Przeczytałam i tak sobie myślę, że gdzieś granica między poradnikiem a autobiografią się zatarła. Niby fajnie, bo tak zgrabnie to przeszło, ale... chciałam poznać 'Sekrety urody Koreanek', a nie jakąś panią, której nazwisko nic mi nie mówi (nie siedzę w tej branży, więc nie uważam, że to faux pas). Bardzo chciałam przeczytać tą książkę, bo byłam ciekawa pielęgnacji tych dziewczynek o twarzach lalek, a do tego przyciągnęło mnie urocze wydanie tej książeczki, ale... Po lekturze nie dowiedziałam się w sumie niczego nowego. No może poza stekiem nazw różnych dziwnych firm, których pewnie i tak nigdy nie sprawdzę, bo są nie na moją kieszeń. I tak sobie myślę, że niby wszystko fajnie - nawet na tym etapie recenzji powinnam tej książce przyznać więcej gwiazdek, ale nie... Nie, bo:
- cholerę mnie obchodzi, że autorka wynajęła mieszkanie na przyjazd ojca po to, by nie dowiedział się, że mieszka z facetem - co ma piernik do wiatraka? Co to ma do pielęgnacji?
- rozdział ostatni ze zwiedzaniem Seulu. SERIO?! Nie lepiej dorzucić jeszcze kilka zdań w kwestii pielęgnacji?

Przeczytałam i tak sobie myślę, że gdzieś granica między poradnikiem a autobiografią się zatarła. Niby fajnie, bo tak zgrabnie to przeszło, ale... chciałam poznać 'Sekrety urody Koreanek', a nie jakąś panią, której nazwisko nic mi nie mówi (nie siedzę w tej branży, więc nie uważam, że to faux pas). Bardzo chciałam przeczytać tą książkę, bo byłam ciekawa pielęgnacji tych...