Straty. Żołnierze z Afganistanu

Okładka książki Straty. Żołnierze z Afganistanu Magdalena Rigamonti, Maksymilian Rigamonti
Okładka książki Straty. Żołnierze z Afganistanu
Magdalena RigamontiMaksymilian Rigamonti Wydawnictwo: Seria: Bieguny reportaż
183 str. 3 godz. 3 min.
Kategoria:
reportaż
Seria:
Bieguny
Wydawnictwo:
Data wydania:
2015-02-23
Data 1. wyd. pol.:
2015-02-23
Liczba stron:
183
Czas czytania
3 godz. 3 min.
Język:
polski
ISBN:
9788377057780
Tagi:
wojna Afganistan
Średnia ocen

7,7 7,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Śmierć warta zachodu Brygida Grysiak, Cezary Łazarewicz, Dorota Łosiewicz, Paweł Reszka, Magdalena Rigamonti, Jan Rojewski, Małgorzata Sidz, Piotr Siemion
Ocena 7,2
Śmierć warta z... Brygida Grysiak, Ce...
Okładka książki THE ECHO Magdalena Rigamonti, Maksymilian Rigamonti
Ocena 0,0
THE ECHO Magdalena Rigamonti...
Okładka książki Kulisy warszawskiego ratusza Magdalena Rigamonti, Jacek Wojciechowicz
Ocena 6,2
Kulisy warszaw... Magdalena Rigamonti...

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Wojenne blizny



65 63 61

Oceny

Średnia ocen
7,7 / 10
124 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
276
47

Na półkach: ,

Momentami bardzo mocna! Pozycja ukazuje szerszy obraz "misji stabilizacyjnej" polskich żołnierzy, zwłaszcza tych którzy niestety zakończyli ją... zbyt szybko. Autorzy w serii wywiadów przedstawiają tragedię samych żołnierzy, jak i ich rodzin.

Momentami bardzo mocna! Pozycja ukazuje szerszy obraz "misji stabilizacyjnej" polskich żołnierzy, zwłaszcza tych którzy niestety zakończyli ją... zbyt szybko. Autorzy w serii wywiadów przedstawiają tragedię samych żołnierzy, jak i ich rodzin.

Pokaż mimo to

avatar
381
380

Na półkach:

Dwudziestu jeden rozmówców. Wywiady z żołnierzami i ich bliskimi – dotyczą głównie misji w Afganistanie, ale pojawia się też Irak*. Dominuje temat konsekwencji takich wyjazdów: traum, uszczerbków na zdrowiu, kłopotów w życiu prywatnym, uzależnień, śmierci. Tytułowych strat.

Brakuje szerszej narracji o pobycie w Afganistanie. Szczegółów z życia bazy, doświadczeń z patroli i styczności z Afgańczykami. Rozmów jakie prowadzą ze sobą żołnierze, ich zapatrywań, przekonań, odczuć. Małżeństwo powinno poświęcić swoim bohaterom więcej spotkań.

Książka krótka, do przeczytania w kilka godzin. Może to zabrzmieć cynicznie, ale jest wtórna. To o czym czytamy, choć tego nie przeżyliśmy, jest nam bardzo znajome, głównie za pośrednictwem licznych filmów wojennych i obyczajowych. Nie są to też wyłącznie polskie doświadczenia.

* Polskie wojsko poleciało do Afganistanu w ramach międzynarodowej interwencji w 2002, kilka miesięcy po runięciu World Trade Center. Wystawiło jednej z najliczniejszych kontyngentów, a część specjalistów przebywa tam do dziś. Polska misja w Iraku miała miejsce w latach 2003-2011.



Wywiady prowadzi głównie dziennikarka, mąż – fotograf – udziela się rzadko, ale to dzięki jego kontaktom (pięć wyjazdów do Afganistanu) udało się dotrzeć do wielu rozmówców.



SUBIEKTYWNIE

To co napisałem wyżej, wskazuje, że książce czegoś brakuje, ale jest ona określonym świadectwem, w jakimś stopniu kompletnym, który coś o ludziach ewidentnie mówi.

Niektórzy rozmówcy wzbudzają większą sympatię, inni mniejszą. Wypadają lepiej lub gorzej.
Osobiście zawsze szanowałem żołnierzy. Służba w warunkach bojowych jest trudna, i ryzykowna. Różnie się dzieje. Nie zawsze wszystko odbywa się wzorcowo, ale każdy żołnierz jest ofiarą większej rozgrywki, prowadzonej z wygodnego fotela, gdzieś daleko od obszaru konfliktu. I choćby z tego powodu należy mu się empatia. Żołnierzy albo się gloryfikuje, albo demonizuje – a ja widzę w nich po prostu ludzi.

Wojna wojnie nierówna, to samo z interwencjami, misjami stabilizacyjnymi czy antyterrorystycznymi, niezależnie od nazwy. Są wypadki, są błędy, są zbrodnie – wszystko trzeba rozpatrywać indywidualnie, z poszanowaniem faktów. Jeśli chodzi o Afganistan, to wszyscy wiemy kto się tam rozpanoszył po wyjściu sowietów. Jaki miało to wpływ na życie zwykłych ludzi, co zrobiło z tamtejszym dorobkiem cywilizacyjnym i gospodarką. Związek Radziecki był krajem totalitarnym, niesprawiedliwym, niesprawny gospodarczo, szkodliwym dla środowiska. Niemniej, przymusowa laicyzacja pod okiem Wielkiego Brata mogłaby wyjść Afgańczykom na dobre. Brzmi to kontrowersyjnie, ale w opozycji do tego co robili Talibowie, byłoby to po prostu mniejsze zło. Kobiety na pewno by odetchnęły*.

Przygnębia mnie to nasze polskie świadectwo. Te wycieczki do kościoła, msze i klepanie pacierzy. Taka prowincjonalna, prosta religijność – bez cienia refleksji, akceptująca zastany stan rzeczy i korzystająca z niego w sposób czysto instrumentalny, dla złagodzenia bólu i zaspokojenia sumienia.

Toksyczność matki, która koniecznie musi zrzucić na kogoś winę. Wskazać winnego. Mimo że nie było jej na miejscu, nie zna realiów – jest przekonana, że prawdziwy przebieg zdarzeń został zamieciony pod dywan. Że koledzy syna kłamią, a dowódcy perfidnie ich kryją.
Cholernie irytujące. To zaburzone postrzeganie rzeczywistości i upajanie się swoim cierpieniem. Oraz to, że to całkiem typowe. Że kobieta gładko wchodzi w schemat i w ogóle tego nie dostrzega, nie robi nic aby popatrzyć na to z dystansu. (Owszem, takie czarne przypuszczenia niekiedy się sprawdzają, ale czy pozyskane świadectwa i dowody za nimi przemawiają?).

Życie które sprowadza się do posiłków, prostych rozrywek, powoływania do życia kolejnych dzieci lub ich doglądania**. Takiego zamknięcia się na wszystko co dzieje się poza domem. Kompletnego pomijana polityki, sytuacji na świecie. Pasji.

Rozmowy są oczywiście krótkie, więc nie dało rady w nich upchać wszystkiego. Jednak to i owo mówią.

* A przynajmniej to młodsze pokolenie.
** Z drugiej strony, to jest piękne. Takie zżycie rodzinne, ludzie którzy są dla siebie, i cieszą się swoim towarzystwem – po prostu tutaj wypada to nieco mdło.



Uwagi (wydanie z 2015): str. 89 – tatuaż na protezie?; str. 45/106/115 – brak jakiegoś znaku interpunkcyjnego między cytatami (myślnika?); str. 151 – tysiące (tysięcy); str. 185 – VIP - a (VIP-a).

Podczas czytania nie sposób się pogubić, ale oznaczenie kto w danym momencie odpowiada wypadło nieco chaotycznie.

W ostatniej rozmowie – prowadzonej przez małżonka dziennikarki – numery zmian są zapisywane cyframi rzymskimi (inaczej niż w reszcie książki).

Dwudziestu jeden rozmówców. Wywiady z żołnierzami i ich bliskimi – dotyczą głównie misji w Afganistanie, ale pojawia się też Irak*. Dominuje temat konsekwencji takich wyjazdów: traum, uszczerbków na zdrowiu, kłopotów w życiu prywatnym, uzależnień, śmierci. Tytułowych strat.

Brakuje szerszej narracji o pobycie w Afganistanie. Szczegółów z życia bazy, doświadczeń z patroli...

więcej Pokaż mimo to

avatar
831
831

Na półkach: ,

To moja druga książka Magdaleny Rigamonti i tak jak pierwsza (książka o umieraniu),dotyka trudnego, rzadko poruszanego tematu, jakim, w tym akurat przypadku jest życie po misjach wojskowych. 12 opowieści o tym jak rozmówcy stracili bliskich i członków rodzin, swoje kończyny czy zdrowie psychiczne. Rozdziały są krótkie ale treściwe. Niosą ze sobą sporo ładunku emocjonalnego. Bardzo potrzebna książka ponieważ literatury opisującej ciemną stronę misji wojskowych po tym jak żołnierze już wrócą do domu (żywi, w trumnach albo jako kalecy) jest bardzo niewiele. Książkę bardzo szybko się czyta, a zdjęcia na końcu książki umiejętnie ją dopełniają.

To moja druga książka Magdaleny Rigamonti i tak jak pierwsza (książka o umieraniu),dotyka trudnego, rzadko poruszanego tematu, jakim, w tym akurat przypadku jest życie po misjach wojskowych. 12 opowieści o tym jak rozmówcy stracili bliskich i członków rodzin, swoje kończyny czy zdrowie psychiczne. Rozdziały są krótkie ale treściwe. Niosą ze sobą sporo ładunku...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2339
50

Na półkach:

Kolejna świetna książka Pani Rigamonti.
Tym razem rozmowy mega trudne - o stracie.
Rozmowy z Żołnierzami i ich rodzinami i z rodzinami Żołnierzy, którzy nie wrócili z misji.
Niby żyjemy w kraju, który w stanie wojny nie jest, niby wysyłamy naszych Żołnierzy na misję, która z nazwy ma być stabilizacyjna, czyli mają pomagać ludności cywilnej, miejscowej, uporać się ze skutkami wojny, która teoretycznie się zakończyła....
Taka jest teoria, a praktyka ?
W praktyce nasi Żołnierze jadą na wojnę.
Tak naprawdę nikt nie wie co się wydarzy, gdzie i kiedy zostaną zaatakowani przez ... no właśnie przez kogo bo przecież nie przez wojsko, tylko przez ... terrorystów, bojowników?
Jest takie powiedzenie "nie znasz dnia ani godziny" - bardzo adekwatne. Nikt nie jedzie aby zginąć ani by zostać okaleczonym. Jedni wracają z okaleczonym ciałem - bez nogi, ręki, inni z okaleczoną duszą.
Każdy z nich coś stracił - nie koniecznie "tam" czasem "tu" - rozpadają się rodziny (rozwody),synowie, mężowie, ojcowie -umierając osieracają rodziców, żony, dzieci.
Teoretycznie (!) to silni faceci, żołnierze - powinni być twardzi, powinni wszystko przetrzymać...
Jest jedno "ale" - nie każdy to przetrzyma, cytując jednego z rozmówców "psyche klęka" .
I jeszcze jedna sprawa, która boli, boli Żołnierzy i ich rodziny - oskarżenia o to, że pojechali dla kasy.
Tylko, że nie każdy zauważa, ze "żołnierka" to ich zawód.
Na misji w patrolach nie uczestniczą zwykli ludzie - sprzedawcy, urzędnicy, piekarze, zegarmistrze... tylko Żołnierze.

Kiedyś czytałam rozmowy z Żołnierzami, którzy wrócili z Kosowa - wszyscy powtarzali, że ich wyobrażenie o wojnie a rzeczywistość to kompletnie inne sprawy...
Jeśli mówi tak ktoś kto teoretycznie powinien być na to przygotowany to co powiedziałby "zwykły" cywil...

Kolejna świetna książka Pani Rigamonti.
Tym razem rozmowy mega trudne - o stracie.
Rozmowy z Żołnierzami i ich rodzinami i z rodzinami Żołnierzy, którzy nie wrócili z misji.
Niby żyjemy w kraju, który w stanie wojny nie jest, niby wysyłamy naszych Żołnierzy na misję, która z nazwy ma być stabilizacyjna, czyli mają pomagać ludności cywilnej, miejscowej, uporać się ze...

więcej Pokaż mimo to

avatar
244
6

Na półkach:

Zbyt ckliwe

Zbyt ckliwe

Pokaż mimo to

avatar
334
41

Na półkach:

Często nie zastanawiamy się nad losem polskich żołnierzy. Wysyłani są na zagraniczne misje. Jednak nie wszyscy wracają do ojczyzny. Ci co wracają, nie zawsze są w pełni zdrowia - zarówno fizycznego jak i psychicznego. Książka ta jest rozmową - niestety nie zawsze z bohaterami. Często rozmowa prowadzona jest z rodzinami nieżyjących już żołnierzy. Jak to jest bronić kraju? Jak to jest codziennie modlić się o życie ukochanej osoby? Jak wygląda życie po stracie? Tego wszystkiego dowiecie się z tej pozycji.

Często nie zastanawiamy się nad losem polskich żołnierzy. Wysyłani są na zagraniczne misje. Jednak nie wszyscy wracają do ojczyzny. Ci co wracają, nie zawsze są w pełni zdrowia - zarówno fizycznego jak i psychicznego. Książka ta jest rozmową - niestety nie zawsze z bohaterami. Często rozmowa prowadzona jest z rodzinami nieżyjących już żołnierzy. Jak to jest bronić kraju?...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
111
19

Na półkach: ,

,,Zaczęło się od zdjęć, ale one nie oddają wszystkiego. Wiedziałem, że trzeba z tymi ludźmi porozmawiać i ich wysłuchać''- powiedział w jednym z wywiadów Maksymilian Rigamonti, który ponad pół roku spędził w Afganistanie jako fotograf. Jego żona, Magdalena, stwierdziła zaś, że chociaż zamiast karabinu miał aparat to gdzieś pomiędzy tymi dwunastoma opowieściami jest i ich historia. ,,Dla dziennikarza wyjazd do Afganistanu jest jak poligon doświadczalny. Na miejscu jest stres, a problemy życia codziennego pryskają. Całym sobą przeżywasz, to co zastajesz tam na miejscu. Strach jest normalną rzeczą, ale nie myśli się o nim, a o tym, czy przypadkiem w środku człowieka nie kiełkuje ziarenko lęku, które po powrocie staje się powodem kłopotów rodzinnych i społecznych''. Myślę, że właśnie te doświadczenia pozwoliły im zrozumieć, wysłuchać. Duży nacisk należy położyć na słowo ,,wysłuchać'', ponieważ autorzy ,,Strat'' zrobili coś wspaniałego - niemal zupełnie oddali głos rozmówcom. W jednej z zamieszczonych tu recenzji zostało to ujęte jako rzeczowe, zdystansowane dziennikarstwo. Trudno mi się z tym określeniem nie zgodzić, jednak ja czułam, że dystans jest mniejszy niż mogłoby się wydawać. To tak jakby schowali się oni gdzieś w cieniu tych opowieści, ale wciąż byli, trwali tam i przeżywali wszystko.

Nikt nie próbował tłumaczyć ludzkiego okrucieństwa, niesprawiedliwości losu i szukać odpowiedzi na pytania na które odpowiedzi po prostu nie istnieją. Żołnierze czasem mówili ,,teraz będzie górnolotnie, wybacz'' lub podobne rzeczy, lecz tak naprawdę w tej książce nie ma patetycznych, wzniosłych, ale pustych słów. Nie ma również wielkich bohaterów. Jest za to człowiek, który przeżył coś strasznego i nie potrafił sobie z tym poradzić. To nie jest lektura o działaniach wojennych, to historie o stracie. O stracie złudzeń, życia, ręki, nogi, żony, spokoju ducha. Mężczyźni skupili się nie na opowieściach z frontu, a na tym, co działo się później w ich głowach, rodzinach. Dużo mówili też o braterstwie, które trudno pojąć komuś, kto tam nie był.

Ogromnym atutem tej pozycji są zdjęcia. Rozmaite - na niektórych widzimy niemal normalne życie, z rozwieszonym gdzieś w tle praniem i ogniskiem pośrodku ciemności, a na innych człowieka wymiotującego krwią. Jednak to z fotografii przedstawiających rozmówców Magdaleny i Maksymiliana wyziera niemal zawsze ogromna pustka, strach. I chyba to jest najlepsze potwierdzenie słów o ziarenku lęku, które kiełkuje na wojnie, ale rozkwita dopiero po powrocie do domu.

,,Zaczęło się od zdjęć, ale one nie oddają wszystkiego. Wiedziałem, że trzeba z tymi ludźmi porozmawiać i ich wysłuchać''- powiedział w jednym z wywiadów Maksymilian Rigamonti, który ponad pół roku spędził w Afganistanie jako fotograf. Jego żona, Magdalena, stwierdziła zaś, że chociaż zamiast karabinu miał aparat to gdzieś pomiędzy tymi dwunastoma opowieściami jest i ich...

więcej Pokaż mimo to

avatar
991
801

Na półkach:

Kolejny reportaż / wywiad rzeka pani Magdaleny Rigamonti i kolejny raz jestem pod ogromnym wrażeniem.
Znów czyta się bez tchu, nie można się oderwać.
Wzruszam się i złoszczę i ciągle wetruje wspaniałe zdjecia pana Maksymiliana Rigamonti, bo chcę bliżej poznać wielkich bohaterów.

Kolejny reportaż / wywiad rzeka pani Magdaleny Rigamonti i kolejny raz jestem pod ogromnym wrażeniem.
Znów czyta się bez tchu, nie można się oderwać.
Wzruszam się i złoszczę i ciągle wetruje wspaniałe zdjecia pana Maksymiliana Rigamonti, bo chcę bliżej poznać wielkich bohaterów.

Pokaż mimo to

avatar
278
73

Na półkach:

"Dzieci się nas nie boją. Raczej są zainteresowane tym, jak wyglądamy. Patrzą. Zawsze dajemy jakieś cuksy. Zostają mężczyźni".

„Straty. Żołnierze z Afganistanu”, to 12 wywiadów z osobami, które doświadczyły strat na skutek misji. Straty męża, syna, ręki, nogi lub „tylko” spokojnego snu i poczucia bezpieczeństwa. Autorami są dziennikarka i fotograf. Małżeństwo, które raz w miesiącu, przez rok, spotykało się z osobami dotkniętymi wojenną traumą. Uprawiają wspaniały, zdystansowany, rzeczowy rodzaj dziennikarstwa, gdzie rozmówca jest zdecydowanie na pierwszym planie, a krótkie pytanie wystarcza do złożonej i szczerej odpowiedzi. Wywiady zyskały wiele również dzięki temu, że Maksymilian Rigamonti sam był w Afganistanie. Spędzał czas, rozmawiał i zaprzyjaźniał się z żołnierzami, psychologami i lekarzami.

Rozmowy te uświadamiają nam, co czują żołnierze jadący na misję i jakie są ich pobudki. Może jestem naiwna, ale uwierzyłam, że nie wszyscy myślą wtedy o pieniądzach, które są naprawdę duże. Robią to, bo po prostu taki jest ich zawód, dostają wiadomość o wyjeździe i często podejmują błyskawiczną decyzję („Kto raz tam pojedzie, to chce i drugi, i trzeci. Ludzie chcą się wyrwać, zobaczyć trochę świata, a przy okazji coś pożytecznego zrobić.. Dowódca przychodzi i pyta: „Kto chce jechać?”. Wystarczy podnieść rękę, przejść badania, szkolenia i się jedzie. Teraz brak nogi mi przeszkadza. Ale pojechałbym”.). Niektórym potrzebna jest taka adrenalina, te wyjazdy ich uzależniają i są silniejsze od wszystkiego. Są tacy, którzy uciekają w ten sposób od swojego życia, codzienności („Strach przed życiem tutaj był większy niż strach przed misją. Nie widziałem sensu. Było mi wszystko jedno czy zginę, na minie wybuchnę, czy jakiś talib mnie zastrzeli. Przecież uciekałem. Nie jechałam tam dla pieniędzy, uciekłem, normalnie uciekłem”.).

Czytamy o problemach, które pojawiają się po powrocie – z alkoholem, ze związkami, z relacjami. O bólu po amputacji nogi, uzależnieniu od morfiny i łykaniu garściami innych silnych leków („Wyćpałem wszystko. Jak się skończyło, to prosiłem o tę polską morfinę. Pytali, ile brałem amerykańskiej, i się okazało, że ta jedna amerykańska działka jest jak dziesięć polskich. Tam jest wszystko gigantyczne, nawet morfina. Dwie polskie starczały na tyle, żeby na wózek wsiąść, pojechać do kibla i papierocha wypalić. Bez działy to bym nie przeżył nawet zmiany opatrunku (…) Czasem czuje, jakby mi ktoś tę stopę, której nie mam, miażdżył w imadle”.).

Oprócz wspomnień żołnierzy, stron wypełnionych zarówno ich jak i ich rodzin, tak psychicznym jak i fizycznym cierpieniem, wątku Boga i sensu życia, mamy tu „ciekawostki”. Jak ta, że lepszej jakości sztuczna noga kosztuje 134 tys. zł, a z tego, z czego m.in. jest zrobiona, produkuje się łaziki marsjańskie. Co nie zmienia faktu, że wchodząc w niej po schodach trzeba się zatrzymywać przy co drugim stopniu. Nowocześniejsze tego nie wymagają, można w nich też pływać, a kosztują 250 tys. zł. („Nie wiem jak ludzie, co mają te protezy refundowane przez NFZ, chodzą. Przecież to są plastikowe klocki, w ogóle się nie zginają. Trzeba jakimiś paskami, sznurkami do ciała przywiązywać”.).

Cytat, który podałam na początku wywarł na mnie największe wrażenie. To słowa komandosa opisującego moment, kiedy idą po taliba, muszą pojmać go z domu. Obraz kolorowych cukierków wręczanych dzieciom na chwilę przed pojmaniem ich ojca, terrorysty, mordercy, zestawienie ze sobą tych dwóch sytuacji spowodowało, że przez dłuższą chwilę zatrzymałam się nad tekstem.

„Wiesz, że słowniku wojskowym broń służy do wyłączania siły życiowej przeciwnika?.” .........

"Dzieci się nas nie boją. Raczej są zainteresowane tym, jak wyglądamy. Patrzą. Zawsze dajemy jakieś cuksy. Zostają mężczyźni".

„Straty. Żołnierze z Afganistanu”, to 12 wywiadów z osobami, które doświadczyły strat na skutek misji. Straty męża, syna, ręki, nogi lub „tylko” spokojnego snu i poczucia bezpieczeństwa. Autorami są dziennikarka i fotograf. Małżeństwo, które raz w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
54
33

Na półkach: , ,

Na "Starty. Żołnierze z Afganistanu" trafiłam za sprawą "Bez strachu. Jak umiera człowiek". Duet Magdaleny i Maksymiliana Rigamonti po raz kolejny wprawił mnie w zachwyt. Jest to moja pierwsza książka o tematyce wojennej i na pewno nie ostatnia. Chwytająca za serducho i skłaniająca do refleksji. Szkoda tylko, że taka krótka. Z drugiej strony jednakże ile można czytać o cierpieniu matki lub żony, która wciąż nie może pogodzić się ze stratą syna/męża nawet po kilku czy kilkunastu latach. Czytając wyznania, można poniekąd wczuć się w sytuację bohaterów. Z każdym, kolejnym zdaniem, wyobraźnia podsuwa obrazy i czasem ma się takie wrażenie, jakby się tam było. Jakby stało się z boku i obserwowało wydarzenia ze swojej perspektywy. Słowa przenikają przez człowieka i zostają w pamięci, a także dają do myślenia, skłaniają do przewartościowywania niektórych rzeczy tudzież do formułowania wielu przypuszczeń. "Co by było gdyby?" - to pytanie zadaje sobie chyba każdy, ale chyba nie każdy potrafi lub ma odwagę na nie odpowiedzieć. Oczywiście można snuć przypuszczenia jak poradzilibyśmy sobie, gdyby członek naszej rodziny zginął na misji w Afganistanie czy Iraku ale nigdy przenigdy bez podobnych przeżyć nie będziemy w stanie zrozumieć bólu i cierpienia jakie przeżywały i wciąż przeżywają rodziny poległych żołnierzy.
Efekt całej książki wzmacniają fotografie Maksymiliana Rigamontiego, które ukazują codzienność Polskich żołnierzy, a jego końcowa notka oraz wcześniejsze wyznanie jednego z bohaterów powojennych opowieści pokazują Nam, że w takim straszliwym miejscu jakim jest Afganistan i gdzie na każdym kroku czai się śmierć, rodzą się piękne przyjaźnie i niesamowite braterskie więzi.

Na "Starty. Żołnierze z Afganistanu" trafiłam za sprawą "Bez strachu. Jak umiera człowiek". Duet Magdaleny i Maksymiliana Rigamonti po raz kolejny wprawił mnie w zachwyt. Jest to moja pierwsza książka o tematyce wojennej i na pewno nie ostatnia. Chwytająca za serducho i skłaniająca do refleksji. Szkoda tylko, że taka krótka. Z drugiej strony jednakże ile można czytać o...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    216
  • Przeczytane
    149
  • Posiadam
    43
  • Reportaże
    4
  • Teraz czytam
    4
  • 2015
    3
  • Afganistan
    3
  • Ulubione
    3
  • Wojenne
    3
  • Literatura polska
    3

Cytaty

Więcej
Magdalena Rigamonti Straty. Żołnierze z Afganistanu Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także