoich ojców i powielających ich błędy, ale gdy już wpadnie się w rytm, to coraz lepiej rozumie się motywacje bohaterów. Autor nie obawia się przy tym pozbywania się postaci, gdy uważa, że ich czas w tej historii już przeminął, a pozbywa się bohaterów nieustannie fascynujących dla czytelników. Nie spotkałam się dotąd z pisarzem, któremu do tego stopnia nie byłoby szkoda wykreowanych postaci i który z równą łatwością zastępowałby je równie dobrymi, ale już zupełnie innymi. Powieść jest dopracowana w każdym detalu i naprawdę nie potrafię znaleźć niczego, co chciałabym w niej zmienić.
Sto lat samotności to taka książka, która wielokrotnie przewijała się na moich zajęciach na studiach, ale przeczytanie jej nigdy nie było wymagane, a ja też nie miałam czasu na zapoznanie się z nią. Aż w końcu na początku jesieni zapragnęłam przeczytać jakieś opasłe tomiszcze z bogato zarysowaną historią rodzinną i przepadłam. Dzieje rodziny Buendiów fascynują i nie...
więcej Pokaż mimo to