Straty. Żołnierze z Afganistanu Magdalena Rigamonti 7,7
![Straty. Żołnierze z Afganistanu](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/248000/248546/363447-352x500.jpg)
ocenił(a) na 76 lata temu ,,Zaczęło się od zdjęć, ale one nie oddają wszystkiego. Wiedziałem, że trzeba z tymi ludźmi porozmawiać i ich wysłuchać''- powiedział w jednym z wywiadów Maksymilian Rigamonti, który ponad pół roku spędził w Afganistanie jako fotograf. Jego żona, Magdalena, stwierdziła zaś, że chociaż zamiast karabinu miał aparat to gdzieś pomiędzy tymi dwunastoma opowieściami jest i ich historia. ,,Dla dziennikarza wyjazd do Afganistanu jest jak poligon doświadczalny. Na miejscu jest stres, a problemy życia codziennego pryskają. Całym sobą przeżywasz, to co zastajesz tam na miejscu. Strach jest normalną rzeczą, ale nie myśli się o nim, a o tym, czy przypadkiem w środku człowieka nie kiełkuje ziarenko lęku, które po powrocie staje się powodem kłopotów rodzinnych i społecznych''. Myślę, że właśnie te doświadczenia pozwoliły im zrozumieć, wysłuchać. Duży nacisk należy położyć na słowo ,,wysłuchać'', ponieważ autorzy ,,Strat'' zrobili coś wspaniałego - niemal zupełnie oddali głos rozmówcom. W jednej z zamieszczonych tu recenzji zostało to ujęte jako rzeczowe, zdystansowane dziennikarstwo. Trudno mi się z tym określeniem nie zgodzić, jednak ja czułam, że dystans jest mniejszy niż mogłoby się wydawać. To tak jakby schowali się oni gdzieś w cieniu tych opowieści, ale wciąż byli, trwali tam i przeżywali wszystko.
Nikt nie próbował tłumaczyć ludzkiego okrucieństwa, niesprawiedliwości losu i szukać odpowiedzi na pytania na które odpowiedzi po prostu nie istnieją. Żołnierze czasem mówili ,,teraz będzie górnolotnie, wybacz'' lub podobne rzeczy, lecz tak naprawdę w tej książce nie ma patetycznych, wzniosłych, ale pustych słów. Nie ma również wielkich bohaterów. Jest za to człowiek, który przeżył coś strasznego i nie potrafił sobie z tym poradzić. To nie jest lektura o działaniach wojennych, to historie o stracie. O stracie złudzeń, życia, ręki, nogi, żony, spokoju ducha. Mężczyźni skupili się nie na opowieściach z frontu, a na tym, co działo się później w ich głowach, rodzinach. Dużo mówili też o braterstwie, które trudno pojąć komuś, kto tam nie był.
Ogromnym atutem tej pozycji są zdjęcia. Rozmaite - na niektórych widzimy niemal normalne życie, z rozwieszonym gdzieś w tle praniem i ogniskiem pośrodku ciemności, a na innych człowieka wymiotującego krwią. Jednak to z fotografii przedstawiających rozmówców Magdaleny i Maksymiliana wyziera niemal zawsze ogromna pustka, strach. I chyba to jest najlepsze potwierdzenie słów o ziarenku lęku, które kiełkuje na wojnie, ale rozkwita dopiero po powrocie do domu.