Straty. Żołnierze z Afganistanu
Jadę samochodem. Zatrzymuję się przy drodze na siku. I się zaczyna. Rozglądam się, patrzę pod nogi. Boję się przeskoczyć przez rów i iść za drzewo. Boję się, że coś wybuchnie tak, jak w Afganistanie wybuchało. Ten strach trwa chwilę. Wiem, że to wariactwo, ale w głowie zostało. Teraz i tak jest lepiej. Śpię, nic mi w snach nie wybucha.
Tak się zaczyna jedna z dwunastu powojennych opowieści. Powojennych, bo choć politycy o dziesięciu latach stacjonowania polskich żołnierzy w Afganistanie mówią misja stabilizacyjna, to tam była wojna. Prawdziwa, ze strzałami, minami, ranami i śmiercią. Magdalena i Maksymilian Rigamonti, dziennikarka i fotograf spróbowali opowiedzieć o tej wojnie poprzez historie tych, którzy tam, w Afganistanie stracili ręce, nogi, kolegów, synów, mężów, ojców, spokój ducha. Mają za sobą dwanaście długich rozmów o stracie, rozmów o wojnie, uzależnieniu od niej, tęsknocie i miłości. Raz w miesiącu spotykali się z jednym bohaterem tej książki, prawie zawsze w jego domu.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Wojenne blizny
„Straty. Żołnierze z Afganistanu” to zbiór dwunastu rozmów. Trudnych powojennych opowieści z tymi, którzy w Afganistanie stracili: nogi, ręce, wewnętrzną równowagę, poczucie bezpieczeństwa, rodzinę lub samych siebie. To także wywiady z tymi, którzy na wojnie bezpowrotnie utracili: synów, mężów, ojców, kolegów. Sięgnęłam po tę pozycję przede wszystkim ze względu na autorski team. Magdalena Rigamonti i Maksymilian Rigamonti, dziennikarka i fotograf, którzy każdorazowo mierzą się z bezprecedensowymi zagadnieniami, tym razem konfrontują odbiorcę z tematami najcięższego kalibru: śmiercią, przeżywaniem żałoby, poczuciem straty i niesprawiedliwości, wojną i paradoksalnym uzależnieniem od niej.
Książka „Straty. Żołnierze z Afganistanu” jest efektem bezpośrednich comiesięcznych spotkań z bohaterami, niemal zawsze w ich domach, oraz przeprowadzonych przy tej okazji rozmów. Rozmów zróżnicowanych niemal pod każdym względem, bo mimo wspólnego doświadczenia wojny i straty nie ma opowieści identycznych. Różni są sami żołnierze, którzy wrócili z frontu: ich przeżycia, ich rany wojenne (te widoczne na pierwszy rzut oka i te, o których wiedzą wyłącznie najbliżsi oraz specjaliście w dziedzinie stresu bojowego), ich motywacje, ich doświadczenie wojny, ich aktualne położenie. Jedyne w swoim rodzaju są także rozmowy z tymi, którzy w Afganistanie utracili synów, mężów i ojców. O samotności, poczuciu krzywdy, żalu do Boga, o bezsensie śmierci, o niespełnionych marzeniach i o sile, którą mimo wszystko należy z siebie wykrzesać.
Największą wartością tej książki wydają się nie tylko jej bohaterowie – osoby, które zazwyczaj nie są dopuszczane do głosu w przestrzeni publicznej. Kto chce bowiem słuchać matki zamordowanego w Afganistanie utalentowanego i wszechstronnie wykształconego żołnierza? Lub ile wolności słowa hierarchia wojskowa jest w stanie znieść w wypowiedzi wracającego z frontu okaleczonego sierżanta?
Niekwestionowany walor tej pozycji polega w równym stopniu na wyczuciu i dziennikarskim kunszcie rozmówczyni, która dołożyła wszelkich starań, by nie powstała rzewno-płaczliwa, sentymentalna i wzruszająca opowieść pełna banałów, wielkich słów i patosu. Magdalena Rigamonti wydaje się doceniać powagę słowa, tego wypowiadanego i pisanego. Wydaje się wiedzieć, o co można zapytać, a co już niekoniecznie; czy rozmowę jeszcze „pociągnąć”, czy już się wycofać, bo poruszane tematy są dla rozmówcy zbyt osobiste lub bolesne. Nie do przecenienia w tej pozycji wydawniczej są również doskonałe zdjęcia Maksymiliana Rigamonti, któremu – jak sam przyznaje – aparat fotograficzny umożliwiał pozorne oddzielenie od wielkich emocji, dramatycznych sytuacji i łez.
„Straty. Żołnierze z Afganistanu” to książka ze wszech miar potrzebna i udana. Potrzebna, bo po dziesięciu latach stacjonowania polskich żołnierzy w Afganistanie dobrze jest zapoznać się z relacjami żołnierzy i ich rodzin, które uświadamiają, czym w rzeczywistości była ta „misja stabilizacyjna”. Udana natomiast, bo całkowicie pozbawiona nachalnego mentorstwa, prób objaśniania wojennego świata oraz pytań, na które nie istnieją odpowiedzi.
Ewelina Tondys
Oceny
Książka na półkach
- 216
- 149
- 43
- 4
- 4
- 3
- 3
- 3
- 3
- 3
Cytaty
Spotkałam takiego żołnierza, co stracił w Afganistanie dwie nogi, i wie pani, ja bym chciała, żeby Daniel stracił dwie nogi... Bez nóg można żyć, być szczęśliwym.
Opinia
"Dzieci się nas nie boją. Raczej są zainteresowane tym, jak wyglądamy. Patrzą. Zawsze dajemy jakieś cuksy. Zostają mężczyźni".
„Straty. Żołnierze z Afganistanu”, to 12 wywiadów z osobami, które doświadczyły strat na skutek misji. Straty męża, syna, ręki, nogi lub „tylko” spokojnego snu i poczucia bezpieczeństwa. Autorami są dziennikarka i fotograf. Małżeństwo, które raz w miesiącu, przez rok, spotykało się z osobami dotkniętymi wojenną traumą. Uprawiają wspaniały, zdystansowany, rzeczowy rodzaj dziennikarstwa, gdzie rozmówca jest zdecydowanie na pierwszym planie, a krótkie pytanie wystarcza do złożonej i szczerej odpowiedzi. Wywiady zyskały wiele również dzięki temu, że Maksymilian Rigamonti sam był w Afganistanie. Spędzał czas, rozmawiał i zaprzyjaźniał się z żołnierzami, psychologami i lekarzami.
Rozmowy te uświadamiają nam, co czują żołnierze jadący na misję i jakie są ich pobudki. Może jestem naiwna, ale uwierzyłam, że nie wszyscy myślą wtedy o pieniądzach, które są naprawdę duże. Robią to, bo po prostu taki jest ich zawód, dostają wiadomość o wyjeździe i często podejmują błyskawiczną decyzję („Kto raz tam pojedzie, to chce i drugi, i trzeci. Ludzie chcą się wyrwać, zobaczyć trochę świata, a przy okazji coś pożytecznego zrobić.. Dowódca przychodzi i pyta: „Kto chce jechać?”. Wystarczy podnieść rękę, przejść badania, szkolenia i się jedzie. Teraz brak nogi mi przeszkadza. Ale pojechałbym”.). Niektórym potrzebna jest taka adrenalina, te wyjazdy ich uzależniają i są silniejsze od wszystkiego. Są tacy, którzy uciekają w ten sposób od swojego życia, codzienności („Strach przed życiem tutaj był większy niż strach przed misją. Nie widziałem sensu. Było mi wszystko jedno czy zginę, na minie wybuchnę, czy jakiś talib mnie zastrzeli. Przecież uciekałem. Nie jechałam tam dla pieniędzy, uciekłem, normalnie uciekłem”.).
Czytamy o problemach, które pojawiają się po powrocie – z alkoholem, ze związkami, z relacjami. O bólu po amputacji nogi, uzależnieniu od morfiny i łykaniu garściami innych silnych leków („Wyćpałem wszystko. Jak się skończyło, to prosiłem o tę polską morfinę. Pytali, ile brałem amerykańskiej, i się okazało, że ta jedna amerykańska działka jest jak dziesięć polskich. Tam jest wszystko gigantyczne, nawet morfina. Dwie polskie starczały na tyle, żeby na wózek wsiąść, pojechać do kibla i papierocha wypalić. Bez działy to bym nie przeżył nawet zmiany opatrunku (…) Czasem czuje, jakby mi ktoś tę stopę, której nie mam, miażdżył w imadle”.).
Oprócz wspomnień żołnierzy, stron wypełnionych zarówno ich jak i ich rodzin, tak psychicznym jak i fizycznym cierpieniem, wątku Boga i sensu życia, mamy tu „ciekawostki”. Jak ta, że lepszej jakości sztuczna noga kosztuje 134 tys. zł, a z tego, z czego m.in. jest zrobiona, produkuje się łaziki marsjańskie. Co nie zmienia faktu, że wchodząc w niej po schodach trzeba się zatrzymywać przy co drugim stopniu. Nowocześniejsze tego nie wymagają, można w nich też pływać, a kosztują 250 tys. zł. („Nie wiem jak ludzie, co mają te protezy refundowane przez NFZ, chodzą. Przecież to są plastikowe klocki, w ogóle się nie zginają. Trzeba jakimiś paskami, sznurkami do ciała przywiązywać”.).
Cytat, który podałam na początku wywarł na mnie największe wrażenie. To słowa komandosa opisującego moment, kiedy idą po taliba, muszą pojmać go z domu. Obraz kolorowych cukierków wręczanych dzieciom na chwilę przed pojmaniem ich ojca, terrorysty, mordercy, zestawienie ze sobą tych dwóch sytuacji spowodowało, że przez dłuższą chwilę zatrzymałam się nad tekstem.
„Wiesz, że słowniku wojskowym broń służy do wyłączania siły życiowej przeciwnika?.” .........
"Dzieci się nas nie boją. Raczej są zainteresowane tym, jak wyglądamy. Patrzą. Zawsze dajemy jakieś cuksy. Zostają mężczyźni".
więcej Pokaż mimo to„Straty. Żołnierze z Afganistanu”, to 12 wywiadów z osobami, które doświadczyły strat na skutek misji. Straty męża, syna, ręki, nogi lub „tylko” spokojnego snu i poczucia bezpieczeństwa. Autorami są dziennikarka i fotograf. Małżeństwo, które raz w...