Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Książka przeczytana jednym tchem. Wpadła mi w ręce we wtorek i skończona wczoraj pomimo, jak to w życiu bywa, przeszkód związanych z obowiązkami i innymi przyjemnościami, dwa dni to i tak świetny wynik. To moje pierwsze spotkanie z Miłoszewskim no i zrobił na mnie dobre wrażenie. Historia, też niczego sobie chociaż myślę, że w pewnym momencie zrobiło się za gęsto od wątków zupełnie zbędnych. Jednak jest to książka, która dobrze wprowadza do dalszych części. Jest bogata, trochę przytłaczająca, bywa ciężka ale tylko momentami bo ma jedną wadę. Wydaje się prawdziwa i właśnie to nadanie jej realnego sznytu czyni z niej jedną z podstawowych lektur dla każdego kto poczytuje polskie kryminały. Nie jest to klasyk gatunku, broń boże, wtedy straciła by swoją zwyczajną niezwyczajność, stała by się epopeją i ta nadmuchana bańka by musiała pęknąć. Książka jest tym czym powinna, czystą przyjemnością dla czytającego. Ja szary żuczek, bez zdolności literackich stwierdzam, że Pan Miłoszewski postarał się, zachęcił i już biegnę szukać Ziarna Prawdy, czyli następnej książki z cyklu bo ponoć jeszcze lepsza, a ta ostatnia to już w ogóle nie ma co gadać ;) Także ja Miłoszewskiego polecam. To tyle. Pozdrawiam i życzę udanego czytania ;)

Książka przeczytana jednym tchem. Wpadła mi w ręce we wtorek i skończona wczoraj pomimo, jak to w życiu bywa, przeszkód związanych z obowiązkami i innymi przyjemnościami, dwa dni to i tak świetny wynik. To moje pierwsze spotkanie z Miłoszewskim no i zrobił na mnie dobre wrażenie. Historia, też niczego sobie chociaż myślę, że w pewnym momencie zrobiło się za gęsto od wątków...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czytanie tej książki było rzeczywiście lekkie i przyjemne. Jednak samo rozpoczęcie w moim przypadku nie było tak banalne. Książka czekała na mnie rok. Dlaczego? Otóż, nie wiem. Może to ja nie byłam gotowa na tego typu literaturę albo to ona musiała poczekać aż ja pozwolę jej wpłynąć na mnie. Nie żałuje tego, że nasze ścieżki wreszcie się zbiegły. Widocznie co dobre wymaga czasu.

Nie będzie to spoilerowana opinia o tym jak Kundera tworzył swoje postacie i jak opisywał wydarzenia głównego bohatera. Nie chce zagłębiać się w formę jaka wykreowała tą książkę. Chce natomiast wspomnieć o tym jak ta książka zmieniła lub umocniła moje poglądy w pewnym temacie. W temacie życia, czyli i miłości, śmierci, radości, walki. Życia, które może być niezwykle lekkie gdy mu na to pozwolimy. Nie chodzi tu o unikanie ciężkich sytuacji, raczej o podejście z jakim zbliżamy się do każdego sedna sprawy. Czasem nasze życie jest swoistą bajką, jest czystą rozrywką, szklanką dobrego wina. Zachwycamy się każdym łykiem, wyjątkowością doznań i subtelnością naszego małego raju. Niekiedy życie też wytacza ciężkie działa, z których mierzy prosto w nasze nogi. Pod ciężarem ostrzału uginają się a my wraz z nimi opadamy na ziemię czekając na zadanie ostatecznego strzału. A co jakby podejście Kundery odnieść do obu tych przypadków. Z jednej strony jesteśmy szczęśliwi bo mieliśmy trochę więcej szczęścia niż inni, jesteśmy zdołowani bo to przyniósł los. Uzależnianie swojego życia od swojej wyjątkowości czy mierności mija się z celem gdy uświadomimy sobie, że każda poznana osoba, każde miejsce w którym się znaleźliśmy jest obiektywnym wynikiem niekiedy nie tylko naszych działań i to co mamy jest czystym przypadkiem. Przypadkiem, który niekiedy jest piękny jak momenty spędzone z naszym kochankiem, a niekiedy gorzki jak łzy wylane na pogrzebie naszego bliskiego. Historia każdego z nas jest nie tylko wynikiem tego co robimy, jest wynikiem przypadkowości i losowości wszechświata. Nie powinna przez to tracić nic ze swojej wyjątkowości, wprost przeciwnie. To, że poznałam swojego ukochanego w miejscu w które trafiłam nie koniecznie ze swojej czystej woli nie czyni naszej miłości czymś gorszym. Czasem to co nie jest nadmiernie przyprószone brokatem, lśni bardziej niż nie jeden szlifowany kamień. Czasem nasza codzienność składająca się z setka przypadków jest wyjątkowa właśnie przez to, że te przypadki nie zdarzą się już nikomu więcej, są tylko nasze czyli najcenniejsze.
Kundera dał mi poczucie, że moje życie nie musi wyglądać jak wygląda i że akceptacja tego co się ma i nauka godzenia się z życiem jest tym do czego dążymy przez cały czas jaki mamy na ziemi. Moja lekkość bytu polega na tym, że nie zastanawiam się nad tym co dostaje, myślę tylko o tym jak to wykorzystać by lekkość nie minęła z kolejnym nadchodzącym dniem.
Niezwykła lekkość bytu - tytuł który dał mi wiele, mimo iż wydaje się absurdalnie banalny i prosty. Bo czasem zapominamy, że piękno tkwi w prostocie.
Pozdrawiam.

Czytanie tej książki było rzeczywiście lekkie i przyjemne. Jednak samo rozpoczęcie w moim przypadku nie było tak banalne. Książka czekała na mnie rok. Dlaczego? Otóż, nie wiem. Może to ja nie byłam gotowa na tego typu literaturę albo to ona musiała poczekać aż ja pozwolę jej wpłynąć na mnie. Nie żałuje tego, że nasze ścieżki wreszcie się zbiegły. Widocznie co dobre wymaga...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

James Frey, znany z fenomenalnej opowieści o swoim życiu "Milion małych kawałków" powrócił z powieścią, która równie jak opowieść o odwyku, może wzbudzać kontrowersje u osób z wyrobionym osądem. Pisana lekko, w specyficznym dla Frey'a stylu, potrafi wciągnąć czytelnika w świat, w którym Mesjasz zszedł na ziemię by pokazać ludziom, na czym polega radość życia i czym jest miłość. Ponieważ ludzie zapatrzeni w święte księgi zapomnieli, gdzie schowane są małe radości. Ludzie zapomnieli jak to jest być sobą.
Frey napisał książkę, w którym Bóg w ludzkiej postaci zstępuje na ziemię by pomóc ludziom odnaleźć się we współczesnym świecie. Neguje każdą świętą księgę, wyśmiewa każdą religię. Próbuje pokazać, że jest coś ponad to. Chce w łatwy i przystępny sposób przekazać, że religia ogranicza, nie sama wiara, a dogmaty religijne. Inaczej na książkę spojrzą osoby głęboko wierzące, inaczej agnostycy. Jeżeli jednak wszyscy uświadomimy sobie, że książka jest formą realizacji twórczej autora, a nie bronią do walki z religiami, zrozumiemy że jest to powieść, która dotyka tematów przed którymi uciekamy na co dzień.
Frey nie neguje homoseksualizmu, orgazm określa jako moment spotkania z Bogiem, a miłością darzy każdego bez względu na to czy go zna. Pokazuje proste wartości jakie powinny być realizowane bez względu na przynależność religijną. Twierdzi, że liczy się tu i teraz i nie ma nic po tym, jak zamkniemy nasze powieki na zawsze. Twierdzi, że życiem można się cieszyć jak pozbędziemy się łańcuchów jakie nas oplatają. W końcu ważne dla niego jest byśmy nie tracili siebie, zawierzając się jakiejś religii.
Może książka nie jest literackim fenomenem. Budowanie zdań przez Frey'a nie do końca mi odpowiada. Jak i cała konstrukcja nie jest tym czego się spodziewałam, klasyczna forma wydawałaby się lepszym zabiegiem, niż narrator zmieniający się co rozdział. Książkę polecam wierzącym i niewierzącym szczególnie teraz w okresie świątecznym, bo może jest gdzieś Mesjasz, ale go nie znamy?

James Frey, znany z fenomenalnej opowieści o swoim życiu "Milion małych kawałków" powrócił z powieścią, która równie jak opowieść o odwyku, może wzbudzać kontrowersje u osób z wyrobionym osądem. Pisana lekko, w specyficznym dla Frey'a stylu, potrafi wciągnąć czytelnika w świat, w którym Mesjasz zszedł na ziemię by pokazać ludziom, na czym polega radość życia i czym jest...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka Susan Ee, zaciekawiła mnie swoim tematem. Środowisko aniołów nie jest mi za dobrze znane, tematyka interesująca ale mało rozpowszechniona, a pisarze unikają pisania na ten temat, dlatego też amerykanka trafiła w pustą wyrwę świata literackiego opisując koniec świata według tych na których ponoć wzorował się Stwórca tworząc człowieka.
Historia człowieka, który ulega syndromowi sztokholmskiemu na początku książki, później zamienia się to w coś przypominającego z daleka wyższe uczucia, z bliska nic nie jest pewne,tylko to że książka potrafi wciągnąć na dobre. Lekkie pióro twórczyni kreuje post apokaliptyczny świat, w którym nic nie jest takie jakim być powinno. To, że anioł uznawany jest w naszej kulturze za coś dobrego jest przekłamaniem, wystarczy przypomnieć sobie biblijną walkę Jakuba z aniołem. Dlatego też zło jakie emanuje od tych stworzeń boskich, nie przeraża ani nie powoduje ciarek na przedramionach. Jest raczej czymś zrozumiałym, przewidywalnym ale wiarygodnym. To daje tej powieści elementy wiarygodności bo cała reszta jest typowym obrazem science-fiction czy też horroru. Nawet zachowanie głównej bohaterki jest czasem wymuszone, szczególnie te elementy romansowe, wiadomo gdy pojawia się miłość jest ciekawiej, ale nic na siłę. Tak też powinno być w książce, nic na siłę, niestety czasem użyto jej więcej niż by należało.
Ogólnie to książkę oceniam pozytywnie, nie zawładnęła moim sercem ani nie zmieniła mojego świata. Nie wprowadziła mnie w stan nieskończonych rozmyślań, analizy swojego postępowania czy też nie sprawiła, że w oku zakręciła mi się łza. Wcale tego od niej nie wymagałam. A nawet więcej, nie chciałam tego. Książka miała być rozrywką i tą funkcję spełniła, spędziłam przy niej miłe chwile. Czy będę ją polecać? Może, nie wiem. Nad tym muszę się zastanowić. Angelfall jako książka o upadku jest książką, która daje mi chociaż odrobinę nadziei na większą ilość książek o tej tematyce. Ot tak, dla czystej jak anielskie skrzydła, rozrywki.

Książka Susan Ee, zaciekawiła mnie swoim tematem. Środowisko aniołów nie jest mi za dobrze znane, tematyka interesująca ale mało rozpowszechniona, a pisarze unikają pisania na ten temat, dlatego też amerykanka trafiła w pustą wyrwę świata literackiego opisując koniec świata według tych na których ponoć wzorował się Stwórca tworząc człowieka.
Historia człowieka, który ulega...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyznaję się bez bicia nie czytałam opisu. Nie wiedziałam o czym to jest. Nie powiem, nie jestem obojętna na męskie wdzięki, pan na okładce jakby do mnie zawołał: "ej ty przeczytaj tą książkę", no i tak się stało. Książkę czyta się szybko bo bez obrazy, nie wymaga zagłębiania się w tekst i niezbędnej analizy faktów. Można ją nazwać łatwą i przyjemną lekturą. Tematyka raczej w kręgu damskich zainteresowań, ale nie mówię, że facet jej nie przeczyta, jeżeli lubi taki klimat ok. Nie zawiodłam się, nie rozczarowałam. Prosta książka pokazująca silne uczucia. Trochę ten happy-end mnie zawiódł, albo zwyczajnie wolę więcej dramaturgii.
Polecam gdy macie trochę wolnego czasu i luźne podejście do tego typu pozycji. Łatwo, szybko i przyjemnie, bez fajerwerków ale czasem czyste niebo też może zachwycać.

Przyznaję się bez bicia nie czytałam opisu. Nie wiedziałam o czym to jest. Nie powiem, nie jestem obojętna na męskie wdzięki, pan na okładce jakby do mnie zawołał: "ej ty przeczytaj tą książkę", no i tak się stało. Książkę czyta się szybko bo bez obrazy, nie wymaga zagłębiania się w tekst i niezbędnej analizy faktów. Można ją nazwać łatwą i przyjemną lekturą. Tematyka...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Pieśń imion wpadła w moje dłonie całkowitym przypadkiem. Dziękuje losowi za takie zdarzenia, każda przeczytana książka coś wnosi do naszego życia. Tym razem była to historia o niezwykłej przyjaźni, miłości, zaufaniu, zaangażowaniu. Do tego kawałeczek fascynującego elitarnego świata muzyki klasycznej. Czego chcieć więcej?
Nie będę udawać, że oprawa graficzna książki nie przyciągnęła mnie do niej. Skrzypce mają w sobie mistyczną moc, są szlachetne. Mało kto umie opanować ten instrument, dzikość jaką niesie ten prosty, wydawałoby się w budowie wytwór lutniczy, powoduje że człowiek zachwyca się nim od setek lat. W książce autor ukazuje człowieka, który urodził się z niezwykłym talentem. Jest nadzieją ówczesnego świata muzycznego. Jednak jest on bohaterem drugiego planu, bo cała historia toczy się wokół jego przyjaciela, który z muzyką ma wspólnego tyle, że jego ojciec posiada firmę zajmującą się organizowaniem koncertów i sprzedażą nut. Muzyk pojawia się w życiu głównego bohatera w smutnych okolicznościach, Europę miała ogarnąć zaraz II wojna światowa, świat pogrążał się w chaosie, strach panował w umysłach ludzi. Młody muzyk jest żydem, polskiego pochodzenia, który trafia do Wielkiej Brytanii by rozpocząć naukę u wielkiego mistrza skrzypiec. Niestety nie ma gdzie zamieszkać i w tym momencie, drogi dwóch zupełnie obcych chłopców się krzyżują. Młody David staje się nie tyle współlokatorem głównego bohatera Martina, ale kimś na kształt jego brata. Historia ukazana w tej książce zmierza do tego, że w dniu swojego scenicznego debiutu 21 letni David znika bez śladu, po 40 latach całkowitym przypadkiem Martin trafia na jego trop i tu zaczyna się cała opowieść o życiu, przyjaźni i miłości, która skończy się w sposób jaki można było przewidzieć. Nie zawsze ten, którego uznajemy za zaginionego chce zostać odnaleziony.
Książkę przeczytałam bardzo szybko, jest napisana językiem przystępnym, a styl narracji pokazuje że autor jest osobą o dużej wiedzy. Fascynujący świat muzyki klasycznej miesza się z jeszcze bardziej zajmującym tematem mniejszości żydowskiej. Książka utrzymana jest w klimacie opowieści dziadka, który decyduje się opowiedzieć swoim wnukom o własnej naiwności i o tym do czego prowadzi ślepa miłość. Tytuł nawiązuje do pięknego i pełnego smutku sposobu na zapamiętanie zmarłych w obozach koncentracyjnych na terenie Polski.
Myślę, że książkę mogę polecić osobą, które lubią obyczajowe powieści z nutką historyczną. Książka prócz pouczającej historii dostarcza także wiedzy na tematy z reguły niecieszące się wielkim zainteresowaniem we współczesnym świecie.
Szczerze polecam, warto poświęcić swój czas, bo podobne emocje mogą dotyczyć wielu z nas. Może znajdziecie w historii opowiedzianej przez Lebrecht'a kawałek swojej opowieści. Dowiecie się tylko po lekturze!

Pieśń imion wpadła w moje dłonie całkowitym przypadkiem. Dziękuje losowi za takie zdarzenia, każda przeczytana książka coś wnosi do naszego życia. Tym razem była to historia o niezwykłej przyjaźni, miłości, zaufaniu, zaangażowaniu. Do tego kawałeczek fascynującego elitarnego świata muzyki klasycznej. Czego chcieć więcej?
Nie będę udawać, że oprawa graficzna książki nie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nigdy nie przepadałam za twórczością Stephena Kinga. Kilka podjętych prób przebrnięcia przez jego powieści kończyło się fiaskiem i definitywnym stwierdzeniem "King nie jest dla mnie". Ostatnio na fali trailerów zapowiadających kolejna ekranizację jego powieści oraz skojarzeniem tego tytułu z twórczością jednego z najlepszych polskich raperów, zdecydowałam że warto zaryzykować. No cóż i zdecydowanie było warto.

Pierwsza powieść Kinga "Carrie" jest opowieścią o młodej dziewczynie, której całe nieszczęście polegało na tym iż urodziła się w niewłaściwej rodzinie. Jako córka fanatyków religijnych, zmuszana była do brania udziału w absurdalnych obrzędach związanych ze sławieniem Boga, które wg jej matki były jedyną formą do walczenia z grzechem. Niestety jak to zwykle bywa z osobami różniącymi się od większości rówieśników, Carrie była w szkole prześladowana. Akcja zaczyna się od sceny pod szkolnym prysznicem, gdzie wyszydzana przez "koleżanki" ze szkoły Carrie, przerażona następstwem procesów dojrzewania, przerażona nie potrafi zidentyfikować tego co się znia dzieje. Dziewczyna przeżywa swego rodzaju załamanie. Odwoływanie się do przeszłości postaci są zastosowane po to by nakreślić tragiczność losu jaki ją spotkał. Apogeum potworności jakimi dręczono Carrie autor umiejętnie skumulował na czas szkolnego balu, tak ważnego dla nastolatków z amerykańskich szkół średnich.

Cała konwencja książki przekonała mnie w 100 procentach. Dobrym zabiegiem było umieszczanie po niektórych fragmentach litego tekstu "naukowych" artykułów, miały dać wrażenie autentyczności zdarzeń z małego miasteczka Chamberlain. Nie było przegadanych dialogów, akcja toczyła się swoim tempem. Fani Kinga dobrze znają jego umiejętności literackie, dla mnie było nowością to w jaki sposób dobrze potrafił stworzyć środowisko młodych ludzi. Opisać ich problemy, ich rozterki czy w końcu stworzyć postacie, które można by odnaleźć w każdej szkole, bez względu na miejsce na ziemi. Jedynie do czego mogę się przyczepić to, że psychologia postaci Carrie była za bardzo uogólniona i można było bardziej rozwinąć jej postać, aczkolwiek to nie jest powieść obyczajowa, tutaj liczą się czyny nie charakterystyki.

Nie jestem teoretykiem literackim, jestem praktykiem. Czytam i oceniam, nie będę więc zagłębiać się nad zastosowanymi przez Kinga zabiegami literackimi. Mogę jedynie stwierdzić, że warto przeczytać tę książkę przed wybraniem się do kina. Lektura nie zajmie dużo czasu, jeżeli tylko kogoś zainteresuje. Czyta się łatwo i przyjemnie zagłębia w świat Kinga, który debiutant stworzył prawie idealnie.

Ciśnie mi się na usta jedno stwierdzenie po przeczytaniu tej książki
otóż karma wraca, a ta zła zawsze ze zdwojoną siłą. Polecam "Carrie" każdemu kto jeszcze jej nie poznał. Tylko trzeba uważać by ta znajomość skończyła się dla was dobrze...

Nigdy nie przepadałam za twórczością Stephena Kinga. Kilka podjętych prób przebrnięcia przez jego powieści kończyło się fiaskiem i definitywnym stwierdzeniem "King nie jest dla mnie". Ostatnio na fali trailerów zapowiadających kolejna ekranizację jego powieści oraz skojarzeniem tego tytułu z twórczością jednego z najlepszych polskich raperów, zdecydowałam że warto...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to