Przewodnik po sztuce współczesnej. Dlaczego pięciolatek nie mógł tego zrobić?
- Kategoria:
- sztuka
- Tytuł oryginału:
- Why Your Five Year Old Could Not Have Done That
- Wydawnictwo:
- Arkady
- Data wydania:
- 2014-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2014-01-01
- Data 1. wydania:
- 2012-01-01
- Liczba stron:
- 224
- Czas czytania
- 3 godz. 44 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788321348315
- Tłumacz:
- Dorota Skalska-Stefańska
- Tagi:
- sztuka sztuka współczesna
W przeszłości pozycja artysty w wielkim stopniu zależała od jego technicznych zdolności, umiejętności wiernego odtwarzania realnego świata. Portret miał być prawdziwą i wierną podobizną, a krajobrazy rozpoznawalne w każdym szczególe. Jednak, zwłaszcza po pojawieniu się fotografii, wielu artystów zrezygnowało z tworzenia tego „prawdziwego” podobieństwa na rzecz bardziej bezpośrednich, pogłębionych obrazów, które wyrażały uczucia dotyczące malowanego tematu. Od początku tych ogromnych zmian artystycznych ambicji krytycy mylili pozorny brak umiejętności warsztatowych z brakiem artyzmu i finezji, wyśmiewając ekspresyjne prace i porównując je do niepodlegających ocenie merytorycznej wysiłków dzieci.
W tej prowokującej do myślenia książce Susie Hodge przygląda się 100 dziełom sztuki, które wywołały ogromną wrogość krytyków – od nabazgranej przez Cy Twombly’ego Olimpii (1957), prymitywnego, ale spontanicznego Drzewa życia (1994) Johna Hoylanda do pozornie naturalnego bałaganu Mojego łóżka (1998) Tracey Emin – i tłumaczy, dlaczego nie są one nieistotnymi nowinkami, ale pełnym inspiracji logicznym rozwinięciem artystycznych idei minionych czasów.
Autorka wyjaśnia, w jaki sposób głośne dzieła, takie jak Nierzeźbione klocki (1975) Carla Andre – prostokątna aranżacja brył czerwonego drewna cedrowego, którą faktycznie mogłoby łatwo skopiować dziecko – wypełniają pustą niszę w historii idei, pokazując zarówno wpływy wcześniejszych twórców, jak i zainspirowanych przez nie artystów. Pięciolatkowi mogłoby powieść się wykonanie obrazu wirowego podobnego do tych, jakie tworzy Damien Hirst, ale nie zrozumiałby stojących za nim idei oraz miejsca, jakie zajmuje w historii dążeń artystycznych. Susie Hodge gruntownie i wyczerpująco tłumaczy, dlaczego sztuka współczesna nie jest i nigdy nie była dziecięcą zabawą. Hodge umieszcza każdą pracę w kontekście kulturowym, wspierając się ilustracjami dzieł od Hansa Arpa do Andy’ego Warhola, aby zaprezentować dokonania współczesnych artystów. Książka pomaga zrozumieć, w jaki sposób sztuka ewoluuje od realistycznych dzieł wcześniejszych stuleci, zmieniając nasze nastawienie do prezentowanych prac podczas wizyt w galeriach.
Susie Hodge
Susan Hodge jest autorką ponad 70 książek dla dorosłych i dzieci. Uczyła plastyki i historii sztuki w szkołach i na uczelniach, prowadziła konwersatoria i wykładała dla dorosłych i dzieci. Pisze edukacyjne pomoce dla różnych instytucji, zarówno dla nauczycieli i studentów. Od 15 lat maluje i ilustruje oraz prowadzi warsztaty z pisania i malarskie oraz pokazy dla wszystkich grup wiekowych i ludzi o różnych zdolnościach.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Interpretacja to prawdziwa orka
Sztuka współczesna.
Hmmm.
Sztuka współczesna to jest coś takiego, jak Bóg. Kiedy mówisz o Bogu, prawdopodobnie usłyszysz, że tylko biedny, otumaniony idiota może wierzyć, iż to ma sens, bo naprawdę chodzi wyłącznie o oszukiwanie ludzi, którzy pragną być oszukani. Tak będzie twierdzić połowa Twoich słuchaczy. Druga połowa zarzuci pierwszej kompletny brak zrozumienia oraz złe podejście. I kiedy te dwie grupy skoczą sobie do gardeł, Ty będziesz mógł w spokoju zastanawiać się, jak sprawy mają się w tak zwanej rzeczywistości.
A jak się mają?
Trudno powiedzieć.
Zgodnie ze wstępem do tekstu o metaforze autorstwa Maxa Blacka*, wszystko, co traktujemy w kategorii sztuki, będziemy w stanie zinterpretować jako sztukę. W czasach, w których pozbawieni zostaliśmy jako odbiorcy tego niezawodnego kryterium oceny dobrego dzieła, jakim była niegdyś (przynajmniej w malarstwie) doskonała sprawność techniczna plus realizm, trudno jest nie kwitować znaczącym fuknięciem wernisaży, czy performansów. Tym bardziej, że w naszych czasach [...] sztuka staje się w coraz większym stopniu domeną specjalistów. Najciekawsze i najbardziej twórcze dokonania artystyczne nie są dostępne dla osób o wykształceniu ogólnym -- mówią wyspecjalizowanym językiem i trzeba włożyć wiele wysiłku w ich odczytanie. [...] Paralela między zupełną niezrozumiałością sztuki współczesnej a nowoczesnej nauki jest zbyt wyraźna, by ją przeoczyć. (To Susan Sontag i myślę, że ma rację.)
Czekając na „Przewodnik po sztuce współczesnej” Susie Hodge wyobrażałam sobie przewrotną i zabawną książkę, zdatną do polecenia tym, którzy do dokonań Hirsta albo Emin mają stosunek może nie wrogi (na to nie pomoże nic, to kwestia oprogramowania mózgu), ale jeszcze nieokreślony. Uroczy podtytuł – Dlaczego pięciolatek nie mógł tego zrobić? – podsycał jedynie moje nadzieje. Co zostało z nich po lekturze i dlaczego tak niewiele?
Po pierwsze: wspominając o pięciolatku, Hodge była śmiertelnie poważna. Wcale nie wymyślała (o czym byłam przekonana do samego końca) chwytliwego hasła na okładkę, ale tworzyła główny punkt zaczepienia całego kompendium. Każde opisane przez nią dzieło zostało opatrzone krótką notką, wyjaśniającą całkiem serio, dlaczego dziecko nie mogłoby wykonać danego obiektu. Problem w tym, że lwią część tych zapisków streścić by można mniej-więcej tak: Wiecie co, pięciolatek jak najbardziej mógłby to zrobić, ale nie mógłby tego wymyślić. Pokażę to na przykładzie. „Kroki” Marclaya, strona 166-167.: dziecko umiałoby pokryć podłogę płytami i zaprosić ludzi do chodzenia po nich, ale czy po to, żeby jak Marclay, badać związki między wzrokiem i słuchem?
Po drugie: nie jestem pewna, czy jedynymi ludźmi, których Hodge przekona swoją książką do sztuki współczesnej, nie będą przypadkiem miłośnicy sztuki współczesnej. Oto komentarz do „Olympii” Cy Twombly'ego:
Porównywany często do dziecięcych bazgrołów obraz wydaje się wystarczająco nieskomplikowany, aby mógł wykonać go pięciolatek. Ale te rozrzucone w nieładzie bazgroły nie są, jakie są, z powodu braku umiejętności. Są próbą wejrzenia w egzystencję człowieka, kontemplacją i szukaniem związków z klasyczną sztuką i literaturą. To odważna konfrontacja z postawą tak pewnych siebie ekspresjonistów abstrakcyjnych, która trudno poddaje się analizie, tak jak dziecięca bazgranina.
„Próbą wejrzenia w egzystencję człowieka”. Ci, którzy nawet Pollocka uznają za bezsensowne bazgroły, po przeczytaniu tak oczywistego i jednoznacznego wyjaśnienia z pewnością doznają oświecenia, po czym migiem pobiegną do Zachęty, pomstując na lata życia w ignorancji. W związku z tym pojawia się pytanie: kto ma kupić książkę jednocześnie zbyt abstrakcyjną dla laików i zbyt oczywistą dla znawców tematu? Oraz drugie: czy jakakolwiek książka zdoła przekonać amatorów, by porzucili opozycję ładnie-nieładnie dla intelektualnych metafor? I trzecie: właściwie dlaczego mieliby to robić, skoro – jak udowadnia gros dzieł, nawet w samym „Przewodniku” – można mieć to wszystko, a nawet jeszcze więcej?
Wyjątkowo dobrze opracowane są natomiast strony otwierające każdy z pięciu rozdziałów. Umieszczono na nich jednokolorowe kształty wszystkich dzieł wraz z tytułami, numerami stron oraz skalą. Pozwala ona zorientować się w rozmiarach prac oraz porównać je wzajemnie. Pierwszy raz spotkałam się z takim rozwiązaniem i uważam je za bardzo przyjemne. „Przewodnik” w ogóle jest udany pod względem wizualnym; także format, choć dość nietypowy (książka ma ok. 14cm x 20cm) świetnie sprawdza się w podróży. To oraz fakt, że dzięki Hodge obejrzeć sobie można zestawienie problematycznych-acz-uznanych dzieł od Muncha do Ai Weiweia, a także poczytać o kontekstach historycznych, zamykają listę pochwał.
Każda książka o zbliżonej tematyce przybliża mnie do uznania prawdziwości wniosku, że sztuka współczesna już absolutnie, w stu procentach nie nadaje się do tego, aby o niej mówić, a ewentualnie do medytacji, w której zdumiewające skojarzenia, czy niezwykłe metafory uruchomią nowe procesy myślowe, bądź nie, a to, czy ów proces się dokona, zależy w równym stopniu od indywidualnego oprogramowania, co wiary. Używałam anegdoty Maxa Blacka, by przypomnieć, że żyjemy w świecie, w którym i wiersze, i sensy w ogóle, i interpretacje, i dzieła sztuki są tam, gdzie ich szukamy. Jeżeli nie chcemy szukać, zależy nam natomiast, by treści zostały dostarczone, zauważymy jedynie drwinę z naszego zdrowego rozsądku. Poza tym wierzę w Czynnik X. Czynnik X to jest coś nieopisywalnego, co sprawia, że jakieś dzieło, jego kompozycja, czy jakiś maleńki element (a prawdopodobnie to wszystko razem) chwyta Twój umysł w kleszcze, by już go nie puścić. Znowu zacytuję Sontag: Nie potrzebujemy hermeneutyki a erotyki sztuki. Nie potrzebujemy tak bardzo intelektualnego gadania i suchych interpretacji, jak „telltale tingle”, dreszczu, płynącego przez kręgosłup, który nie jest wynikiem odczytywania dzieła ani umysłem, ani sercem. Czy Hodge jest w stanie wskazać Czynnik X? Nie wydaje mi się; jej wyjaśnienia to mariaż umysłu wytrenowanego w poszukiwaniu znaczeń i znajomości historii sztuki, a słowo 'piękno' nie pojawia się chyba ani razu. Czy Czynnik X jest obecny w przynajmniej niektórych pracach z „Przewodnika”? No pewnie, tylko spróbujcie się z tego doktoryzować.
Ola Lubińska
*Streszczenie dla niepolonistów: do sali, w której wykłada Max Black, wchodzi nowa grupa studentów, tuż po tym, jak opuściła ją poprzednia. Na tablicy pozostały luźne zapiski z zakończonych ćwiczeń, wyrażenie pod wyrażeniem, które przy minimalnym wysiłku woli pomylić by można z wierszem. Black postanawia zrobić eksperyment: prosi młodych ludzi, żeby zajęli się interpretacją rzekomego utworu i, zachwycony, obserwuje, jak spójne rzeczy można wymyślić, wykorzystując jedynie wiarę w obecność dzieła.
Oceny
Książka na półkach
- 250
- 88
- 27
- 13
- 12
- 4
- 4
- 3
- 3
- 2
Cytaty
Bądź pierwszy
Dodaj cytat z książki Przewodnik po sztuce współczesnej. Dlaczego pięciolatek nie mógł tego zrobić?
Dodaj cytat
Opinia
PIĘCIOLATEK VS. PICASSO
Mike Kelley (1954−2012) zbierał porzucone pluszowe zabawki, w których ręczne wykonanie włożono niegdyś wiele czasu i serca. Pozszywał je razem, tworząc kolaż. Zatytułował go „Więcej godzin miłości, niż da się kiedykolwiek odwzajemnić i cena grzechu”. Susie Hodge tłumaczy, że artysta chciał w ten sposób zwrócić naszą uwagę na ogromną ilość miłości, jaką reprezentują te przedmioty, miłości, która została odrzucona. Kupuję to wyjaśnienie i uważam, że gałgankowo-pluszakowe dzieło jest piękne.
Dora Holzhandler (ur.1928) namalowała w dziecinnym stylu samotnego artystę, który gra na skrzypcach, stojąc na tle muru. Twarz portretowanego jest łagodna, trochę melancholijna. Susie Hodge informuje, że Dora Holzhandler przyszła na świat jako córka polskich uchodźców, a obraz przedstawia jej ukochanego dziadka, Salomona, który zginął w Auschwitz.
Kiedy obcujemy ze sztuką, bardzo często dopiero kontekst pomaga nam w pełni zrozumieć pracę artysty i docenić jej wartość. Sałata wciśnięta między dwa granitowe bloki wygląda dziwnie. Kręcimy nosami na takie “dzieło”. Jego sens widać jednak dopiero wtedy, gdy sałata zwiędnie i cała konstrukcja pierdyknie. Bo nic nie trwa wiecznie, wszystko jest marnością. Człowiek to pyłek w bezkresnym kosmosie. „Krótka rozprawa: jutro – coś dziś jest, nie będziesz” — pisał barokowy poeta. „Struktura jedząca sałatę” Giovanniego Anselmo dobrze obrazuje tę nietrwałość i tymczasowość życia.
Czasem jednak wyjaśnienia zdają się mocno naciągane i mam nieprzyjemne uczucie, że ktoś próbuje zrobić ze mnie balona. Odnoszę wrażenie, iż gorączkowo szuka się znaczenia tam, gdzie go po prostu nie ma.
Sami artyści wielokrotnie zwracali na to uwagę. Nadajemy status ikon dziełom, które na to nie zasługują, nadmiernie cenimy to, co w rzeczywistości ma niewielką wartość. Dlatego do sztuki nie należy podchodzić bezkrytycznie i stwierdzenie to, niestety, odnosi się również do „Przewodnika po sztuce” Susie Hodge. Doskonale rozumiem, że prezentując najsłynniejsze, kontrowersyjne dzieła sztuki współczesnej autorka nie mogła dokonywać subiektywnego wyboru. Oczywiste jest też, że każdy czytelnik ma własne gusta i preferencje. Jednemu spodoba się „Zasztyletowany czas” Margritte‘a, drugiemu „Ślimak” Mattise‘a. Inna sprawa, że Susie Hodge przy każdym dziele próbuje udowodnić, iż stoją za nim niezwykle głębokie intencje i dlatego „pięciolatek nie mógł tego zrobić”. Nie jestem przekonana. Pięciolatek również może zapaćkać karton na kolorowo, by w ten sposób wyrazić rozpierającą go energię czy radość. Różnica polega na słownictwie, jakim się posłuży, opisując swoją pracę. Dlaczego traktować dzieci jak bezmyślne stworzenia i odmawiać ich pracom celowości? Nie każdy dziecinny bazgroł coś wyraża, ale powiedzmy sobie uczciwie: nie każde dzieło sztuki również. Paradoksalnie, właśnie Susie Hodge przywołuje w swojej książce słynne słowa Picassa: „Każde dziecko jest artystą. Problemem jest, jak nim pozostać, kiedy się dorośnie.” I jednocześnie na każdej stronie podkreśla różnice między “dziecięcymi bazgrołami” a sztuką.
Oprócz (często dyskusyjnych i absurdalnie poważnych) wyjaśnień, dlaczego żadnej z przedstawionych prac nie mogłoby wymyślić pięcioletnie dziecko i paru zagmatwanych, nieprzekonujących interpretacji wybitnych dzieł (których osobiście nie nazwałabym tym słowem), przeszkadzały mi także niezachwiana pewność i jednostronność autorki. Chyba że faktycznie wszystkie przedstawione prace uważa za wybitne. Ja nie. Mogę zrozumieć, co artysta miał na myśli, wsadzając sobie lalkę Barbie tam, gdzie słońce nie dochodzi, lecz nie muszę się zgadzać, że wymagało to „finezji wykonania” lub też w jakiś niesłychanie twórczy sposób przekazało refleksję o współczesnym świecie. Czy powinniśmy stawiać znak równości między skłonnością do szokowania a wybitnością? Nie chciałabym posuwać się do stawiania sztuce granic. Apelowałabym jedynie o odrobinę zdrowego rozsądku w jej ocenie. I takiej — choćby jednej najmniejszej — wątpliwości zabrakło mi w książce.
„Przewodnik po sztuce współczesnej” prezentuje sto prac, wykonanych od końca XIX wieku do dzisiaj przez stu artystów. Bardzo zróżnicowane dzieła (malarstwo, rzeźba, pudełkowe asamblaże Cornella, mobile Coldera, instalacje, sztuka ziemi, itd.) ujęte zostały w pięciu rozdziałach: Obiekty/Zabawki; Ekspresje/Bazgroły; Prowokacje/Furie; Krajobrazy/Place zabaw; Ludzie/Potwory. Autorka próbuje w swej książce udowodnić, że dzieła sztuki współczesnej, wywołujące wrogość krytyków, są „pełnym inspiracji logicznym rozwinięciem artystycznych idei minionych czasów”, nie zaś dziecięcą zabawą.
Sukcesem Susie Hodge jest, że w znakomitej większości przypadków cel swój osiągnęła. Dzięki „Przewodnikowi” poznałam też wiele dzieł, które naprawdę zrobiły na mnie wrażenie. Usunęłabym jednak bez chwili wahania wszystkie wyjaśnienia, wyżywające się na pięciolatkach. Niechby książka była tym, czym powinna być od początku: ciekawym przewodnikiem po współczesnej sztuce.
PIĘCIOLATEK VS. PICASSO
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMike Kelley (1954−2012) zbierał porzucone pluszowe zabawki, w których ręczne wykonanie włożono niegdyś wiele czasu i serca. Pozszywał je razem, tworząc kolaż. Zatytułował go „Więcej godzin miłości, niż da się kiedykolwiek odwzajemnić i cena grzechu”. Susie Hodge tłumaczy, że artysta chciał w ten sposób zwrócić naszą uwagę na ogromną ilość miłości,...