Tysiąc rupii

Okładka książki Tysiąc rupii Anna Kokesz
Okładka książki Tysiąc rupii
Anna Kokesz Wydawnictwo: Novae Res literatura podróżnicza
Kategoria:
literatura podróżnicza
Wydawnictwo:
Novae Res
Data wydania:
2015-04-11
Data 1. wyd. pol.:
2015-04-11
Język:
polski
ISBN:
9788379422937
Tagi:
Tysiąc rupii Anna Kokesz Novae Re
Średnia ocen

4,0 4,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
4,0 / 10
6 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
546
542

Na półkach: ,

Wiele osób uważa, że Indie są w stanie zaskoczyć każdego, a podróżując przez ten kraj, na każdym kroku należy spodziewać się niespodziewanego. Stawiam niniejszym tezę, że podobnie ma się sprawa z polską literaturą na temat tego kraju. Nie wiem dlaczego, ale po lekturze książki “Indie. Głód Boga", sądziłem, że niewiele mnie może w tej materii zaskoczyć. O tym, jakże się myliłem, przekonała mnie jednak lektura “Tysiąca Rupii” Anny Kokesz.

“Tysiąc rupii” jest relacją polskiej nastolatki (jak sądzę) z wyjazdu do Indii w towarzystwie taty i siostry. Założenie wydaje się z początku sensowne: głowa rodziny wyjeżdża głosić na konferencji referaty o tematyce związanej z górniczo-hutniczą pracą naukową, a córki przy okazji mają szansę zobaczyć pierwszy raz Indie. Opowieść zaczyna się jeszcze przed dotarciem do Bombaju, a o sile wyobraźni autorki przekonać się można już na wstępie, gdy czuje ona zapachy indyjskich potraw tuz po zajęciu miejsca w samolocie, podczas kołowania na pas startowy.

Na dalszych kilkuset stronach narratorka prowadzi nas przez Indie widziane jej oczyma i ukształtowane jej wyobrażeniami. Historia skupiona jest na jej wspomnieniach, wrażeniach, odczuciach, wyobrażeniach jak i fantazjach.

Narratorka w swoim “pamiętniczku” kreśli zatrważający obraz dwóch tygodni pobytu w Indiach. No bo jak inaczej można rozumieć to, że przez ten cały czas nie zjadła ani ziarnka ryżu, a bodaj tylko raz spróbowała cokolwiek z indyjskiej kuchni? O ile jestem w stanie jeszcze jakoś zrozumieć żywienie się przez dwa tygodnie polskimi konserwami mięsnymi i pleśniejącym polskim chlebem podczas wyjazdu z Polski Ludowej na kapitalistyczny Zachód, o tyle robienie tego w XXI wieku w indyjskich miastach jakoś nie mieściło mi się do tej pory w głowie. Zupełnie niesłusznie, Indie mogą zaskakiwać na każdym kroku. No dobra, trochę przesadziłem, autorka wspomina jeszcze, że dietę wzbogacały od czasu do czasu chipsy, indyjskie piwo oraz kawa mieszana że stoperanem. No dobra, nie wspomniałem o wszystkim, indyjskie danie to był kalafior z ziemniakami. Mimo tego (a może właśnie dlatego),autorka często wspomina o głodzie dręczącym trójkę podróżników. A więc konserwowa dieta, to raczej nie był do końca komfortowy wybór...

Nie tylko jednak przegrzane, rozmiękłe polskie konserwy i głód doskwierają w podróży bohaterom opowieści. Narratorka raz po raz (trudno określić, czy z dumą, czy też rozbrajającą szczerością) wspomina także o brudzie. Dość zaskakujące było jednak dla mnie to, że opisy nie dotyczą tylko brudnych ulic indyjskich miast czy toalet. Dotyczą raczej jej samej! Indie jawią się jako kraj, w którym trzeba kupić dziesięć litrów wody butelkowanej (autorka nie wiedzieć czemu nazywa ją uporczywie wodą mineralną) aby wykąpać się w hotelu. W oczach narratorki, Indie to również kraina, w której brak jest mydła i szamponu, bo pod koniec wyjazdu głowę może umyć tylko resztkami polskiego mydła i szamponu, opalenizna na twarzy okazuje się być brudem… a mycie rąk pod koniec pobytu sprowadza się li tylko do pocierania ich o siebie pod wodą, bo w hotelowej łazience nie zapewniono turystom mydła. Całe szczęście, że był tam przynajmniej różowy papier toaletowy i główna bohaterka mogła go zabierać ze sobą. Ta rolka hotelowego papieru toaletowego noszona w plecaku, doczekała się nawet specjalnej wzmianki w tekście, bo “na wypadek potrzeb ewentualnych, nagłych, w azjatyckim klimacie wielokrotnych, stanowiło dla mnie wtedy nie lada ważną, podświadomą ciągłość bycia w Delhi, w Indiach”. Rolka papieru toaletowego z hotelu, jako podświadoma ciągłość bycia w Delhi… no cóż, Indie mogą zaskakiwać na każdym kroku…

Relacja autorki momentami bywa także dość zagadkowa. Nie do końca na przykład zrozumiałem, dlaczego narratorka niemal cały czas chodziła w brudnych i przepoconych ubraniach. Co rusz wspomina, że jeden nieświeży podkoszulek zamieniała na równie sfatygowany, ale taki, co chwilę leżakował wśród innych brudów. Noszenie brudnych ubrań nie wynikało chyba z braku środków pieniężnych. Domyślam się, że skoro stać ją było na przelot samolotem z Delhi do Jaipuru (260 km) to chyba i na proszek do prania by się parę rupii dało wyskrobać. Nie był to również skutek braku środków czystości w indyjskim handlu detalicznym. Wiem, bo sam będąc w Indiach dwa lata wcześniej niż autorka (2003),tego typu zakupy robiłem bez problemu. Może to przez brak czasu na pranie? Ale, żeby się tym od razu tak chwalić? Chyba jednak czegoś nie zrozumiałem…

Długo by jeszcze pisać o wspominanych w książce cudownych zapachach indyjskich potraw, których autorka nie spróbowała, przystojnych absztyfikantach, którzy zalotnikami byli tylko w jej wyobraźni i wpadkach kulturowych, których bohaterka nie zrozumiała. Daleki jestem od zachęcania kogokolwiek do lektury “Tysiąca rupii”, ale jeśli kogoś ciekawią wspomnienia z podróży w stylu pamiętnika nastolatki, albo szczegółowe wskazówki jak nie podróżować przez Indie, to przecież zabronić czytania nie mogę. Tym bardziej, że Indie to demokratyczny kraj i na każdym kroku czyha niespodziewane...

P.S.
Ilustrowaną wersję recenzji można znaleźć na: http://cyfranek.booklikes.com

Wiele osób uważa, że Indie są w stanie zaskoczyć każdego, a podróżując przez ten kraj, na każdym kroku należy spodziewać się niespodziewanego. Stawiam niniejszym tezę, że podobnie ma się sprawa z polską literaturą na temat tego kraju. Nie wiem dlaczego, ale po lekturze książki “Indie. Głód Boga", sądziłem, że niewiele mnie może w tej materii zaskoczyć. O tym, jakże się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1
1

Na półkach:

Książka "Tysiąc rupii" jest moim zdaniem jedną z lepszych pozycji na rynku wydawniczym. Autorka operuje ciekawym, bogatym językiem; ukazuje realne Indie (wiem, ponieważ spędziłam w Indiach kilka lat); zabiera czytelnika w przyjemną podróż. W końcu przeczytałam pozytywną książkę, bez śladów zbrodni, lecz ze śladami słoni, bez krwi, chyba że tą przed świątynią Kali. Brawo dla Autorki. Dziękuję Pani Annie za mile spędzony czas z powieścią. Debiut udany! Czekam na kolejne powieści.

Książka "Tysiąc rupii" jest moim zdaniem jedną z lepszych pozycji na rynku wydawniczym. Autorka operuje ciekawym, bogatym językiem; ukazuje realne Indie (wiem, ponieważ spędziłam w Indiach kilka lat); zabiera czytelnika w przyjemną podróż. W końcu przeczytałam pozytywną książkę, bez śladów zbrodni, lecz ze śladami słoni, bez krwi, chyba że tą przed świątynią Kali. Brawo dla...

więcej Pokaż mimo to

avatar
37
34

Na półkach: ,

Uwielbiam Indie i chociaż na razie znam je tylko z opowieści, książek i filmów, to wiem, że kiedyś obowiązkowo udam się w tym kierunku, aby na własne oczy zobaczyć ten magiczny kraj. Z wielką przyjemnością sięgam po każdą kolejną pozycję na półce, która jest w stanie zagwarantować mi ekspresową podróż właśnie w indyjskie rejony. Niestety w przypadku książki ,,Tysiąc rupii” moja podróż skończyła się szybciej niż się tego spodziewałam…

Od samego początku zostajemy dołączeni do wyprawy, jaką odbywa po Indiach główna bohaterka – Julia. Razem z nią i jej bliskimi pędzimy gdzieś w wirze orientalnych elementów, pędzimy jednak bez większego celu. Bierzemy udział w konferencjach, jeździmy rikszą, szukamy hotelu, a w przerwie znajdujemy coś co nadaje się do zjedzenia. Wiem, że Indie to chaotyczny, głośny kraj, ale relacji posiadających te same cechy, po prostu nie da się czytać. Zapoznając się z kolejnymi opisami miałam wrażenie, że niespodziewanie przenoszę się do centrum akcji i zostaję zasypana ogromem informacji, obrazów, dźwięków, od których nie da się uciec. Mimo tego, że jesteśmy w pięknym kraju
o niesamowitej kulturze, to największa uwaga zostaje skupiona na elementach całkowicie oddalających nas od indyjskich klimatów, na opisie pokoi, ulicy, którą idziemy po zmroku albo na ,,porwaniu” rikszy przez główną bohaterkę. Dla mnie nie jest to prawdziwy obraz Indii, to po prostu próba zapisu swoich niepoukładanych, chaotycznych myśli w jedną całość. Niestety nie odnalazłam tu tego, co obiecuje autorka – nie było magicznych chwil ani pozytywnego przesłania.

Nie bardzo rozumiem także zabieg z obecnością mamy w przebiegu całej historii. Mama głównej bohaterki została bowiem w Polsce, a po każdym kolejnym opisie dnia Julii, pojawia się krótkie podsumowanie dnia z punktu widzenia mamy. Ale jakie może być to podsumowanie, skoro kobieta jest w Polsce, a jej rodzina w Indiach? Zawęża się ono jedynie do zdania relacji z tego, czy jej bliscy dzwonili, czy nie dzwonili do domu. Wprowadzenie do akcji książki tej postaci to dla mnie zagadka,
a już tym bardziej nie mogę zrozumieć, jak można zwlekać z informowaniem najbliższych co dzieje się z nami, kiedy jesteśmy w odległym, nieznanym nam kraju, tak jak ma to miejsce w przypadku tej historii.

Każda książka zostawia po sobie jakieś skojarzenia w naszej głowie. Moje to: trąbienie klaksonów w rikszach, krzyki i problem ze znalezieniem właściwej drogi. To ostatnie pasuje moim zdaniem do podsumowania myśli autorki. Niewątpliwie próbuje zrozumieć otaczającą nas rzeczywistość i z pewnością kocha podróżować, ale sposób w jaki opisała Indie jest tak chaotyczny i nieprzystępny dla czytelnika, że ani nie zachęca go do odwiedzenia Indii, ani nie oddaje ich klimatu. Gdy zobaczyłam po raz pierwszy książkę, pomyślałam sobie, że niecałe 200 stron zajmie mi jeden wieczór i nie mogłam doczekać się, kiedy udam się w literacką podróż. Potem okazało się, że to lektura na kilka długich wieczorów, a w taką podróż, nawet jeśli dzieje się ona tylko na kartkach książki, wolałabym nigdy nie wyjeżdżać.

Uwielbiam Indie i chociaż na razie znam je tylko z opowieści, książek i filmów, to wiem, że kiedyś obowiązkowo udam się w tym kierunku, aby na własne oczy zobaczyć ten magiczny kraj. Z wielką przyjemnością sięgam po każdą kolejną pozycję na półce, która jest w stanie zagwarantować mi ekspresową podróż właśnie w indyjskie rejony. Niestety w przypadku książki ,,Tysiąc rupii”...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1431
790

Na półkach: ,

Mogę spodziewać się, że podróżowanie wraz z autorami tego typu książek zapewni mi wiele emocji i wrażeń na monotonne dni spędzone we własnym domu czy pracy. Taką ekskluzywną wycieczką do Indii miała być powieść Anny Kokesz "Tysiąc rupii". Niestety nie jestem usatysfakcjonowana i najchętniej zwróciłabym się do "biura podróży" o rozpatrzenie reklamacji.


więcej: http://aleksandrowemysli.blogspot.com/2015/06/podroz-do-reklamacji-czyli-tysiac-rupii.html#comment-2119600313

Mogę spodziewać się, że podróżowanie wraz z autorami tego typu książek zapewni mi wiele emocji i wrażeń na monotonne dni spędzone we własnym domu czy pracy. Taką ekskluzywną wycieczką do Indii miała być powieść Anny Kokesz "Tysiąc rupii". Niestety nie jestem usatysfakcjonowana i najchętniej zwróciłabym się do "biura podróży" o rozpatrzenie reklamacji.


więcej: ...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    9
  • Przeczytane
    7
  • Wymieniona/Sprzedana
    1
  • Indie
    1
  • Reportaż, dokument
    1
  • Literatura "dorosła"
    1
  • Posiadam
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Tysiąc rupii


Podobne książki

Przeczytaj także